Trwające od dwóch miesięcy protesty nie słabną, ale przybierają na sile. W ciągu 2 miesięcy ponad 300 policjantów zostało rannych.

Trwające od ponad dwóch miesięcy protesty coraz szerszych grup społecznych we Francji zaczynają się przeradzać coraz częściej w zamieszki. Powodem tego stanu rzeczy są wchodzące w życie. zaproponowane przez socjalistycznego prezydenta Hollande’a, reformy prawa pracy. Francuzi cieszyli się do tej pory gwarantowanym 35-godzinnym tygodniem pracy, oraz najdłuższym pełnoprawnym urlopem na świecie, trwającym 30 dni.

Trwające od początku marca protesty przyniosły już ustępstwa ze strony rządu już na samym początku konfliktu. Już w marcu zlikwidowano zapisy dotyczące maksymalnych odszkodowań za bezpodstawne zwolnienie pracownika oraz rezygnacji z pozwolenia na wprowadzenie elastycznego czasu pracy w małych i średnich firmach.

Ustępstwa te nie przyniosły jednak spodziewanych rezultatów, gdyż protesty przybrały na sile. Kluczową kwestią jest likwidacja 35-godzinnego tygodnia pracy obowiązującego do tej pory we Francji. To przeciw niemu skierowane jest główne ostrze protestów. Teoretycznie, ta wprowadzona w 2000 roku “zdobycz” socjalizmu zostanie, ale liczne furtki mają pozwolić pracodawcom na łatwe ich obejście bez płacenia za nadgodziny. Oprócz tego nowy kodeks pracy ma osłabić związki zawodowe, które nad Sekwaną cieszą się bardzo mocnymi przywilejami.

Protesty trwają w całym kraju. Protestują związkowcy, studenci i uczniowie. Dochodzi do licznych starć z policją. W ciągu 2 miesięcy ponad 300 policjantów zostało rannych. W zeszłym tygodniu strajkowali kolejarze, przez co nie kursowała połowa pociągów. Drogi były blokowane przez protestujących kierowców ciężarówek i TIR-ów. W Paryżu i innych dużych miastach Francji niemal codziennie dochodzi do licznych agresywnych manifestacji, podczas których na policjantów lecą kamienie i koktajle mołotowa. Przyznaje to nawet premier Francji Manuel Walls który powiedział, że agresja rośnie wśród ludzi, którzy “chcą zabijać policjantów“.

W zeszłotygodniowych manifestacjach ulicznych wzięło udział w zależności od szacunków od 68 do 220 tysięcy osób. Doszło do starć z policją. Użyto pałek i gazu łzawiącego.

Reforma jest wywołana zapowiedzią prezydenta Hollande’a. Chce on obniżyć bezrobocie, które we Francji wynosi powyżej 10 procent. Socjalistyczny prezydent zapowiedział, że jeżeli mu się to nie uda, nie wystartuje w następnych wyborach prezydenckich. Desperacka próba reformy kodeksu pracy, na której poległy poprzednie rządy, ma pozwolić za poprawę tej trudnej sytuacji. Jednak spełnienie tej obietnicy może drogo Hollande’a kosztować – około 75 procent Francuzów popiera protestujących i odrzuca reformy jakie chce wprowadzić prezydent.

Zdaniem ekonomistów i komentatorów, jeżeli francuska gospodarka ma ruszyć, a bezrobocie spaść, Hollande nie może ustąpić. Pułapka w jaką złapał się francuski prezydent cieszy słabą ostatnio nad Sekwaną prawicę. Niezależnie od tego, czy ustąpi, a bezrobocie wzrośnie, czy nie ustąpi co będzie go kosztowało gigantyczny spadek poparcia, korzystać będą ruchy po prawej stronie sceny politycznej. Aktualnie lewica nie ma żadnego innego silnego kandydata, który mógłby zagrozić pozycji Hollande’a.

kresy.pl / onet.pl / natemat.pl / tvp.info / rp.pl / youtube.com

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply