Podczas wizyty w USA szef MON Antoni Macierewicz powiedział, że Polska jeszcze w tym roku zamierza sfinalizować zakup systemów MIM-104 Patriot w ramach programu ‘Wisła”. W rozmowie z portalem “Defense News” potwierdził, że wstępna umowa obejmie sprzedaż Polsce dwóch zestawów rakietowych tego typu.

Na początku lipca Macierewicz informował, że w negocjacjach z koncernem Raytheon, producentem Patriotów, nastąpił przełom. Jak informowaliśmy, według MON ponad 50 proc. wydatków będzie realizowanych przez polskie podmioty gospodarcze przemysłu zbrojeniowego. Polska Grupa Zbrojeniowa podpisała w tej sprawie list intencyjny. Strona polska miałaby opracować niskokosztowy pocisk przechwytujący. Umowa w sprawie systemów Patriot ma zostać zawarta przed końcem tego roku.

Przeczytaj: Macierewicz: ws. systemu Wisła najprawdopodobniej zawrzemy umowę z Raytheon i rządem USA

W marcu przedstawiciele Raytheon zapewniali, że jeśli polski rząd zdecyduje się na zakup Patriotów w ramach programu „Wisła”, to baterie w wersji PAC-3+ zostałyby dostarczone w ciągu 2 lat. Zostało to niedawno potwierdzone. Polski przemysł ma być z kolei zaangażowany m.in. w produkcje radaru (PIT Radwar), pocisków (Mesko), wyrzutni (HSW), podwozia ciężarówek (Jelcz), a także w stworzenie architektury łączności (Centrum Techniki Morskiej w Gdyni). Ponadto, zaangażowane mają zostać także firmy prywatne, m.in. Antena radarowa z PIT Radwaru oraz routery z Teldatu mają być eksportowane do innych użytkowników.

Kontrakt z Raytheonem będzie kosztować 5 miliardów dolarów. Jest to jednak jeden z najważniejszych programów zbrojeniowych realizowanych przez nasz kraj.

MON w ramach programu „Wisła” chce pozyskać przeciwlotnicze i przeciwrakietowe zestawy rakietowe średniego zasięgu. W kwietniu 2015 r. rząd PO-PSL przyjął rekomendację MON do udzielenia rządowi USA zamówienia na dostawę zestawów Patriot, które produkuje amerykański koncern Raytheon.

W listopadzie 2015 rokuna posiedzeniu sejmowej Komisji Obrony Narodowej Antoni Macierewicz mówił, że przetarg wart blisko 16,5 mld dotyczący systemu “Wisła” stanął pod znakiem zapytania. „Systemy Patriot nie spełniają oczekiwań sił zbrojnych, nie zapewniają bezpieczeństwa państwa” – powiedział szef MON.

Niedługo później ujawniono kontrowersyjne szczegóły dotyczące kontraktuzawartego przez rząd PO-PSL. Według portalu wGospodarce.pl, system oparty na wyrzutniach rakiet Patriot miał kosztować nie 16 mld złotych (jak początkowo informowano), ale niemal trzy razy więcej – 47 mld. Ponadto, pierwsze dostawy miały ruszyć dopiero na przełomie 2024/25 roku, a nie za rok. Nowy szef MON uznał, że kontrakt z amerykańskim koncernem zbrojeniowym Raytheon „w istocie nie istnieje”. W artykule stwierdzono zaś, że zaoferował on polskiej armii „archaiczny system Patriot”.

Z kolei w lutympojawiły się nowe przypuszczenia ws. amerykańskich nacisków na Polskę ws. systemu Patriot. Według portalu w Gospodarce.pl, list amerykańskich senatorów dot. działań polskiego rządu mógł być próbą nacisku na Warszawę ws. przetargu na zakup systemów rakietowych Patriot. Jego autorzy byli bowiem politykami ściśle powiązanymi z producentem Patriotów, koncernem Raytheon.

Defensenews.com / Rzeczpospolita / nowatsrategia.org.pl / Kresy.pl

4 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. jaro7
    jaro7 :

    Jakie negocjacje,kazali amerykanie kupić swój szrot i PiS musi wykonać.Sami ameryk.eksperci mówia że ‘patrioty’ nie zestrzelą Iskanderów,to sie pytam po ch.j nam te drogie zabawki?

  2. mop
    mop :

    Patrioty mają zasięg tylko 120 km i możliwość sektorowego strzału, S-300 biją na 360 stopni. Dlatego cieszą się międzynarodową opinią najlepszego systemu OPL na świecie i ustawiła się po nie naprawdę długa kolejka chętnych. Czyni to z nich nie tylko broń, ale instrument światowej polityki Kremla. O ile więc Rosjanie i ich białoruscy sojusznicy mogą raczej spać spokojnie, o tyle zakup Patriotów nie gwarantuje naszego błogiego wypoczynku. Chodzi o kaliningradzkie Iskandery, bo co do skuteczności systemów amerykańskich panują różne opinie, a przepuszczenie choćby jednej rakiety z głowicą jądrową lub jej zestrzelenie nad terytorium polskim będzie miało tragiczne skutki. Zasięg 120 km to także trochę mało czasu i przestrzeni, aby w przypadku nieudanego przechwycenia powtórzyć całą operację. —————————————————-
    PS… Poniższą część tego artykułu dedykuję imbecylom, którzy są zwolennikami udziału Polski w neo-trockistowskiej krucjacie przeciw putinowskiej Rosji, aby z góry poznali skutki tejże. Stanowi ona adaptację opracowania, które w 2004 roku ukazało się w Bulletin of the Atomic Scientists[ix]. Opisuje ona hipotetyczne skutki eksplozji 800 kilotonowego ładunku nuklearnego nad Manhattanem (dzielnica Nowego Jorku).
    Rosyjskie wojska strategiczne posiadają na wyposażeniu tysiąc rakiet z głowicami nuklearnymi, które w pół godziny mogą dotrzeć do granic Stanów Zjednoczonych, w tym 700 z nich zaopatrzona jest w 800 kilotonowe ładunki nuklearne.
    W przypadku omawianej detonacji, w ułamku sekundy głowica osiągnęłaby temperaturę 100 milionów stopni Celsjusza, czyli pięciokrotnie wyższą od temperatury jądra słonecznego.
    Wytworzona w jej rezultacie fala uderzeniowa rozprzestrzeniałaby się z szybkością kilku milionów kilometrów na godzinę. Wytworzona kula ogniowa w sekundę po wybuchu osiągnęłaby około dwu kilometrów średnicy. W ciągu kilkunastu minut, wywołany przez nią gigantyczny pożar wyzwoliłby energię 50 razy większą niż sama detonacja.
    W centrum, detonacja spowodowałaby wyparowanie Manhattanu. Wiatr wywołany różnicami ciśnienia osiągnąłby prędkość 1000 km/godzinę, przewracając wieżowce w dalszej odległości. W odleglejszych dzielnicach takich jak Brooklyn, czy Greenpoint (centrum polonijne), odzież spontanicznie zapalałaby się na przechodniach.
    Ogień zniszczyłby życie i wszystko inne na przestrzeni dziesiątek mil po nawietrznej.. Radioaktywne opady zaczęłyby się w kilka godzin po eksplozji. Ich efekt byłby jeszcze koszmarniejszy i trwał na przestrzeni wieków.
    Imbecylom, którym dedykowałem powyższą część artykułu, pragnę dodatkowo wyjaśnić, że skutki wybuchu nuklearnego ładunku są niezależne od położenia geograficznego i nad Warszawą efekt ten były identyczny. Poza tym większość z nich ginęłaby w tak potwornych męczarniach, że świadomość faktu zamienienia Rosji, w odwecie, w radioaktywną pustynie nie byłaby wystarczająca do osłodzenia tych cierpień. http://ignacynowopolskiblog.salon24.pl/637815,jaka-przyszlosc-szykuja-nam-ukochani-przywodcy