Publicysta tygodnika “Do Rzeczy” Sebastian Rybarczyk otrzymał informację od byłego wysokiego funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa o kolejnym zbiorze akt ukrytych przez Czesława Kiszczaka.
Dziś rano do Rybarczyka miał zadzwonić wysoki rangą funkcjonariusz Departamentu III Minsterstwa Spraw Wewnętrznych z czasów komunizmu. Publicysta określa go jako funkcjonariusza, który został negatywnie zweryfikowany i niedpuszczony do pracy służbach specjalnych III RP, bywał jednak dla niego źródłem informacji – “które choc pełne niedomówień okazywały się prawdziwe”.
Funkcjonariusz ów twierdził, że 10-11 lat temu na zlecenie Czesława Kiszczaka ukrył znaczną ilość dokumentów archiwanych SB. Potrzeba było “małej ciężarówki” by przewieźć wszystkie dokumenty umieszczone w “dużych kartonach”. Powiedział gdzie zostały ukryte.
Rybarczyk twierdzi, że poinformował już o sprawie Instytut Pamięci Narodowej. “Sprawa została przekazana do osób zajmujących się tzw „archiwum Kiszczaka”. W najbliższych dniach zostanie dokonane sprawdzenie” – powiedział dziennikarzowi “Do Rzeczy” nie określony pracownik IPN.
dorzeczy.pl/kresy.pl
Czy oni się wszyscy nagle nawrócili, czy to jest grubsza akcja wywrócenia rządu PiS?
Szafa Kiszczaka to prawdopodobnie jedynie głupota jego żony, kolejni to pewnie efekt domina. Ciekawe co z tego wyniknie.
Za przeproszeniem Pana – gówno z tego wyniknie. „Archiwum Kiszczaka – W najbliższych dniach zostanie dokonane sprawdzenie”. Chłopcy czekają na zniszczenie / przemieszczenie. Zamiast pojechać pod wskazany adres i zabezpieczyć. Piękna w swojej ordynarności akcja “dupo kryjki”. Jeżeli to są dane źródłowe a nie kopie, to sprawa jest bardzo poważna. Kiszczak oświadczył w pewnym gronie, że gdyby wrzucił w towarzystwo okrągło stołowe granat swojej wiedzy to gówno fruwało by daleko i wysoko. Teraz chłopcy srają po pietach, stąd te “w najbliższych dniach”. Chłopcy mogą się skompromitować ale dane wg nich nie mogą zostać ujawnione. A może jednak…