Wznowione przez FBI śledztwo i rewelacje ujawniane przez portal Wikileaks mogą przechylić szalę zwycięstwa na korzyść Donalda Trumpa – ocenia Michał Krupa, politolog zajmujący się amerykańską myślą polityczną i jednocześnie redaktor naczelny portalu Konserwatyzm.pl

We wtorek Amerykanie wybiorą swojego 45. prezydenta. Tak zażartej kampanii Stany Zjednoczone nie widziały od dawna. Debaty z udziałem dwóch głównych kandydatów – Hillary Clinton i Donalda Trumpa gromadziły rekordową widownię, były transmitowane na żywo w wielu zagranicznych stacjach telewizyjnych, w tym także w polskich kanałach informacyjnych. W trakcie kampanii pojawiają się wzajemne zarzuty najcięższego kalibru – o nadużycia seksualne, korupcję, ujawnianie tajemnic państwowych, kontakty z rosyjskimi oligarchami czy oszustwa podatkowe.

Ostatnie sondaże wskazują na nieznaczną, „kruchą” przewagę Hillary Clinton, a różnice procentowe w poparciu dla każdego z kandydatów oscylują na granicy błędu statystycznego. Według opublikowanego w środę sondażu Reuters/Ipsos, wznowienie przez FBI dochodzenia ws. serwera pocztowego Hillary Clinton nie wpłynęło na przewagę kandydatki Demokratów nad Donaldem Trumpem. Inne sondaże wskazywały jednak na nieznaczną przewagę kandydata GOP.

Poproszony przez nas o komentarz Michał Krupa, politolog zajmujący się amerykańską myślą polityczną i redaktor naczelny portalu konserwatyzm.pl podkreśla jednak, że wznowienie śledztwa przez FBI będzie mieć znaczenie na końcowy wynik wyborów. – Nie tylko wznowione przez FBI śledztwo może poprawić wynik Trumpa, lecz również coraz to nowe rewelacje portalu Wikileaks. Te trendy widać już w niektórych sondażach, z których wynika, że zaufanie do Trumpa wzrosło -i to znacznie – w stosunku do Hillary Clinton w ostatnich dwóch tygodniach.– mówi Krupa

Tłumaczył jednocześnie w jakim stopniu, przy uwzględnieniu amerykańskiego systemu wyborczego, ujawnienie skandali mailowych może wpłynąć na finalny rezultat wyborów: – Sęk w tym, że wielu wyborców już oddało swoje głosy, w tym również na Hillary, a tylko niektóre stany przewidują możliwość zmiany preferencji już po pierwotnym głosowaniu. Jestem przekonany, że wielu ludzi, którzy głosowali z ciężkim sercem na Hillary Clinton, na przykład zwolennicy senatora Sandersa, obecnie rozważa na nowo sensowność swojego wyboru i możliwość przerzucenia głosów na Trumpa.

Z kolei pytany o to, co niesie za sobą dla polityki amerykańskiej i światowej wyborcze zwycięstwo każdego z kandydatów stwierdza:

Zwycięstwo Donalda Trumpa dla Ameryki może oznaczać wiele rzeczy. (…) Jestem przekonany, że w znacznej mierze jego administracja przyczyni się do powstrzymania fali nielegalnej imigracji do Stanów Zjednoczonych, szczególnie z Meksyku. Nie wątpię również, że zbuduje słynny mur na granicy amerykańsko-meksykańskiej, za który, jak zapewnia Trump, zapłaci rząd meksykański. Program osiedlenia syryjskich uchodźców w Stanach zostanie przerwany.

Gdy zaś idzie o politykę handlową Stanów Zjednoczonych, zdaniem Krupy należy spodziewać się radykalnej zmiany(…) zrywającej z dotychczasowym dogmatem wolnego handlu i egzaltowaniem rzekomych korzyści globalizmu i stawiającej na odbudowę infrastruktury i reindustrializacji Ameryki. Jak to ujął Trump w swoim przemówieniu podczas konwencji republikańskiej w lipcu: „Amerykanizm, nie globalizm, będzie naszym credo”. Oznacza to w praktyce renegocjowanie bądź wycofanie się z NAFT-y i odrzucenie umów TTIP i TTP.

Krupa przypomina także, że Trump obiecał Amerykanom obsadzenie Sądu Najwyższego konserwatywnymi jurystami, takimi jak niedawno zmarły sędzia Antonin Scalia. Jak zauważa, ci konserwatywni prawnicy wypełnią 2 lub 3 wakaty w Sądzie Najwyższym, które zapewne pojawią się w trakcie trwania jego kadencji, a to z kolei oznacza, że takie decyzje SN, jak legalizacja tzw. małżeństw homoseksualnych czy aborcji, mogą zostać anulowane i jurysdykcję w tych kwestiach na nowo przejmą poszczególne stany.

Michał Krupa jest przekonany, że sztandarowy projekt obecnej administracji, tj.Obamacare, zostanie rychło obalony na rzecz bardziej ekonomicznego i podtrzymywalnego systemu ubezpieczeń zdrowotnych.

Natomiast w polityce zagranicznej Trump wydaje się być bardziej realistą niż idealistą.

W przekonaniu politologa zapowiedzi Trumpa o tym, że pod jego rządami, Stany Zjednoczone nie będą już angażować się w demokratyczne misjonarstwoi globalną inżynierię społecznązostaną spełnione.

– „Trumpizm” w polityce zagranicznej, jeśli tak można w sposób luźny określić trwałe wątki światopoglądu republikańskiego kandydata, oznacza odprężenie w stosunkach z Rosją, poważną reformę NATO, zmniejszenie amerykańskiego zaangażowania w regionach, gdzie żadne istotne amerykańskie interesy nie są zagrożone, rychła (wespół z Rosją) likwidacja ISIS i zmniejszenie militarnej obecności Stanów Zjednoczonych w świecie oraz dalszego rozciągania amerykańskich gwarancji obronnych, a także rewizja, bądź anulacja obecnie istniejących, które w sposób znaczący obciążają amerykański skarb. – ocenia Krupa.

Administracja Hillary Clinton z kolei będzie oznaczała dalszą kontynuację, a nawet intensyfikację, zasadniczych kierunków polityki społecznej, handlowej i międzynarodowej Obamy.

W kwestii imigracji- amnestia dla nielegalnych imigrantów, poszerzenie puli uchodźców syryjskich i propaganda na rzecz multikulturalizmu oraz „otwartych granic”. W polityce handlowej- podtrzymanie status quo, czyli dalszy outsourcing miejsc pracy i likwidacja realnego, industrialnego potencjału Ameryki. W kwestii wyboru sędziów do SN- wypełnienie wakatów liberałami, którzy gorliwie będą narzucać Ameryce kolejne wymysły apostołów marksizmu kulturowego. W polityce zagranicznej, niestety, mniej pokoju, więcej wojen, „humanitarnych interwencji” i inicjowania kolejnych „kolorowych rewolucji”, szczególnie w przestrzeni postsowieckiej.– podsumowuje perspektywę wyboru Hillary Clinton na urząd prezydenta USA

Redaktor naczelny konserwatyzm.pl odniósł się także do pytań o to, jakie konsekwencji dla Polski będzie oznaczać wybór każdego z kandydatów. Jego zdaniem prezydentura Donalda Trumpa będzie najprawdopodobniej oznaczać, że rząd w Warszawie nie będzie mógł już liczyć na wsparcie Waszyngtonu w pogłębianiu i podtrzymywaniu animozji wobec Rosji.Podkreśla, że Trump wyraźnie chce polepszyć stosunki z Rosją i jest to trwały element jego retoryki od momentu, gdy ogłosił swoją kandydaturę.

Nie zdziwiłbym się również, gdyby w ramach odprężenia z Rosją, obiecane jednostki amerykańskie, które mają stacjonować na terytorium Polski, jak również tarcza antyrakietowa, zostały odwołane. Uważam, wbrew histerycznym reakcjom wielu polskich polityków i publicystów, że takie posunięcie umożliwi nam na suwerenne ułożenie naszych stosunków z Rosją, które wcale nie są skazane na trwałą wrogość, o ile, rzecz jasna, chce tego rząd Beaty Szydło. –dodaje.

Z kolei w razie zwycięstwa Hillary Clinton możemy – zdaniem Krupy – spodziewać się mocnego lobbowania Waszyngtonu na rzecz rewolucji kulturowej w Polsce i popychania naszego kraju oraz elit do dalszego, pozbawionego racjonalnych przesłanek odgrywania roli najbardziej zagorzałego antyrosyjskiego państwa w tej części Europy.

Wyjaśnia również kto jego zdaniem najbardziej obawia się zwycięstwa Trumpa. W śród nich Michał Krupa widzi szeroko rozumiany finansowy establishment, który czerpie ogromne zyski z globalizacji i eksportu amerykańskich miejsc pracy oraz importu taniej, często nielegalnej, siły roboczej; neokonserwatów, którzy przerażeni są wizją ery bez wojen i ruchawki z Rosją, a także wszelkiej maści lewicowcy, mniej lub bardziej zainfekowani marksizmem kulturowym, którzy widzą w Trumpie zagrożenie dla zdobyczy liberalizacji społecznej i reprezentanta najbardziej „faszystowskiego” segmentu elektoratu, tj. białych Amerykanów zamieszkujących środkowe i południowe stany USAoraz spora część zarządzających Partią Republikańskich elit, dla których anatemą są takie hasła, jak gospodarczy nacjonalizm, czy „America First!”.Dla tych elit, republikanie mają się nie zgadzać z lewicą, tylko w niektórych sprawach, zasadniczo drugorzędnych;

W opinii Krupy zwycięstwa Trumpa obawia się również wielu zagranicznych przywódców, podtrzymujących iluzję „wspólnych zagrożeń”, którzy chcą nadal zachować amerykański parasol ochronny.

Zdaniem naszego rozmówcy o ewentualnym zwyciestwie Trumpa przesądzi wynik w 4 stanach: Michigan, Ohio, Pennsylwania i Wisconsin. Dlaczego akurat te stany? Jeśli założymy, że Trump wygra we wszystkich tradycyjnie republikańskich stanach i doda do tej puli 4 wyżej wymienione, wówczas nadrobi straty Romney’a z 2012, co da mu wystarczającą ilość głosów elektorskich, aby zostać prezydentem. Również, wymienione 4 stany są wiodącymi ofiarami globalizacji gospodarczej i trudno, aby większość ich mieszkańców oddało głos na tak otwartą rzeczniczkę polityki a la Davos, jaką niewątpliwie jest Hillary Clinton, mając tak klarowną i jednoznacznie antyglobalistyczną alternatywę w osobie Donalda Trumpa.wyjaśnia.

Krupa podkreśla także, że spodziewa się, że polonia amerykańska w większości zagłosuje na Trumpa. – Kongres Polonii Amerykańskiej oficjalnie poparł jego kandydaturę a to nie pozostaje bez znaczenia. Amerykanie polskiego pochodzenia, z niegdyś wysoce zindustrializowanych stanów, jak Pennsylwania, również odczuli na własnej skórze dobrodziejstwa NAFT-y i innych szkodliwych i niepopularnych umów handlowych.– podkreśla.

kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply