Prokuratura w Toruniu po kilku godzinach wypuściła do domu mężczyznę, który – według mediów – miał podjąć próbę zamachu na prezydenta. Sam „zamachowiec” tłumaczył, że chciał jedynie wręczyć prezydentowi ulotkę.
Bronisław Komorowski skomentował zajście jako szerzącą się nienawiść w kampanii wyborczej. Media mainstreamowe zaczęły utożsamiać mężczyznę z PiS-em i Kościołem.
Jak się okazało, pomimo wypowiedzi policji o przestępczej przeszłości zatrzymanego, prokuratura nie wszczęła postępowania. Cześć ekspertów wskazuje, że całe zdarzenie na wiecu Komorowskiego mogło być ustawione.
Wiele wątpliwości w sprawie ma mec. Mariusz Trela, który miał być obrońcą mężczyzny. Jak stwierdza, pierwszy raz spotkał się z takim zachowaniem prokuratury.
“Dla mnie – jako prawnika – zdarzenia, które miały miejsce są kompletnie niezrozumiałe. Postępowania prokuratury w zestawieniu z zagrożeniem czynu, jakiego miał dopuścić się pan, o którym rozmawiamy, jest trudne do wyjaśnienia. Z jednej strony w mediach do późnych godzin wieczornych były emitowane informacje na temat tego, jaki to straszny czyn został w Toruniu popełniony i jakim zbójem jest sprawca. A z drugiej strony, po kilkugodzinnym przesłuchaniu wypuszcza się taką osobę. Nawet nie wiem, czy postawiono mu zarzuty. Nie jestem w stanie wyjaśnić o co tak naprawdę w tej sprawie chodzi, w związku z tym, wątpliwe jest w ogóle, czy jakikolwiek czyn został popełniony – czy nie było to po prostu w jakiś sposób wyreżyserowane”– zwraca uwagę mec. Mariusz Trela.
Sam mężczyzna tłumaczy, że chciał jedynie podbiec do prezydenta i wręczyć mu ulotki antyaborcyjne. Od kilku miesięcy działał w toruńskim oddziale Fundacji Pro – Prawo do życia.
a chłopak co podniósł do góry krzesło dalej gnije w lochu.