Donald Trump i Rex Tillerson grożąc Chinom popełniają ten sam błąd: przeceniają siłę USA, a nie doceniają siły Chin – uważa znany i wpływowy australijski analityk geostrategii, prof. Hugh White. Jego zdaniem, ostatnie ostre wypowiedzi obu polityków są tylko pustymi groźbami bez pokrycia.

Zdaniem prof. Hugh White’a z Australijskiego Uniwersytetu Narodowego w Canberze, wpływowego australijskiego analityka i eksperta ds. geostrategii, ubiegłotygodniowe groźby Rexa Tillersona pod adresem Chinnie powinny być brane zbyt poważnie. Kandydat na szefa dyplomacji USA w administracji Donalda Trumpa mówił, że Stany Zjedoczone mogłyby, nawet siłą, zablokować Chinom dostęp do ich baz na Morzu Południowochińskim. White twierdzi, że te uwagi wynikały z niedoinformowania i podejrzewa, że Tillerson mógł nie mieć pojęcia, o czym mówi. – To była gafa, a nie deklaracja polityki– uważa.

Jednocześnie prof. White zwraca uwagę, że nie oznacza to braku poważnych konsekwencji. Uważa, że zagraża to wiarygodności Tillersona jako szefa dyplomacji. Stwarza to, w jego opinii, dodatkowe problemy po tym, jak wcześniej sam Trump zagroził odejściem Waszyngtonu od uznawania „polityki jednych Chin”. Mimo, że tę deklarację również uznaje za mało wiarygodną.

Przeczytaj: Twardy warunek Chin wobec USA

– Niemądre groźby formułowane przez Trumpa i Tillersona sprawią, że będzie im znacznie trudniej poradzić sobie z relacjami z Chinami. Utrudniają osiągnięcie właściwej równowagi pomiędzy stanowczością a przystosowaniem, co będzie potrzebne jeśli USA ma powstrzymywać rosnącą potęgę i ambicje Chin, bez ryzykowania straszliwego konfliktu– twierdzi analityk. Jego zdaniem obaj zwiększają niebezpieczeństwo stanięcia przez USA przed „niemożliwym wyborem”: wojną z Chinami a porzuceniem wszelkich strategicznych interesów w Azji. Jak przypuszcza, choć ton wypowiedzi Trumpa i Tillersona sugeruje, że w takim przypadku wybraliby wojnę, to w rzeczywistości „odpuściliby” w razie realnego ryzyka, osłabiając pozycję USA i wzmacniając Chiny.

White omawia również dokładnie deklaracje Tillersona nt. Morza Południowochińskiego. Zaznacza, że choć ewentualna blokada chińskich statków na wodach międzynarodowych mogłaby wywołać wątpliwości natury prawnej, o tyle z punktu widzenia „polityki siły” (ang. power politics) grożenie Chinom zablokowaniem dostępu do baz na wyspach Spratly może wyglądać na rozsądny ruch. Ale tylko wówczas, jeśli uważa się, że Chiny dałyby się zastraszyć potędze USA i opuściły bazy– a tak, zdaniem australijskiego eksperta, może uważać Tillerson. White jest zdania, że takie założenie jest niemal na pewno błędne. – W ten sposób, Tillerson popełnia najprostszy i najniebezpieczniejszy błąd w polityce strategiczne – nie docenia swojego przeciwnika –uważa.

White proponuje wyobrazić sobie, co wydarzyłoby się potem:

– W dowolnie wybranym czasie, Chiny mogą przetestować groźbę Tillersona poprzez ostentacyjne rozmieszczenie w swoich bazach okrętów i samolotów. Jak wówczas zareagowaliby Tillerson i jego prezydent?

– Ich doradcy wojskowi wkrótce powiedzieliby im, tak jak mówili Obamie, że Ameryka nie ma już przewagi militarnej gwarantującej szybkie, tanie zwycięstwo nad Chinami na Zachodnim Pacyfiku. Jakiekolwiek starcie byłoby długie, kosztowne i nierozstrzygające, z realnym ryzykiem eskalacji do wojny regionalnej. To oznacza zatapianie lotniskowców, zniszczenie baz w regionie, straty gospodarcze, a także skromne, ale realne ryzyko wymiany nuklearnej –twierdzi analityk. Dodaje jednak, że w obliczu takiej „katastrofy” dla Azji, Trump zapewne by się wycofał, a groźby Tillersona okazałyby się blefem. Co byłoby dla Pekinu prezentem, wzmacniającym jego pozycję w Azji.

PRZECZYTAJ: Jak wyglądałaby wojna USA z Chinami? Raport RAND nt. potencjalnego konfliktu

Podobne zdanie australijski geopolityk i geostrateg ma w odniesieniu do wypowiedzi Trump nt. możliwości porzucenia polityki jednych Chin. – Wyglądałoby to sprytnie, gdyby Chiny miałyby wziąć sobie taką groźbę do serca i uczynić wielkie ustępstwa np. w kwestii handlu. Ale obie strony potrafią grać w tę grę. Co jeśli Chiny odpowiedziałyby grożąc kluczowym interesom gospodarczym USA, jeśli np. Waszyngton nie zaprzestanie sprzedaży broni Tajwanowi? Ile bólu gospodarczego chciałby znieść Trump za Tajwan? Kto tu byłby sprytniejszy?

Zdaniem White’a, zarówno Trump jak i Tillerson popełniają ten sam, podstawowy błąd: „przeceniają siłę USA i nie doceniają siły Chin”. – A co więcej, nie doceniają twardego postanowienia Chin –dodaje zaznaczając, że kwestie Tajwanu i Morza Południowochińskiego są dla Pekinu żywotne, celem odzyskania potęgi w Azji. – To dla Pekinu absolutny priorytet, podobnie jak dla znacznej większości Chińczyków. To coś, dla czego są przygotowani zapłacić znacznie większą cenę i ponieść większe koszty, niż Ameryka.

Analityk przypomina, że wcześniej podobną pomyłkę popełnił Obama, którego zwrot ku Azji zakładał, że USA nie muszą robić nic ponad to, żeby zapewnić o woli utrzymania dominującej roli w Azji. I dlatego, jego zdaniem, jest niepowodzeniem, a pozycja USA w Azji osłabła na korzyść Chin. – Wygląda na to, że teraz administracja Trumpa zamierza popełnić ten sam błąd, tylko znacznie gorzej. W Pekinie muszą się uśmiechać –podsumowuje prof. White.

scmp.com/ Kresy.pl / mt

4 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. tagore
    tagore :

    W Pekinie nikt się nie uśmiecha, uznanie Republiki Taiwanu przez USA przerzuci kmyszek do Chińskiego ogrodu. Roszczenia Chin wobec wszystkich praktycznie sąsiadów lepiej powstrzymać teraz niż oglądać kolejne agresje podobne do ataku Chin na Wietnam za jakiś czas.

    tagore

  2. donald
    donald :

    Uzywajac logiki USA to Chiny powinny wyslac na Kube kilka dywizji, bron nuklearna i pare dywizjono w niszczycieli poniewaz USA zastraszaja swoich sasiadow. Chinczycy powinni wesprzec Kubanczykow w ramach wolnosci zeglugi kubanskiej.

  3. donald
    donald :

    To sa lata ostatniej szansy dla USA by utrzymac status jedynego supermocarstwa ktory traca. Jest to bardzo nieprzewidywalny czas. USA zdestabilizowaly Bliski Wschod, destabilizuja Europe Wschodnia poprzez swoje agentury ktore obecnie rzadza w Polsce i Ukrainie. Probuja zminimalizowac wplywy niemieckie w europie by zastapic niemcy jak glowna sila w UE. Podobnie zachowuja sie u wybrzezy Chin.
    Technologicznie Chiny doganiaja pod wzgledem militarnym USA. Potrzebuja jeszcze 5-6 lat by dogonic USA w wiekszosci dziedzin a nastepnie nastepnych 5-6 lat by przezbroic znaczna czesc armii-jezeli USA nic nie zrobia to za 10-12 lat armia chinska bedzie znacznie silniejsza od Amerykanskiej.
    Jezeli chodzi o Rosjan to w latach 1993-2008 praktycznie przemysl zbrojeniowy przestal istniec. Od 2008 roku Rosjanie reaktywuja przemysl zbrojeniowy i pracuja nad technologiami militarnymi. W czesci dziedzin rosyjska technologia wyprzedza amerykanska, w innych zmiejsza do amerykanskiej dystans.

    Np. Rosyjska flota okretow podwodnych liczy okolo 60 lodzi ale prawdopodobnie tylko 40 z nich ma zdolnosc operacyjna-reszta jest modernizowana lub w trakcie wycofywania czy tez doprowadzania do zdolnosci operacyjnej. Prawdopodobnie w 2008 zdolnosc operacyjna mialo moze 15-20 lodzi podwodnych.
    Za 5 lat rosyjska flota okretow podwodnych bedzie liczyc okolo 60-65 okretow z ktorych 90 procent bedzie gotowych do dzialan i okolo dwie trzecie z nich beda to okrety nowe lub po calkowitej modernizacji. Flota okretow podwodnych plus okrety obrony wybrzeza stanowia o zdolnosci obronnej Rosji.

    Amerykanie sa nieobliczalni. Zamiast jednej brygady amerykanskiej na polskiej ziemii ktora ma przypilnowac by Polacy pilnowali interesow USA wolalbym by miec np. 100 tysiecy w miare dobrze wyszkolonej obrony terytorialnej wyposazonej w bron przeciwlotnicza i przeciwpancerna.
    Nie rozumiem z czego sie cieszyc. Bardziej od Rosjan boje sie Ukraincow, Niemcow czy Amerykanow.