W Grecji rozpoczął się dziś dwudniowy strajk generalny przeciwko kolejnym przedsięwzięciom oszczędnościowym planowanym przez rząd Aleksisa Ciprasa.

Pracę przerwali pracownicy wielu przedsiębiorstw sektora publicznego i prywatnego. Nawet na cztery dni ma zostać wstrzymana komunikacja promowa z greckimi wyspami.

Kolejarze zamierzają strajkować przez trzy dni. Telewizje nie będą nadawać wiadomości. Strajkiem mają być objęte również szkoły i urzędy.

W greckim parlamencie toczy się obecnie debata nad reformą systemu emerytalnego. Zaproponował ją rząd, zobligowany do tego przez międzynarodowych pożyczkodawców. Reforma systemu emerytalnego oznacza dalsze cięcia rent i emerytur.

Europoseł dr Zbigniew Kuźmiuk, ekonomista zwraca uwagę, że zadłużenie Grecji jest dziś większe niż przed kryzysem.

– Pracownicy bronią się przed głębokimi zmianami w ich sytuacji materialnej. Tu chodzi zarówno o płace w sferze budżetowej jak i system emerytalny. To są kolejne żądania tzw. trójki, aby wprowadzić głębokie ograniczenia stąd te protesty. Słabo działa grecka administracja jeszcze słabiej grecka gospodarka, nie widać nawet światełka w tunelu. Wydaje się, że pod rządami waluty euro, Grecja nie jest w stanie sobie poradzić więc wszystko wskazuje na to, że podczas referendum w Wielkiej Brytanii większość krajów zdecyduje się, żeby jednak wypchnąć Grecję ze strefy euro –powiedział dr Zbigniew Kuźmiuk.

Głosowanie nad tym projektem ustawy, przeciw któremu od miesięcy organizowane są protesty, zaplanowano na niedzielę wieczorem. Parlament ma także tego dnia głosować nad kolejną podwyżką podatków.

Związki zawodowe wezwały do wielkiej demonstracji, która odbędzie się w niedzielę w centrum Aten.

RIRM/KRESY.PL

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. rawen
    rawen :

    Grecja okradziona i upodlona, a kurwy się cieszą

    Gdy wiosną 1941 roku Niemcy hitlerowskie pobiły grecką armię i zajęły greckie terytorium łącznie ze stolicą Atenami, Grecy jako państwo kontynuowały wojnę, kapitulowały jedynie oddziały wojskowe. Gdyby jednak zdecydowali się zakończenie wojny i traktat z Niemcami, mogę się założyć, że warunki podyktowane przez Hitlera były by mniej upokarzające i mniej dolegliwe niż warunki unijnej „pomocy”.

    Profesor Rybiński zaskakuje tekstem w GW, gdzie wróży finał w postaci wojny domowej w Grecji, a rządy w UE i państwach zachodnich określa jako rządy finansjery i bankierów, a nie demokrację. Neoliberalna propaganda z lubością powtarza brednie o życiu Grecji ponad stan, o nieodpowiedzialności społeczeństwa, o tym że UE musi teraz ratować państwo greckie. Gdy parlament grecki przegłosował rozbiór własnego państwa na ulicach Aten trwała w zasadzie wojna domowa, ale neoliberalne reżimy w Europie i USA odetchnęły z ulgą, jeszcze raz kupiły trochę czasu, można będzie ukraść trochę miliardów i pociągnąć cały proceder o kilka miesięcy, może nawet o rok.

    Ani jedna z tych okoliczności nie ma nic wspólnego z prawdą. Grecy obok Polaków i Rosjan są najdłużej i najciężej harującą nacją w Europie. Pracują za gówniane pieniądze, nie tak gówniane jak w Polsce i w Rosji, ale w UE jedne z najniższych. Greckie emerytury niedawno przycięte niewiele już odstają od polskich. Tak jak w Polsce w Grecji jest na pewno przerost administracji, a bierze się to prawdopodobnie z tego samego powodu, otóż praca z rynku jest najczęściej gównianą śmieciową harówą, bez perspektyw, z wynagrodzeniem nie starczającym na przeżycie, w nienormowanym czasie pracy. Zatrudnienie w administracji rządowej jest dla wielu ludzi z wyższym wykształceniem jedyną alternatywą dla pracy w fast foodzie, w handlu, albo w innych prymitywnych usługach.

    Stosunkowo wczesny wiek emerytalny w Grecji jest też mylący, podobnie z resztą jak w Polsce. Co z tego, że w Niemczech mężczyzna idzie na emeryturę w wieku 67 lat, a w Polsce w wieku 65, a w Grecji 60? Porównując kodeksowy czas pracy w Niemczech, Polsce, czy Grecji i kodeksową długość urlopów, a także inne przywileje typu urlopy macierzyńskie, czy wychowawcze szybko policzymy, że równowartość czasu przepracowanego przez Niemca do chwili przejścia na emeryturę Polak czy Grek przepracowują na długo przed własną emeryturą. Porównując Polskę i Niemcy i opierając się na PODKREŚLMY TO, kodeksowych regulacjach czasu pracy, wyjdzie że Niemiec aby przepracować tyle godzin ile Polak przepracował przez 10 lat pracy, potrzebuje 12.5 roku. Wskaźniki greckie są zdecydowanie bliższe polskim. W rzeczywistości jest dużo gorzej, bo o ile w Niemczech za łamanie kodeksu pracy np. zatrudnianie na czarno grożą przedsiębiorcom drakońskie kary, to w Grecji, nie mówiąc już o Polsce prawo pracy jest czystą teorią, która poza budżetówką i państwowymi firmami praktycznie nie występuje, albo występuje w odosobnionych przypadkach. O różnicy lat świetlnych może świadczyć nawet rodzaj wykroczeń (no właśnie w Polsce to jest wykroczenie, a nie przestępstwo) przeciwko prawu pracy. Nie jest to zatrudnianie na czarno, kombinowanie z nadgodzinami, czy szykanowanie związków zawodowych, tylko zaleganie z wypłatą pensji i to miesiącami, bezprawne zwolnienia i bezprawne potrącenia. Więc tezę o leniwych Grekach można wsadzić w dupę.

    Sprawa ostatnia, owa „pomoc” idzie tylko formalnie przez budżet grecki. Tak naprawdę jest to kolejna transza wsparcia z kieszeni zachodnich podatników na rzecz niemieckich i francuskich banków i amerykańskich ubezpieczycieli. Nie jest to żaden program naprawczy, żadne oddłużanie. Oddłużanie mogą przeprowadzić kraje, w których albo dokona się rewolucja i podejmą jak np. Wenezuela, czy Białoruś skuteczną próbę uniezależnienia się od bankowych lichwiarzy. Albo jeśli kraj działa jak Chiny, czyli panuje nad własnym sektorem bankowym. Te długi są w dużej części czysto wirtualne, w obowiązującym systemie kreowania pieniądza dług musi rosnąć niezależnie od poziomu wzrostu gospodarczego i polityki fiskalnej państwa. Nie da się nie mieć długu, jeśli rządy kupują od prywatnych banków swoje własne pieniądze. W takim systemie jedną z największych bredni jest brak ojczyzny kapitału. W przypadku sektora bankowego pozbawienie się w nim udziału państwa i to na rzecz podmiotów, których akcjonariusze nie są obywatelami Polski jest de facto pozbyciem się własnej waluty bez wprowadzania EURO. Kraj w którym rządzą banksterzy, ale miejscowi jest w o tyle lepszej sytuacji co np. Polska czy Grecja, że ma możliwość w pewnym momencie odsunąć ich od władzy, a cały wirtualny dług wobec nich przekonwertować w zaległy podatek. Takie ruchy np. USA robiły przynajmniej dwukrotnie w ub. stuleciu i dlatego unikały rewolucyjnych wstrząsów. Teraz sytuacja się zmieniła, bo dolary są w bankach chińskich, a poza tym bankowa mafia stała się na tyle silna, że skorumpowane rządy wolą nakładać kolejne podatki na obywateli żeby tamtym kurwom się nie narazić.

    Jakie rozwiązanie kryzysu greckiego? Takie samo jak rozwiązanie całej masy innych problemów wlekących się za kapitalizmem od początku jego istnienia, a rozkwitających w jego neoliberalnej wersji. Powiesić większościowych udziałowców w największych bankach inwestycyjnych, wcześniej oczywiście poddać ich przesłuchaniu aż powiedzą, któremu z polityków i ile zapłacili. Tym politykom, którzy neoliberalizm popierali z głupoty dać wilczy bilet z polityki i niech sobie radzą w systemie, w którym reszta ludzi musi żyć czy chce tego czy nie. Tych którzy świadomie sprzedali się bankierom wysłać do pracy reedukacyjnej za drutem kolczastym pod napięciem. Akcję wystarczy przeprowadzić w kilku największych państwach UE i najlepiej w USA, dalej rozleje się sama. Problem w tym, że podobne akcje przynajmniej jak dotąd udają się tylko w krajach małych, słabych i biednych, które nie mają możliwości eksportu rewolucji poza swoje granice, przeciwnie z największym trudem opierają się atakom z zewnątrz i od wewnątrz jak np. Białoruś.

    Za rok Grecja będzie okradziona z państwowego majątku, za to z dużo większym długiem niż dzisiaj. Jeśli wcześniej nie zacznie się wojna domowa …
    ZRÓDŁO:
    http://komuna74.blox.pl/2011/07/Grecja-okradziona-i-upodlona-a-kurwy-sie-ciesza.html

  2. mix
    mix :

    Teraz to mogą sobie protestować, trzeba było mieć rozum i nie wchodzić do euro. A skoro już weszli to trzeba było mieć jaja i po wybuchu “kryzysu” ogłosić bankructwo i wrócić do swojej waluty. Skoro się nie zdecydowali ani na jedno ani na drugie to teraz mają przegwizdane – w obecnych warunkach to z Grecji wiele już nie będzie. Za to dla nas to przestroga.