Izrael wspiera radykalne bojówki islamskie walczące z rządem syryjskim. W konflikcie syryjskim nie chodzi o różnice etniczne czy religijne, ale o zdominowanie kraju przez „terrorystów”, których można by było szybko zwalczyć, gdyby tylko Turcja, Arabia Saudyjska i Katar przestały udzielać im pomocy. Winę za problemy na Bliskim Wschodzie ponoszą Amerykanie. USA od początku Arabskiej Wiosny wspierają Bractwo Muzułmańskie, z którego wywodzi się Al-Kaida. Syria czeka na rozwiązanie polityczne – to fragmenty wypowiedzi syryjskiego prezydenta Baszara Al-Asada, z którym 20 stycznia br. redaktor naczelny magazynu „The Foreign Affairs”, Jonathan Tepperman przeprowadził wywiad.

Wkrótce rozpocznie się piąty rok wojny domowej w Syrii. Wg ONZ ponad 200 tysięcy osób zostało zabitych, milion rannych, a ponad trzy miliony Syryjczyków uciekło z kraju.

Syryjski prezydent, walczący z rebeliantami, gotowy jest podjąć negocjacje z „prawdziwą opozycją”, by konflikt zakończyć. Mówi: – Wszystkie wojny na świecie kończyły się porozumieniem politycznym, ponieważ sama wojna nie jest rozwiązaniem. Wojna jest jednym z instrumentów polityki.

Baszszar al-Asad uważa, że mieszkańcy Syrii wcale nie są tak podzieleni, jak to przedstawiają zachodnie media. W skład armii syryjskiej i instytucji rządowych wchodzą przedstawiciele różnych grup etnicznych oraz wyznaniowych. Jego zdaniem, wszyscy obywatele zainteresowani są utrzymaniem zjednoczonego kraju. – Podziały w Syrii nie wynikają z sekciarskich i etnicznych uwarunkowań. Nawet w strefie kurdyjskiej żyją obok siebie Arabowie i Kurdowie. Więc tu nie chodzi o pochodzenie etniczne, lecz o frakcje, które kontrolują niektóre obszary militarnie – tłumaczy.

Syryjski przywódca potwierdził również, że trwają rozmowy z Rosjanami w sprawie podjęcia negocjacji zmierzających do zakończenia konfliktu. Asad zaznaczył, że wszelkie propozycje zmian ustrojowych muszą być zaakceptowane przez Syryjczyków w referendum. W przeciwnym wypadku, nie zgodzi się na żadne przemiany polityczne. – To Syryjczycy powinni podjąć decyzję, a nie ktoś inny za nich – podkreślił.

Chociaż teoretycznie Asad nie stawia żadnych warunków wstępnych do podjęcia negocjacji uważa jednak, że powinno być jasno określone, kogo reprezentuje druga strona negocjacji. Jeśli mają to być rozmowy z opozycją, to powinni ją reprezentować ludzie, którzy wcześniej pracowali w instytucjach państwowych. Jako przedstawiciele opozycji nie mogą zasiadać do stołu negocjacyjnego bojówkarze lub reprezentanci marionetkowych rządów Arabii Saudyjskiej, Kataru czy kraje zewnętrzne, jak np. USA.

Prezydent Syrii gotowy jest wstrzymać działania wojenne na określonym terytorium – co notabene już uczyniono np. w Homs i innych miastach oraz wsiach, by oszczędzić ludność cywilną – pod warunkiem, że zostaną wyegzekwowane inne porozumienia oenzetowskie dotyczące zaniechania dozbrajania dżihadystów.

Syryjski przywódca wykpił słowa Obamy, twierdzącego, że popiera tzw. umiarkowaną opozycję. Zaznaczył, że nie ma „umiarkowanej opozycji”. To fantazja. Obecnie na terenie Syrii są rebelianci, którzy walczą po stronie Al- Kaidy albo Państwa Islamskiego. Tzw. opozycja umiarkowana już dawno się rozpadła. Zasiliła ona szeregi albo Al. Kaidy albo IS. Część rebeliantów powróciła do armii. Asad mówił, że dezerterzy, którzy wrócili do wojska powiedzieli, iż nie chcą już walczyć. Syryjski przywódca pyta więc, z kim miałby negocjować: – Z Al-Kaidą, która nie chce porozumienia i realizuje swój plan? Zauważył również, że mimo rezolucji ONZ, Turcja, Arabia Saudyjska i Katar nadal wspierają – wbrew zakazowi – radykalne bojówki islamskie.

Asad zapytany o to, czy nie obawia się zbyt dużych wpływów w Syrii Irańczyków odparł, iż wszelkie działania irańskich sił wojskowych uzgadniane są z rządem syryjskim. Poza tym Iran jest zainteresowany utrzymaniem stabilnej Syrii w regionie. Iran zawsze był ważnym graczem na Bliskim Wschodzie. Syryjski prezydent dodał, że oba kraje łączy ta sama ideologia, dzieje, etniczne pochodzenie itp. Iran – jego zdaniem – nie ma żadnych ambicji w Syrii, a gdyby nawet miał, to Syria jako państwo nie pozwoli, by ktokolwiek wpływał na jej suwerenność.

Asad odniósł się także do wielokrotnego naruszenia granic Syrii przez izraelskie siły powietrzne. Podkreślił, że Żydzi de facto wspierają Al-Kaidę i inne radykalne bojówki islamskie. Jego zdaniem, twierdzenia izraelskich polityków, tłumaczących, że podjęli działania operacyjne, by zabić kogoś z Hezbollahu na Wzgórzach Golan po syryjskiej stronie, jest „dalekie od rzeczywistości”.

Na sugestię redaktora naczelnego „FA”, mówiącego, iż Izraelczycy od początku wojny są bardzo ostrożni i starają się nie angażować w konflikt, Asad przypomniał, że od 1974 r., tj. od zawieszenia broni, jego kraj nigdy nie naruszył granic Izraela. Tymczasem „oni atakują Syrię od prawie dwóch lat bez powodu.” Odnosząc się do ostatniego nalotu na Wzgórzach Golan, Asad stwierdził: – Zaatakowali pozycje armii. Jaki to ma związek z Hezbollahem?

Zdaniem syryjskiego przywódcy, „Izrael wspiera rebeliantów w Syrii”. – To jest oczywiste. Zawsze, gdy robimy postępy w jakimś miejscu, oni atakują, by osłabić armię. Dlatego niektórzy w Syrii żartują: jak można mówić, że Al. Kaida nie ma sił powietrznych? Ma. Są nimi izraelskie siły powietrzne – wyjaśnia Asad.

Syryjski prezydent zapytany został także o to, w jaki sposób poradzi sobie z kontrolą bojówek, jeśli przyjęte zostanie jakieś rozwiązanie polityczne? Redaktor „FA” zwrócił uwagę na problemy irakijskich władz, które mają kłopoty z rebeliantami.

Asad odmiennie postrzega sytuację w swoim kraju. Jego zdaniem amerykański dyplomata Paul Bremer, który opracował pokojowy plan dla Iraku, nie stworzył konstytucji korzystnej dla całego kraju, a jedynie dla pewnej frakcji. Stąd nic dziwnego, że niektórzy się zbuntowali. Tymczasem – dodawał – w Syrii wojska wciąż są wierne rządowi, mimo toczącego się już cztery lata konfliktu i narzuconego embarga ze strony wielu krajów na całym świecie, sympatyzujących z rebeliantami. Syryjczyków – zdaniem Asada – łączy przekonanie, iż bronią „prawdziwie świeckiej konstytucji” i kraju przed „terrorystami”.

Asad wątpi, by Stany Zjednoczone chciały naprawdę zwalczać terroryzm. – Jak dotąd, nie widzieliśmy nic konkretnego mimo ataków na pozycje ISIS w północnej Syrii – podkreślił. Prezydent stwierdził, że od początku nalotów, dziwnym trafem Islamskie Państwo zyskało więcej zdobyczy w Syrii i Iraku. Podał przykład Kobane, gdzie od trzech miesięcy toczone są walki. Mimo nalotów, bitwa o Kobane nie została zakończona. Tymczasem wojska syryjskie niektóre obszary wyzwoliły z rąk Al-Kaidy w ciągu zaledwie trzech tygodni.

Syryjski prezydent zaznaczył, że nie chce amerykańskich wojsk na swojej ziemi, Oczekuje jedynie nacisków USA na Turcję, by ta przestała pomagać rebeliantom, którzy utrzymują się dzięki broni i pieniędzy, dostarczanych przez Arabię Saudyjską i Katar do Turcji. Stany Zjednoczone nie wywarły dotąd żadnego nacisku na te kraje. Poza tym, zdaniem Asada, Amerykanie powinni pytać go o pozwolenie na jakiekolwiek akcje w Syrii, ponieważ wszelkie działania na terenie jego kraju są „nielegalne.” Syryjski prezydent zapowiedział, że obce oddziały, które wkroczą bez zezwolenia do Syrii, będą zwalczane.

Asad odniósł się do naruszeń praw człowieka. Zaznaczył że zawsze w trakcie wojny dochodzi do takich naruszeń, ale dowody na rzekome bestialstwo reżimu syryjskiego dostarczone w postaci zdjęć przez uciekiniera o kryptonimie „Cezar”, który przedstawił je Kongresowi Stanów Zjednoczonych, nie są dowodami. Zdjęcia nie zostały zweryfikowane, a człowiek który je dostarczył jest opłacany przez Katarczyków. Prezydent przypominał, że na początku wojny w Syrii publikowano zdjęcia z walk w Iraku i Jemenie, mówiąc, że są to zdjęcia z Syrii.

Asad zarzucił Amerykanom i Brytyjczykom ogromne nadużycia z tytułu łamania praw człowieka na Bliskim Wschodzie, zwłaszcza w Iraku i Libii, a także w Jemenie i Egipcie oraz Tunezji, gdzie wsparto Bractwo Muzułmańskie.

Odnosząc się do sukcesów walk z rebeliantami, syryjski przywódca podkreślił, że przedłużająca się wojna dewastuje kraj. Dodał, że gdyby rebelianci nie mieli wsparcia z zewnątrz, gdyby nie szkolono nowych terrorystów, nie byłoby problemu z ich pokonaniem. Asad przypomniał, że turecki prezydent Erdogan związany jest z Bractwem Muzułmańskim, od którego wywodzi się Al-Kaida. Erdogan – zdaniem Asada – jest „zagorzałym zwolennikiem wartości Bractwa”.

Wg syryjskiego przywódcy, jeśli Syria nie zostanie zachowana w całości, konsekwencje rozczłonkowania będą odczuwane w innych krajach, od Atlantyku do Pacyfiku. – Syria jest sercem Bliskiego Wschodu. Każdy wie, że dopóki Bliski Wschód będzie chory, cały świat nie będzie stabilny – mówił Asad. Syryjski prezydent dodał, że w regionie powinno zwalczać się terroryzm i promować sekularyzm, a także wspierać rozwój ekonomiczny, aby zmieniać mentalność społeczeństwa.

PCh24.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply