Ukraińska gospodarka, duszona przez Rosję, potrzebuje większej pomocy z Zachodu; sama Rosja ma znajdować się bliżej kryzysu, niż zdają sobie sprawę i Putin, i Zachód – takie tezy stawia brytyjski tygodnik The Economist.

Ukraina na drodze do niewypłacalności?

Do końca roku ukraińska gospodarka skurzy się o 10%. To dwukrotnie więcej, niż w kwietniu zakładało MFW, który jest obecnie głównym aktorem mającym pomóc Ukrainie stanąć na nogi. W ciągu dwóch lat ma udzielić jej łącznej pożyczki 17 mld $, jednak w zamian za spełnienie konkretnych wymagań – wprowadzenie znacznych oszczędności (cięcia wydatków z 48% do 45% PKB do 2017 roku) i ograniczenie korupcji. Suma wszystkich deklarowanych kredytów ma wynieść 27 mld $, z czego jak dotąd Ukraina otrzymała 7 mld $. Wystarczająco dużo, by poradzić sobie z obsługą bieżącego zadłużenia, ale za mało, by odbudować silnie nadszarpniętą i implodującą gospodarkę.

Zagrożeniem jest szybko rosnący dług publiczny, który obecnie wynosi około 70% PKB. Deklaracje ukraińskiego rządu oraz MFW o zdolności do spłacenia zobowiązań kredytowych są, według tygodnika, „niewiarygodne”. Jest to związane m.in. z odpływem kapitału i potężnym spadkiem wartości hrywny. Narodowy Bank Ukrainy desperacko próbuje ratować sytuację, wydając miliardy dolarów ze swoich rezerw dewizowych. Niewiele to dało: poziom tych rezerw jest najniższy od 10 lat, a hrywna w samym listopadzie straciła już ponad 15% wartości. Stąd, rządowi w Kijowie zaczyna brakować pieniędzy na obsługę swego zadłużenia. Stąd, konieczne byłoby podjęcie natychmiastowych rozmów dotyczących restrukturyzacji zadłużenia, a także jak najszybsze uruchomienie dalszej pomocy finansowej. Szacuje się, że w 2015 roku potrzeba będzie co najmniej 20 mld $.

Podkreśla się konieczność pobudzania gospodarki poprzez inwestycje infrastrukturalne, szczególnie w sektor energetyczny, w miejsce polityki „zaciskania pasa”. Według tygodnika, potrzebne są szybkie zmiany w polityce Zachodu, gdyż w przeciwnym razie „ukraińska gospodarka może się załamać”.

Rosyjska gospodarka – ranny niedźwiedź

Sytuacja Rosji jest bardziej złożona i faktycznie trudniejsza, niż powszechnie się przyjmuje. Rosyjska gospodarka wyraźnie odczuwa skutki niskich cen ropy na rynkach, które w ciągu tego roku spadły z niemal 110$ do niespełna 80$ za baryłkę. Z kolei rubel w ciągu trzech miesięcy stracił na wartości ponad 23%. Dotkliwe są również nałożone sankcje gospodarcze. Mimo to, panuje powszechne przekonanie, że Rosja jest dość silna, by poradzić sobie w tej sytuacji – przynajmniej przez dwa lata. Nadal utrzymuje dodatni bilans handlowy, niski kurs rubla poprawia wyniki w niektórych gałęziach gospodarki (np. w rolnictwie), a według oficjalnych danych posiada również jakieś 370 mld $ rezerw dewizowych. Jednak według tygodnika, przekonanie to nie jest do końca prawdziwe. Zwraca się uwagę, że sytuację może odmienić którykolwiek z szeregu następujących w różnej kombinacji czynników: kolejny wyraźny spadek cen ropy, błędne przełożenie terminu spłaty długu przez rosyjskie firmy i/lub dalsze sankcje ze strony Zachodu.

Amerykanie, którzy prowadzą szereg działań mających na celu utrzymanie niskich cen ropy, przewidują, że jej cena ma kształtować się w przyszłym roku na poziomie ok. 83$ za baryłkę. Przyjmuje się, że musiałaby ona wynosić co najmniej 90$, żeby Rosja mogła zachować równowagę budżetu i uniknąć recesji. W sytuacji globalnego spadku popytu na ropę, jej ceny mogą jeszcze spaść.

W kwestii zadłużenia rosyjskich przedsiębiorstw: mają one obecnie ponad 500 mld $ zadłużenia zewnętrznego, z czego kredyty warte 130 mld $ mają termin zapadalności przed końcem 2015 roku. Ich bolączką jest utrudniony dostęp do kredytów w zachodnich bankach. Kłopoty ma m.in. Rosneft, który niedawno prosił Kreml o pożyczkę w wysokości 44 mld $, a mniejszych podmiotów tego rodzaju jest więcej. Wiele z nich, pośrednio lub bezpośrednio, wyciągnie rękę w stronę Kremla. Ten zaś może nie mieć dostępu do takich zasobów finansowych, jakie deklaruje. Przykładowo, ze wspomnianych 370 mld $ rezerw, aż 170 mld $ jest ulokowana w dwóch funduszach zdrowotnych. Realnie Rosja może dysponować sumą około 270 mld $. To mniej niż wartość jej długu zewnętrznego, który powinien zostać spłacony w ciągu najbliższych dwóch lat.

Zdaniem The Economist, scenariusz w którym dochodzi do ogłoszenia upadłości szeregu rosyjskich banków, bankructw firm i głębokiej recesji, jest całkiem realny. Jej skutki mogą jednak dotknąć także kraje silnie związane handlowo z Rosją, m.in. kraje bałtyckie, a także poprzez sieć zależności banki w takich krajach jak Szwecja czy Austria. Jak podsumuje, jeśli rosyjska gospodarka zacznie się chwiać, z pewnością na Zachodzie pojawią się postulaty cofnięcia sankcji. „Gdyby Putin poświęcił więcej czasu na wzmocnienie rosyjskiej gospodarki, zamiast wzbogacać swych przyjaciół, nie byłby tak wrażliwy jak teraz” – konkluduje.

The Economist / Kresy.pl

CZYTAJ TAKŻE: Czy Ukrainie grozi grecki scenariusz?

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. jazmig
    jazmig :

    Typowa kretyńska analiza zachodu. To nie Rosja dusi ukraińską gospodarkę, lecz ukraiński rząd, nakładający restrykcje na handel z Rosją. Głównym jednak obciążeniem dla Ukrainy jest wojna domowa, która nie służy Ukrainie, lecz amerykańskim celom izolacji Rosji na świecie. Ukraińskie wojsko niszczy przemysl Donbasu, a Ukraina, zamiast sprzedawać broń na świecie, zużywa ją w wojnie domowej.