Sędzia Wojciech Łączewski, który skazał Mariusza Kamińskiego, zaoferował Tomaszowi Lisowi pomoc w zwalczaniu obecnego rządu – pisze „Gazeta Warszawska”. Łączewski zaprzecza i składa zawiadomienie do prokuratury.

Dziennik dotarł do zapisu rozmowy, która miała odbyć się na Twitterze między ukrywającym się pod innym nazwiskiem Łączewskim i osobą, która z kolei podszywała się pod naczelnego „Newsweeka”.

Sprawę pod koniec stycznia opisał portal kulisy24.pl, nie podając danych osób tłumacząc, że „podszywanie się pod czyjąś tożsamość jest przestępstwem”. Podano jednak, że ktoś na Twitterze założył fałszywe konto Tomasza Lisa i umiejętnie je uwiarygodniał. Jedną z osób, która dała się nabrać, miał być sędzia Wojciech Łączewski, który również był aktywny na Twitterze pod zmienionym nazwiskiem.

Z kolei „Gazeta Warszawska” opublikowała cały zapis rozmowy domniemanego Wojciech Łączewskiego z fałszywym Tomaszem Lisem. Według niego, osoba występująca jako Marek Matusiak zwróciła „Lisowi” uwagę, że jego „walenie w to towarzystwo przynosi efekt odwrotny od zamierzonego”i zasugerowała mu „zmianę strategii”.Osoba ta podpisała się jako „pewien znany sędzia, chociaż z innego profilu”.

W odpowiedzi fałszywy Tomasz Lis odpisał, że często otrzymuje tego rodzaju wiadomości i traktuje je z dystansem. Zapytał, czy ma do czynienia z prof. Markiem Safjanem. Wówczas „Marek Matusiak” podpisał się jako Wojciech Łączewski i zaproponował „Lisowi” spotkanie. Ten jednak nadal był sceptyczny. W odpowiedzi domniemany sędzia zapewniał go, że mimo że sam jest podsłuchiwany potrafiłby je zorganizować. Tłumaczył, że tylko podczas bezpośredniego spotkania mógłby wyjaśnić jak krytykować nową władzę. Zaznaczył, że chodzi nie tylko o sprawę Trybunału Konstytucyjnego, ale również o nowelizację ustawy o Policji i nowelizację ustawy o prokuraturze. „To będzie masakra – może mi pan wierzyć – chłopcy w krótkich spodenkach chcą sobie wziąć kałasznikowy i bawić się nimi po pijanemu”– pisał domniemany sędzia.

„Gazeta Warszawska” twierdzi, że osoba podająca się za Łączewskiego dalej bardzo dążyła do spotkania. By się uwiarygodnić, sędzia miał również wysłać „Lisowi” swoje aktualne zdjęcia, a także podać nazwę ulicy, na której mieszka.

W końcu miało dojść do spotkania pomiędzy twórcami portalu Kulisy24.pl. Jeden z nich. Michał Majewski potwierdził na Twitterze, że „sędzia przyszedł na umówione spotkanie o określonej godzinie na jednym z warszawskich osiedli”.

Łączewski w reakcji na publikację „Gazety Warszawskiej” złożył zawiadomienie do prokuratury. Sugeruje również, że ktoś włamał się do jego osobistego komputera. Zaprzecza, jakoby odbywał rozmowę z „Tomaszem Lisem”. Sędzia miał również prowadzić swój profil na Twitterze nie pod własnym nazwiskiem, ponieważ wcześniej podszywano się pod jego osobę. Ponadto, aktualnie prowadzi proces, w którym „zarzuty bezpośrednio wiążą się z tym tytułem prasowym, a jego redaktor naczelny żądał wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec sędziego”.

Wczoraj na Twitterze Michał Majewski potwierdził wersję „Gazety Warszawskiej”:

„Nie podaliśmy (i nie podajemy) jego nazwiska, bo prowokacja internauty (choć w założeniu żartobliwa) wiązała się z przestępstwem, czyli kradzieżą tożsamości. Nie zmienia to faktu, iż sędzia zainicjował kontakt ze internautą, którego brał za słynnego przeciwnika rządu. Oferował spotkania, przesłał selfie sprzed komputera. Tłumaczenia (jeśli się pojawią), że ktoś wkradł mu się na konto nie wytrzymują próby. Sędzia bowiem przyszedł na umówione spotkanie o określonej godzinie na jednym z warszawskich osiedli. Pod adres wskazany mu przez internautę. Jeśli zajdzie taka potrzeba, potwierdzę to w sądzie lub prokuraturze”.

Gazeta Warszawska / kulisy24.pl / tvp.info / Kresy.pl

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply