Mszą św. na krakowskich Błoniach oficjalnie zainaugurowano Światowe Dni Młodzieży. Eucharystii przewodniczył ks. kard. Stanisław Dziwisz, wieloletni osobisty sekretarz św. Jana Pawła II. „Pragniemy żyć w pokoju i modlimy się o dar pokoju” – mówił metropolita krakowski.

„Wybiła godzina, na którą czekaliśmy od trzech lat”– powiedział ks. kard. Stanisław Dziwisz na powitanie młodzieży z całego świata, uczestniczącą w Eucharystii inaugurującej Światowe Dni Młodzieży. Według PAP we Mszy św. udział wzięło ok. 200 tys. wiernych z różnych krajów.

„Witam was wszystkich bardzo serdecznie w mieście Karola Wojtyły – świętego Jana Pawła II. On w tym mieście dorastał do służby Kościołowi, stąd wyruszył na drogi świata, by głosić Ewangelię Jezusa Chrystusa. Witam was w mieście, w którym w sposób szczególny przeżywamy tajemnicę i dar Bożego Miłosierdzia”– podkreślił metropolita krakowski.

Kard. Dziwisz zaapelował o modlitwę w intencji pokoju i ofiar zamachów terrorystycznych. Przypomniał brutalne morderstwo na kapłanie, do którego doszło w jednym z normandzkich kościołów na północy Francji.

„Chcemy wam powiedzieć, że pragniemy żyć w pokoju i modlimy się o dar pokoju dla naszego niespokojnego świata, aby ustała w nim przemoc i niesprawiedliwość, aby nikt nie umierał w nim z głodu. Modlimy się, aby doszła do głosu prawda, że wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami, bo jesteśmy dziećmi jednego Boga. W miłosiernym Sercu Boga jest miejsce dla nas wszystkich!”– powiedział kard. Dziwisz.

W homilii ks. kard. Stanisław Dziwisz postawił młodym trzy pytania: Skąd przychodzimy? Gdzie dziś jesteśmy, w tym momencie naszego życia? Dokąd dalej podążamy i co zabierzemy stąd ze sobą?

Zauważył, że w Krakowie gromadzą się przedstawiciele wszystkich narodów, którzy przynoszą ze sobą bogactwo swoich kultur, tradycji i języków. Podkreślił, że do Polski przybyli nie tylko ludzie żyjący w pokoju, gdzie rodziny są wspólnotami miłości i życia, gdzie młodzi mogą realizować swoje marzenia, ale także młodzi z krajów, w których cierpi się w powodu konfliktów i wojen.

Na zakończenie Mszy św. ks. kard Stanisław Dziwisz zaznaczył, że przybywający do Polski papież Franciszek umocni naszą wiarę i nadzieję. Podziękował młodym za radość, jaką wnoszą poprzez swoją obecność.

RIRM/ Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. mop
    mop :

    Z coraz większym zdumieniem zastanawiam się jak to możliwe, że coś tak absurdalnego i tak mocno w sumie skierowanego przeciwko człowiekowi może w tak masowym wymiarze egzystować i tak trwać przez niemal dwa tysiące lat trzymać władzę nad umysłami ciągle tak ogromnej rzeszy ludzi. Bo czymże była jest i zapewne jeszcze długo będzie ta przedziwna instytucja. Bo kościół katolicki jest instytucją. Jest instytucją i jedną z największych na świecie sekt wyspecjalizowanych w doskonałym praniu mózgów owieczkom swoim. Jest instytucją i sektą zarazem, mroczną i tajemniczą w jakiś ciemny sposób. Czym jest tak naprawdę ten potężny twór trzymający władzę nad umysłami ogromnych mas ludzkich? Przecież zawsze był, jest i chyba będzie wrogiem zapiekłym wszelkiego postępu, rozwoju nauki, oświecenia i wolnej myśli. To kościół katolicki z kobiety czynił przez wieki całe istotę gorszą, niższą i nieczystą. To on ledwo narodzone i niczego nieświadome dzieci przywłaszcza sobie rytuałem zwanym chrztem. To jego hierarchowie przez wieki całe czynili kobiecie krzywdę niewyobrażalną. I trwają w swoim uprzedzeniu do dzisiaj hołubiąc i broniąc swojego patriarchalnego tworu. To kościół katolicki z erotyzmu jego całego piękna uczynił mroczny i czarny grzech. Seks, miłość wolną, piękną, pełną doznań duchowych i zmysłowych sprowadził do ohydnego podziemia ludzkiej świadomości i trzyma tam świadomość swoich wyznawców do dzisiaj. To kościół katolicki do perfekcji doprowadził sztukę fałszerstw, kłamstw, przeinaczeń. To on przez wieki całe tworzył dogmaty, prawa jakieś wynaturzone wmawiając maluczkim boskie w tym sprawstwo. To kościół z boga uczynił pamiętliwego, złośliwego kata karzącego na lewo i prawo za wszystko i wszędzie i strącającego do wymyślonego przez kościół piekła bez opamiętania wszystkich, którzy mu pod rękę wpadną. To kościół wymyślił celibat. Jeden z najbardziej chorych i wynaturzonych pomysłów, jaki sobie można tylko wyobrazić. Posunął się nawet do super bzdury wymyślając niepokalane poczęcie i pozbawiając matkę Chrystusa – czołowej przecież postaci kościoła – wszystkich pięknych cech erotycznej kobiecości, macierzyństwa, miłości nie tylko zmysłowo – cielesnej, ale i duchowej. To kościół wreszcie jeszcze do nie tak dawna prowadził krwawe krucjaty nawracając niewiernych krwawo ogniem i mieczem na łono jedynie słusznej wiary. To kościół katolicki wsławił się takimi wynalazkami jak święta inkwizycja, palenie na stosach wolnomyślicieli, ludzi nauki, sztuki, oświecenia i postępu. To kościół katolicki zapisał się niezwykłą wręcz chciwością i pazernością gromadząc majątki i dobra nieprzebrane nie ustając w tej działalności nigdy. Tak sobie myślę czasami ja ateista zatwardziały, że bóg to musi być jednak istotą niezwykle dobrą, mądrą i tolerancyjną albo go po prostu nie ma. Inaczej sobie nie potrafię wytłumaczyć jego milczącej zgody na wyczyny kościoła, który imieniem tego boga się przecież pieczętuje. Chyba, że ten bóg rzeczywiście jest taki, jakim go kościół katolicki przedstawia. Kościół katolicki to instytucja wciąż zaborczo aktywna. Nigdy nie spoczywa na laurach. Kościół katolicki w Polsce przepuszcza totalną ofensywę. Czuję się osaczony religią, kościołem wyznawcami jedynie słusznej religii. Jest wszędzie. W prasie, telewizji, radiu. Jest w szkole, w urzędach i na ulicy. Wciska się do mojego domu i łóżka. Nie mogę wysłuchać wiadomości bez informacji o poczynaniach biskupów, kardynałów, księży, papieża. Co tydzień jakieś ważne kościelne wydarzenie zajmuje łamy oficjalnych mediów. Co miesiąc jakaś ważna rocznica związana z JPII. Co pół roku następny wspaniały film o JPII. Im dalej od śmierci JPII tym więcej cudów, których rzekomo był autorem. Wszędzie krzyże, pomniki, tablice upamiętniające, dzwony, święte relikwie, cudowne obrazy, płaczące Madonny, cuda na kominach, drzewach i na szybach w blokowych oknach. Kraj prześciga się w budowaniu coraz większych krzyży, pomników, dzwonów i świątyń. Pielgrzymka goni pielgrzymkę. Młodzież wędruje tam i z powrotem pod szczupakiem czy też karpiem w Lednicy. Nawet na plaży w Międzyzdrojach pełno młodych ludzi ubranych w koszulki z napisem Pokolenie JPII. Co druga ulica to ulica JPII. Prawie każda szkoła to szkoła JPII. Szpitale JPII lub prymasa tysiąclecia. Jak grzyby po deszczu rosną świątynie projektowane przez pijanych cukierników. Naród wali niewyobrażalne pieniądze na budowanie, co raz to wymyślniejszych i absurdalnych budowli sakralnych. Nowi POLSKOJĘZYCZNI “władcy” Polski, którzy wygrali właśnie wybory zamierzają swojego boga i wyznanie wprowadzić do konstytucji, praw, prawodawstwa i ustawodawstwa. Wszystkie decyzje polityczne, ekonomiczne i gospodarcze zaczyna podejmować się tylko w obecności hierarchów kościoła. Instytucje kościelne i przykościelne stoją poza prawem i nad prawem. Nie obowiązują ich żadne prawa państwa Polskiego. Nie płacą podatków. Nie muszą się rozliczać ze swoich dochodów, przychodów i wydatków. Kościół decyduje o kształcie i formie oświaty i szkolnictwa. To kościół decyduje o życiu i zdrowiu kobiety ciężarnej. To proboszcz kształtuje kręgosłup moralny lokalnych społeczności. Zastępy dewotek i bigotów w moherowych beretach stanowią o wartościach moralnych społeczeństwa. To, co wczoraj było po prostu śmieszne dzisiaj staje się normą społeczną. Żyję w państwie wyznaniowym. Moher w triumfalnym marszu zajmuje coraz to nowe pozycje. Czuję się osaczony dominującą w tym kraju religią. Jestem wystraszony szturmem kościoła katolickiego, który wciska mi się powoli wszędzie. A przecież wydawało mi się, że państwo polskie miało być państwem świeckim z wyraźnym rozdziałem kościoła od państwa. Widać tylko mi się tak wydawało. Zastanawiam się, kiedy na ulicach pojawią się kościelne komanda. Taka religijna policja. Brrrrrr…………………skóra mi cierpnie. Pozdrawiam wszystkich ludzi wolnych od uzależnień religijnych.
    ———————————————– PS… Nasze państwo – Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli. Taka treść zawarta jest w artykule pierwszym naszej Konstytucji. Jak rozumieć ów konstytucyjny termin „dobro wspólne”? Jest oczywiste, iż w kontekście wyznaniowym oznacza on, iż państwo jest i powinno być takim samym dobrem dla każdego obywatela. Powtórzę: dla każdego. To, czy obywatel wyznaje, czy też nie wyznaje jakąkolwiek religię bądź światopogląd, powinno być jego prywatną, osobistą sprawą. Cywilizowane, demokratyczne państwo nie może w żaden sposób różnicować obywateli, także segregując ich na wierzących, bądź niewierzących, czy też na wyznających religią słuszną bądź niesłuszną. Jakiekolwiek różnicowanie obywateli, także ze względu na kwestie wyznaniowe, wiedzie wprost do dyskryminacji, do uprzywilejowania jednych kosztem drugich, prowadzi do niedemokratycznej sytuacji, w której są równi i ówniejsi. Brak takiej dyskryminacji tożsamy jest z pożądaną sytuacją równości praw wszystkich obywateli.
    Fundamentalna zasada rozdziału kościoła od państwa, obowiązująca we współczesnych, cywilizowanych państwach, tożsama jest z zerwaniem z zasadą państwa wyznaniowego. Narodziła się w Stanach Zjednoczonych w 1791 roku. W Europie zasadę tę wcieliła w życie cztery lata później Rewolucja Francuska. Proklamowana pierwsza poprawka do konstytucji Stanów Zjednoczonych stanowiła: „Nie będzie ustanowiony kościół państwowy”. Wydaje się, iż poprawka ta dobrze oddaje sens zasady rozdziału kościoła od państwa. Istotą tego rozdziału jest rezygnacja z przymusu bądź protekcji państwa, popierającego określoną religię. Wiąże się z tym oczywiście nie tylko odrębność aparatów: państwowego od kościelnego, wyznaniowa neutralność państwa skutkująca wobec obywateli rzeczywistą wolnością sumienia i wyznania, ale także równouprawnienie wszelkich wyznań i przekonań światopoglądowych, w tym równość praw organizacji wyznaniowych i światopoglądowych. Zasada rozdziału kościoła od państwa oznacza z jednej strony brak opodatkowania własności o charakterze kultowym, ale także absolutny zakaz finansowania przez państwo i państwowe osoby prawne jakichkolwiek podmiotów czy działań o charakterze wyznaniowym. Zasada rozdziału kościoła od państwa oznacza w praktyce kategoryczny zakaz prowadzenia w jakiejkolwiek formie indoktrynacji teistycznej bądź ateistycznej, w tym także zakaz używania przez państwo symboliki czy retoryki o charakterze wyznaniowym.
    Czy Polska jest państwem wyznaniowym? Podkreślić należy, iż rozdział kościoła od państwa jest najistotniejszym warunkiem rzeczywistej wolności sumienia i wyznania, wyrażającej się zarówno brakiem zaangażowania państwa w sferę wyznaniową, jak i równoprawnością obywateli, bez względu na ich stosunek do kwestii wyznaniowych. W jaki sposób wytyczyć w Polsce ową linię demarkacyjną pomiędzy państwem a kościołem? W jaki sposób oddzielić to co państwowe – od tego co kościelne? W wypracowaniu racjonalnej odpowiedzi przeszkadza stała i silna presja hierarchów Kościoła rzymskokatolickiego do nadania Rzeczypospolitej Polskiej charakteru państwa wyznaniowego. Pan profesor Jerzy Wisłocki nazwał ją niegdyś próbą kreowania Polskiej Rzeczypospolitej Katolickiej. W jej kreowaniu niezwykle pomocny okazał się dla polskiego kościoła konkordat. W udzieleniu odpowiedzi na pytanie: czy dane państwo ma charakter wyznaniowy, niezwykle pomocna jest analiza jego porządku prawnego. Z oczywistych powodów nadzwyczaj istotna jest treść Konstytucji. Nietrudno zauważyć, iż już w preambule polskiej ustawy zasadniczej znajdujemy dwukrotne odwołanie się do Boga oraz odwołanie do bliżej niezdefiniowanych „wartości chrześcijańskich”. W preambule Konstytucji znajdujemy też osobliwą definicję Boga jako „źródła prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna”. Zapomniano tylko dodać, że i cnót wszelakich. Przy najbardziej nawet ostrożnym wytyczaniu granicy rozdziału kościoła od państwa nie sposób uznać tego rodzaju treści za neutralne światopoglądowo. W istocie są one projekcją wyznaniowej wizji świata. Osobliwością, nie spotykaną w żadnej innej konstytucji świata, jest zawarta w artykule 18 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, definicja małżeństwa jako związku mężczyzny z kobietą. Osobliwa jest także zawartość artykułu 53 Konstytucji, traktującego o wolności sumienia i religii. Otóż w myśl tego artykułu „każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii”, ale jedynie wolność religii została zdefiniowana (w ust. 2), a nawet dodatkowo, zagwarantowana (w ust. 5) względnym zakazem wprowadzenia innych niż ustawowe ograniczeń w jej uzewnętrznianiu. Wolność sumienia natomiast Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej jedynie „zapewnia”. Nadzwyczaj niekonsekwentna jest treść artykułu 25. Stwierdza on, iż „kościoły i inne związki wyznaniowe są równouprawnione”, równocześnie różnicując sytuację prawną Kościoła rzymskokatolickiego w odróżnieniu od innych kościołów i związków wyznaniowych. Sytuację tego pierwszego ma definiować „umowa międzynarodowa zawarta ze Stolicą Apostolską i ustawy”, sytuację tych drugich mają definiować ustawy. W mojej ocenie na tych przykładach widać nie tylko nierówność w traktowaniu wierzących i niewierzących, ale także nierównoprawność w traktowaniu innych niż Kościół rzymskokatolicki kościołów i związków wyznaniowych…