Rosja będzie unikała zaangażowania w dużą operację wojskową w Donbasie, jednak lokalna eskalacja konfliktu jest możliwa i dotyczy to obu stron – czytamy w najnowszym raporcie prywatnej amerykańskiej agencji wywiadowczej Stratfor.

Analitycy Stratforu zwracają uwagę na oficjalną decyzję ukraińskiej armii o ponownym rozlokowaniu artylerii w rejonie linii demarkacyjnej w Donbasie i zgodzie na jej użycie w przypadku ataku. Separatyści w odpowiedzi zapowiedzieli, że dyslokują tam własne jednostki artyleryjskie, przy czym część z nich, według obserwatorów OBWE opuściła już wcześniej miejsca, gdzie miały być składowane (warto zaznaczyć, że podobne obserwację OBWE dotyczyły także również Ukraińców – red.). Zwrócono uwagę na incydent z 12 sierpnia, gdy separatyści mieli użyć do ostrzału systemów Uragan, co według Stratforu miałoby świadczyć o wsparciu ze strony Rosji, bądź przynamniej poparcie dla tego rodzaju działań. Wcześniej, obie strony oskarżały się o użycie systemów Grad podczas walk w rejonie Nowołaspy.

W raporcie stwierdzono, że rozpoczęcie przez separatystów dużej operacji wojskowej jest mało prawdopodobne, m.in. ze względu na brak koncentracji odpowiedniej ilości sił. Możliwa jest jednak eskalacja działań w kilku punktach zapalnych, czym separatyści mieliby chcieć uzyskać pewne określone cele, zapewniając sobie korzystniejszą pozycję przy negocjacjach. Wśród możliwych punktów zapalnych wskazano m.in. rejon Doniecka (w tym lotnisko i miejscowości Awdiejewka i Marinka), gdzie już teraz obie strony ściągnęły sporą ilość sprzętu, a separatyści ograniczyli komunikację w odniesieniu do określonych jednostek (rotacja wojsk lub zmiana środków bezpieczeństwa).

Kolejnym punktem zapalnym jest rejon Mariupola, gdzie również koncentrują się siły obu stron. Wskazano również rejon na północ od Ługańska, szczególnie miejscowość Szczastia, gdzie separatyści mogliby podjąć próbę zdobycia mocnego przyczółka na północnym brzegu rzeki Doniec.

Według Stratforu istnieje duża możliwość wznowienia operacji zaczepnych, jednak „należy pamiętać, że miałyby one wąsko określone cele”,podobnie jak miało to miejsce w przypadku Debalcewa. „Separatyści mogliby nawet spróbować przejąć kontrolę na terytorium wokół Mariupola, jednak nawet tam zmasowany atak na miasto przewyższałby te cele i groziłby zwiększeniem sankcji ze strony Zachodu”.Te jednak mogłyby nastąpić również w razie ograniczonej eskalacji.

Podkreślono również, że nie tylko separatyścio mogą zainicjować operację ofensywną. „Ukraińskie wojsko próbuje zwiększyć swoje możliwości od czasu zawieszenia broni, armia otrzymała duże ilości sprzętu od własnego przemysłu zbrojeniowego, jak również od wspierających je zagranicznych dostawców. Kijów, który jest postrzegany jako posiadający większe możliwości, może próbować kontestować opór separatystów na polu bitwy, zamiast przy stole negocjacyjnym”– czytamy w raporcie.

Stratfor.com/ Kresy.pl

5 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

    • jazmig
      jazmig :

      Masz rację, oni już kompletnie od rzeczy chrzanią. Ukraina koncentruje swoje wojska, widać wyraźnie przygotowania do agresji banderowców, a ci analizują powstańców.Lotnisko jest w rękach powstańców, a oni je traktują, jakby było ono okupowane przez banderowców.

  1. jerzyjj
    jerzyjj :

    Celem strategii Waszyngtonu i NATO nie jest „odniesienie zwycięstwa” w wojnie czy w innym konflikcie, lecz wywołanie utrzymującego się w nieskończoność chaosu.
    — Po pierwsze, żeby kontrolować ludzi, kraje i ich zasoby.
    — Po drugie, by zagwarantować ciągłe zapotrzebowanie na sprzęt wojskowy i żołnierzy z Zachodu – pamiętajcie,że ponad 50% Produktu Krajowego Brutto Stanów Zjednoczonych stanowią przychody z kompleksu militarno-przemysłowego oraz powiązanych z nim korporacji branżowych i firm usługowych.
    Waszyngton i unijne stolice opanowane są przez szaleńców i osobników o ograniczonej zdolności rozeznawania skutków swego postępowania.
    ,,Sprostytuowane europejskie media, zwłaszcza te w krajach bałtyckich, Polsce i Ukrainie pracują zawzięcie nad zaszczepieniem w ludzkich głowach strachu przed rosyjską inwazją. Wywołany strach stanowi podstawę dla marionetkowych rządów domagania się od Waszyngtonu wojska, czołgów i rakiet, które amerykański przemysł wojskowy z chęcią zaspakaja.
    ”Stany Zjednoczone są ,,zaangażowane” na rzecz bezpieczeństwa ,,NOWYCH CZLONKOW” i wspólnej ich obrony w ramach NATO.
    Oczekuje się, iż program modernizacji sił zbrojnych PANSTW EUROPY SRODKOWEJ I UKRAINY ” zwiększy rozmiar amerykańskiego eksportu co oznacza wsparcie dla amerykańskich miejsc pracy i zwiększenie bazy wytwórczej”.
    — I po trzecie, by kraj, w którym dochodzi do zamieszek lub który pogrąża się w chaosie, bo jest na skraju bankructwa, był zmuszony skorzystać z pomocy finansowej w postaci kredytów na wyśrubowanych warunkach – tzw. pieniędzy „na trudne czasy” – udzielanych przez cieszące się złą sławą Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Bank Światowy oraz innych pożyczkodawców, a także przez powiązane z nimi rozliczne nikczemne „instytucje wspierające rozwój”. Przyjęcie tych pieniędzy oznacza dla kraju niewolnictwo, zwłaszcza kiedy rządzą nim skorumpowani przywódcy, niedbający o obywateli.
    Ameryka chce przetrwać. Ale nie chce przetrwać jako ktoś równy pomiędzy równymi. O nie! USA chcą przetrwać jako hegemon ludzkości, jako najwyższy władca planety, jako niezastąpiona nacja. Bo tylko to gwarantuje w Stanach dobrobyt i spokój społeczny, gdyż wyczerpały się surowce i pozostały tylko drukarnie dolarów. Pracują pełną parą i mnóstwo zielonych papierków z napisem „In God We Trust” zalewa świat. A więc zmusić trzeba cały świat, żeby handlował w amerykańskich dolarach, żeby kupował amerykańskie obligacje i inne bezwartościowe już papiery, żeby w Ameryce nie było rewolucji, żeby żydoanglosascy oligarchowie nie musieli się obawiać degradacji.
    Łatwo powiedzieć, ale jak to zrobić, kiedy gospodarka na Nowym Kontynencie przegrywa nie tylko z gospodarką europejską ale z azjatycką, a przemysł zbrojeniowy USA przestaje przewyższać swoim potencjałem ciężki przemysł rosyjski? Nadzieja tylko w drukarniach pieniędzy, a reszta świata niech pracuje dla USA.

    Dwie wojny światowe wyniosły USA na szczyt świata. Trzecia musi nadejść, aby Imperium Chaosu z tego szczytu nie spadło. Anglosyjon ma pozostać najwyższą górą świata.

    Rosja i Chiny stanowią teraz największą konkurencją dla tych planów, Indie i Brazylia to następna kolejność. Jak pozbyć się najpierw jednego, potem drugiego konkurenta?

    Narzędziem, jakim można się posłużyć, jest Europa. To też konkurent. Należy go zmusić do wojny z Rosją,a wydaje się to możliwe, w krajach europejskich panują przecież rządy utworzone przez marionetki anglosyjonu. Te kukiełki gotowe są poświęcić nie tylko narodowe interesy ich ojczyzn (które zresztą już dawno nie istnieją) ale zwyczajnie wystawić na ryzyko życie ludzi w tych krajach, te sprzedawczyki w zamian za wygodne i dostatnie życie na świeczniku, a w przypadku przegranej pewność schronienia za oceanem, sprzedają każdego swojego obywatela. A propaganda pracuje po to, żeby ten ogłupiony obywatel dał się zaprowadzić jak cielę na śmierć. Za Amerykę.

  2. jerzyjj
    jerzyjj :

    Abstrahując od innych ważnych uwarunkowań geopolitycznych – ambicje imperialne Rosji, chciwość Unii i hegemonistyczna polityka światowa “państwa wybranego” czyli usraela – należy zauważyć, że operacja na Majdanie obnażyła wszystkie niedoskonałości państwa ukraińskiego i niespójność społeczeństwa. W momencie obalenia prezydenta Janukowycza i zainstalowania oligarchiczno – banderowskiej junty państwo ukraińskie przestało istnieć.

    Przestało istnieć w takiej formie politycznej i administracyjnej jaką znamy od dwudziestu lat. Nikt i nic nie jest w stanie tego przywrócić. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.
    Marionetkowy rząd w Kijowie nie ma sił, żeby opanować tę sytuację. Nie ma pieniędzy ani środków siłowych. Jeśli premier i prezydent w piątek zapowiadają głośno szeroko zakrojoną “akcję antyterrorystyczną” przeciwko separatystom zajmującym ciągle nowe budynki administracji a do środy jeszcze nikt tam praktycznie nie dotarł to pusty śmiech bierze. Czym te zmobilizowane naprędce 350 rezerwistów tam jedzie? Nawet furmankami albo autostopem już by dali radę.
    Prawda jest jednak zupełnie inna, o czym nie poinformują nas presstytutki z mediów głównego nurtu. Wojsko ukraińskie i milicja albo odmawiają walki z “terrorystami” albo wręcz przechodzą na ich stronę.

    Propaganda podbija cały czas bębenek zagrożenia ze strony Rosji, która ponoć na nic innego nie czeka, jak tylko, żeby wpuścić swoje hordy na teren wschodniej Ukrainy i rezać. Takie brednie mogą mówić jedynie “politycy” którzy robią to za okreslone korzyści (i tych jestem w stanie zrozumieć) albo ci, którzy są zwykłymi kretynami i o polityce, zwłaszcza wykraczającej poza gminne koterie nie wiedzą nic. Ale ci powinni raczej zmienić zawód i znależć sobie zajęcie na miarę swoich możliwości intelektualnych.

    Czy Rosja może militarnie interweniować na Ukrainie?
    Oczywiście, że może! Ma po temu siły, środki i doskonały pretekst w postaci rosyjskojezycznej mniejszości (która tak na prawdę jest większością) na wschodniej Ukrainie.
    Ale Rosja tego nie zrobi z kilku powodów.

    Najważniejszym powodem jest to, że po prostu nie musi. Jedynym przypadkiem, w którym Putin nie miałby wyjscia byłoby masowe zabijanie przez kijowską juntę Rosjan na wschodniej Ukrainie. A na to marionetki z Kijowa nie mają po prostu środków ani pewnie determinacj. Wiedzą bowiem doskonale, że są zwykłą bandą uzurpatorów osadzonych na urzędach przez usrael, CIA, Unię i kogo tam jeszcze.
    To jasne, że Rosja podlewa kontrolnie oliwy do ognia. Byliby głupi, gdyby w takiej sytuacji tego nie robili.

    Rosja tę bitwę już wygrała i teraz może spokojnie siąść na brzegu rzeki i oczekiwać płynącego trupa nieprzyjaciela.

    W najgorszym dla Ukraińców wariancie może zdusić i zniszczyć ich państwo (czy to co z niego zostało) gospodarczo i nie bedzie to takie smętne popierdywanie jak “sankcje” Zachodu wobec Rosji.
    W najlepszym natomiast, Rosjanie będą dążyć do przeforsowania federacyjnego modelu państwa. Ale wtedy też wygrają bo wschodnie obwody, nawet nominalnie należące do państwa ukraińskiego, będą ciążyły w stronę Rosji. To akurat, paradoksalnie, powinno się Unii podobać. Unia od lat prowadzi konsekwentną politykę landyzacji Europy, mającą na celu likwidację państw narodowych. W myśl takich właśnie planów w Polsce powstały dwa nikomu niepotrzebne województwa – lubuskie i opolskie.

    Rosja bić się nie musi, usrael nie chce bo chyba wystarczy już tych militarnych plam – Wietnam, Irak, Afganistan, Syria itd.
    Teraz pewnie usiądą przy stoliku i ustalą sobie nowy podział stref wpływów. No i odwołaja swoje kundelki, które już dosć sie naujadały.
    Marzyciele z nad Wisły będą mogli sobie dalej snuć plany powrotu na Kresy ale to będą jedynie mrzonki. Zachodnia Ukraina to prawdopodobnie będzie następne kolonialne państwo jak Polska. Polacy nie bedą jednak mieli z tego żadnej korzyści bo nikt dawnym właścicielom nie zwróci zagrabionych przez sowietów majatków. Odzyska swoje dobra jedynie grupa pochodząca z narodu wybranego bo akurat oni w sprawach “rewindykacji” swojego i nie swojego mienia są mistrzami świata. Wejdą zachodnie koncerny, korporacje i sieci handlowe i złupią to co jeszcze nie zdążyli złupić lokalni złodzieje i mafiozi.

    A my co? Jedyną korzyścią jest kolejne zrzucenie masek przez administratorów naszego kraju. Powinniśmy pilnie zapisywać najgorliwiej ujadające kundelki, które przy okazji chciałyby sprowadzić do Polski obce wojska i robią z nas tarczę strzelniczą.
    Tylko czy Polacy to potrafią? Spytam inaczej – czy mają jakiś realny wybór?

    • mazowszanin
      mazowszanin :

      Metodą “kopiuj-wklej” zamieściłeś drogi Jerzy tekst pochodzący zapewne z początku kwietnia 2014 roku. Nie wstyd Ci wklejać bezmyślnie teksty w znacznej części zdezaktualizowane? Sorry, nie mogłem powstrzymać się od tej uwagi.