“IS i Boko Haram chcą utworzyć w Afryce Północnej kalifat podobny do tego w Syrii i w Iraku, a potem iść w głąb Czarnego Lądu. Bengazi ma być wzorem”.

Zażarte walki w Libii o wpływy, dostęp do ropy naftowej, pieniądze i władzę po epoce Kaddafiego trwają od długich miesięcy. Islamistom zależy na stworzeniu kolejnego ważnego i strategicznego przyczółka pod inwazję radykalnej ideologii religijnej na całym afrykańskim kontynencie. IS i Boko Haram chcą utworzyć w Afryce Północnej kalifat podobny do tego w Syrii i w Iraku, a potem iść w głąb Czarnego Lądu. Bengazi ma być wzorem.

W ostatnim czasie informatorzy libijscy przekazali kolejną niepokojącą wiadomość, że do kraju ogarniętego wojną domową przeniknęły elementy Państwa Islamskiego (IS) i nigeryjskiej sekty islamskiej Boko Haram.

Potwierdził to także libijski premier Abdullah al-Thinni w rozmowie z gazetą „The Libyan Herald”. Al-Thinni przypuszcza, że grupy IS działają w Dernie, w Syrcie (były bastion Kaddafiego) oraz w innych libijskich miastach.

Oprócz Państwa Islamskiego „mamy w kraju także członków nigeryjskiej Boko Haram”, powiedział al-Thinni, który musiał uciekać na wschód Libii, po tym jak Trypolis został opanowany przez przeciwników rządu. „Terroryzm nie ma jakiejś konkretnej i specyficznej siedziby. Musimy być świadomi, że te grupy zagrażają bezpieczeństwu i stabilizacji naszego kraju, szczególnie gdy współpracują ze stronnictwami politycznymi, które bazują na politycznym islamie”.

W Bengazi trwają walki sił pod dowództwem Chalifa Haftara, który próbuje zdobyć tereny kontrolowane przez grupy islamistów. W wyniku pięciodniowych potyczek zginęło co najmniej 75 osób.

15 października br. sytuację w Libii dla agencji Fides skomentował wikariusz apostolski Bengasi Maltańczyk Sylvester Carmel Magro. Dochodzi do ciągłych bombardowań, ludzie nie wychodzą ze swoich domów. Sytuacja jest niepewna i nie wiadomo, co przyniesie kolejny dzień. Niewielka wspólnota chrześcijan znajduje się dość daleko od głównych walk. Żołnierze gen. Chalifa Haftara prowadzą ofensywę, aby zdobyć miasto, które jest w rękach islamistów. „Czujemy się jak pustelnicy, zamknięci w czterech ścianach. Ludzie pozamykali się w swoich domach, na obrzeżach miasta cały czas toczą się walki. Od wczesnych godzin porannych słyszeliśmy ostrzał artyleryjski. W centrum miasta walki jeszcze się nie toczą, na razie to tylko obrzeża. Jednak cały czas jesteśmy w swoich domach. Wobec zaistniałej sytuacji robimy, co możemy. Proszę o modlitwę za nas″.

Oprócz osobistych ambicji gen. Chalifa Haftara, zbrodniczej ideologii islamistów, próbującego opanować sytuację, jak dotąd nieudolnie słabego rządu libijskiego, do głosu dochodzą także nacjonalizmy i konflikty etniczne różnych plemion. Sytuacja jest skomplikowana. Wśród walczących stron można wyliczyć niebezpiecznych islamistów z ugrupowania Ansar-Al-Sharia, milicje ludów Tubu, Tuaregów, stronnictwo Amaliya al-Karamah (operacja Godność) pod dowództwem gen. Haftara oraz wojska rządowe. Za wielkimi hasłami kryją się jak zawsze konkretne interesy; grupy i środowiska walczą ze sobą głównie o kontrolę nad rafineriami. Zachód, stojąc po stronie „demokratycznego″ rządu libijskiego, ma także swój ekonomiczny interes w utrzymaniu wpływów z ropy naftowej. Hasła o obronie wolności, demokracji, pokoju dla wszystkich Libijczyków to fasada.

Dr Tomasz M. Korczyński

“Nasz Dziennik”

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply