Już na jesieni poczujemy się jak w czasach zimnej wojny. Wojska NATO będą w Polsce ćwiczyć scenariusz obrony Estonii, a Rosja i Białoruś odpierać atak z terytorium Polski: blisko polskiej granicy przećwiczą wariant prewencyjnego ataku jądrowego na Warszawę – informuje dziennik Polska The Times.
Musimy wziąć pod uwagę potencjał NATO. Widzimy, że wiele jego projektów infrastrukturalnych jest realizowanych w Polsce. To nas martwi z wielu powodów, w szczególności dlatego, że NATO próbuje nas przekonać, że zagrożenia należy upatrywać na południu, w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Jednak w tym samym czasie widzimy, że trwają przygotowania wojskowe we wschodniej części NATO, na terytorium nowych członków. Musimy to wziąć pod uwagę w naszej doktrynie wojskowej – portal Defense24.pl cytował słowa Aleksandra Gruszko, wiceministra obrony Rosji.
Nikt tego oficjalnie nie potwierdza, ale trudno nie uznać manewrów “Zapad 2013” za próbę rywalizacji z NATO. Wprawdzie wspólne ćwiczenia wojska białoruskie i rosyjskie prowadzą od 2004 r., natomiast armie krajów tworzących sojusz północnoatlantycki nie urządzają wspólnych manewrów od 1993 r. (wtedy odbyły się ostatnie manewry Reforger – flagowe manewry NATO czasów zimnej wojny, które organizowano rokrocznie od 1969 r.), ale mimo wszystko to bardziej Moskwa i Mińsk częściej porównują się z sojuszem, a nie na odwrót. Nie przypadkiem Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, czyli układ zbiorowegobezpieczeństwa części państw WNP, nazywana jest (przez samych sygnatariuszy tego układu) “rosyjskim NATO”.
Scenariusz “Zapad 2013” jest nieznany. Według krążących nieoficjalnymi kanałami informacji weźmie w nich udział ok. 20 tys. żołnierzy (w manewrach NATO będzie ich ok. 3 tys.). Mówi się, że jednym z ćwiczonych wariantów będzie prewencyjne uderzenie atomowe na Warszawę. Specjaliści nie wykluczają również wzbogacenia tych manewrów o próby naruszenia polskiej cyberprzestrzeni. W przeszłości byliśmy też świadkami grożenia Polsce rosyjskimi rakietami Iskander, które znajdują się w obwodzie kaliningradzkim.
Rosja ma powody do niepokoju w tym sensie, że pole działania NATO znajduje się coraz bliżej jej granic. Fakt, że pierwsze po latach manewry sojuszu odbędą się na terenie krajów, które do 1989 r. znajdowały się w strefie wpływów Kremla, dowodzi zmian w światowej geopolityce. – Miejsce organizacji manewrów zawsze jest formą deklaracji politycznej – przyznaje Stanisław Koziej, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Form zaangażowania NATO w Polsce jest coraz więcej. Na terenie naszego kraju stacjonowały systemy rakietowe Patriot, mają także do nas trafić amerykańskie myśliwce F-16 i śmigłowce Herkules. Ciągle aktualne są również plany umieszczenia w naszym krajuelementów tarczy antyrakietowej – mają one zostać rozmieszczone w 2018 r.
Oczywiście, nie można na żadnych z tych elementów budować uogólnień, mówiących, że Polska znalazła się już w centrum Natowskiego systemu bezpieczeństwa. Warto zwrócić uwagę, że sojusz nie angażuje się u nas trwale – przecież samoloty, śmigłowce czy żołnierze przyjeżdżający na manewry mogą się błyskawicznie wycofać. Ale nawet takie formy aktywności jeszcze kilka lat temu wydawały się nierealne.
Ewentualna decyzja o wysłaniu pomocy dla Polski czy innych krajów graniczących z krajami WNP będzie jeszcze trudniejsza, należy się więc spodziewać, że zajęłaby jeszcze więcej czasu. Dlatego tym bardziej należy się cieszyć z tego, że dojdzie do manewrów Steadfast Jazz. Wprawdzie ćwiczyć tam będą tylko siły szybkiego reagowania, ale wzrośnie szansa na to, że w razie wystąpienia jakiegokolwiek zagrożenia, one będą wiedziały, jak w takiej sytuacji się zachować.
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!