Prąd jednak płynie na Krym

Mimo zniszczenia linii energetycznej Melitopol-Dżankoj przez nieznanych sprawców ukraińskie elektrownie twierdzą, że wyrównały dostawy prądu na Krym.

Na anektowany przez Rosjan półwysep prowadzą bowiem jeszcze dwie inne linie wysokiego napięcia – Kachowskaja-Titan i Kachowskaja-Dżankoj. Zinowij Bucio z państwowego przedsiębiorstwa Ukrenergo stwierdził, że zwiększono moce na tych liniach, by zrekompensować wyłączenie trzeciej. To “nieco mniej” niż potrzeby mieszkańców Krymu – przyznaje Bucio. Według oświadczenia przedsiębiorstwa wiadomo już, że uszkodzenie trzeciej linii przez nieznanych sprawców polegało na wysadzeniu materiałem wybuchoym jednego ze słupów wysokiego napięcia. Jak już pisaliśmy wczoraj grupa około stu aktywistów opowiadających się za całowitą blokadą Krymu nie pozwoliła energetykom na odbudowę połączenia.

korrespondent.net/kresy.pl

8 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. jazmig
    jazmig :

    Zyga jak zwykle kłamie, bo Krym nie jest anektowany, lecz inkorporowany przez Rosją na prośbę jego mieszkańców. Co do przesyłu energii elektrycznej na Krym, to Ukraina łaski nie robi, bo tę energie z dużą nadwyżką przesyła Rosja. Jeżeli pseudopatrioci banderowscy odetną całkowicie Krym, to natychmiast Ukraina straci połowę swojej energii elektrycznej, bo Rosja przerwie wysyłanie do niej energii produkowanej w Rosji. Po zniszczeniu Donbasu, ukraińskie elektrownie nie mają antracytu, którego używają do opalania kotłów, a za import z Afryki Płd trzeba płacić w twardej walucie.

  2. cherrish
    cherrish :

    Widzisz jajec, czytać ze zrozumieniem nie potrafisz. Nigdzie nie napisałem, że trzeba wysłać czołgi na Lwów. Nigdy się nie pogodzę z tym, że Lwów jest pod okupacją, jednak akurat w tym przypadku zmiana granic TERAZ byłaby bardzo złym pomysłem. Jednak trzeba zrobić wszystko by kiedyś miasto wróciło do Macierzy. Lwów jest polski, zawsze będzie, tymczasowa administracja okupanta tego nie zmieni. To że Ukraińcy niszczą polskość wszędzie gdzie się da, nie zmieni też faktu, że to polskie miasto, arcypolskie. Poza tym to przestań bredzić o puszce Pandory, granice nie tak dawno zmieniły się w Serbii i jakoś Polska nie protestowała, rozpadła się Czechosłowacja i też nikt nie płakał. A poza tym to niby dlaczego mamy sprzeciwiać się zmianie granic Ukrainy? To jakaś świętość? Im Ukraina mniejsza tym lepiej, tym większe szanse powrotu Lwowa.

    • kojoto
      kojoto :

      Lwów jako kamienice i ulice, może sobie nawet być Estoński, rzecz w tym, że tam jest ogromna Polonia, w znacznej mierze ukryta, podobnie wokół Lwowa. Sambor, Drohobycz etc. i okoliczne wsie. Oczywiście, że nie chodzi o wszczynanie wojny, tylko o przygotowanie się, na okoliczność zmiany granic. Do tego potrzeba najpierw odzyskać władzę w Polsce, a to może potrwać, bo rząd PIS to będzie patriotyczny tylko z nazwy. W Szczecinie mniejszość niemiecka to jakiś promil, ale taki Jajec jest tu od straszenia kacapią i zmianą granic na zachodzie – “A gdy ze szkoły do domu wraca bomby buduje, TO JEGO PRACA”.