Przez wiele lat nie byliśmy w stanie pomóc własnym rodakom, a teraz mamy przyjąć tysiące obcych kulturowo uchodźców.

Polska od dwudziestu kilku lat nie jest w stanie przyjąć garstki Polaków z Kazachstanu tymczasem Ewa Kopacz, która wcześniej blokowała przyjęcie Polaków z Kazachstanu teraz, kiedy Unia kazała, to natychmiast przyjmujemy dwa tysiące jakichś muzułmańskich emigrantów. To nie jest dobry pomysł– ocenił poseł Jan Dziedziczak z PiS w programie “Polityka przy kawie” w TVP.

Pytany, jak Europa powinna rozwiązać problem uchodźców, Dziedziczak zwrócił uwagę, że są kraje, które powinny poczuwać się do większej odpowiedzialności za region Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu.

Niech bogate kraje poniosą konsekwencje tego, że przez setki lat kolonizowały ten region i korzystały z bogactwa kolonialnego– powiedział Dziedziczak.

TVP Info/KRESY.PL

15 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. sylwia
    sylwia :

    Panie Dziedziczak: od kiedy w 1939 r. ‘bohaterski’ polski rząd nawiał przez Zaleszczyki do Rumunii, Polską nie rządzili Polacy. Rządzący Polską niePolacy nie interesują się żadnymi Polakami: ani tymi w Kazachstanie, ani tymi w Donbasie, ani tymi w Polsce. Jaki jest rząd, taki jest nierząd.

    • tutejszym
      tutejszym :

      Jest to ruska kłamliwa propaganda. Nóż w plecy – inwazję na Polskę – Stalin obiecał Hitlerowi w zawartym 23 sierpnia 1939 roku w pakcie Ribbentrop – Mołotow. Był to czwarty rozbiór Polski w wykonaniu ZSRR, do którego odtworzenia FR dąży z całą swoją konsekwencją. Zostali zmuszeni opuścić Polskę najwyżsi rangą przedstawiciele administracji RP – aby zapewnić ciągłość sprawowania władzy. Prezydent, premier oraz Naczelny Wódz zostali internowani – pod naciskiem Niemiec i ZSRR – przez władze rumuńskie.

      • wicenty
        wicenty :

        Nie pisz bzdur. Władze polskie przejechały do Rumuni zaraz po w nocy z 17/18 września więc zwiazek z bolszewikami żaden. No chyba że potrafili z Warszawy przejechać ponad 600km ot tak w czasie kampani wrześniowej. A z tymi naciskami to chyba o kimś zapomniałeś, czy to było Ci już niewygodne ?
        P.s.Ruscy już są na przedpolach Lublina ?

        • sobiepan
          sobiepan :

          wicenty:
          10.07.2015 20:39/. NIE BĄDŻ PALANTEM WYSZKOLONYM PRZEZ KOMUSZKÓW I NIE PISZ BZDUR NIE CHCE MI SIĘ UCZYĆ PRAWDY HISTORYCZNEJ KAŻDEGO IDIOTY PISZĄCEGO BZDURY NA TYM FORUM

          Ewakuacja Rządu RP

          17 września 1939 do Polski, toczącej bój z wojskami III Rzeszy, wkroczyły siły sowieckie, naruszając tym samym pakt o nieagresji między obu państwami z 1932 roku. Agresja sowiecka ostatecznie przesądziła o losach kampanii wrześniowej. Mołotow w przemówieniu z 17 września tak uzasadniał ten krok władz ZSRR:
          W Polsce wytworzyła się sytuacja, która dopuszcza wszelki rozwój wydarzeń, mogący przekształcić się w zagrożenie dla Związku Radzieckiego. Do tej pory Związek Radziecki był neutralny; jednak w obecnej chwili nie może kontynuować tej polityki. Zarazem Związek Radziecki nie może spoglądać bezczynnie na los braci na Ukrainie i Białorusi, których już wcześniej traktowano jako ludy wyzute z praw, a teraz pozostawiono na pastwę losu. Rząd radziecki postanowił wyciągnąć do nich braterską dłoń (…).

          Wiadomość o sowieckiej agresji zastała polskie władze już nad ranem 17 września w Kołomyi w województwie stanisławowskim, niedaleko granicy z Rumunią, gdzie mieścił się wtedy tymczasowo sztab Naczelnego Wodza. Tego dnia o godzinie 16.00 w czasie narady w miejscowości Kuty, dokąd trafili ewakuowani z Warszawy polscy dyplomaci postanowiono, że prezydent Ignacy Mościcki wraz z przedstawicielami rządu opuści ojczyznę i uda się do Rumunii, a następnie do sprzymierzonej Francji, by tam kontynuować wraz z ministrami swoją działalność. Królestwo Rumunii zwolniono jednocześnie z obowiązku sojuszniczego wynikającego z porozumienia z 1921, czyli walki zbrojnej z Armią Czerwoną, która naruszyła wschodnią granicę RP na całej jej długości. Ustalono również tekst orędzia prezydenta Mościckiego (wystosowanego w Kosowie Huculskim), które zapowiadało i uzasadniało przeniesienie władz państwowych do Francji:
          Obywatele! Gdy armia nasza z bezprzykładnym męstwem zmaga się z przemocą wroga od pierwszego dnia wojny, aż po dzień dzisiejszy wytrzymując opór […], nasz sąsiad wschodni najechał nasze ziemie, gwałcąc obowiązkowe umowy i odwieczne zasady moralności. Stanęliśmy tedy nie po raz pierwszy w naszych dziejach, w obliczu nawałnicy zalewającej nasz kraj z zachodu i wschodu. […] Dlatego zdecydowałem z sercem przepełnionym bólem przenieść siedzibę rządu z kraju do rezydencji, gdzie istnieją warunki zapewniające swobodne wykonywanie pełnej suwerenności i możność czuwania nad interesami Rzeczpospolitej.Do Brześcia na Polesiu trafiło również z Warszawy 15 ton złota o ówczesnej wartości 80 milionów złotych. Inna część skarbu znalazła się najpierw w Lublinie, aby 8 września zostać dowieziona do stolicy województwa wołyńskiego – Łucka. Wciąż postępujące w kierunku stolicy i Kresów Wschodnich wojska niemieckie zmuszały jednak do dalszego działania. W rezultacie zagrożoną Warszawę, 7 września – dnia, w którym kapitulowało Westerplatte – opuścił także prezydent RP, pozostali dotąd na miejscu członkowie rządu oraz akredytowane przy nim przedstawicielstwa dyplomatyczne, udając się do Łucka. Dwa dni później rozpoczęto przenoszenie instytucji rządowych z Lublina do Kosowa, w pobliże granicy z Rumunią. Tego samego dnia ambasador francuski Leon Noël wystąpił z inicjatywą ewakuacji władz polskich do Francji przez Rumunię, która 6 września ogłosiła swoją neutralność wobec wydarzeń w Polsce. Paryż miał udzielić przedstawicielom rządu RP prawa eksterytorialnego pobytu na terytorium Francji. Tymczasem ambasador rumuński — Vasile Grigorcea z upoważnienia swojego rządu zaproponował polskim władzom gościnę i możliwość nieoficjalnego tranzytu przez ten kraj. Przepisy prawa międzynarodowego jasno określały te kwestie — przejazd głowy państwa i rządu kraju wojującego przez kraj neutralny był dopuszczalny i w niczym tej neutralności nie naruszał.
          11 września, wobec postępującego zagrożenia ze strony nacierających Niemców, sztab Naczelnego Wodza opuścił Brześć nad Bugiem i przeniósł się do Włodzimierza Wołyńskiego. Trzy dni później prezydent Mościcki postanowił o dalszej ewakuacji swojej siedziby – tym razem do majątku Załucze koło Śniatynia, gdzie zebrano całość złota Banku Polskiego z wyjątkiem blisko czterech ton, które pozostawiono w Dubnie do dyspozycji rządu. W nocy z 13 na 14 września całość kruszcu ze Śniatynia (o ówczesnej wartości około 500 milionów złotych) załadowano do wagonów towarowych i dzięki życzliwości strony rumuńskiej odtransportowano do portu Konstancy nad Morzem Czarnym (ostatecznie skarb dotarł drogą morską do Francji, gdzie pierwotnie miał pozostać do końca wojny, lecz plany te zweryfikowała w 1940 roku sytuacja na froncie zachodnim). Rząd RP rezydował już wówczas w Kutach i Kosowie Huculskim niedaleko od granicy z Rumunią. 15 września także Naczelny Wódz przeniósł swoją kwaterę w pobliże południowej granicy kraju – do Kołomyi (niektórzy wojskowi i dyplomaci „po drodze na południe” znaleźli się na krótko także w okolicznych Zaleszczykach).

          17 września, wobec zdradzieckiej napaści Sowietów na Polskę i związanego z tym olbrzymiego pogorszenia się ogólnej sytuacji zaatakowanego z dwóch stron kraju, tuż przed północą prezydent Ignacy Mościcki, minister spraw zagranicznych Józef Beck i pozostali członkowie rządu przekroczyli granicę polsko-rumuńską na moście na Czeremoszu – w Kutach. W Polsce pozostali jeszcze wtedy premier Składkowski i Naczelny Wódz Rydz-Śmigły. Pierwszy minister namawiał marszałka, aby ten również opuścił Polskę, co też – nie bez oporów Naczelnego Wodza – nastąpiło 18 września około godziny 4.00 nad ranem. W ślad za władzami państwowymi podążała też ludność cywilna i żołnierze, którzy wypełniali w ten sposób dyrektywę Śmigłego-Rydza o przebijaniu się przez południową granicę do Rumunii lub na Węgry. Paweł Starzeński, sekretarz ministra Becka w swoich wspomnieniach tak opisywał ówczesny dramat: […] W znacznej ciżbie jedni płakali i modlili się, inni klęli i pomstowali na wszystko i wszystkich. Były wypadki samobójstw. Ten i ów schylił się i schował ukradkiem grudkę ziemi do kieszeni. Patos tych scen nie do opisania. Upokorzeni i z goryczą piołunu w ustach, jechaliśmy teraz przez terytorium Rumunii. W ulewny deszcz przez Starożyniec dotarliśmy o 2.00 do Czerniowiec. Miasto było zawalone uchodźcami. Pojechaliśmy do naszego konsulatu […]. Tam dopiero dowiedziałem się, że granicę Polski przekroczył też Śmigły, co w ówczesnym położeniu, gdy biły się jeszcze poszczególne jednostki i przy panujących wtedy nastrojach — zrobiło straszne wrażenie. Śmigły-Rydz tłumaczył swoją decyzję, o opuszczeniu kraju, chęcią podjęcia przez polskie wojsko dalszej walki z terytorium Francji: Miałem trzy rzeczy do wyboru […] walczyć, odebrać życie, pójść do niewoli. Walczyć — nie miałem więcej niż pół kompanii — to znaczy skierować z pistoletami na czołgi oficerów sztabowych, dorobek dwudziestolecia, teraz tak potrzebny. Odebrać życie — to znaczy stwierdzić przegraną. Lecieć do Warszawy? […] Za nic w świecie nie chciałem dostać się do niewoli. Sądziłem, że wojska przejdą do Francji.
          Rankiem 18 września w kwaterze Józefa Becka pojawili się wiceminister Crucescu i ambasador Grigorcea, domagając się, aby jako warunek przejazdu przez Rumunię minister podpisał oświadczenie, w którym rząd polski zrzeka się wszystkich swych atrybutów konstytucyjnych, politycznych i administracyjnych. Beck stanowczo odmówił sygnowania dokumentu, podobnie przeciwni zrzeczenia się swoich prerogatyw byli: prezydent, premier i Naczelny Wódz. W efekcie Rumuni postanowili przenieść polskie władze w głąb Królestwa. 18 września prezydent, wódz naczelny oraz członkowie rządu opuścili Czerniowce specjalnym pociągiem. Jednak bez ich wiedzy rozdzielono wagony i w taki oto sposób prezydent Mościcki pojechał do Bicaz, Rydz-Śmigły do Craiovej, a członkowie rządu do Slănic. Na miejscu, ku ich sporemu zaskoczeniu, okazało się, że wszyscy zostali internowani i osadzeni pod nadzorem strażników, co było pogwałceniem wcześniejszego sojuszu i przyrzeczenia o swobodnym przejeździe do Francji (tzw. droit de passage). Polskie władze znalazły się w przygotowanej już wcześniej pułapce — ośrodki odosobnienia zostały przygotowane dużo wcześniej, gdyż władze rumuńskie już 11 września na wyraźne żądanie Niemców, pod przymusem z ich strony (w pewnym stopniu także pod naciskiem ZSRS), zgodziły się na rozbrojenie i internowanie polskich żołnierzy. W rezultacie rząd RP miał być pozbawiony możliwości dalszego funkcjonowania. W całą sytuację zamieszana była również Francja, która chciała doprowadzić do zmiany władz polskich i objęcia sterów rządu przez osoby bardziej usłużne czynnikom francuskim. Tymczasem bez większych problemów przez teren Rumunii przejechali do Francji polscy działacze opozycyjni wobec ówczesnego rządu, w tym generał Władysław Sikorski, który już 20 września znalazł się w Paryżu.
          Prezydent Mościcki po kilku dniach internowania zdecydował się na ustąpienie z urzędu i wyznaczenie następcy. Na taki krok pozwalała konstytucja kwietniowa z 1935 roku (jej art.24 upoważniał m.in. do wyznaczenia następcy prezydenta RP w stanie wojny). Tylko w ten sposób, wobec załamania się struktur władzy, można było zachować ciągłość rządzenia państwem. Z konieczności, następców internowanych przedstawicieli władz szukano pośród dyplomatów znajdujących się poza zasięgiem Niemców i Sowietów, jednak nie uniknięto w tym zakresie sporów. Po wyznaczeniu przez Mościckiego jako swego następcę Bolesława Wieniawę-Długoszowskiego – ambasadora RP we Włoszech, odezwały się głosy krytyczne wobec tej nominacji, protestowała sanacyjna opozycja w Paryżu. W sprawę ponownie włączył się nawet rząd Francji, który tym samym ingerował w wewnętrzne kwestie suwerennych władz Polski.W rezultacie 30 września nowym prezydentem Rzeczypospolitej został mianowany Władysław Raczkiewicz, który oficjalnie zdymisjonował rząd Sławoja Składkowskiego, zrezygnował z części swoich uprawnień na rzecz przyszłego premiera i powołał na ten urząd gen. Władysława Sikorskiego (Naczelny Wódz Edward Rydz-Śmigły zrezygnował ze swojej funkcji 27 października 1939 roku). Odtąd siedzibą nowych władz Polski stała się Francja (w następnym roku, wobec inwazji niemieckiej na Zachód, rząd i siły zbrojne RP na uchodźstwie przeniesiono do Anglii).

          Przyjmuje się, że w Rumunii internowano około 30 tysięcy żołnierzy (dane rumuńskie z 1939 mówią o blisko 21 tysiącach), na Węgrzech — 40 tysięcy, pewna liczba polskiego wojska została w tym czasie internowana również na terytorium Litwy, Łotwy i Szwecji. W Rumunii znalazło się także 10 tysięcy cywilnych uchodźców z całej Polski, w tym w znacznej mierze z Kresów Wschodnich, gdzie przebiegała granica z tym państwem. Królestwo Rumunii i Węgry dosyć liberalnie traktowały internowanie polskich wojskowych, przyjęły postawę bierną wobec licznych ucieczek polaków z obozów odosobnienia, co było wynikiem ogólnej przychylności władz tych państw wobec Rzeczypospolitej i swoistego niepodporządkowania się narzuceniu woli Niemców i Sowietów, którym zależało na utrzymaniu status quo (zwłaszcza zależało na tym Niemcom, którzy nie chcieli dopuścić do odtworzenia armii polskiej we Francji). W ten sposób z obu krajów wyjechało na Zachód i częściowo na Bliski Wschód około 43 tysięcy żołnierzy Wojska Polskiego, którzy następnie kontynuowali walkę z III Rzeszą i ZSRS.

          Prezydent Ignacy Mościcki przebywał w Rumunii do grudnia 1940 roku, potem wyjechał do Szwajcarii, której był także obywatelem. Zmarł 2 października 1946 w Versoix niedaleko Genewy. Józef Beck nie doczekał powrotu do ojczyzny, nie udało mu się również wyjechać do Francji. Do końca życia, jako internowany, przebywał w Rumunii, gdzie zmarł zniszczony gruźlicą 5 czerwca 1944 roku. Premier Składkowski w czerwcu 1940 roku wyjechał do Turcji, starał się o przyjęcie do armii polskiej lub angielskiej – nowy premier i zarazem Naczelny Wódz generał Sikorski wydał mu takie zezwolenie – od 1941 roku przeprowadzał inspekcje i prowadził odczyty medyczne na terenie jednostek Wojska Polskiego w Palestynie. W 1947 roku wyjechał do Wielkiej Brytanii, gdzie zmarł 31 sierpnia 1962 roku. Marszałkowi Śmigłemu-Rydzowi udało się powrócić do Polski w październiku 1941 roku. Myślał wówczas o powołaniu podziemnej organizacji do walki z okupantem — Obozu Polski Walczącej, chciał w ten sposób zrehabilitować się w oczach rodaków. Niestety, niedługo po powrocie do Polski, w grudniu 1941 roku, zmarł na atak serca.
          Pomysł ten nie był nowy, gdyż jeszcze przed wojną minister spraw zagranicznych — Józef Beck wysunął taką koncepcję na wypadek ewentualnej porażki militarnej kraju. Wg jego zamysłu władze polskie miały przenieść się na teren kraju sojuszniczego, a równolegle należało przystąpić do zapewnienia możliwości tworzenia tam polskich oddziałów zbrojnych. Wobec inwazji III Rzeszy plan ten stawał się coraz bardziej bliski urzeczywistnieniu.

          4 września, wobec zbliżenia się wojsk niemieckich na odległość 80 kilometrów od stolicy, premier Felicjan Sławoj Składkowski zarządził ewakuację ministerstw, parlamentu oraz najważniejszych urzędów państwowych do Lublina oraz innych miast na wschodzie Polski. Wraz z rozpoczęciem przenoszenia się władz państwowych, zaczęto również wywozić z Warszawy zasoby złota Banku Polskiego. Nie zabezpieczono jednak m.in. akt operacyjnych wywiadu i kontrwywiadu, które dostały się w ręce Abwehry.
          W nocy z 4 na 5 września ewakuowano Ministerstwo Spraw Zagranicznych wraz z korpusem dyplomatycznym do Nałęczowa i Kazimierza nad Wisłą. Pierwsi przedstawiciele rządu oraz ambasadorowie opuścili Warszawę w nocy z 5 na 6 września. Operacja przebiegała w wielkim pośpiechu i chaosie. Wódz Naczelny – marszałek Rydz-Śmigły przeniósł się wraz ze sztabem do Brześcia nad Bugiem 7 września, wydając równocześnie rozkaz o generalnym odwrocie oddziałów polskich za linie Wisły i Sanu.

          • wicenty
            wicenty :

            No i kto tu jest palantem ? ,,Wiadomość o sowieckiej agresji zastała polskie władze już nad ranem 17 września w Kołomyi w województwie stanisławowskim, niedaleko granicy z Rumunią”.
            Więc polskie władze juz były gotowe do ewakuacji niezaleznie od agrecji ZSRR. Jeśli coś kopiujesz to przeczytaj to najpierw.

          • wicenty
            wicenty :

            Niby czym obrażam ? Faktami ? Przedmoście rumuńskie to czysta utopia. Miałoby sens gdyby nasi ,,sojusznicy” w jakikolwiek zbrojny sposób próbowali się wywiązać z zobowiazań. Zarówno sztab, rząd czy prezydent zdawali sobie sprawę że tak nie będzie. Snucie innych wizji jest śmieszne. Wystarczy spojrzeć na linię frontu 16 wrzesnia. Wejście czerwonych wbiło gwóźdż do trumny, ale trumna już była.

          • tagore
            tagore :

            Swoimi decyzjami nasi alianci się nie chwalili , a do Rumunii wysłali nawet materiały wojskowe transportowcem. Jeśli Stalin by zrezygnował z imprezy sytuacja polityczna i wojskowa Niemiec była by
            niezbyt ciekawa ,być może nie brali opcji Moskiewskiej pod uwagę i zachowali się tak głupio właśnie dlatego .

            tagore

          • wicenty
            wicenty :

            A czym mieli się chwalić czego by nie wiedzieli w Polsce. W połowie wrzesnia każdy wiedział że floty brytyjskiej nie ma na Bałtyku, a czołgi francuskie stoją za linią Maginota.Transportowcem do Rumunii ? Chyba w kilka tygodni. I jaką cudowną broń by dostarczyli w sytuacji kiedy w 2 tygodnie rozbili najwieksze polskie zgrupowania ? Stalin ze swoimi weszli praktycznie na gotowe, bo widział w dodatku że wystawiono nas jak Czechów.

  2. zefir
    zefir :

    Polska ma święty obowiązek przyjąć i sfinansować powrót wszystkich chętnych Polaków z Kazachstanu i innych rejonów Wschodu,wywiezionych wbrew ich woli przez reżim stalinowski.To elementarny i patriotyczny priorytet!Władze Polski winny przedstawić ten problem na forum UE prosząc o wsparcie finansowe i swoistą dyspensę w sprawach muzułmańskich.Należy uświadomić tłustym europejskim biurokratom,że wywózka Polaków na Sybir i do Kazachstanu to nie było tak jak w przypadku nieudolnej ochrony granic UE przed nielegalną islamską imigracją.Kto jak kto ,ale polscy europarlamentarzyści mają szansę i okazję wykazać przed błaznem luksemburskim,że ratowanie polskich zesłańców to sprawa ważniejsza od islamskich terrorystów,nawet uciekinierów.