Niemal co piąty polski szeregowy nie jest gotowy oddać życia za ojczyznę, a praktycznie co trzeci nie potwierdza, że obdarza zaufaniem swojego bezpośredniego przełożonego.
Z raportu Wojskowego Biura Badań Społecznych pt. „Identyfikacja żołnierzy zawodowych z wojskiem. Morale i przywództwo wojskowe” wynika, że 19 proc. szeregowych nie jest gotowych oddać życia za ojczyznę. Najwięcej odpowiedzi twierdzących stwierdzono w grupie starszych oficerów (82%) a najmniej – wśród młodszych oficerów (71%). Z kolei na pytanie, czy obdarzają zaufaniem swoich bezpośrednich dowódców, odpowiedzi twierdzącej udzieliło 70 proc. wojskowych.
„Namawiałbym do refleksji MON i Sztab Generalny. Dowódcy nie trzeba kochać, ale z pewnością należy mu ufać i go szanować”– powiedział Janusz Zemke, były wiceszef MON. Według niego wyniki badań to efekt tego, że na stanowiska dowódcze awansują osoby z kwalifikacjami, ale bez cech przywódczych.
Z kolei gen. Waldemar Skrzypczak uważa, że problemy zgłaszane przełożonym przez podwładnych są ignorowane. „Ostatnio spotkałem się z żołnierzem, który od dwóch lat jest na stanowisku działonowego rosomaka. Do tej pory, mimo próśb, dowódca nie wysłał go na szkolenie z obsługi tego pojazdu”– opowiada były wiceminister obrony narodowej. Dodaje, że dowódcy bardzo się upolitycznili i utracili kontakt z rzemiosłem.
Były dowódca „Grom” gen. Roman Polko nie jest zdziwiony tą sytuacją, gdyż ojczyzna nie interesuje się ich losem. „Bierze się ich na misję, a tuż przed nabyciem uprawnień emerytalnych wyrzuca z wojska”– dodaje.
Krytycznych opinii nie podziela rzecznik prasowy MON, płk Jacek Sońta. Według niego zaufanie podwładnego do przełożonego zależy od bardzo wielu czynników i rośnie wraz ze stażem służby.
Gazeta prawna.pl / Interia.pl / Kresy.pl
I słusznie żołnierze nie są kamikaze ,chcą wygrać i przeżyć.
tagore
Określenie “Żołnierz jednorazowego użycia” powinno być stosowane absolutnie wyjątkowo. I za zgodą zainteresowanych, ale z tym to różnie bywa. Bardzo ciężki temat.
Tytuł taki szukający sensacji, bo czterech na pięciu jednak oddało by swoje życie, a to nie jest zły wynik, oczywiście nie wiadomo jakby to wyglądało w rzeczywistości, ale tego nie da się określić sondażem
Lepszy lew przewodzący stadu owiec niz owca przewodząca stadu lwów
Panie Lipiński – tytuł faktycznie (nie bójmy sie napisać) głupi. Ja też NIE CHCĘ ginąć za ojczyznę. Tylko muzułmańskie debile i garstka innych degenaratów chce ginąć dla sprawy. To czy obywatel jest gotowy walczyć do końca, ponieść ryzyko to zupełnie inne tematy. I do tego pytanie co żołnierze rozumieją przez słowo ojczyzna? Ci co mają na myśli neokolonialną atrapę zwaną III RP naprawdę nie mają za co ginąć. Co innego walczyć za swoją rodzinę, w obronie domu, ziemi, a co innego pseudo rządu i przydupiastych złodziejskich urzędników. Tu jest naprawdę wiele do zrobienia, zanim zaczniemy wymagać poświęcenia od żołnierzy. Nawiasem mówiąc tego samego powinniśmy wymagać od samych siebie.
Przecież wiadomo że nikt nie chce ginąć 🙂 bo chodzi o to ” Celem wojny nie jest umrzeć za ojczyznę, tylko sprawić by tamci skurwiele zginęli za swoją. G. C. Patton”