Łukaszenko oświadczył podczas wizyty w obwodzie grodzieńskim: ze mną nie dojdzie do ukraińskiej sytuacji na Białorusi.
Łukaszenko stwierdził również, że siłom zewnętrznym zależy na wywołaniu zamieszek na Białorusi: Ktoś chce zaognić sytuację i wykorzystuje do tego naszych kozaków. Doszło do tego, że jak partyzanci kopali doły i chowali. Chowają broń, sprzęt, topory, noże, granaty i temu podobne. I wszyscy mówią: uczymy dzieci patriotyzmu. Z bojowymi granatami uczyć dzieci?[…] Kogoś swędzą ręce. Ale istnieje granica, której nikt nie powinien przekroczyć, łamiąc prawo i konstytucję. I jeśli władza tego nie dostrzeże, dojdzie do reakcji łańcuchowej, którą będzie bardzo trudno zatrzymać, bo zostaną wciągnięte miliony ludzi.
CZYTAJ TAKŻE:
Protesty na Białorusi: zatrzymano opozycjonistów i dziennikarzy
Białoruski prezydent dodał także: Informacyjne wojny przez internet to zasadnicze pole walki. Ten, kto umie stawić opór w tej wojnie, ten przetrwa. To bardzo ważne. Muszę powiedzieć, że my nauczyliśmy się tego kilka lat temu
kresy.pl / wp.pl
Oczywiście, że zależy – byłby to kolejny kraj po Ukrainie kupiony na własność w zamian za udzielone kredyty.
Tak trzymać, Prezydencie.
Bardzo dobrze działa rząd Białorusi. Nie udaje się drugi Majdan i słusznie. Nawet Biełsat nie pomoże. CIA nie może tam umoczyć swoich brudnych łapek.
Rząd na Białorusi działa w sprawdzonym stylu sowieckim (faktycznie dość sprawnie, ale to lata praktyki tamtejszej nomenklatury z rodowodem radziecko-komunistycznym, siła aparatu władzy oparta na milicji, GKB itp służbach odwołujących się do CzK i towarzysza Dzierżyńskiego) a samo społeczeństwo jest potulne, podatne na odgórne dyrektywy. Odnoszę wrażenie, że stara śpiewka z czasów komuny (“aby aparat władzy walił w mordę umiarkowanie mocno, aby wojny nie było, aby był bimber i zagrycha a będzie już w porządku”) jest tam wciąż aktualna – aby gorzej nie było (bo lepsze to już było za CCCP).
Brawo Łukaszenka!