Dyplomacie przekazano, że Turcja jest zaniepokojona pozycją zajmowaną przez USA w kwestii kurdyjskiej.

Ambasador USA w Ankarze John Bass został wezwany we wtorek do MSZ Turcji w związku z wypowiedziami urzędników Departamentu Stanu odnośnie syryjskich Kurdów.

Przedstawiciel Departamentu Stany, John Kirbi miał wcześniej powiedzieć, że Waszyngton nie uznaje sił samoobrony Kurdów za organizacje terrorystyczną i że zostanie im okazane wsparcie.

Ankara uznaje kurdyjskich bojowników za terrorystów i w związku z tym wyraziła zaniepokojenie postawą „bliskiego sojusznika” jakim są Stany.

Reuters/KRESY.PL

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. mopveljerzyjj
    mopveljerzyjj :

    Turcja ma tylko dwa wyjścia. Jedno to „siedzieć cicho” i obserwować rozwój sytuacji. A ten rozwój sytuacji to możliwe pojawienie się wrogiej, wyzwolonej Syrii z kurdyjską autonomią. Ta nowa, wroga Syria zażąda od Turcji rekompensat za całe „dobro” jakie Turcja uczyniła dla Syrii, jej obywateli i gospodarki.
    Druga ścieżka to uczynić wszystko co możliwe, by nie dopuścić do realizacji powyższego scenariusza. Czyli podjęcie aktywnych działań, takich jak atak na północną część Syrii, likwidacja oddziałów kurdyjskich i rozmieszczenie tam swoich garnizonów „dla obrony cywilów od rosyjsko-syryjskiej machiny wojennej”. Takie działania dały by Turcji możliwość rozwiązania „problemu kurdyjskiego” przy jednoczesnym stworzeniu „strefy buforowej” – o czym władze tureckie mówią od połowy listopada. Z tym, że do realizacji takiego planu droga daleka, a główną przeszkodą jest obawa przed reakcją Rosji. Jedyną szansą Turcji na pomyślność realizacji takiego planu jest gwarancja braku reakcji i neutralności Rosji.
    I tutaj jest ten przysłowiowy, pogrzebany pies. Bo każdy samolot turecki na terenie Syrii zostanie zestrzelony a każdy czołg stanie się natychmiast kupką złomu. I nie będzie nadziei na ochronę NATO. Bo „Umowa Waszyngtońska” mówi wyraźnie o nieprzekraczaniu przez „sojusz prosyryjski” granicy tureckiej – bo tylko to mogłoby spowodować reakcję NATO („sojuszu amerykańskiego”).
    USA wybiorą trzecią „drogę”. Wariant „prewencji”, czyli niedopuszczenia by Turcja zaatakowała Syrię.
    Oczywiście, trudno się od Erdogana spodziewać logiki. Może się i tak zdarzyć, że Turcja zaatakuje Syrię bo „Erdogan tak chce”. Ale wtedy, jeżeli wojskowi tureccy nie poskromią Erdogana, to uczyni to USA i sojusznicy, co może się skończyć dla Erdogana koniecznością ucieczki z Ankary…