Według Matthew Kroeniga z Georgetown University konieczne jest, by USA jak najszybciej rozlokowały w Europie taktycznej broń nuklearną, gdyż tej Rosja ma znacznie więcej niż NATO i może jej użyć.

Zdaniem specjalisty w kwestiach bezpieczeństwa i kontroli zbrojeń nuklearnych wiele osób nie bierze pod uwagę możliwości użycia przez Rosję tzw. taktycznej broni jądrowej, o ograniczonej skali rażenia. Uważa, że obecnie NATO nie jest gotowe na taką ewentualność i Rosja mogłaby w ten sposób zniechęcić inne kraje Sojuszy do udzielenia pomocy np. jednemu z krajów bałtyckich, gdyby pojawiły się tam „zielone ludziki”. Jednocześnie Rosja chciałaby nie dopuścić do “konwencjonalnej konfrontacji wojskowej z NATO”, bo Sojusz ma tu nad nią wielką przewagę.

Taktyczna broń jądrowa to broń krótkiego zasięgu przeznaczona do bezpośrednich działań na polu bojowym. Może być wykorzystana w ograniczonym charakterze, odmiennie od broni strategicznej, mogącej np. zniszczyć miasto. O ile w arsenale strategicznym panuje równowaga, o tyle w kwestii broni taktycznej Rosja ma olbrzymią przewagę. „Rosja zachowała ok. 5 tys. sztuk takiej broni, a NATO po zakończeniu zimnej wojny większość zniszczyło, poza ok. 200 bombami lotniczymi”– podkreśla Kroenig. Bomby te znajdują się obecnie w Belgii, Wielkiej Brytanii, Włoszech, Niemczech, Turcji i Holandii. Z kolei w 1997 roku NATO zobowiązało się do nieprzenoszenia broni jądrowej na wschód, do nowych krajów członkowskich.

Moskwa niedawno zapowiedziała rozlokowanie części swojego arsenału w Kaliningradzie i na Krymie. Według Kroeniga rosyjska strategia wojskowa zakłada możliwość użycia nuklearnej broni taktycznej już na wczesnym etapie konfliktu. W ciągu ostatnich 15 lat większość rosyjskich manewrów kończyła się nuklearnym uderzeniem w przeciwnika.

Zdaniem eksperta w razie wczesnego uderzenia nuklearnego ze strony Rosji NATO znalazłoby się w niekorzystnym położeniu, w którym użycie broni konwencjonalnej „byłoby szaleństwem”. „Moglibyśmy sięgnąć do tych jądrowych bomb lotniczych, wykorzystując do tego F-16. Ale Rosja ma świetny system obrony powietrznej i byłyby one narażone na zestrzelenie”– uważa Kroenig. „(…) jeśli Rosja użyje pocisku bliskiego zasięgu w polu bojowym, to czy będziemy chcieli wystrzelić z USA międzykontynentalną rakietę ICBM? To by przecież oznaczało wojnę o pełnej skali. (…) Możliwe, że w takiej sytuacji powiedzielibyśmy: nie, nie będziemy prowadzić wojny nuklearnej o Estonię”– przyznaje Kroenig.

Ekspert przekonuje, że NATO koniecznie musi przygotować „wiarygodną odpowiedź”, rozbudowując zdolności nuklearne tak, by zachęcić Rosję do ustępstw. Zdaje sobie jednak sprawę, że na rozmieszczenie nowej broni nuklearnej w Europie nie zgodzą się takie kraje jak Francja czy Niemcy. „Znacznie łatwiejsze politycznie jest, by USA same zwiększyły swe siły nuklearne. Moglibyśmy przywrócić wystrzeliwane z morza pociski manewrujące z głowicami nuklearnymi. Mieliśmy takie na okrętach podwodnych do 2010 roku”– uważa Kroenig. Dodaje, że takie pociski powinny być umieszczone na amerykańskich okrętach np. na Bałtyku. Innym rozwiązaniem mogą być pociski manewrujące wystrzeliwane z powietrza.

W kwestii przyszłej realizacji takiej doktryny przez USA przyznał, że nawet była sekretarz stanu Hillary Clinton jest w sprawie broni nuklearnej ma poglądy zbliżone do „republikańskich jastrzębi”.

PAP / polskieradio.pl / Kresy.pl

7 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

    • sylwia
      sylwia :

      Broń jądrowa jest w Europie od dawna w posiadaniu Rosji, USA, Anglii i Francji. Po jej użyciu terytorium obecnej Polski będzie przez wiele wieków niezamieszkałe przez ludzi.

  1. leo69
    leo69 :

    do .. Św. Pamięci – Jack Strong,a – na co zdał się twój “wywiadowczy wysiłek ” i tak nas Polaków spopielą w jądrowym wybuchu, to jest ostatnio zadeklarowana “pomoc “dla polskiego sojusznika

  2. jerzyjj
    jerzyjj :

    Waszyngton i unijne stolice opanowane są przez szaleńców i osobników o ograniczonej zdolności rozeznawania skutków swego postępowania.
    Za cytuję tu akapity z najnowszego artykułu dr Paula Craiga Robertsa, byłego ministra skarbu w administracji Reagana:,,The presstitute media throughout Europe, especially in the Baltic states and Poland, is hard at work creating in people’s minds the fear of a Russian invasion. The orchestrated fear then provides the basis for the American puppet governments to beg troops and tanks and missiles from Washington, and the US military/security complex, counting its profits, is pleased to comply.” Ale to Rosja widzi jako zło, a nie źródło zysków przemysłu zbrojeniowego i łapówek dla skorumpowanych rządów Litwy i Polski, które są coraz częściej widziane jako neo-nazistowskie, na modłę tego ustanowionego przez Waszyngton na Ukrainie. Wynikiem tej sytuacji będzie unicestwienie przez Waszyngton życia na ziemi, chyba, że przed tym zawali się domek z kart, jakim jest amerykańska gospodarka, lub zostanie on opuszczony przez marionetkowych sojuszników z NATO.
    IGNACY NOWOPOLSKI: ,,Ten fragment dedykuję wszystkim IMBECYLOM bez wyjatku, którzy są zwolennikami udziału Polski w neo-trockistowskiej krucjacie przeciw putinowskiej Rosji, aby z góry poznali skutki tejże. Stanowi ona adaptację opracowania, które w 2004 roku ukazało się w Bulletin of the Atomic Scientists[ix]. Opisuje ona hipotetyczne skutki eksplozji 800 kilotonowego ładunku nuklearnego nad Manhattanem (dzielnica Nowego Jorku). Rosyjskie wojska strategiczne posiadają na wyposażeniu tysiąc rakiet z głowicami nuklearnymi, które w pół godziny mogą dotrzeć do granic Stanów Zjednoczonych, w tym 700 z nich zaopatrzona jest w 800 kilotonowe ładunki nuklearne. W przypadku omawianej detonacji, w ułamku sekundy głowica osiągnęłaby temperaturę 100 milionów stopni Celsjusza, czyli pięciokrotnie wyższą od temperatury jądra słonecznego. Wytworzona w jej rezultacie fala uderzeniowa rozprzestrzeniałaby się z szybkością kilku milionów kilometrów na godzinę. Wytworzona kula ogniowa w sekundę po wybuchu osiągnęłaby około dwu kilometrów średnicy. W ciągu kilkunastu minut, wywołany przez nią gigantyczny pożar wyzwoliłby energię 50 razy większą niż sama detonacja. W centrum, detonacja spowodowałaby wyparowanie Manhattanu. Wiatr wywołany różnicami ciśnienia osiągnąłby prędkość 1000 km/godzinę, przewracając wieżowce w dalszej odległości. W odleglejszych dzielnicach takich jak Brooklyn, czy Greenpoint (centrum polonijne), odzież spontanicznie zapalałaby się na przechodniach. Ogień zniszczyłby życie i wszystko inne na przestrzeni dziesiątek mil po nawietrznej.. Radioaktywne opady zaczęłyby się w kilka godzin po eksplozji. Ich efekt byłby jeszcze koszmarniejszy i trwał na przestrzeni wieków. IMBECYLOM, którym dedykowałem powyższą część artykułu, pragnę dodatkowo wyjaśnić, że skutki wybuchu nuklearnego ładunku są niezależne od położenia geograficznego i nad Warszawą efekt ten były identyczny. Poza tym większość z nich ginęłaby w tak potwornych męczarniach, że świadomość faktu zamienienia Rosji, w odwecie, w radioaktywną pustynie nie byłaby wystarczająca do osłodzenia tych cierpień.”