Zdaniem byłego niemieckiego posła i publicysty Jürgena Todenhöfera, który spędził niemal dwa tygodnie z islamskimi bojownikami, Państwo Islamskie jest o wiele silniejsze od Al-Kaidy czy talibów.

W wywiadzie dla radia DLF Todenhöfer mówił o swoich wrażeniach i doświadczeniach, jako naocznego świadka działalności dżihadystów. „Państwo Islamskie (PI) jest silniejsze od wszystkich innych ugrupowań jak Al-Kaida, Front Wyzwolenia Narodowego (FLN), który przepędził Francuzów z Algierii czy talibowie, z których przywódcami spotykałem się w Afganistanie. PI kontroluje obecnie obszar większy od Wielkiej Brytanii. Dzień w dzień dołączają do niego setki europejskich i zachodnich bojowników. Byłem w jednym z punktów rekrutacyjnych, które przyjmują nowych ludzi. Tylko tam pojawiało się dziennie ponad 50 rozentuzjazmowanych młodych ludzi. (…) chciałbym ostrzec, że my ciągle jeszcze nie doceniamy tej siły”.

Publicysta spędził z nimi niemal dwa tygodnie, mieszkając tam gdzie oni i obserwując ich życie. Według niego, jednym z powodów, dla których młodzi ludzie przyłączają się do terrorystów, jest dyskryminacja, jakiej doznają w ich krajach. Uważają, że tam nie mogą swobodnie praktykować islamu”. Inni są przekonani, że biorą udział w historycznym wydarzeniu. Wierzą, że kiedyś PI opanuje cały Środkowy Wschód, a w końcu cały świat. „Nie mogłem pojąć, skąd się wziął ten entuzjazm, ale przyznaję, że nigdy przedtem nie byłem świadkiem takiej euforii. (…) Wśród dżihadystów przeważa entuzjazm. Jeden Szwed powiedział mi, że to jest najważniejszy okres jego życia, coś wielkiego, nieporównywalnego z niczym innym”– mówi.

Jednocześnie ma wątpliwości co do skuteczności działań islamistów w Europie, w tym w Niemczech, choć przyznaje, że jest to w ich planach. Zwraca też uwagę, że zamachowców nie uważa się tam za (…) braci. W łonie PI nie mają żadnego poważania”. Groźniejsze mają być osoby, które chcą dołączyć do Państwa Islamskiego, co jest ich głównym celem, a „jeszcze przed wyruszeniem do Syrii czy Iraku [chcieliby] dokonać jakiegoś zamachu”.

Przyznał, że mimo chęci nie jest wstanie pojąć, dlaczego są tak brutalni i dlaczego chcą zniszczyć wszystkie inne religie. „Nie mogłem pojąć, dlaczego byli tak zdeterminowani i euforyczni, gdy mówili, że celem perspektywicznym PI jest zgładzenie setek milionów ludzi albo może jeszcze więcej. To przekraczało moje wyobrażenia”.

Bardzo krytycznie wypowiada się na temat działań USA, w tym bombardowania, które uważa za całkowicie nieskuteczne. Przypadkowe ofiary wśród cywili tylko nakręcają sytuację. Jego zdaniem „jedynie umiarkowani sunnici z Iraku byliby w stanie pokonać Państwo Islamskie”. Po obaleniu Saddama Hussajna zostali jednak całkowicie zmarginalizowani. „Gdyby udało się ich zintegrować, włączyć do życia politycznego w Iraku (…) to stanowiliby przeciwwagę. I to byłoby szansą”. Szanse widzi również w Kurdach, ale podkreśla wyraźnie, że „pokonać sunnickich radykalnych bojowników PI mogą tylko umiarkowani iraccy sunnici”.

Jürgen Todenhöfer to były poseł do Bundestagu z ramienia CDU i menedżer medialny. Jest publicystą i znawcą świata islamskiego.

dw.de / Kresy.pl

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply