Moim zdaniem to strona polska ponosi większą winę za fakt, że kwestia UPA wciąż dzieli nasze narody – uważa Borys Tarasiuk, minister spraw zagranicznych Ukrainy w latach 1998-2000 i 2005-2007.

“Czas przestać żyć blesną przeszłością. Mówię to jako polityk, który zajmuje się rozwijaniem relacji ukraińsko-polskich od 1990 r. Zarówno ukriańscy, jak i polscy politycy zrobili bardzo dużo, by zamknąć ten problem. I zaliczam siebie do tej grupy. A jednak wciąż wracacie do tej sprawy, pytacie o to, niektórzy polscy politycy podnoszą tę kwestię. Moim zdaniem to strona polska ponosi większą winę za fakt, że kwestia UPA wciąż dzieli nasze narody”– mówi w wywiadzie dla tygodnika “wSieci” Borys Tarasiuk.

“Ta sprawa jest jednak realnym problemem np. dla Polaków, których przodkowie zginęli na Wołyniu” – skomentowali prowadzący wywiad Michał i Jacek Karnowscy.

“A wiecie, ilu Ukraińców zginęło w czasie Wielkiego Głodu i podczas II wojny światowej? Od siedmiu do ośmiu milionów. W rodzinie mojego ojca, w okolicach Żytomierza, było trzynaścioro dzieci. Siedmioro z nich zginęło. Więc ja mówię: przerzućmy tę kartę z naszej historii,idźmy do przodu, skupmy się na teraźniejszości i przyszłości”– zakończył wywiad były minister spraw zgranicznych Ukrainy.

“wSieci” / Kresy.pl

88 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

    • ziomek
      ziomek :

      O żesz q…wa! jeszcze zaczną się wkrótce domagać odszkodowań za pogięte widły i połamane siekiery których użyli do masakry naszych rodaków w latach 40-tych! skur…yn i bydle w ludzkiej skórze..

        • amstaf358
          amstaf358 :

          jazmig, też mi się to nie podoba i to Bardzo! Ale oni nie mają tak naprawdę własnych innych bohaterów pozytywnych,więc biorą tych zbrodniarzy nacjonalistycznych,za swych patronów bo jak wiadomo każdy kraj musi ich mieć…a że UPA-OUN walczyła z Sowietami ,i przy okazji nas mordowała to widać im nie przeszkadza bo nadrzędnym interesem jest dla nich to że nacjonalisci walczyli z sowietami o wolną Ukrainę….i kołko się zamyka…co nie znaczy że mamy o tym zapomnieć..

          • zefir
            zefir :

            “amstaf358”:Chrzanisz,po 1941r UPA nie walczyła z Sovietami,tylko robiła czystki etniczne mordując cywilną ludność narodowości polskiej,żydowskiej,rosyjskiej.Nie ściemniaj jakąś okazją.Jeśli już to okazją kolaboracji Ukraińców z Hitlerem.

          • sobiepan
            sobiepan :

            amstaf358:
            25.02.2015 09:52/. Ostatnią bandę upa zlikwidowani co prawda w latach 50 bo GRU doszło do wniosku że nie ma sensu dalej ciągnąc tej zabawy w upa z Zachodem zasłużeni agencu gru dostali bogate nagrody i urlopy na Krymie. Zadne działania od lat 40 nie były wymierzone w Sowietów.Od lat 1930 oun- i upa było dokładnie spenetrowane przez GRU. Wszystkie próby kontaktu były likwidowane w zarodku. upa nigdy nie walczyła z Sowietami wszystkie drobne potyczki były dziełem przypadku

          • amstaf358
            amstaf358 :

            Nie jest jasna sprawa strat poniesionych w tym czasie przez Sowietów. W kwietniu 1973 r. 10 wydział KGB USSR (archiwalno-statystyczny) na rozkaz jego naczelnika W. Fedorczuka dla potrzeb Rady Najwyższej USRR przygotował statystyczne zestawienie strat sowieckich za lata 1944-1953. Według tego opracowania w tym okresie z ręki OUN-B i UPA zginęło 30 676 osób, z czego:

            – żołnierzy: pracowników NKGB-MGB – 687; pracowników NKWD (organów spraw wewnętrznych) – 1864; żołnierzy wojsk wewnętrznych, pogranicznych i Armii Czerwonej 3199; żołnierzy IB – 2590. W sumie: 8340;

            – przedstawicieli organów władzy radzieckiej: deputowanych Rady Najwyższej USRR – 2; przewodniczących obłwinkonkomiw – 1; komitetów miejskich – 8; komitetów rejonowych – 32, rad wiejskich – 1454, innych radzieckich pracowników – 1235;

            – pracowników organów partyjnych: sekretarzy komitetów miejskich – 5, rejonowych – 30, innych 216;

            – pracowników organów komsomolskich: sekretarzy komitetów obwodowych – 1; miejskich – 2; rejonowych – 44; innych – 160;

            – pracowników kołchozów: przewodniczących kołchozów – 314, mieszkańców kołchozów i wsi 15 355;

            – robotników – 676;

            – przedstawicieli inteligencji: 1931, w tym 50 księży;

            – dzieci, starców, gospodyń domowych – 860.

            Najwięcej osób zginęło w roku 1945 – 3451, najmniej w 1953 – 30.

            W obwodzie wołyńskim zginęło 3500 osób; zakarpackim 48; iwano-frankiwskim (stanisławowskim) – 10 527; drohobyckim i lwowskim – 7968; rówieńskim – 3997; tarnopolskim – 3557; czemiowieckim – 796; chmielnickim – 133; żytomierskim – 150. W tym okresie podziemie przeprowadziło 14 424 akcje zbrojne.

          • sobiepan
            sobiepan :

            amstaf358:
            25.02.2015 10:39PSY SZCZEKAJĄ KARAWANA IDZIE DALEJ W TYM TAKŻE AMSTAFY …………………………………………………………………………………………………………Jak Niemcy I AUSTRIACY stworzyli Ukrainę i w jakim celu — Roman Dmowski – “Kwestia ukraińska” – Źródło: Archiwum MSWiA, sygn. K-458. |POLECAM!!! Bardzo ważny tekst, szczególnie od punktu III.
            PREZENTUJEMY NIEPUBLIKOWANY DOTYCHCZAS, TEKST AUTORSTWA ROMANA DMOWSKIEGO POŚWIĘCONY UKRAINIE.

            MATERIAŁ POCHODZI Z ARCHIWUM MINISTERSTWA SPRAW WEWNĘTRZNYCH I ADMINISTRACJI !!!

            Bardzo ważny tekst, który uzmysławia nam, jak Niemcy stworzyli Ukrainę i w jakim celu. — Polecam szczególnie od punktu III.

            e3fbd63c6c8f0dd1d88f3357805b0871,14,0 1Roman Dmowski – “Kwestia ukraińska”

            Tekst pochodzi z 1930 roku.

            Źródło: Archiwum MSWiA, sygn. K-458.

            I. Wyzwolenie narodowości

            Jednym z ważniejszych zagadnień naszej polityki za­równo wewnętrznej, jak i zewnętrznej – jest kwestia ukra­ińska. Pojmuje się ją powszechnie jako jedną z kwestii narodowości, które się obudziły do samoistnego życia w dziewiętnastym stuleciu, podniosły swą mowę z narze­cza ludowego do godności języka literackiego, a w koń­cu osiągnęły niezawisły byt państwowy.

            W tym pojęciu, na mapie Europy – zjawienie się odrębnego państwa ukraińskiego – jest tylko kwestią czasu i to niedalekiego. — Jest to pojęcie zbyt proste.

            — Kwestia ukraińska w obecnej swojej postaci daleko wykracza poza granice miejscowego zagadnienia narodowości: — jako kwestia na­rodowości – jest ona o wiele mniej interesująca i mniej doniosła, niż jako zagadnienie gospodarczo-polityczne, od którego rozwiązania zależą wielkie rzeczy w przyszłym układzie sił nie tylko Europy, ale całego świata.

            To jej znaczenie trzeba przede wszystkim rozumieć, aże­by móc w niej zająć jakiekolwiek świadome własnych celów stanowisko.

            — Nie licząca się z nim polityka ukra­ińska będzie niepoczytalną.

            O kwestiach narodowości, których cały szereg historia dziewiętnastego i początku dwudziestego stule­cia wysunęła i rozwiązała, trzeba w ogóle powiedzieć, że nie są one ani tak proste, ani tak podobne wszystkie do siebie, jak to się przy powierzchownym patrzeniu wydaje.

            Klasyczny przykład odrodzenia narodowego i wzór dla innych narodowości przedstawiali Czesi.

            W kraju, w którym tylko lud wiejski mówił po czesku, a wszystkie inne warstwy były niemieckie, — rozpoczął się w począt­ku XIX w. ruch narodowy czeski, który wykształcił sobie język literacki i stworzył w nim bogate piśmiennictwo, szczycące się szeregiem dużej miary poetów i uczonych;

            — zorganizował się świetnie w dziedzinie gos­podarczej, osiągnął przewagę w wytwórczości kraju, na tej drodze zdobył miasta i wytworzył przewodnie warstwy społeczne;

            — zorganizował się sprawnie do walki o swe prawa i interesy i poprowadził niezwykle ener­giczną, świadomą swych celów politykę, która dała Cze­chom pierwszorzędną rolę w monarchii habsburskiej;

            — wreszcie przy rozbiorze tej monarchii nie tylko zdobył dla Czech niezawisły byt państwowy, ale osiągnął przy­łączenie do nich Słowacczyzny, Rusi Węgierskiej i części ziem polskich.

            Taka wszakże imponująca historia odrodzenia zni­szczonego nie tylko politycznie, ale i cywilizacyjnie na­rodu jest wyjątkowa.

            — Drugiego podobnego przykładu nie znajdziemy. — Zrozumieć ją można tylko przypomniawszy sobie, że Czesi jako naród samoistny, mieli długą, prawie tysiącletnią historię, że cywilizacja czeska została zniszczona dopiero w XVII stuleciu, że jeszcze w wieku szesnastym, w złotym wieku naszej cywilizacji, pisarze nasi stwierdzali, że język czeski, jako starszy cywilizacyjnie, jest bogatszy i wyżej rozwinięty od polskiego.

            Taka długa i tak niedawno przerwana tradycja własnego, i to wysokiego życia cywilizacyjnego, której inne bu­dzące się narodowości nie miały, dała czeskiemu rucho­wi narodowemu treść bogatą i stała się główną podsta­wą jego potęgi.

            W nawiasie trzeba dodać, że Czesi swego czasu odegrali dużą rolę w walce z Rzymem, biorąc wybitny udział w reformacji i w stojących za nią tajnych związkach.

            — Tradycję tych związków politycy czescy odnowili w ostatnich czasach, co im dało ścisłe stosunki z wpływowymi żywiołami w Europie i Amery­ce, oraz energiczne poparcie ich sprawy przez tajne organizacje.

            Odbiło się to jednak silnie na ich młodym państwie i na duchu jego polityki, i przyszłość dopiero pokaże, czy nie pociągnie to za sobą wielkich dla niego trudności.

            Sprawa narodowości wyrosła zarówno wśród ludów odradzających się narodowo, jak w opinii publicznej Europy, pod wpływem trzech głównie czynników:

            1) rewolucji francuskiej, która wyprowadziła na widownię dziejów naród, istniejący niezależnie od państwa i bio­rący w swe ręce władzę nad państwem;

            2) zajmującej w pierwszej połowie XIX w. uwagę całej Europy sprawy polskiej, sprawy narodu historycznego, cywilizacyjnie samodzielnego i posiadającego bogatą ideologię poli­tyczną, a pozbawionego własnego państwa; wreszcie

            3) romantyzmu w literaturze, zwracającego się ku bo­gactwu duchowemu własnej rasy, wynoszącego wartość tradycji ludowej jako źródła poetyckiego natchnienia i duchowej siły narodu.

            Jednakże nie można powiedzieć, żeby z tych źródeł wyrosły spontaniczny ruch narodowości był główną przyczyną ich emancypacji, ich, że tak powiemy, poli­tycznej kariery.

            Z chwilą, kiedy idea narodowości zdobyła sobie swe stanowisko w Europie XIX w., — dyplomacja wielkich mocarstw zrozumiała, że w wielu wypadkach można ją znakomicie wyzyskać w walce z przeciwnikiem.

            — Wyzy­skano też ją przede wszystkim w kwestii wschodniej, przeciw Turcji.

            Narody bałkańskie zawdzięczały swoje wyzwolenie przede wszystkim temu, że potężne państwa dążyły do zniszczenia stanowiska Turcji w Europie.

            Mocarstwa, które rozebrały Polskę spostrzegły też w XIX w., — że budząc kwestię narodowości na obszarze dawnej Rzeczypospolitej można ogromnie osła­bić Polaków i potężnie zredukować obszar narodowy polski.

            — Zaczęły one wytwarzać ruchy narodowości pla­nowo, własnymi środkami.

            Klasyczny w tym względzie przykład stanowią po­czątki ruchu litewskiego.

            Po stłumieniu powstania [18]63-4 r. — słynny Milutinowski plan organizacji oświaty w Królestwie Kongresowym miał na celu wydobycie spod wpływu polskiego wszystkich możliwych żywiołów w kraju, wszystkiej lud­ności mówiącej po rusku, po litewsku, nawet po nie­miecku i po żydowsku.

            Do tego prowadziło grupowanie tych żywiołów w oddzielnych możliwie szkołach średnich, które zresztą wszystkie były rosyjskie.

            — W tym planie gimnazjum w Mariampolu przezna­czone zostało dla synów mówiących po litewsku wło­ścian północnej części guberni suwalskiej.

            Istniejąca w szkołach dla Polaków dodatkowa nauka języka polskiego, w tej szkole została zastąpiona przez naukę języka litewskiego, którego pierwsze podręczniki zosta­ły opracowane na rozkaz rządu.

            Następnie utworzo­no przy uniwersytecie moskiewskim dziesięć stypendiów dla Litwinów, wychowańców gimnazjum mariampolskiego.

            — Wszyscy pierwsi działacze narodowi litewscy wyszli z owych stypendystów.

            Znacznie później do­piero (już bez poparcia i wbrew widokom rządu rosyjskiego) przenieśli oni ruch z Królestwa do Kowna, propagując go przede wszystkim w seminariach du­chownych.

            Austria wcześniej już to samo mniej więcej robiła wśród ludności ruskiej we wschodniej Galicji.

            Prusy w swoim czasie nawet próbowały w swej statystyce urzędowej opatentować wynalazek narodowości kaszubskiej i mazurskiej; — wynalazku tego wszakże w następstwie się zrzekły.

            Na każdą tedy kwestię narodowości trzeba patrzeć z dwóch punktów widzenia:

            1) co dana narodowość przedstawia jako odrębna jednostka etniczna, pod względem językowym, cywilizacyjnym, tradycji historycz­nych? jaka jest jej spójność? i

            2) kto, przeciw komu, w jakim celu dąży do jej zorganizowania w nowe państwo?

            Z obu tych punktów widzenia kwestia ukraińska przedstawia się jako przedmiot bardzo skomplikowany, a tym samym bardzo interesujący.

            II. Ukraina jako narodowość

            Wyraz “Ukraina”, który do niedawna jeszcze ozna­czał ziemie kresowe na południowym wschodzie Polski, — w języku politycznym ostatnich czasów przybrał nowe znaczenie.

            W dzisiejszym postawieniu kwestii ukraiń­skiej przez Ukrainę rozumie się cały obszar, którego ludność mówi w większości narzeczami małoruskimi, obszar, na którym mieszka blisko pięćdziesiąt milionów ludzi.

            Narzecza wschodniosłowiańskie, zwane ruskimi, z początku mało się między sobą różniące, liczebnie się bardzo rozrosły przez kolonizację słabo zaludnionych obszarów od Karpat aż do Pacyfiku, i przez asymilację ich ludności.

            Wyraźne zróżnicowanie ich na odłamy wielko- i małoruski – dodać jeszcze trzeba trzeci, bia­łoruski – nastąpiło dopiero po zniszczeniu i spustosze­niu Wielkiego Księstwa Kijowskiego przez koczowniczych Połowców.

            Język wielkoruski, rosyjski kształtował się na leśnym obszarze między Wołgą i Oką, na którym osadnicy słowiańscy zlewali się stopniowo ze szczepami fińskimi, — i który przez dwa stulecia pozostawał pod jarzmem mongolskim.

            Stał się on językiem państwa moskiewskiego, późniejszej Rosji, i wydał wielką, bogatą i oryginalną literaturę.

            Natomiast mowa małoruska stała się mową południowego zachodu, który wchodził coraz bardziej w sferę panowania polskiego.

            Była ona mową Podkarpacia, które przez krótki czas tworzyło własne państwo, Królestwo Halickie, oraz mową osadników posuwających się pod osłoną potęgi polskiej coraz głę­biej w step, coraz dalej na wschód, za Dniepr, od Czer­wonej Rusi przez Podole, Kijowszczyznę, województwo czernihowskie i połtawskie, i wchłaniających w siebie żywioły stepowe.

            Po utracie tych województw przez Polskę i następnie po rozbiorze Polski

            — posuwanie się tych osadników na wschód, poza Don, i na południe, ku Morzu Czarnemu, — nie ustało i nie ustało dalsze sze­rzenie się mowy małoruskiej.

            Stąd olbrzymi obszar, jaki ona obecnie zajmuje.

            Ludność małoruska różni się od wielkoruskiej nie tylko mową.

            Już sam fakt, że ostatnia kolonizowała obszary leśne i mieszała się ze szczepami fińskimi, gdy pierwsza szerzyła się na stepie, wchłaniając w siebie jego wędrownych mieszkańców, musiał wytworzyć dużą różni­cę.

            — Jeszcze większa wynikła z różnicy w losach dziejo­wych.

            Gdy tamta, pozostając długo w sferze panowania mongolskiego, urabiała się pod jego wpływami, ta ule­gła silniejszym lub słabszym wpływom zachodnim, pol­skim, a nawet w znacznej swej części przez unię ko­ścielną wciągnięta została w sferę wpływu Kościoła Rzymskiego.

            Można nawet powiedzieć, że różnice cha­rakteru, psychologii są większe, niż różnice mowy.

            Trzeba wszakże stwierdzić, że pomiędzy poszczególnymi ziemiami, na których rozbrzmiewa mowa mało­ruska, a jak dziś się mówi ukraińska, — istnieją ogromne różnice warunków przyrodzonych i większe jeszcze róż­nice w losach dziejowych.

            Zaczynając od ziem podkar­packich, — które już blisko tysiąc lat temu należały do Polski, — a od Kazimierza Wielkiego do pierwszego rozbioru bez przerwy stanowiły integralną część Korony, — które wreszcie nigdy nie były pod panowaniem rosyjskim, — a kończąc na pobrzeżu czarnomorskim i późno kolonizowanych ziemiach na wschód od Połtawszczyzny, które nigdy nie widziały panowania polskiego,

            — można podzielić obszar mowy małoruskiej na jakie siedem czy osiem odrębnych całości, z których każda miała inną historię.

            Stąd głębokie różnice duchowe, kulturalne i polityczne między poszczególnymi odłamami ludności mówiącej po małorusku, i ogromnie ubogi zapas tego, co jest wszystkim odłamom wspólne.

            Kwestia ukraińska stoi w przeciwieństwie do kwestii wszystkich innych odradzających się narodowości.

            — Tam w każdym wypadku jest to sprawa paru lub kilku milionów ludności względnie jednolitej, — gdy tu chodzi o dziesiątki milionów, za to rozpadające się na bardzo różnorodne grupy terytorialne.

            Przy tej różnorodności mówić o istnieniu narodu ukraińskiego można tylko z wielką licencją.

            Niemniej przeto sam fakt istnienia ludu odcinają­cego się wyraźnie od sąsiednich lub zamieszkujących z nim te same ziemie mową, zwyczajami, charakterem, wreszcie religią lub obrządkiem,

            — już rodzi kwestię, która w sprzyjających warunkach zjawia się na terenie poli­tycznym, bądź na skutek dążeń działaczy wychodzących z tego ludu, bądź też przez machinację państw usiłują­cych wygrać ją w swoim interesie.

            To było nieuniknione i na obszarze mowy małoruskiej.

            Kwestia narodziła się jednocześnie, w połowie dzie­więtnastego stulecia, w dwóch odległych od siebie punktach.

            Ruch samorzutny, podjęty przez ludzi czystych i bezinteresownych, szukających odrębnego kulturalno-literackiego wyrazu dla odrębnego ducha swego ludu, zjawił się w tym czasie na Ukrainie Zadnieprzańskiej.

            — Głównym jego przedstawicielem był poeta Szewczenko.

            Nie było to przypadkiem, że kolebką jego była ta właśnie ziemia.

            Dawne województwa czernihowskie i połtawskie to była najbardziej stylowa Ukraina, najpiękniejsza rasowo i najbujniejsza duchowo.

            — Ta ziemia wydała w pierwszej połowie XIX stulecia wielkiego pisa­rza Hohola (Gogola), który, choć pisał po rosyjsku, wyrażał w swej twórczości ducha Ukrainy. — Ona też po­została ogniskiem ruchu ukraińskiego w państwie rosyjskim.

            Rząd rosyjski nie stawiał przeszkód tej pracy kul­turalno-literackiej, aczkolwiek patrzył na nią niezbyt chętnym okiem. — Traktował on ten ruch jako regionalistyczny.

            Natomiast Polacy, ze zrozumiałych względów, darzyli go sympatią oraz zachęcali do przekształcenia się na polityczny. — Ich pragnieniem było wygrać go przeciw Rosji.

            Było to dążenie całkiem logiczne.

            — W państwie, w którym żywioł rosyjski usiłował zalać wszystko, nale­żało dla własnej obrony podsycać wszelkie dążenia do narodowego przeciwstawienia się Rosji.

            Zaczynając od powstania [18]63 r., na którego sztandarach obok Orła i Po­goni umieszczono św. Michała, a kończąc na Dumie ro­syjskiej, w której za przykładem Koła Polskiego powstała autonomiczna grupa ukraińska, — stale istnieje pewien związek sympatii między polityką polską w państwie rosyjskim a ruchem ukraińskim.

            Drugim punktem, w którym kwestia się zjawia, jest zabór austriacki, Wschodnia Galicja.

            Tam początki są całkiem inne. — Tam rząd austriacki wytwarza kwestię ruską w celu osłabienia Polaków.

            Jak mówiono w Ga­licji, — „hrabia Stadion wynalazł Rusinów”.

            — Stąd kwestia tego ruchu stanęła tam od razu jako kwestia polityczna, praca zaś nad odrodzeniem kulturalnym była traktowa­na raczej jako zabieg pomocniczy do polityki.

            Była to kwestia czysto miejscowa, kwestia państwa austriackiego, obejmująca wschodnią Galicję i północną Bukowinę, — Rusini (Ruthenen) stali się prawno-politycznie jedną z narodowości austriackich.

            Nie wszyscy się za takich uznali: — obok nielicznych żywiołów, uważających się za Polaków (gente Ruthenus, natione Polonus), — silny odłam (starorusini) uważał się za Rosjan i posługiwał się w życiu kulturalnym językiem rosyjskim, uważając mowę małoruską jedynie za gwarę ludową.

            — Ten kieru­nek był podsycany i zasilany przez Rosję, która aż do wojny 1914 r. patrzyła na Galicję Wschodnią jako na przyszłą swą zdobycz.

            Dopiero pod koniec ubiegłego stulecia zaczęto mó­wić o narodowości „ukraińskiej”, zaludniającej zarówno Galicję Wschodnią, jak południe państwa rosyjskiego, — i zjawiła się kwestia „ukraińska” jako zagadnienie przy­szłości politycznej ziem przez tę narodowość zaludnio­nych.

            Od tego czasu w austriackim języku politycznym wyraz „Rusini” szybko jest wypierany przez nowy ter­min „Ukraińcy”.

            III. Ukraina w polityce niemieckiej

            Łatwość, z jaką sfery polityczne wiedeńskie z miej­scowego, wąskiego pojęcia Rusinów (Ruthenen) prze­skoczyły na szerokie pojęcie Ukraińców i wewnętrzną austriacką kwestię ruską zamieniły na międzynarodową ukraińską, — była zadziwiająca.

            Byłaby ona wprost nie­zrozumiałą, gdyby nie głęboka zmiana, która zaszła współ­cześnie, pod koniec ubiegłego stulecia w położeniu monarchii habsburskiej.

            Związane od kilkunastu lat z Niemcami przymie­rzem Austro-Węgry zamieniły pod koniec stulecia to przymierze na związek głębszy, ściślejszy, prowadzący z jednej strony do tego, żeby Niemcom i Węgrom monarchii, zagrożonym w swym panowaniu przez inne na­rodowości, dać silne oparcie w Niemcach Rzeszy, z dru­giej zaś do podporządkowania dyplomacji austro-węgierskiej polityce zewnętrznej cesarstwa niemieckiego.

            — Już wtedy dla poruszeń polityki austriackiej, których nie można było zrozumieć w Wiedniu, — znajdowało się wy­jaśnienie w Berlinie.

            Otóż w owym czasie literatura polityczna wszechniemiecka zaczęła się żywo zajmować wypracowywaniem koncepcji nowego państwa — Wielkiej Ukrainy.

            Jednocze­śnie utworzono konsulat niemiecki we Lwowie, — nie dla obywateli niemieckich, których we wschodniej Galicji właściwie nie było,

            — ale do współpracy politycznej z Ukra­ińcami, co zresztą publicznie zostało ujawnione.

            Ujawniono też żywą akcję na terenie spraw ruskich Związku Obrony Kresów Wschodnich (Ostmarkenverein), założonego w Niemczech do walki z polskością.

            — Okazało się, że z chwilą zamiany kwestii na ukraiń­ską środek ciężkości polityki w tej kwestii przeniósł się z Wiednia do Berlina.

            Pytanie teraz,

            — dlaczego Niemcy, nie posiadające ludności ruskiej w swym państwie, tak żywo się tą kwestią zajęły.

            Nie mogła to być idealistyczna, bezintere­sowna chęć popierania odradzającej się narodowości, — ile że zainteresowanie kwestią wychodziło od rządu i od sfer reprezentujących zaborczą politykę niemiecką.

            Było to wygrywanie kwestii w interesach niemieckich.

            Prze­ciw komu?

            W okresie poprzedzającym wojnę światową Niemcy patrzyły na Rosję jako na pole swej eksploatacji eko­nomicznej i sferę swych wpływów politycznych.

            Nawet poza granicami Niemiec czasami traktowano Rosję jako część szerszego imperium niemieckiego. — Z tego stano­wiska dążyli oni do osłabienia jej zarówno politycznego, jak gospodarczego: — chodziło im o to, żeby nie była ona zdolna do przeciwstawienia się im na żadnym polu.

            Pod koniec właśnie ubiegłego stulecia Rosja, która głównie bogactwo ziem małoruskich widziała w ich nie­słychanie urodzajnym czarnoziemie, — zaczęła energicznie eksploatować znajdujące się tam obficie pokłady żelaza i węgla kamiennego i na nich budować swój własny przemysł, obliczony nie tylko na zapotrzebowanie krajo­we, ale i na obce rynki wschodnie.

            Dla Niemiec ozna­czało to nie tylko zmniejszenie w przyszłości rynku rosyjskiego dla ich wwozu, ale także nowe współzawod­nictwo na rynkach azjatyckich.

            Z drugiej strony, Niemcy pod koniec ubiegłego stu­lecia umocniły się w Turcji i zaczęły prowadzić dzieło całkowitego jej opanowania.

            — Tu wielką przeszkodą dla nich była pozycja Rosji na Morzu Czarnym i dostęp jej do Bałkanów.

            Wszystkie te niebezpieczeństwa i te trudności usu­wał śmiały pomysł utworzenia niepodległej, wielkiej Ukrainy.

            Nadto, — uważawszy słabość kulturalno-narodową żywiołu ukraińskiego, jego niejednolitość, obecność na pobrzeżu morskim różnorodnych żywiołów etnicz­nych, nic wspólnego nie mających z ukrainizmem, obfi­tość w kraju ludności żydowskiej, wreszcie dość znaczną ilość osadników niemieckich (w Chersońszczyźnie i na Krymie)

            — można było mieć pewność, że nowe państwo uda się wziąć pod silny wpływ niemiecki, ująć w ręce niemieckie jego eksploatację i całkowicie pokierować jego polityką.

            Niepodległa Ukraina zapowiadała się jako gospodarcza i polityczna filia Niemiec.

            Natomiast Rosja bez Ukrainy, pozbawiona jej zboża, jej węgla i żelaza pozostałaby państwem wielkim terytorialnie, ale niesłychanie słabym gospodarczo, nie mającym żadnych widoków na gospodarczą samodziel­ność, skazanym na wieczną zależność od Niemiec.

            — Od­cięta zaś od Morza Czarnego i od Bałkanów, przesta­łaby wchodzić w rachubę w sprawach Turcji i państw bałkańskich. — Teren ten pozostałby całkowicie domeną Niemiec i ich pomocnicy, monarchii habsburskiej.

            Z punktu widzenia celów polityki niemieckiej wzglę­dem Rosji — największym niewątpliwie dziełem tej polityki byłaby wielka Ukraina.

            Był wszakże jeszcze ktoś, przeciw komu Niemcy uważały plan ukraiński za zbawienny.

            Gdy kwestia polska w drugiej połowie XIX w. zeszła z porządku dziennego spraw międzynarodowych i zamieniła się w wewnętrzną kwestię trzech mocarstw rozbiorczych,

            — polityka niemiecka była jedyną, która mia­ła otwarte oczy na całość tej kwestii.

            Nie podzielała ona optymizmu Rosji i Austrii i nie przestała się obawiać powrotu tej kwestii na grunt międzynarodowy. — Nie ukrywał tego Bismarck, a i Bülow otwarcie mówił, że Niemcy walczą nie tylko ze swymi Polakami, lecz z całym narodem polskim.

            Niemcy rozumieli, iż odbywający się szybko postęp ich polityki na terenie światowym prowadzi do wielkie­go konfliktu. — Chwile zaś wielkich starć między mocar­stwami mają to do siebie, że wtedy tłumione w czasie pokoju kwestie wdzierają się na teren międzynarodowy.

            Kwestia polska nie była tak zduszona, żeby już nigdy wypłynąć nie mogła;

            — przeciwnie pod koniec XIX stule­cia rozpoczął się w Polsce ruch odrodzenia politycznego, tworzył się we wszystkich trzech zaborach jeden wielki obóz narodowy, świadczący, że nowe pokolenia pol­skie czegoś się nauczyły, przemawiający językiem na­prawdę politycznym, którego od dawna już w Polsce nie słyszano.

            Wystąpienie Polski na widownię międzynarodową, jako wielkiego narodu, byłoby dla polityki niemieckiej wielką klęską. — Jeżeli nie można było tego narodu zni­szczyć, trzeba go było zrobić małym.

            Na to zaś naj­prostszym sposobem było stworzenie państwa ukraiń­skiego i posunięcie jego granic w głąb ziem polskich tak daleko, jak daleko sięgają dźwięki mowy ruskiej.

            Plan ukraiński tedy był sposobem zadania potężne­go ciosu jednocześnie Rosji i Polsce.

            Ten plan na papierze urzeczywistniono.

            Tym pa­pierem był traktat podpisany w r. 1918 w Brześciu Li­tewskim przez skleconą ad hoc delegację Rzeczypospo­litej Ukraińskiej z jednej strony, przez Niemcy, Austro-Węgry, Turcję i Bułgarię z drugiej.

            — Pozostał on na pa­pierze, bo potężne do niedawna Niemcy w owej chwili zdolne były już tylko papiery podpisywać.

            Pozostał on jako testament cesarskich Niemiec, w trudnej powojennej dobie czekający na wykonawców.

            IV. Ukraina w polityce światowej

            Po rewolucji rosyjskiej kwestia ukraińska weszła w nową fazę.

            Przy ustroju federalistycznym państwa sowieckiego, ta część jego terytorium, na której większość ludności używa mowy małoruskiej została republiką ukraińską, ze spornym zakresem samodzielności i z urzę­dowym językiem ukraińskim.

            Jednocześnie, po odbudowaniu Polski na skutek wojny światowej część ziem dawnej Rzeczypospolitej z ludnością mowy ruskiej, — a wśród nich dawna Galicja Wschodnia, będąca ważnym ogniskiem ruchu ukraińskie­go, — weszła w skład naszego państwa.

            W tym stanie rzeczy kwestia ukraińska nie została uznana za rozstrzygniętą ani przez Ukraińców, ani przez te czynniki, które się ich sprawą z tych czy innych względów opiekowały.

            Fermentacja na jej gruncie nie ustała i nie ustały zabiegi, skierowane ku oderwaniu ziem ruskich zarówno od Rosji sowieckiej, jak od Pol­ski.

            — Te zabiegi wywołały nawet słynną wyprawę na Ki­jów ze strony polskiej w 1920 r., której powody i cele polityczne nie zostały dotychczas należycie wyjaśnione.

            Nie zmieniła ona nic zasadniczo w stanie kwestii ukra­ińskiej, tylko tyle, że pokój ryski, który po niej nastą­pił, ustalił granice Ukrainy sowieckiej na zachodzie, usu­wając Polskę ze znacznej części terytorium, które przed­tem siłą faktu zajmowała.

            W tych pierwszych latach po wojnie światowej i rewolucji rosyjskiej nie przewidywano jeszcze, że kwestia ukraińska w krótkim czasie nabierze znaczenia światowego.

            Jak już wszyscy dziś wiedzą, — wojna 1914–18 r., która we wschodniej Europie sprowadziła przede wszystkim głębokie przewroty polityczne, dla pozostałego świata, a zwłaszcza dla zachodniej Europy, stała się wielkim przewrotem ekonomicznym.

            Tę rolę odegrała ona nie tylko przez to, że zniszczyła znaczną część bo­gactwa narodów i zdezorganizowała istniejący przed nią układ stosunków gospodarczych,

            — ale także, i to w więk­szej o wiele mierze, iż znakomicie przyśpieszyła postępujący już przed nią proces, który polega przede wszystkim na decentralizacji przemysłowej świata.

            Ten pro­ces niesie katastrofę państwom, w których przemysł dotychczas się centralizował.

            Te skutki wojny, — nie docenione z początku należy­cie – zdawało się bowiem, że niedomagania gospodar­cze są tylko czasowe – dają się czuć coraz silniej, im dalej jesteśmy od wojny.

            Coraz widoczniejsze jest, iż rządy państw nie są zdolne na nie zaradzić,

            — i sfery bez­pośrednio zainteresowane, przedstawiciele wielkiego ka­pitału, wykazują coraz większą energię i coraz większą pomysłowość w szukaniu środków ratunku.

            Ulubioną ideą, nad którą pracuje dziś wiele tęgich umysłów, nie tyle politycznych, ile finansowych,

            — jest dy­strybucja, na drodze umowy pokojowej, wytwórczości pomiędzy państwami świata, prowadząca do tego, żeby jedne pozostały producentami, inne zaś zgodziły się po­zostać konsumentami tego czy innego towaru.

            Ten, kto by z konsumenta chciał zaawansować na producenta, byłby uznany za wroga ustalonego porządku na świecie.

            — Chodzi o to, żeby przodujące dziś gospodarczo i poli­tycznie państwa, produkujące coraz drożej, — były zabez­pieczone od współzawodnictwa innych państw, które mogąc wytwarzać taniej, zaczęły rozwijać swój przemysł w ostatnich czasach.

            Urzeczywistnienie wszakże tej niepospolitej idei, pomimo istnienia Ligi Narodów i całego szeregu innych pomocy, nie jest łatwe.

            — Za jedną z największych prze­szkód stojących mu na drodze, uważana jest sowiecka Rosja.

            Wyraźnie drwi sobie ona z wysiłków kapitali­stycznej Europy i Ameryki ku ratowaniu ustalonego porządku handlowego na świecie, — jak o tym świadczy chociażby ostatnia mowa Stalina w Moskwie.

            Te drwiny mogłyby pozostać słowami bez treści, gdyby Rosja zo­stała pozbawiona węgla i żelaza, które posiada w obfi­tości właśnie na terytorium ukraińskim.

            — Oderwanie tedy Ukrainy od Rosji byłoby wyrwaniem jej zębów, zabezpieczeniem się od jej współzawodnictwa i skazaniem jej na rolę wiecznego konsumenta wytworów obcego przemysłu.

            W związku z tamtą pierwszorzędne miejsce na po­rządku dziennym spraw światowych zajmuje dziś druga wielka idea.

            Znaczenie, jakie dziś zdobył automobil i aeroplan w pokoju i w wojnie, oraz coraz szersze zastosowanie motorów naftowych, przede wszystkim na okrętach, sprawiło, że skromna do niedawna nafta wysunęła się na czoło surowców wydobywanych z wnętrza ziemi.

            Jeżeli państwa, panujące dotychczas w układzie gospodar­czym świata, zdołają skupić w swych rękach wszystką, albo prawie wszystką naftę, panowanie ich mogłoby być zabez­pieczone na długo, o ile, ma się rozumieć, jaki przewrót techniczny nie odebrałby nafcie jej dzisiejszego znaczenia.

            Stąd idea podzielenia świata na skombinowanych między sobą nielicznych posiadaczy nafty, — tym samym uprzywilejowanych, — i na upośledzoną resztę, która to cenne paliwo może otrzymywać tylko od tamtych, albo nie otrzymywać wcale, np. w razie wojny.

            Nawet ta skromna ilość nafty, która znajduje się na naszym Podkarpaciu, była główną przeszkodą w za­łatwieniu sprawy wschodniej Galicji na konferencji po­kojowej.

            Przeważna ilość znanej dziś nafty znajduje się w Ameryce.

            Stany Zjednoczone produkują przeszło 69% wszystkiej nafty na świecie.

            Poza tym drugie miejsce w produkcji światowej zajmuje Wenezuela, czwarte Me­ksyk, wreszcie spore ilości wytwarzają Kolumbia, Peru i Argentyna.

            — Na tej wszystkiej nafcie spoczywa lub ma nadzieję spocząć ręka amerykańska.

            W naszym starym świecie naftę posiada w mniej­szych ilościach Europa (przede wszystkim Rumunia, potem Polska) i Azja.

            Persja (eksploatacja głównie w angielskich rękach) zajmuje piąte miejsce w produkcji świata, Indie Holenderskie – siódme, mniejsze ilości wy­dobywane są w Indiach Brytyjskich, w Japonii i w Chi­nach.

            — W ostatnich latach Anglicy odkryli naftę w Iraku i rozpoczęli jej eksploatację.

            Najbogatsze wszakże źródła nafty w starym świecie, przedstawiające blisko połowę produkcji całej Europy i Azji, a mogące produkować znacznie więcej, znajdują się na Kaukazie (Baku).

            Dzięki nim Rosja zajmuje dziś trzecie miejsce w świecie w produkcji nafty.

            Tym sposobem druga wielka idea dzisiejszego pro­gramu urządzenia świata rozbija się o Rosję sowiecką.

            Ukraina nie posiada nafty – mogłaby jej mieć trochę, gdyby do niej zostały przyłączone ziemie polskie z Drohobyczem i Borysławiem

            – ale, jeżeli dość szero­ko pojąć jej obszar, sięgnąć aż do Morza Kaspijskiego, — jak to się zaczyna robić, — wtedy oderwanie Ukrainy od Rosji pociąga za sobą odcięcie ostatniej od Kaukazu i wyzwolenie nafty kaukaskiej spod jej panowania.

            To wiąże kwestię ukraińską z najbardziej aktualną dziś kwestią światową – kwestią nafty.

            V. Perspektywy państwa ukraińskiego

            Kwestii tedy ukraińskiej nie można tak traktować, jak się traktuje kwestię pierwszej lepszej narodowości, obudzonej do życia politycznego w XIX stuleciu.

            Zna­czeniem swoim przerasta ona wszystkie inne ze wzglę­du na liczbę ludności mówiącej po małorusku, jak na rolę obszaru przez nią zajmowanego i jego bogactw na­turalnych w zagadnieniach polityki światowej.

            Już pod koniec ubiegłego stulecia zajęła ona po­czesne miejsce w planach polityki Niemiec, pod których patronatem została tak szeroko postawiona.

            Odbudowa­nie państwa polskiego nie zmniejszyło, ale raczej zwię­kszyło jej znaczenie w widokach polityki niemieckiej: — z jej rozwiązaniem wiążą się nadzieje na zmianę granicy niemiecko-polskiej i na zredukowanie Polski do obszaru, na którym byłaby państewkiem nic nie znaczącym, od Niemiec całkowicie uzależnionym.

            Ekonomiczna zaś stro­na kwestii tak wielką rolę grająca w widokach mocarstwa Hohenzollernów, dla dzisiejszych Niemiec, przy ich potężnych trudnościach gospodarczych, jest jeszcze do­nioślejsza.

            — Niewątpliwie miał ją między innymi na myśli szef rządu niemieckiego, gdy niedawno w swej mowie wskazywał główne źródło finansowych i gospodarczych kłopotów niemieckich w układzie rzeczy politycznych na wschód od Niemiec.

            W ostatnich latach, dzięki węglowi i żelazu Zagłębia Donieckiego oraz nafcie kaukaskiej,

            Ukraina stała się przedmiotem żywego zainteresowania przedstawicieli ka­pitału europejskiego i amerykańskiego i zajęła miejsce w ich planach gospodarczego i politycznego urządzenia świata na najbliższą przyszłość.

            Do tego trzeba dodać – co nie jest wcale najmniej znaczącym – rolę, jaką Ukraina obok Polski — odgrywa w zagadnieniach polityki żydowskiej.

            Dzięki temu i dzięki szeregowi jeszcze innych po­mniejszych przyczyn, — jak interesy dawnych wierzycieli Rosji oraz tych, których majątki przemysłowe i rolne pozostały na terytorium obecnej Ukrainy sowieckiej,

            — wreszcie nadzieje pewnych sfer katolickich na zaprowa­dzenie unii kościelnej na Ukrainie,

            — o kwestii ukraińskiej nie można powiedzieć, żeby cierpiała na brak sympatii w świecie.

            Na pewno też, o ile by doszło do oderwania Ukra­iny od Rosji, — potężne sfery użyłyby wszelkich swoich wpływów i środków na to, ażeby rzecz się nie zakończyła utworzeniem jakiegoś względnie małego państewka.

            Tylko wielka, możliwie największa Ukraina mogłaby prowadzić do rozwiązania tych zagadnień, które nadały kwestii ukraińskiej tak szerokie znaczenie.

            Ukraina, oderwana od Rosji, zrobiłaby wielką karierę.

            Czy zrobiliby ją Ukraińcy?…

            Młode, budzące się do roli dziejowej narodowości, skutkiem ubogiego zapasu tych tradycji, pojęć, uczuć i instynktów, które tworzą z gromady ludzkiej naród, oraz skutkiem braku doświadczenia politycznego i wy­ćwiczenia w rządzeniu własnym krajem, dochodząc do samodzielnego bytu państwowego, stają oko w oko z trudnościami, z którymi nie zawsze sobie umieją radzić.

            Nawet my, którzy nie przestaliśmy być wielkim narodem historycznym, na skutek względnie krótkiej przerwy w naszym bycie państwowym, po odbudowaniu państwa — wykazaliśmy wielki brak doświadczenia i wielką nieudolność w uporaniu się z zadaniami, które na nas spadły.

            Na szczęście, zazwyczaj nieliczne i zajmujące niewielki obszar, tworzą one małe państewka, w których mają do rozwiązania zagadnienia mniejszego kalibru.

            Ukraina wszakże to nie jest jakaś Litwa Kowieńska z dwoma i pół milionami mieszkańców, w której najtrud­niejsze zagadnienia tkwią w jej finansach i dają się roz­wiązywać na razie przez wyprzedawanie z góry poręb leśnych.

            Ukraina stanęłaby od pierwszej chwili wobec wiel­kich zagadnień wielkiego państwa.

            Przede wszystkim stosunek do Rosji.

            Rosjanie musieliby być najniedołężniejszym w świecie narodem, żeby łatwo pogodzić się z utratą olbrzymiego obszaru, na którym znajdują się ich najurodzajniejsze ziemie, ich węgiel i żelazo, który stanowi o ich posiadaniu nafty i o ich dostępie do Mo­rza Czarnego.

            — Następnie eksploatacja tego węgla i żela­za z wszystkimi jej konsekwencjami w ustroju i w życiu gospodarczym kraju.

            Wielkie zagadnienie przedstawia pobrzeże czarnomorskie, — etnicznie nie będące ukraińskim, — stosunek do ziem dońskich, do nieukraińskiego Krymu, a nawet do Kaukazu.

            Naród rosyjski, ze swymi tradycjami historycznymi, z wybitnymi instynktami państwowymi, stopniowo do uporania się z tymi zagadnie­niami dochodził i na swój sposób je rozwiązywał.

            Nowy naród ukraiński musiałby od razu znaleźć swoje sposoby sprostania tym wszystkim zadaniom i niezawodnie do­wiedziałby się, że jest to nad jego siły.

            Co prawda, znaleźliby się tacy, którzy by się tym zajęli, ale tu właśnie występuje tragedia.

            Nie ma siły ludzkiej, zdolnej przeszkodzić temu, — ażeby oderwana od Rosji i przekształcona na niezawisłe państwo Ukraina

            — stała się zbiegowiskiem aferzystów całego świata, którym dziś bardzo ciasno jest we włas­nych krajach, kapitalistów i poszukiwaczy kapitału, organizatorów przemysłu, techników i kupców, speku­lantów i intrygantów, rzezimieszków i organizatorów wszelkiego gatunku prostytucji:

            — Niemcom, Francuzom, Belgom, Włochom, Anglikom i Amerykanom pośpieszyliby z pomocą miejscowi lub pobliscy Rosjanie, Polacy, Ormianie, Grecy, wreszcie najliczniejsi i naj­ważniejsi ze wszystkich Żydzi.

            Zebrałaby się tu cała swoista Liga Narodów…

            Te wszystkie żywioły przy udziale sprytniejszych, bardziej biegłych w interesach Ukraińców, wytworzyłyby przewodnią warstwę, elitę kraju.

            — Byłaby to wszakże szczególna elita, bo chyba żaden kraj nie mógłby poszczycić się tak bogatą kolekcją międzynarodowych kanalii.

            Ukraina stałaby się wrzodem na ciele Europy; — lu­dzie zaś marzący o wytworzeniu kulturalnego, zdrowego i silnego narodu ukraińskiego, dojrzewającego we własnym państwie, przekonaliby się,

            — że zamiast własne­go państwa, mają międzynarodowe przedsiębiorstwo, a zamiast zdrowego rozwoju, szybki postęp rozkładu i zgnilizny.

            Ten, kto przypuszcza, — że przy położeniu geograficznym Ukrainy i jej obszarze, przy stanie, w jakim znajduje się żywioł ukraiński, przy jego zasobach duchowych i materialnych, wreszcie przy tej roli, jaką posiada kwestia ukraińska w dzisiejszym położeniu gospodarczym i politycznym świata, mogłoby być inaczej

            – nie ma za grosz wyobraźni.

            Kwestia ukraińska ma rozmaitych orędowników, za­równo na samej Ukrainie, jak poza jej granicami.

            Między ostatnimi zwłaszcza jest wielu takich, którzy dobrze wiedzą, do czego idą.

            Są wszakże i tacy, którzy rozwią­zanie tej kwestii przez oderwanie Ukrainy od Rosji przedstawiają sobie bardzo sielankowo. — Ci naiwni najlepiej by zrobili, trzymając ręce od niej z daleka.

            VI. Rosja i Ukraina

            Z tego, co tu powiedziano o kwestii ukraińskiej nie wynika, ażeby lud ukraiński i wszystko, co z niego wychodzi dążyło do oderwania się od Rosji.

            Co do ludu, — trzeba powiedzieć, że przy poziomie kultury, na którym znajduje się ludność tej części Euro­py, — jedyną prawie jej troską są jej sprawy gospodarcze, a stosunek jej do państwa zależy od sposobu traktowania tych spraw przez władzę państwową.

            Zresztą, nawet w najbardziej cywilizowanych krajach, dążenia politycz­ne narodu są przede wszystkim dążeniami jego warstw oświeconych.

            Gdy chodzi o inteligencję, wychodzącą z ludu małoruskiego na południu Rosji, to niemała jej część uważa się po prostu za Rosjan:

            — nie tylko zaspakaja w języku rosyjskim swe potrzeby kulturalne, ale posiada rosyjską ideologię polityczną: na mowę zaś małoruską patrzy jako na narzecze rosyjskie.

            Inni – a tych liczba dziś szybko rośnie – uważają się za Ukraińców, dążą do rozwinięcia ukraińskiego języka literackiego i bronią jego praw urzędowych, ale w większości uważają Ukrainę za integralną część państwa rosyjskiego.

            Sto­sunek do obecnej Rosji zależy od tego, kto jest bolsze­wikiem, a kto nim być nie chce, lub ma do tego drogę przeciętą.

            Gdy chodzi o Rosjan, to z wyjątkiem chyba samo­bójczych doktrynerów, nie ma wśród nich takich, którzy by przyznawali Ukrainie prawo do oderwania się od Rosji i utworzenia własnego, niezawisłego od niej państwa.

            Jedni uważają ludność małoruską za takich samych Ro­sjan jak oni; drudzy patrzą przyjaźnie na kultywowanie przez nią swego języka literackiego; trzeci wreszcie przyznają jej prawo do takiego, czy innego stopnia od­rębności politycznej,

            — ale wszyscy uważają Ukrainę za część państwa rosyjskiego, na zawsze z nim związaną.

            Nie znaczy to, żeby kwestia ukraińska, przy wszyst­kich czynnikach, które ją tworzą i popierają, nie była dla Rosji kwestią poważną i niebezpieczną.

            Ukraina, — jako najpoważniejsza pod względem gos­podarczym część państwa rosyjskiego, jest ziemią, od której zależy cały jego rozwój w przyszłości.

            Nie mniejsze znaczenie ma posiadanie jej w wojnie.

            Obecna Rosja sowiecka, tak samo jak dawna Rosja carska, jest najbardziej militarnym państwem na świecie. — Na jej armię często się patrzy przede wszystkim jako na Armię Czerwoną, przeznaczoną do współdziałania z rewolucją światową.

            — Zdaje się, że sam rząd sowiecki lubi, żeby tak się na jego militaryzm zapatrywano.

            Tym­czasem, gdy się bliżej rzeczom przyjrzymy, musimy stwierdzić, że to jest przede wszystkim armia rosyjska, której istnienie i rozmiary wywołane są potrzebą utrzy­mania całości państwa i obrony jego granic.

            W rozmaitych swych częściach Rosja jest zagrożona powstaniami. Niedawno widzieliśmy powstanie w Azer­bejdżanie, kraju z ludnością właściwie turecką. Było to powstanie nie pierwsze i nie ostatnie.

            Azerbejdżan to Baku, a Baku to nafta; nafta zaś dzisiaj, o ile nie znaj­duje się w rękach angielskich lub amerykańskich, nabiera własności silnego fermentu politycznego.

            Coraz częściej w ślad za nią ukazuje się na powierzchni ziemi inny dziwny płyn – krew.

            Nawiasem mówiąc, — obok Amerykanów i Anglików, są i inne narody,

            — a przede wszystkim Niemcy, które uważają, że umiałyby sobie z naftą poradzić.

            Z tymi szczególnymi właściwościami nafty spotyka­my się i my na naszym Podkarpaciu, gdzie ferment po­lityczny jest bardzo silny w stosunku do ilości nafty.

            — Na tym terenie naftowym mamy do czynienia z zagra­nicznymi przedsiębiorcami, nie tylko przemysłowymi, ale i politycznymi: ci, tak samo jak tamci, ożywiają ruch przy pomocy obcego kapitału.

            Zresztą, nie tylko naftowy Azerbejdżan gotów jest w sprzyjających okolicznościach przyprawić Rosję so­wiecką o niemałe trudności wewnętrzne.

            Sprawa obrony granic przed wrogiem zewnętrznym najpoważniej się przedstawia na Dalekim Wschodzie, w dalszej zaś przyszłości zapowiada się groźnie.

            Nawią­zany z Chinami kontakt, bez porównania bliższy, niż to było za carskiej Rosji, nie pozwala już w sprawach chiń­skich na zastój: — trzeba albo robić bolszewizm w Chinach, albo z Chinami wojować.

            Z chwilą, kiedy Kuomintang, czy jakikolwiek inny rząd chiński, poradzi sobie na wewnątrz ze swoimi komunistami, zacznie on niewątpliwie naciskać na Rosję, ażeby ją wyprzeć z jej stanowisk na Dalekim Wscho­dzie.

            Sowiety, zdaje się, dobrze to rozumieją: — stąd Chiny zajmują pierwsze miejsce wśród ich zainteresowań.

            Nie tu miejsce na dłuższe zatrzymywanie się nad Chinami.

            Wystarczy tylko wskazać przede wszystkim, że Chińczycy, mając kraj najbardziej przeludniony na świecie, należą do najenergiczniejszych kolonizatorów.

            — Ta energia ich wzmogła się ostatnimi czasy: — w ostat­nich wprost kilku latach posunęli oni kolonizację tzw. Wewnętrznej Mongolii – co dla Rosji nie jest obojętne – tak znakomicie, że zamieniła się ona w kraj chiński.

            Jeszcze ważniejsze dla Rosji jest, że to samo się robi w Mandżurii.

            Rosja sowiecka już miała niedawno ostry konflikt z Chinami w Mandżurii i na nowy w krótkim czasie musi być przygotowana.

            — Wojna zaś z Chinami coraz mniej zapowiada się jako zabawka, nie tylko dlatego, że przyswajają one sobie europejską sztukę wojenną i ćwi­czą się wojskowo w swych wojnach domowych, ale także, i to przede wszystkim, ze względu na ich ewolu­cję gospodarczo-techniczną ostatnich czasów.

            Chiny są wielkim krajem rolniczym. Są jednak rów­nież i były zawsze wielkim krajem przemysłowym. — Tyl­ko, odcięte od świata, zapatrzone w siebie, ugrzęzły w starych chińskich metodach produkcji.

            — Obecnie prze­chodzą one z ogromną szybkością na metody europej­skie.

            Mając wszystkie najważniejsze surowce w wielkiej ilości, w coraz szerszym zakresie przerabiają w zbudowanych według ostatnich wymagań techniki europejskiej fabrykach ziarno na mąkę, włókno bawełniane i jedwab­ne na tkaninę, rudę na żelazo i stal, piasek na szkło itd. — Ułatwia im to fakt, że są jednym z najbogatszych w węgiel krajów na świecie.

            Wojna tedy z Chinami będzie coraz bardziej wojną z państwem przemysłowym, a to brzmi bardzo po­ważnie.

            Gdyby Rosja została pozbawiona Ukrainy, a przez to węgla, żelaza i nafty została pozbawiona – jej widoki na przeciwstawienie się Chinom w wojnie stałyby się wkrótce znikome.

            Historia bliskiej przyszłości byłaby historią posuwania się państwowego i kolonizacji chińskiej ku Bajkałowi, a po­tem niezawodnie dalej.

            — Byłaby to zguba Rosji, z punktu widzenia niejednej polityki pożądana.

            Przyszedłby wszakże czas, i to może dość rychło, kiedy narody europejskie spostrzegłyby i nawet odczuły, że Chiny są za blisko.

            To położenie sprawia, że Rosja, jakikolwiek rząd w niej będzie rządził, musi bronić Ukrainy jako swej ziemi, do ostatniego tchu, w poczuciu, że strata jej by­łaby dla niej ciosem śmiertelnym.

            VII. Widoki realizacji

            Przy całym znaczeniu Ukrainy dla Rosji i przy naj­dalej idącej gotowości Rosji do jej obrony, wreszcie przy całym militaryzmie tejże Rosji, — można sobie wyo­brazić oderwanie od niej tego cennego kraju.

            Siła mili­tarna Rosji nie wystarczyłaby na prowadzenie pomyślnej wojny jednocześnie na dwóch frontach, i silne natarcie na nią z zachodu w razie jej wojny na Dalekim Wscho­dzie, która nawet w bliskiej przyszłości jest bardzo moż­liwa, musiałoby się dla niej skończyć fatalnie.

            — Wtedy program ukraiński mógłby się stać rzeczywistością.
            …………………………………………………………………………………………………………………………………..
            Na to wszakże, ażeby mogło nastąpić zajęcie Ukra­iny przez nieprzyjaciela, tym nieprzyjacielem musi być Polska i Rumunia.
            Żeby największe potęgi świata chciały oderwać Ukrainę od Rosji i gotowe były na to wiele poświęcić,
            ich chęci pozostaną tylko dobrymi chęciami, — jeżeli głównymi wykonawcami ich woli nie będą Polacy i Rumuni,
            a przynajmniej sami Polacy.
            …………………………………………………………………………………………………………………………………..

            Tu dopiero występuje cała trudność realizacji pro­gramu ukraińskiego.

            Rumuni dobrze rozumieją, że za budowanie pań­stwa ukraińskiego zapłaciliby co najmniej Besarabią. — Wie­dzą oni dobrze, iż wszelkie apetyty na Besarabię, które się ujawniają od czasu do czasu ze strony Sowietów, mają swoje źródło nie w Moskwie, ale w Charkowie i Kijowie.

            — Gdyby nie hamulec moskiewski, sytuacja w tej sprawie byłaby o wiele ostrzejsza.

            Dla Rumunii bezpieczniej jest mieć za sąsiada wielkie państwo, którego polityka z musu przenosi swój środek ciężkości coraz bardziej do Azji, niż państwo mniejsze, które ześrodkuje swe interesy nad Morzem Czarnym.

            Stąd obudzenie w Rumunii zapału do odrywania Ukrainy od Rosji nie jest rzeczą łatwą.

            Jeszcze ważniejsza w tej sprawie jest sytuacja, — nie chcemy powiedzieć polityka, — Polski.

            Jedno bowiem z naj­większych nieszczęść Polski tkwi w tym, że dziesięcio­lecie, które upłynęło od jej odbudowania, nie wystarczyło jej do wytworzenia programu wyraźnej, konsekwentnej polityki państwowej, odpowiadającego jej położeniu i jej interesom.

            Jej rozdwojenie polityczne, które wystąpiło tak jaskrawo podczas wojny światowej, nie skończyło się jeszcze, aczkolwiek zbliża się szybkimi krokami ku końcowi.

            Polityczny absurd, który polegał na związaniu się z państwami centralnymi i na nagięciu całego pro­gramu polityki polskiej do ich widoków, nie zlikwidował się od razu.

            — Obóz, który ten absurd reprezentował, związał ze sobą na gruncie polityki wewnętrznej różnorodne żywioły, które mu dały poparcie w sprawach polityki zagranicznej, nie rozumiejąc ich lub uważając je za mniej ważne.

            To mu dało siły do narzucenia krajowi swej polityki zewnętrznej, w której nie wiadomo, co było świadomym programem, a co po prostu przyzwy­czajeniem z ubiegłych czasów, od którego nieruchawa myśl uwolnić się nie umiała.

            Stąd w polityce państwa polskiego widzimy ciągły opór przeciw temu, co się narzucało, co wynikało z lo­giki położenia, ciągłe próby wykolejenia jej, nawrócenia jej na drogi, po których szła dawniej w związku z pań­stwami centralnymi.

            Odbiło się to fatalnie na pozy­cji międzynarodowej państwa polskiego i nawet wy­warło ujemny wpływ na politykę naszego sojusznika, Francji.

            Na szczęście, doświadczenie dziesięciu lat i dojrze­wanie polityczne żywiołów, które do niedawna dla spraw polityki zewnętrznej nie miały komórek w mózgu, spra­wia, że myśl polska szybko się w tych sprawach ujed­nostajnia;

            — na szczęście, powiadamy, bo żadne państwo dwóch kierunków polityki zewnętrznej długo nie znie­sie, i prędzej czy później za taki luksus drogo musi zapłacić.

            I w stosunku do zagadnienia ukraińskiego opinia polska bliska jest zupełnego ujednostajnienia.

            Położenie nasze w tej sprawie jest bardzo wyraźne.

            Choćbyśmy mieli najmętniejsze pojęcie o dążeniach ukraińskich, to przecie posiadamy pisany dokument, bę­dący oficjalnym programem państwa ukraińskiego.

            — Jest nim traktat brzeski.

            Konspirujący z naszymi konspira­torami Ukraińcy mogą nawet szczerze dziś deklarować wiele rzeczy, — ale zdrowo myśląca polityka nie może się przecie opierać na deklaracjach pojedynczych ludzi czy organizacji, czy nawet urzędowych przedstawicieli całego narodu.

            Musi ona patrzeć przede wszystkim na to, co tkwi w instynktach, w dążeniach ludów i w logice rze­czy.

            Jakiekolwiek byłoby państwo ukraińskie, zawsze musiałoby ono dążyć do objęcia wszystkich ziem, na których rozbrzmiewa mowa ruska.

            Musiałoby dążyć nie tylko dlatego, że takie są aspiracje ruchu ukraińskiego,

            — ale także dlatego, że chcąc się ostać wobec Rosji, która by się nigdy z jego istnieniem nie pogodziła, musia­łoby być jak największym i posiadać jak najliczniejszą armię.

            Polska tedy o wiele większą od Rumunii zapłaciła­by cenę za zbudowanie państwa ukraińskiego.

            To wszakże jest tylko jedna strona rzeczy.

            Niepodległa Ukraina byłaby państwem, w którym dominowałyby wpływy niemieckie.

            Tak by było nie tylko dlatego, że dzisiaj działacze ukraińscy konspirują z Niemcami i mają ich poparcie; i nie tylko dlatego, że o tym marzą Niemcy i że mają na obszarze ukraińskim Niem­ców i Żydów, którzy byliby dla nich oparciem;

            ale także, i to przede wszystkim, dlatego,

            że całkowite zrealizowanie programu ukraińskiego kosztem Rosji, Polski i Rumunii, ma naturalnego, najpewniejszego protektora w Niemczech i musi Ukraińców wiązać z nimi.

            Polska przy istnieniu państwa ukraińskiego, znalazłaby się mię­dzy Niemcami a sferą wpływów niemieckich, można powiedzieć, niemieckim protektoratem. Nie ma potrzeby unaoczniać, jakby wtedy wyglądała.

            Wreszcie, jak to wyżej powiedzieliśmy, zbudowana dziś wielka Ukraina nie byłaby w swych kierowniczych żywiołach tak bardzo ukraińska i nie przedstawiałaby na wewnątrz stosunków zdrowych.

            To byłby naprawdę wrzód na ciele Europy, którego sąsiedztwo byłoby dla nas fatalne.

            Dla narodu, zwłaszcza dla narodu jak nasz młode­go, który musi się jeszcze wychować do swych przezna­czeń,

            — lepiej mieć za sąsiada państwo potężne, choćby nawet bardzo obce i bardzo wrogie, niż międzynarodowy dom publiczny.

            Z tych wszystkich względów program niepodległej Ukrainy nie może liczyć na to, żeby Polska za nim sta­nęła, a tym mniej, żeby zań krew przelewała.

            I to pol­ska opinia publiczna już dziś bardzo dobrze rozumie.

            ????????

            My możemy być niezadowoleni z linii granicznej pokoju ryskiego, ale to nie odgrywa w naszej polityce wielkiej roli.

            Możemy żałować i niewątpliwie serdecznie żałuje­my naszych rodaków, którzy nawet w większych skupie­niach dziś żyją w granicach Ukrainy sowieckiej, i dobra polskiego, które inni tam pozostawili,

            ale te uczucia nie mogą nas wykoleić z drogi, którą nam dyktuje dobro Polski jako całości, i jej przyszłości.

            Możemy nawet współczuć wierzycielom francuskim Rosji, — ale im powiemy, że ich rewindykacje, chociaż naj­bardziej uprawnione, nic nie mają wspólnego z wielkimi celami nie tylko Polski, ale i Francji.

            Zdaje się, że na kwestię ukraińską w naszej poli­tyce zewnętrznej już niema miejsca.

            Tym samym, wobec naszej pozycji jako sąsiada Rosji, a w szczególności Ukrainy sowieckiej, realizacja programu ukraińskiego przedstawia się więcej, niż wąt­pliwie.

            ??????

            ***

            Ostateczne wykreślenie kwestii ukraińskiej z pro­gramu naszej polityki zewnętrznej pociągnie za sobą dla naszego państwa jeden przede wszystkim doniosły sku­tek. — Ustali się traktowanie kwestii ruskiej w państwie polskim jako jego kwestii wewnętrznej, i tylko we­wnętrznej.

            Zniknie pokusa do podpalania swego domu po to, żeby się od niego zajął dom sąsiada.

            Koniec
            Tekst pochodzi z 1930 roku.

            Źródło: Archiwum MSWiA, sygn. K-458.

            Udostępnił: Jan Stec

            za: geopolityka.net/roman-dmowski-kwestia-ukrainska

            [I co Państwo na to??? — emjot]
            +++
            http://gazetawarszawska.com/2013/12/01/roman-dmowski-kwestia-ukrainska/
            http://konwentnarodowypolski.wordpress.com/2013/12/02/roman-dmowski-kwestia-ukrainska/

            Zobacz:

            UPA i CIA — UPA – CIA – „Co łączy UPA z CIA, doskonałe opracowanie|POLECAM !!!
            MYKOŁA ŁEBED (ps.Maksym Ruban, Marko, Jewhen Skiba) – przywódca OUN-SB [Służba Bezpeky]

            Ruban był prawdziwym nazistą i zbrodniarzem winnym ludobójstwa, do dzisiaj nie został osądzony,

            zmarł w USA żyjąc w luksusie pod ochronnym parasolem służ specjalnych USA jako cenny konfident tychże służb.

          • adinocka
            adinocka :

            A statystyczne dane strat polskich w wyniku ludobójczej akcji OUN-UPA z lat 1939-47 też nie należą do jasnych spraw i zamykają się w szacunku 120 tysięcy (ś.p. Poliszczuk) -200 tyś (Siemaszkowie). Zestaw sobie teraz te liczby z podanymi przez siebie i odpowiedz co było głównym celem a co działaniem drugoplanowym.

          • sylwia
            sylwia :

            P. Adinocka: „…Jeśli uwzględnić, że ogólne straty zadane Polakom przez OUN-UPA na kresach wschodni Rzeczypospolitej sięgają 300 – 400 tyś. Zamordowanych, to na Wołyniu były one największe.” Dr Wiktor Poliszczuk: „Gorzka Prawda – Zbrodniczość OUN-UPA”, ISBN 0-9699444-0-3, strona 279.

          • adinocka
            adinocka :

            Niestety nie mam tej pracy (jeszcze), ale mam dobra pamięć i pamiętam audycje radiowa z udziałem dr. hab. Poliszczuka. To znalazłem na szybko na potwierdzenie:
            “Wykazał się przy tym Wiktor Poliszczuk niezwykłą intuicją. Już w 2000r., gdy badania nad tym ludobójstwem dopiero się rozwijały, ocenił, że liczba polskich ofiar OUN-UPA wynosiła co najmniej 120 tysięcy (oficjalna historiografia mówiła wówczas o 80-100 tysiącach). Czas przyznał Wiktorowi Poliszczukowi rację – najnowsze i najbardziej ostrożne rachunki p. Ewy Siemaszko opiewają właśnie na 120 tysięcy ofiar. Warto w tej sytuacji zapamiętać inne szacunki Wiktora Poliszczuka: 40-80 tys. ukraińskich ofiar OUN-UPA i 4 tys. ofiar polskich odwetów.”

            http://65-lat-temu.salon24.pl/86772,wiktor-poliszczuk-1925-2008

          • adinocka
            adinocka :

            Nie, ale twierdzisz wbrew faktom, że ludobójstwo na Polakach było celem drugorzędnym UPA, po walce z sowietami. Liczba ofiar wskazuje jednoznacznie na co banderowcy położyli największy nacisk. Do tego UPA rozpoczęła walkę z krasnymi dopiero po wkroczeniu przez nich na Wołyń i do Małopolski Wschodniej, niejako zmuszona akcją sowietów.

          • cherrish
            cherrish :

            straty poniesione przez sowietów z rąk upa? 30 676 tak? pominę wojskowych, sekretarzy i innych aparatczyków, zostają mieszkańcy wsi i kołchozów, robotnicy, inteligencja – prawie 18 000 osób. To sowieci???? nie, to zwykli ludzie zamordowani przez upa, najprawdopodobniej Polacy, przez takich jak Ty podciągnięci pod “sowietów” w celu wybielenia oprawców?

          • adinocka
            adinocka :

            Każdy naród ma takich bohaterów jakich sobie wybierze. Nie siej łgarstwa proupowskiego. Nawet gdyby uznać, że naród ukraiński powstał w XIX wieku to ma w zasobie takich ludzi jak błogosławiony Emilian Korcz, Semen Petlura, obrońcy Krut, biali Ukraińcy w rosyjskich formacjach (np: podpora Wrangla kozacy kubańscy) czy w ostateczności Strzelcy Siczowi ZURL-u choć i oni dopuszczali się zbrodni wojennych na polskich jeńcach i cywilach, niemniej nie było to w tej formacji regułą. Po drugie UPA to nie nacjonaliści a narodowi-socjaliści i rasiści

    • kojoto
      kojoto :

      a ten próbuje nam wmówić, że to deszczyk pada, że nikt w twarz nam nie splunął. I tak właśnie poznać kryptobanderowca na forum… Pan Tarasiuk nie pozostawia złudzeń… on nie jest ZA… więc jeśli krisss jest ZA czymś to nie ma to związku z powyższym artem, jest tylko typową próbą zmiękczenia przekazu… czyli formą manipulacji.

  1. greg
    greg :

    Fałszywy i pokrętny sku.wy syn. Typowo banderowskie rozwadnianie i fałszywe relatyzowanie sprawy. Argumentacja typu: ale w Ameryce bili Murzynów. Jest temat LUDOBÓJSTWO Polaków przez Ukraińców z OUN-UPA i podburzanego oraz zmuszanego przez nich do mordów ukraińskiego motłochu. Jest też, tuż obok sprawa SPRAWIEDLIWYCH UKRAIŃCÓW nie godzących się z tymi zbrodniami, prawdziwych BOHATERÓW, którzy oddali za stanięcie po stronie dobra swoje życie. O tych bohaterach Ukrainie nie pamięta, a gloryfikuje zbrodniarzy i degeneratów. Jaki kraj tacy bohaterowie. Ta jakaś psychiczna skaza i diaboliczne piętno na tym narodzie. Tarasiuk, najpierw trzeba rozsądzić tę sprawę do końca, a dopiero PÓŹNIEJ zająć się innymi sprawami i je porównywać i odnajdywać wzajemne relacje. Tak, i tylko tak.

  2. piotr_b
    piotr_b :

    Barbarzyński ukraiński pomiot nigdy nie przyzna się do swojej zbrodni. Będzie lawirował, jątrzył ale nigdy się nie przyzna. Dlatego my Polacy nigdy nie zapomnimy, nigdy nie odpuścimy tej sprawy dopóty dopóki banderowski pomiot nie ukorzy się i nie przeprosi ze łzami w oczach.

  3. ems
    ems :

    Co za tępy kręt ! Nie dość że bezczelnie kłamie to jeszcze pośrednio sugeruje naszą odpowiedzialność za zbrodnie hitlerowskie i stalinowskie ? Co on łyka że tak bredzi ?

  4. ka9q
    ka9q :

    Taaak moi ,,przedmówcy” w komentarzach napisali co można sądzić o wypowiedzi tego człowieka, więc ja nic nie dodam w tym temacie. Natomiast chciałbym zauważyć, że przebaczyć i zapomnieć można w chwili kiedy jest skrucha, żal i szczera chęć poprawy a co mamy w chwili obecnej w Ukrainie, żywy kult Bandery. To wyklucza jakikolwiek dialog.

    • greg
      greg :

      Pokajać się za oczywiste barbarzyństwo i zbrodnie – oczywiście powinni. Ale kim jesteś jeden z drugim, żę dajesz sobie prawo im przebaczyć. Przebaczyć to im mogą jedynie ich ofiary i Pan Bóg.

  5. greg
    greg :

    A swoją drogą, za nic i za dużo “prezentów” od wujka Stalina i moskali walczący na OCHOTNIKA (ok. 200 000 Ukraińców) po stronie hitlerowskich Niemiec Ukraińcy dostali. Walczącej z hitlerowskimi Niemcami od 1. do ostatniego dnia wojny Polsce zabrane 4 województwa; Krym od Chruszczowa; również część Słowacji, Węgier, Rumunii, a także Donbas.

  6. ems
    ems :

    Ta idiotyczna wypowiedź byłego MSZ Kijowa jest kolejnym dowodem na to że z obecną Krainą nie mm co wchodzić w żadne bliskie układy. Trzeba odczekać aż zaczną tam rządzić normalni ludzie.

  7. tagore
    tagore :

    Jednym słowem nie ma o czym rozmawiać ,problem tak naprawdę dotyczy postrzegania wzajemnych stosunków polsko ukraińskich przez samych Ukraińców. Ukształtowano ich postrzeganie Ukrainy jako potencjalnie wielkiego kraju dominującego w Europie Środkowej
    i dopóki nie rozbiją sobie głowy o beton Niemieckiej polityki wschodniej nie ma sensu wyciągać do ukraińskich polityków ręki. Petlura dostrzegł możliwość porozumienia z Polską dopiero z przysłowiowym nożem na gardle ,do tego momentu był zmartwiony ,że ona istnieje.
    I obawiam się ,że dzisiaj postrzeganie Polski na Ukrainie niewiele się różni od ówczesnego ,a
    Pan Borys Tarasiuk przynajmniej otwarcie stawia sprawę w przeciwieństwie do wielu innych
    ukraińskich polityków. Dla mnie stawianie sprawy stosowania ludobójstwa wobec Polaków
    przez ukraińskich polityków jako metody umacniania Ukraińskiego Państwa to co najmniej
    brak szacunku dla Polski i Polaków i wyklucza postrzeganie nas jako równorzędnych partnerów
    co wypada przyjąć do wiadomości z wszystkimi tego konsekwencjami. Choć czas teraz przyśpieszył i wiele może się zmienić

    tagore

      • sobiepan
        sobiepan :

        “Jeszcze 3 rozejmy i będziemy pod polską granicą”

        Martwić może to, że współcześni liderzy idą śladami swoich poprzedników sprzed II wojny światowej, i tak bardzo próbują wprowadzić pokój za wszelką cenę, że tracą z pola widzenia szerszą perspektywę, nie dostrzegając, że już od dawna, wskutek własnych błędów, wcale nie walczą obecnie o realne, długoterminowe lub całkowite rozwiązanie konfliktu, tylko o jego “zamrożenie”, odłożenie trudnych decyzji w czasie.

        Bardziej jednak martwiące jest to, że procesy ewolucji politycznej Zachodu, wzmacniane na różnych odcinkach przez rosyjskich propagandystów i agentów wpływu, całkowicie niemal zredukowały instynkty samozachowawcze liderów Europy. Jak bowiem można wciąż zakładać, znając cele Kremla, do których realizacji dąży ze znacznie większą skutecznością i determinacją, że jest on dalej wiarygodnym “partnerem”, z którym wciąż jest szansa na porozumienie na zasadzie wymiany argumentów przy kawie?

        Można zaryzykować twierdzenie, że już teraz jest o jedno nic nie warte porozumienie o zawieszeniu broni za dużo. Struktury UE, zamiast zastanawiać się, jak bardzo nie wspierać finansowo Ukrainy jako państwa członkowskiego, powinny chyba bardziej myśleć o tym, jak bardzo nie chcą mieć u swoich granic Ukraińskiej Republiki Ludowej.

        Jak głosi podpis pod jedną z grafik, krążącą w mediach społecznościowych, przedstawiającą rozbawionego Putina z Miedwiediewem: “Jeszcze 3 rozejmy i będziemy pod polską granicą”. A jeżeli by się to udało, to co dalej? Łotewska, litewska czy estońska “republika ludowa”?

        Dr Adam Lelonek

        Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl/raport-zamieszki-na-ukrainie/aktualnosci/news-dlaczego-ukraina-straci-donbas,nId,1677677#utm_source=paste &utm_medium=paste &utm_campaign=firefox

  8. tomalabdg
    tomalabdg :

    pamiętam jeszcze jak żyła moja prababcia, opowiadała… “zapędzili nas do tej piwnicy, trzymali tam same kobiety, dziewczyny, dziewczynki… mężczyzn wszystkich zabili, młodych…starych, tatę, braci, wuja… Boże, to było straszne…” I jak ja mam tym squrwysynom wybaczyć? Babka nie mogła, nie chciała i ja ją rozumiem. Ale upowskie ścierwo nie rozumie… nie przeprasza… dla nich to wielka ukraina, a dla mnie każdy gloryfikujący banderę ukrop to zlepek paplącego po rusku, śmierdzącego mieszańca rusi z Azjatą. to nie brat, lecz qurwa za miedzą!

    • sylwia
      sylwia :

      P. tomalabdg: Wspomnienia naocznych świadków męczeństwa 400 000 Polaków z rąk Ukraińców należy zapisywać z jaknajwiększą ilością faktów, jak daty i miejscowości i publikować, np. na tym forum. To są dokumenty historyczne. Wg logiki tego apologety ukraińskich morderców, ofiary hitlerowskich Niemiec, zamordowaqni przez reżim Pol Pota i donbascy cywile ginący pod ukraińskim obstrzałem artyleryjskim też są sami sobie winni. Zauważmy przejawiające się tu rysy charakteru zach. Ukraińców: niewrażliwość na cierpienie innych, brutalność, chamstwo, zaciętość i brak poczucia winy lub skruchy za ukraińskie zbrodnie. To są ludzie genetycznie skłonni do zbrodni i sadyzmu: genetyczne dziedzictwo po turkomańskich Pieczyngach. Ukraińcy to nasi zacięci wrogowi. Teraz gorsi od Niemców i Rosjan. http://politikus.ru/articles/32910-sklonnost-k-sadizmu-istoricheskaya-tradiciya-ukrainskih-nacionalistov.html Przykład: https://pl.wikipedia.org/wiki/Zbrodnia_w_Ostr%C3%B3wkach Nie zmienili się. Nie żałują. Ukraińcy są gotowi ludobójstwa powtórzyć.

  9. franciszekk
    franciszekk :

    Oni NEO-banderowcy za ten głód NIENAWIDZĄ Ruskich a My za zwyrodniałe ludobójstwo mamy ich KOCHAĆ! Ot i banderowska mentalność – zapomnieć!!!!!!
    Jak świat światem nigdy nie będzie zwyrodniały i podstępny banderowski lub NEO-banderowski bandyta prawdziwemu Polakowi bratem!!!!!……..

    • sylwia
      sylwia :

      1. Akcją blokady, która wywołała ten głód dowodził Ukrainiec Nikita Chruszczow. 2. Jak świat światem nigdy Ukrainiec zachodni nie będzie Polakowi bratem. To nasi zawzięci, nieubłagani, nienawistni, podstępni, morderczy wrogowi zbryzgani polską krwią. Te forumowe starcia z Ukraińcami pokazują nam oblicze wroga, z którym w niedalekiej przyszłości chyba przyjdzie niestety zetrzeć się zbrojnie w obronie Ojczyzny.
      http://www.youtube.com/watch?v=AwxLIW81rRY

  10. kp
    kp :

    Jest dokładnie na odwrót. Dopóki Ukraińcy nie spojrzą krytycznie na swoją historię, zwłaszcza tę nazistowską, banderowską część (zbrodniarzy bandery, szuchewicza), to nie ma żadnego sensu mówienie o współpracy z Ukrainą. Z kim mamy współpracować? Z ludźmi i państwem, które chwali nazistowskich ludobójców Polaków? Wolne żarty. Trudno, chcą mieć Ukraińcy nazistowskich bohaterów, to ich sprawa. W Polsce osąd banderyzmu powinien być jednoznaczny, a współpraca z ludźmi i osobami odwołującymi się do banderowskiej tradycji niedopuszczalna.

  11. jerzy_a_j
    jerzy_a_j :

    Zmieni zdanie, gdy Rosjanie/Separatyści zajmą Odessę i odetną ich zupełnie od morza. Stracą wówczas jakąkolwiek atrakcyjność strategiczną. Obecnie są przeświadczeni o trwałym wsparciu ze strony USA. Widać więc, że administracja USA umiejętnie manipuluje emocjami polityków ukraińskich, zapewniając o ich wyjątkowości dla polityki USA. Podobne chwyty stosowane są w stosunku do Polski. Poza tym uważam, że elity polityczne Ukrainy na wskroś przesiąknięte są wartościami cywilizacji turańskiej i bizantyjskiej. Turańskość związana jest z szerzeniem się kultu jednostki-kult Bandery/Szuchewycza ( czyny Bandery i Szuchewycza wykluczone są z osądu etycznego, gdyż sami stanowią jego źródło ). Bizantynizm zaś to apologia państwa, któremu jednostka jest bezwzględnie podporządkowana. Etyka podporządkowana/narzucona jest przez państwo ( widać to u Doncowa – ludobójstwo jest akceptowane i porządane, gdy służy interesowi państwa/nacji. Każda osoba wyłamująca się spod tego zasługuje na potępienie/unicestwienie). Z tego właśnie fundamentu wypływa postawa pana Tarasiuka. Ofiary Wielkiego Głodu czczą, gdyż jest to w interesie państwa ukraińskiego, o ludobójstwie na Polakach zapominają lub zrzucają winę na Polaków. Aby wzmocnić swój przekaz p. Tarasiuk rzuca hasło o wspólnej przyszłości. Polskim politykiem, który głosił hasła o przyszłości i o zapomnieniu przeszłości ( zbrodniach komunistycznych ) jest A. Kwaśniewski. Cóż, mamy barbarzyństwo i na swoim podwórku. Na obecnym etapie historycznym nie mamy wspólnego języka i interesu zarówno z Ukrainą jak i z Rosją. Trzymajmy ich z dala od siebie, gdyż kompletnie zaczadzimy się barbarzyństwem.

  12. bodzio1
    bodzio1 :

    I dlatego szczerze nienawidzę pogrobowców banderowców.Po ich zachowaniu widać że jak całkiem donbascy górnicy pogonią ich ze wschodu to obrócą się przeciwko nam.Wierzę tylko że nie będziemy dla nich tak litościwi jak separatyści.

  13. menes11
    menes11 :

    Tarasiuku, jak można mówić o “zamknięciu problemu” w obliczu stawianych coraz to nowych pomników ludobójcom: Banderze, Suchewiczowi i in…. i stale organizowanych probanderowskich marszów na Ukrainie.
    Jakoś w stosunku do hitlerowców nawet w Niemczech nie zamyka się problemu i ściga i karze nawet 90-paroletnich zbrodniarzy.

  14. zielony
    zielony :

    Amstaf – kolejny raz powtarzam nic nie wiesz , UPA sukcesy odnosiła tylko w walce z polskimi kobietami , dziecmi i starcami z Sowietami owszem chcli by moze powojowac ale za ciency byli, wspomagali za to chętnie Niemców w mordowaniu ZYdów i grabieży i mienia tu tez mieli wielkie sukcesy.
    Polacy na Kresach wspierali Sowiecką partyzantkę gdyż przy braku oddziałów AK nierzadko była jedyna formacją zdolną obronić bezpbronnych mieszkanców polskich wsi.
    NAwet AK nie walczyło z Sowietami , jedyna organizacją był NSZ który walczył z Sowietami i Banderowcami , unikając walki z Niemcami gdyż rozumieli ze nie warto bić się z przegranym przeciwnikiem , przeciwnie jesli była możliwość dogadywali się z Niemcami i wymieniali informacje za bron i opatrunki. w ten sposób działał też znienaqwidzony przez Sowietów Łupaszko

  15. zielony
    zielony :

    Prawda historyczna jest taka iż na terenach Rzeczypospolitej nie było Wielkiego Głodu Rusini, Poleszucy, Hucułowie Polacy, moze nie zyli w bogactwie ale nie cierpieli głodu , mieli edukacje i prawo , ten Pan nie zna historii , Wielki Głód był na terenach Ukrainskiej Republiki Rad czyli pod protekcją Stalina, ale to Ze UPADLINCY nie znają historii nie jest nowością , kolejna Prawda jest taka ze jezeli ma istniec Panstwo o nazwie UKRAINA to powinno byc ograniczone do Rusi Kijowskiej, bo to jest właściwy etnicznie teren dla Rusinów którzy od połowy XIX wieku zaczęli być wyodrębniani przez Austriaków jako Ukraincy , od początku załozeniem Austriaków było stworzenie odrębnej etnicznie grupy wrogiej Polakom i zdolnej przeciwstawic się polskiemu Zywiołowi.

    • sobiepan
      sobiepan :

      zielony:
      25.02.2015 10:27/. Nie ma Pan racji odnośnie Terenów na których ewentualnie można stworzyć rezerwat pod nazwą upadlina ……………………Prawda jest taka ze jezeli ma istnieć Państwo o nazwie ,,UKRAINA” to powinno być ograniczone do trenów Rusi Kijowskiej, bo to jest właściwy etnicznie teren dla tych (Rusinów którzy od połowy XIX wieku zaczęli być wyodrębniani przez Austriaków jako Ukraincy ), od początku założeniem Austriaków było stworzenie odrębnej etnicznie grupy wrogiej Polakom i zdolnej przeciwstawić się polskiemu Żywiołowi. Wszystko to nie ma prawa odbywać się kosztem naszych ziem.

  16. zielony
    zielony :

    Trudno jest nawet mówic o jednolitym etnicznie narodzie Ukrainskim gdyz na tym terenie żyli i zyja Zydzi, Ormianie, Polacy , Poleszucy (bardziej sklaniajacy się ku naszej rodzinie grup etnicznych) Rusini, Hucułowie , Czabanowie, Łemkowie , Tatarzy takze i ten zlepek nigdy nie będzie jednolitym silnym monolitem zdolnym budowac Panstwo, Panstwo buduje się procesem oddolnym wola zbiorowiska ludzi o wspolnych korzeniach, wspólnej kulturze i języku, Taki proces trwa setki i tysiące lat , Panstwo Polskie było budowane przez ponad 1000 lat, a Ukraine mamy raptem od lat 50 ,przy czym została złożona jak z klocków z ziem zabranych sąsiadom na skutek zdrady w Jałcie, ten twór w tym stanie nie moze istniec

  17. zielony
    zielony :

    Amstaf skoro taku UMNY jestes to przytocz mi załozenia AKCJI BURZA , spisz w nogach i powtarzasz bzudy nie opierajac się na faktach, na Kresach AK walczyło tylko z Niemcami , UPA i tylko pojedyncze oddziały z sowiecką partyzantką choć bardziej oceniłbym te oddziały jak sprzyjające ideologii NSZ

    • amstaf358
      amstaf358 :

      Pytanie czy POLACY pamiętają : KTO był inicjatorem III ROZBIORÓW POLSKI , kto stał za wysyłkami milionów POLAKÓW na Sybir , kto sprawił KATYŃ , CHARKÓW , MIEDNOJE , OSTASZKÓW i inne miejsca kaźni POLAKÓW , a pamiętamy SMOLEŃSK ? uczmy się historii , to ważne . Historia to nie histeria , to mądrość , która wraca ….

      • ems
        ems :

        Gdybyś naprawdę znał historię Polski to byś wiedział że nie należy się martwić tym, że dwaj wrogowie Polski piorą się po pysku. Ty jesteś zwykłym proukraińskim propagandzistą więc nie wyjeżdżaj mi tutaj z tekstami typu “uczmy się historii” bo my historię naszej Ojczyzny znamy.

      • sobiepan
        sobiepan :

        amstaf358:
        25.02.2015 11:34/. POLACY pamiętają : KTO był inicjatorem III ROZBIORÓW POLSKI , kto stał za wysyłkami milionów POLAKÓW na Sybir , kto sprawił KATYŃ , CHARKÓW , MIEDNOJE , OSTASZKÓW i inne miejsca kaźni POLAKÓW , a pamiętamy SMOLEŃSK ? . POLACY TO WSZYSTKO ZNAJĄ I PAMIĘTAJĄ ALE WYJAŚNIJ CO TO MA WSPÓLNEGO Z LUDOBÓJSTWEM NA POLAKACH POPEŁNIONYM PRZEZ upadlinę?????????/////

  18. krok
    krok :

    Polacy są odpowiedzialni za wszystko, bez względu, gdzie i kiedy coś się dzieje. Nawet Komorowski potwierdził, że “Ida” to wspaniała lekcja historii Polskiej. Z incydentów zrobił regułę. To Polacy winni holokaustu. Nie dziwcie się zatem, że Ukraińcy mając tak miękkie i podatne na obce wpływy polskie rządy, nie skorzystają, by nie tylko ludobójstwo wołyńskie na Polaków zrzucić, ale również wielki głód no i najnowszy majdan z malezyjskim samolotem włącznie . Póki co są Ruscy to im wszystko się przypisuje, lecz to nie będzie trwało wiecznie. Takie mamy rządy, dla których Polak to śmieć nie wart zainteresowania. Przykładów można mnożyć tysiące. Jak myślicie, kogo polska policja będzie pałowała, jeżeli pobije się Polak z Niemcem w Polsce ? No, oczywiście Polaka, bo jego można, zawsze można powiedzieć, że to kibol, chuligan. A kogo będzie pałowała niemiecka policja kiedy pobije się Polak z Niemcem ? No, odpowiedź znamy.

  19. zielony
    zielony :

    SobiePan a jaka jestTwoja propozycja? Wiem ze kijów nawet po I wojnie swiatowej był zdominowany przez POlaków ale Tereny rusi Kijowskiej wg.mnie były by najodpowiedniejsze dla panstwowych aspiracji Ukrainy

  20. zielony
    zielony :

    amstaf – waruj i nie kompromituj sie nikt nie jest głupszy od Ukrainców chyba ze Ukraincy ze Związku Ukrainców w Polsce.
    Poczytaj Dmowskiego i Piłsudskiego co meli do powiedzenia na temat nienawiści do Rosjan i polityki względem rosji, twoja wiedza bazuje na informacjach jakie Prezes KAczynski sprzedaje narodowi , i tylko nie nazywaj mnie ruskim agentem bo nudzi mnie to juz, dyskusja z Tobą to rozmowa w piaskownicy

  21. zielony
    zielony :

    amstaf – waruj i nie kompromituj sie nikt nie jest głupszy od Ukrainców chyba ze Ukraincy ze Związku Ukrainców w Polsce.
    Poczytaj Dmowskiego i Piłsudskiego co meli do powiedzenia na temat nienawiści do Rosjan i polityki względem rosji, twoja wiedza bazuje na informacjach jakie Prezes KAczynski sprzedaje narodowi , i tylko nie nazywaj mnie ruskim agentem bo nudzi mnie to juz, dyskusja z Tobą to rozmowa w piaskownicy

  22. zielony
    zielony :

    amstaf – waruj i nie kompromituj sie nikt nie jest głupszy od Ukrainców chyba ze Ukraincy ze Związku Ukrainców w Polsce.
    Poczytaj Dmowskiego i Piłsudskiego co meli do powiedzenia na temat nienawiści do Rosjan i polityki względem rosji, twoja wiedza bazuje na informacjach jakie Prezes KAczynski sprzedaje narodowi , i tylko nie nazywaj mnie ruskim agentem bo nudzi mnie to juz, dyskusja z Tobą to rozmowa w piaskownicy

  23. zielony
    zielony :

    amstaf – waruj i nie kompromituj sie nikt nie jest głupszy od Ukrainców chyba ze Ukraincy ze Związku Ukrainców w Polsce.
    Poczytaj Dmowskiego i Piłsudskiego co meli do powiedzenia na temat nienawiści do Rosjan i polityki względem rosji, twoja wiedza bazuje na informacjach jakie Prezes KAczynski sprzedaje narodowi , i tylko nie nazywaj mnie ruskim agentem bo nudzi mnie to juz, dyskusja z Tobą to rozmowa w piaskownicy

      • zefir
        zefir :

        “amstaf358”:Na siłę próbujesz obrzydzić Rosję Polakom.To zbędne ,mamy swój rozum i wiemy że maksymalne skonfliktowanie Polaków z Rosjanami to głowny cel banderlandii.Nie jesteśmy niczyimi marionetkami.Rozumiem,że jako wierny piesek ideologii OUN wypełniasz jej zalecenia wyrażone w sławetnej uchwale z 1990r,jak też w dekalogu OUN-owca.Więcej szacunku do polskiej nacji.

  24. zielony
    zielony :

    nic nie wiesz jednak , zadnej wiedzy , nic 🙂 do przedszkola chłopaczku, nawet przeczytanie w internecie o Akcji Burza jest za trudne dla ciebie. wydaje ci sie ze coś wiesz ale powtarzasz tylko zasłyszane opinie, ZYdoski agencie

  25. zielony
    zielony :

    jedyne co ci wychodzi to szczekanie i wyzwiska, zazwyczaj robią tak matoły które nie mają argumentów na obronę swego zdania, jak to łądnie Kmicic ujął ” Kończ Waść wstydu oszczędź…”
    ale nie zapominaj o założeniach Akcji Burza , na pewno Cię o to spytam

  26. zielony
    zielony :

    ale podejrzewam ze nie sprawdzisz załozen Akcji Wisła więc dodam ci pustaku ze zostało podpisane porozumienie Sikorski- Majski o współpracy co wykluczało walke AK z Sowietami gdyz rząd w Londynie był zwierzchnikiem AK na Polske i bez zgody rządu Ak nic nie mogło zrobić , dopiero po nieudanej Akcji Burza poszły rozkazy by walczyc z Sowietami ale nie miał już kto , więc niedouczony pastuchu nie dyskutuj skoro nie masz elementarnej wiedzy, PAJACU