Szef MON Antoni Macierewicz poinformował, że Polska wyśle swoje czołgi na Łotwę. W ten sposób polski rząd chce wywiązać się z wcześniejszych zapowiedzi, podjętych podczas lipcowego szczytu NATO.

Jak ustalono na warszawskim szczycie NATO, Sojusz wyśle do Polski i państw bałtyckich cztery wielonarodowe batalionowe grupy bojowe. Rząd PiS zapowiedział, że Polacy wejdą w skład batalionu, który będzie stacjonował na Łotwie. Zadeklarowano, że do tego kraju zostanie wysłany pododdział wielkości kompanii. Państwem ramowych, które jest zasadniczym organizatorem grupy, w przypadku Łotwy jest Kanada. We wtorek minister obrony Antoni Macierewicz powiedział, że będzie to kompania czołgów:

– Postanowiłem, że Polska przyłączy się do Kanady będącej państwem ramowym na Łotwie i wyślemy jedną kompanię polskich czołgów.

Przeczytaj: Były doradca prezydentów USA: III wojna światowa może zacząć się na Łotwie

Szef MON dodał, że będą to czołgi PT-91 Twardy. Stwierdził, że że zainteresowanie polskiego rządu włączeniem polskich żołnierzy w skład sił stacjonujących na Łotwie wynika „z wielu powodów”. W tym kontekście zaznaczył, że „mniejszość polska na Łotwie stanowi bardzo istotny czynnik stabilizujący sytuację zagraniczną Polski”.

Jak informowaliśmy wcześniej, według sondażu przeprowadzonego przez IBRiS i opublikowanego przez „Rzeczpospolitą”, 71 proc. Polaków uważa, że w razie agresji na państwa bałtyckie Polska powinna podjąć się ich obrony. 22 proc. ankietowanych było przeciwnego zdania. W marcu 2015 roku za pomocą Litwie, Łotwie i Estonii w razie agresji opowiadało się 63 proc. badanych.

Pod koniec października szef departamentu obrony USA Ashton Carter potwierdził, że brygada pancerna USA trafi do Polski w lutym przyszłego roku. Następnie jej kompanie zostaną wysłane do krajów bałtyckich, Bułgarii i Rumunii. Te, które trafią do tych pierwszych, pozostaną tam do wiosny, do czasu przybycia wielonarodowych batalionów NATO.

Przeczytaj także: Amerykański generał zapewnia: USA przyjdą Polsce z odsieczą w ciągu 5 dni

„Kraje bałtyckie są nie do obrony”

Jak podawaliśmy wcześniej, w wywiadzie dla opiniotwórczego tygodnika „Die Zeit”, gen. Ben Hodges, głównodowodzący wojsk USA w Europie stwierdził, że w przypadku wojny, NATO nie byłoby w stanie obronić krajów bałtyckich.

Przeczytaj: Głównodowodzący wojsk USA w Europie potwierdza: kraje bałtyckie są nie do obrony

„Rosja byłaby w stanie szybciej podbić kraje bałtyckie, jeszcze zanim my byśmy tam dotarli, aby je bronić”– powiedział generał. Amerykański dowódca zgadza się z opiniami ekspertów ds. wojskowości, według których rosyjskie wojska w ciągu 36-60 godzin byłyby w stanie zająć stolice Litwy, Łotwy i Estonii.

Gen. Hodges potwierdził tym samym wyniki symulacji, przeprowadzonych przez ekspertów ze znanego amerykańskiego think-tanku RAND Corporation. Przeprowadzili oni serię symulacji potencjalnej agresji Rosji na kraje bałtyckie. Uznano, że w obecnych warunkach skończyłaby się ona całkowitą porażką NATO.

Przeczytaj: Amerykańscy eksperci: Rosja może zająć państwa bałtyckie w niespełna trzy dni

Zdaniem RAND, wyniki symulacji przeprowadzonych z udziałem amerykańskich wojskowych są jednoznaczne: W obecnej pozycji, NATO nie może skutecznie obronić terytorium swoich najbardziej wyeksponowanych członków”. Liczne i zróżnicowane gry wojenne z udziałem wielu ekspertów pokazały, że w najdłuższym wariancie dotarcie siłom rosyjskim do przedmieść Tallina i/lub Rygi zajęło 60 godzin.„Tak szybka porażka zostawiłaby NATO z ograniczoną liczną możliwości, do tego wszystkie byłyby złe”.

Według ekspertów, sytuację strategiczną w regionie mogłyby zmienić tylko daleko idące działania: rozmieszczenie w krajach bałtyckich około siedmiu dodatkowych brygad, w tym trzech ciężkich, z odpowiednim wsparciem lotnictwa oraz naziemnych wyrzutni rakietowych. „Choć to zbyt mało, by zapewnić regionowi możliwość stałej obrony lub umożliwić odzyskanie przez kraje członkowskie NATO integralności terytorialnej, tego rodzaju dyslokacja sił fundamentalnie zmieniłaby obraz strategiczny widziany z perspektywy Moskwy”– stwierdzono w podsumowaniu.

W symulacji uwzględniono również rolę Polski. Założono, że postawa Polski będzie odpowiadać oczekiwaniom strategicznym, jakie istnieję względem Polski w ramach Sojuszu w przypadku wczesnych etapów konfliktu w rejonie krajów bałtyckich. Polskie wojska miałyby skoncentrować się na obronie swojego terytorium, szczególnie osłaniając granicę polsko-rosyjską, zabezpieczając tyły NATO. Nie brałyby one bezpośredniego udziału w walkach. Przez Polskę miałyby również być przerzucane siły NATO, w tym czołgi, zdążające w rejon konfliktu. W kolejnych symulacjach rozważono również sytuację w kontekście dyslokacji ciężkiego sprzętu w Polsce.

PAP / Kresy.pl

4 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. baciar
    baciar :

    po jasna cholere to bronic jak to jest nie do obrony to zwykly bezsens z terytorium innego panstwa ustawić system rakietowy który w razie wydumanej agresji będzie mógł sukcesywnie ostrzeliwać teren inwazji i tak spisali go na straty a ludzi mieszkajacych tam na rzeż