Adam Michnik po długim milczeniu udzielił wywiadu swojej własnej gazecie.

“Przed wyborami napisałem, że będziemy mieli jedwabną dyktaturę, model putinowski. Jeżeli popatrzymy, co się dzieje w całym regionie – Rosja, Ukraina, Słowacja, Węgry – to wszędzie widać tego wirusa, który wciąż nie ma dobrej definicji. Gdy ktoś mówi, że to faszyzm, to jest to nieporozumienie. To raczej pełzający zamach stanu: krok po kroku rozmontowują demokratyczne państwa”– stwierdza w wywiadzie dla “Gazety Wyborczej” Adam Michnik .

Naczelny “Wyborczej” wini za to polską klasę polityczną, ale także społeczeństwo i Kościół katolicki.

“W Polsce nigdy nie było silnej chrześcijańskiej demokracji, była tylko endecja. Ogromną rolę odegrały wewnętrzne procesy w obrębie polskiego katolicyzmu. Część Kościoła, najbardziej słyszalna, jednoznacznie opowiedziała się za PiS; nie tylko politycznie, ale też w sensie mentalnym i kulturowym”– uważa Michnik.

Jego zdaniem w ostatnim czasie na ulicy objawia się “druga twarz Polski”.

“Gdy przyjechałem do kraju po sześciu miesiącach nieobecności i poszedłem na marsz KOD, nagle zobaczyłem, że jestem w mieście, którego nie znam, wśród ludzi, których się nie spodziewałem, w atmosferze, która mi przypominała 1980 r.: pogoda, humor, żarty, dobra wola, wzajemna życzliwość. Coś takiego widziałem też podczas pierwszej wizyty papieża w Polsce w 1979 r.: setki tysięcy ludzi na placach, skupionych w pewnej atmosferze, wokół pewnego nowego wzoru obywatelskiego. I wtedy były przecież jakieś opozycyjne środowiska: KOR, ROPCiO, Kluby Inteligencji Katolickiej. Tamta atmosfera nie przełożyła się jednak na masowy akces do tych organizacji. Ale to była baza wielkich przemian w Polsce. I teraz też jest coś, czego nie umiemy nazwać, ale już widać, że ten odruch sprzeciwu nie przekłada się jeszcze na dotychczasowe instytucjonalne projekty opozycyjnych partii. Z tego mogą wynikać dwie różne rzeczy: albo te partie to zauważą i zaczną szukać innego języka, albo ukonstytuuje się coś nowego, poza czy ponad tymi partiami”– mówi Michnik.

Naczelny “Wyborczej” bagatelizuje też rolę Andrzeja Dudy w polskiej polityce, mówiąc, że “prezydent po prostu ma dużo czasu“.

“Mówienie na poważnie o prezydencie Dudzie świadczy o tym, że się ma w duszy wielki zmysł okrucieństwa”– drwi Michnik.

wyborcza.pl/KRESY.PL

8 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. marcink
    marcink :

    Prawdziwy wirus i szkodnik mówi o wirusach. Na marszach KODu taka gnida jak on odnalazł życzliwość. Niestety te setki tysięcy na marszach KODu to tylko jak liczą mikrobiolodzy z ratusza, bo innym wychodzi, że na wielkim marszu opozycji deklarowanym na milion było ok 55 tysięcy ludzi. Sporo jest jeszcze Debili ale do miliona na szczęście daleko.

  2. baciar
    baciar :

    odcieli propagandziscie polonofobowi koryto to odrazu zamach stanu ajwaj niech sie zgłosi do swoich braci to go dofinansują ile można żyć na koszt POLSKI i jeszcze wypisywac bzdury

  3. mix
    mix :

    Bezczelne to i zuchwałe. Od lat ze swoją gadzinówką zajadle niszczy wszystko co polskie, teraz sam aż przebiera nóżkami do zamachu stanu, a na ofiarę rzuca po żydowsku fałszywe oskarżenia. Wszyscy ich wyrzucali tylko naiwna Polska przyjmowała…

  4. rawen
    rawen :

    „Wypierdolimy Polaków i sami będziemy rządzić”

    RELACJA NAOCZNEGO ŚWIADKA

    Nazywam się Zbigniew Flis pochodzę z Jastrzębia Zdrój, jestem posiadaczem Świadectwa Internowania Nr 1 w Polsce, organizatorem strajku na kopalni „Borynia”, byłem aresztowany wielokrotnie, bity i torturowany w latach 80-tych.

    Jestem też posiadaczem immunitetu o nietykalności imiennego wystawionego w Ministerstwie Górnictwa na drugi dzień po podpisaniu Porozumienia Jastrzębskiego z rządem, posiadaczem Świadectwa Poszkodowanego od 2006 roku.

    Pragnę podzielić się wspomnieniami ze spotkania jakie miało miejsce w prywatnej willi pod Warszawą w listopadzie 1980 roku. W tym czasie nie chciałem się zgodzić na wpływ KOR-u w MKZ w Jastrzębiu, miałem takie samo zdanie o ich przydatności jak Jarek Sienkiewicz.

    Popierali wejście KOR-u do Jastrzębia, Jedynak, Palka i Kałduński, planowali już wtedy przejąć władzę od Jarka Sienkiewicza, później udało im się to przy pomocy magnetofonu i poskładanych, wyjętych z kontekstu zdań.

    Ministerstwo Górnictwa wraz z Dyr. Zjednoczenia dało Fiata do dyspozycji dla mnie i Jarka Sienkiewicza na umówione spotkanie. Droga w miłym towarzystwie była przyjemna. Zatrzymaliśmy się pod umówionym adresem, kuta metalowa brama, murowany płot ponad 2 metrowy, duży pies, biała okazała willa w przyjemnej i nie biednej miejscowości podwarszawskiej.

    Pierwszego zobaczyłem Geremka i Giedroycia już dobrze podpitych, w środku był Michnik, Kuroń (jego poznałem wcześniej), razem około 11 osób, w tym reprezentanci KOR-u i doradcy Wałęsy z Gdańska.

    Po obiedzie (schabowy z kapustą) odeszliśmy od stołu i poszliśmy rozmawiać na kanapach. Główny zarząd KOR-u poświęcił nam tylko Jarkowi Sienkiewiczowi i mnie, czas, aby nas przekonać, że wejście KOR-u do Solidarności śląskiej jest konieczne, że tylko oni potrafią rządzić i tylko oni potrafią „zrobić dobrobyt” w Polsce. Jarek uznał to za dowcip, zaczął więc żartować i powiedział, że też należy do KOR-u, powiedziałem mu, żeby przestali pieprzyć, bo to nie prawda. Założył się z Geremkiem o pół litra, że jest to w stanie udowodnić. Moment później wyciągnął legitymację Korpus Rezerwy Oficerów (skrót KOR) i tak Geremek przegrał pół litra.

    Jarek wypił kilka kieliszków, głowę do picia miał stosunkowo słabą, mimo swojej okazałej postury, powiedział mi, żebym uważał, co się dzieje teraz i pamiętał później, i reagował jak potrzeba w chwili obecnej. Panowie pili zdrowo, Geremek z Michnikiem i Giedroyciem wyjawili tajemnicę, że tylko lubią pić francuskie koniaki, a dzisiejsza wyborowa jest tylko po to, aby ją w „mordę lać”.

    Obserwowałem kierowcę siedzącego w przedpokoju, dostał obiad i widziałem, że nie pił wcale, liczyłem także na niespodziewane i konieczne opuszczenie tego towarzystwa, które ja osobiście uważałem za margines społeczny.

    Śmietanka KOR-u miała na celu nas upić i podstawić dokument o współpracy z KOR-em do podpisania. Jarek zaczął ich lekceważyć śmiechem, Kuroń zrobił się zaczepny, wypinał brzuch podchodząc do mnie, chciał mnie w ten sposób popychać, odsuwałem się z obrzydzeniem, widziałem idiotę, Giedroyć udawał zamyślonego, prostując się ciągle, nie miał nic do powiedzenia w negocjacjach.

    Geremek z charakterystycznym sposobem poruszania, trzymał głowę na boku, strasznie pluł jak mówi, próbowałem się odsunąć, on się przysuwał wielokrotnie. W pewnym momencie powiedziałem mu, żeby się odsunął i przestał pluć, bo nie lubię rudych. Zapytał „dlaczego” odpowiedziałem tylko, że nie lubię i koniec. Wtedy już nie było mowy o podpisywaniu czegokolwiek.

    Michnik dość spokojny małomówny, z uśmiechem na ustach włączył się do dyskusji, pragnąc nas sponiewierać. Powiedział nam, że „My weźmiemy władzę, a wy Polacy pójdziecie z torbami”. Giedroyć dodał, że „Nasi ludzie są już przy władzy, mamy kontakty i tylko czekamy na odpowiedni czas i ujawnimy prawdziwe nazwiska”. Geremek bez kurtuazji powiedział: „Wypierdolimy Polaków i sami będziemy rządzić”. Jak echo to samo powtórzy Michnik. Powiedziałem im, że to się uda po moim trupie.

    Panowie korowcy używali języka bardzo ordynarnego, górnik z dołu był przy nich wtedy człowiekiem kulturalnym i powściągliwym. Geremek wykrzykiwał, że zrobią porządek z Polakami za 1968 rok za deportacje i za to, co z „nami” zrobili. Zapytałem się, co rozumie przez „nami”. Jarek powiedział, że później porozmawiamy w drodze powrotnej do Jastrzębia w samochodzie.

    Wtedy jeszcze nie widziałem podziału na Polaków i Żydów, widziałem tylko niszczącą działalność KOR-u dla Polski i wiedziałem, że trzeba ich trzymać najdalej jak to możliwe od Śląska. Oczywiście nie podpisaliśmy dokumentu z KOR-owcami, kierowca odwiózł nas do domów do Jastrzębia. Jarek po drodze powiedział mi, że za kilka dni dowiem się dokładnie co znaczyło „nami”.

    Dwa dni później w Ministerstwie Górnictwa w Katowicach w gabinecie w-ce ministra Glanowskiego powiedział mi, żebym zapytał go, co znaczy „nami”, ten też się roześmiał głośno i powiedział mi, że potrzebuje się przekonać na własne oczy, kto należy do KOR-u. Samochód Fiat z ministerstwa zawiózł mnie i Jarka Sienkiewicza do Warszawy do Instytutu Narodowościowego. W ogromnym pomieszczeniu czekały na nas już dokumenty dotyczące członków KOR-u, informacje na temat Giedroycia, Kuronia o szkalowaniu Polski i Polaków na łamach szmatławej gazety „Kultury”. Informacja o Geremku o jego nienawiści i wstręcie do całego narodu polskiego, komentarze w prywatnych rozmowach. Michnik i jego brat określeni zostali jako najgorszy żydowski motłoch.

    Starszy pan pokazujący nam te dokumenty był profesorem i powiedział przy odejściu, abyśmy zawsze pamiętali z kim mamy do czynienia. Byłem świadkiem właśnie takich rozmów dwa dni wcześniej. Wtedy też dowiedziałem się, że istnieją inne narodowości w Polsce jak Łemkowie, Białorusini, muzułmanie, którym wtedy polski papież blokował budowanie miejsc religijnych na terenach Polski. Wtedy też załatwiliśmy pieniądze na odbudowę meczetu koło Białegostoku dla potomków muzułmańskich osiadłych tu za czasów Batorego i odbudowę jakiegoś kościoła w Bieszczadach. Ludzie ci walczyli przez lata o przyznanie tych pieniędzy, dostali więc od nas dobrą wiadomość po powrocie z Warszawy.

    Pisząc te wspomnienia pragnę przekazać tylko najdokładniejszą jak to możliwe relację z moich osobistych wspomnień.

    Źródło: http://lustracja.net/index.php/ciekawe-publikacje/164-michnik-my-wezmiemy-wladze-a-wy-polacy-pojdziecie-z-torbami

    http://wazne-sprawy.pl

    Za: https://marucha.wordpress.com/2015/05/22/wypierdolimy-polakow-i-sami-bedziemy-rzadzic/#more-50973