Kolejny na dzień na Prospekcie Bagramiana pod siedzibą prezydenta Armenii demonstrował kilkutysięczny tłum. Rośnie napięcie.

Protesty rozpoczęły się tydzień temu po podniesieniu cen energii elektrycznej przez spółkę energetyczną należącą do rosyjskiego koncernu RAO JES, którą zaaprobował armeński rząd. Ruch protestacyjny przybrał na sile w poniedziałek. Od tego czasu codziennie pod siedzibą prezydenta zbiera się od kilku do kilkunastu tysięcy osób. We wtorek nad ranem policja rozproszyła wiec, ale potem władze odcięły się od prób działań siłowych. Jednak funkcjonariusze wielokrotnie informowali o “prowokatorach” obrzucających ich kamieniami.

Ruch protestacyjny, mimo pojawiających się na wiecach polityków opozycyjncyh, nie sformułował jasnego zestawu postulatów. Odmawiał także rozmów z prezydentem Serżem Sarkisjanem. Obecnie na Prospekcie Bagramiana pojawił się wyraźnie wzmocniony kordon policyjny. Demonstranci spodziewają się szturmu funkcjonariuszy. Część z nich zachowuje się jednak prowokacyjnie. Grupa demonstrantów pojawiła się pół godziny minut temu na Placu Francji i próbuje blokować ruch uliczny. Ostatecznie by nie doszło do eskalacji ruch samochodów wstrzymała sama policja.

Prezydent Serż Sarkisjan zapowiedział, że na następnym posiedzeniu rząd zajmie się kwestią ewentualnych subsydiów dla detalicznych odbiorców energii elektrycznej, przyznajemniej dla klientów znajdującej się w trudnej sytuacji socjalnej. Jak mówił rosyjskie inwestycje sięgające 3 miliardów dolarów “są poważną cyfrą dla armeńskiej gospodarki” prosiła więc ministrów od dbanie o inwestorów, “z drugiej strony patrzcie na tę kwestię z punktu widzenia społecznej odpowiedzialności tych firm”. Wezwał rząd do powołania międzyministerialnej komisji, która przeprowadziłaby audyt w kompanii energetycznej należącej do RAO-JES.

1in.am/kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply