U grobu anioła

“Bogobojna, cnotliwa tem się odznaczał/

Córki, żony wzorowej imię posiadał/

Teraz tylko zmieniła miejsce godne siebie/

Był to anioł na ziemi, teraz anioł w niebie”

Podpińska Achowa (przedwojenne Ochowo) „gubi” się nieco między znacznie ciekawszymi historycznie okolicznymi miejscowościami. Bo to na północ niedaleko już do sanktuaryjnego Łohiszyna, na zachód leży Skirmunttowskie Porzecze na wschód zaś Pińsk. I wszystkie te brzemienne historią miejsca zdają się przyćmiewać blaskiem niewielką wioseczkę położoną nad maleńkim dopływem (dziś już rowem), maleńkiej Mereczanki. Przyćmiewają na tyle, że nie dotarł tu autor „Nowego ilustrowanego przewodnika po zabytkach kultury na Białorusi”, a nawet wszędobylski dr Grzegorz Rąkowski.

Jeśli ktoś jednak jadąc od Łohiszyna chce ominąć Pińsk od zachodu i dojechać do głównej poleskiej magistrali drogowej M -10, przez Achowę koniecznie przejechać musi. Warto wtedy zboczyć nieco z trasy na wschód i podjechać do położonej na wzgórzu błękitnej (a jakże, przecież to Polesie) drewnianej cerkwi. Cerkiewka p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego nie olśniewa urodą, wygląda raczej jak przebudowany duży dom, jest jednak obiektem zabytkowym, wybudowano ją bowiem w 1864 roku. Stoi w środku cmentarza. Otaczają ją nagrobki z różnych okresów. Niemal na wprost wejścia do świątyni stoi uszkodzony nieco, ale najpiękniejszy i najbardziej „wymowny” grób. Pod pięknym metalowym nagrobkiem (kiedyś zapewnie zwieńczonym krzyżem) spoczywa Józefa z Mikulskich Onichimowska. Kim była, do tej pory nie mam pojęcia. Z nagrobnej tablicy można odczytać jedynie, że zmarła bardzo młodo, w wieku zaledwie 23 lat. Musiała być jednak bardzo kochana przez swoich bliskich, bo na tylnej stornie pomnika można odczytać dobrze widoczny do dziś, choć wygrawerowany przed ponad półtorej wiekiem, napis jej dedykowany: „Bogobojna, cnotliwa tem się odznaczał/Córki, żony wzorowej imię posiadał/Teraz tylko zmieniła miejsce godne siebie/Był to anioł na ziemi, teraz anioł w niebie”. Grób ozdobiony jest też anielskimi skrzydłami i przebitym sercem…

Nie jedyny to polski grób na achowskim cmentarzu. Tuż obok cerkwi leży kamienna płyta z zatartym już polskim nazwiskiem „Twardowski”, poza tym wśród nagrobków można znaleźć też przedwojenne polskie pochówki (nazwisko Kowalczuk). Ale także powojenne groby, choć z tablicami napisanymi po rosyjsku wskazują, że mogą być tam pochowani Polacy (Kozłowski, Rusiecki).

Dla Polaka, ale i przyrodnika cmentarz ten posiada jeszcze jedną olbrzymią wartość – przyrodniczą właśnie. Na cmentarzu w Achowie zachowały się olbrzymie pomnikowej wielkości dęby, jakby dając dowód na to, że stale żywe są tutaj obyczaje Poleszuków. Nakazują one szanować rosnące na mogiłkach drzewa, bo one rosną dla zmarłych a nie dla żywych. Drzewa te w maju (kiedy odwiedzałem Achowę) pełne były rozświergotanego ptactwa. Wiele grobów pokrytych było gęstymi kożuchami kwitnących i pachnących konwalii i barwinków. I mimo, że „kultura plastikowych kwiatków” dotarła i tutaj, to jednak życie dominowało na poleskich grobach. I oby tak zostało jak najdłużej.

Krzysztof Wojciechowski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply