Grupa rodziców uczniów z kijowskiej szkoły nie zgodziła się, żeby ich dzieci pisały „listy wsparcia” do ukraińskich żołnierzy w Donbasie. Ojca jednego z uczniów wezwały na rozmowę ukraińskie służby.

W połowie lutego, uczniowie jednej ze szkół w Kijowie nie zgodzili się, żeby ich dzieci pisali do ukraińskich żołnierzy stacjonujących w tzw. strefie operacji antyterrorystycznej (ATO) listy ze wsparciem. Ponadto, rodzice opowiadali się za zorganizowaniem w szkole fakultatywnego nauczania języka rosyjskiego. Sprawa zyskała rozgłos, zainteresowały się nią również media.

Jedna z matek poinformowała na Facebooku, jej mąż został w tej sprawie wezwany na piątek na rozmowę przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy. Wcześniej w jego zakładzie pracy (jest fizykiem w laboratorium medycznym) pojawił się przedstawiciel SBU, domagając się jego charaterystyki – która generalnie była pozytywna.

Kobieta podkreślała, że jej mąż nigdy nie popełnił żadnego przestępstwa. Jej zdaniem, gdy sprawa protestu rodziców nabrała rozgłosu, doradca szefa SBU Jurij Tandit został zmuszony do reakcji, jednak sam przyznał, że nie doszło do naruszenia prawa. Zaznacza, że aktywistka szkolnego komitetu rodzicielskiego, która zainicjowała „nagonkę” na zbuntowanych rodziców, teraz zaczęła udzielać wywiadów o tym, jak rzekomo walczyła z separatyzmem, skarżąc się zarazem na brak reakcji ze strony władz szkoły i odpowiednich służb.

Przeczytaj: Dr Zapałowski dla Kresów.pl: Co SBU jeszcze wymyśli, żeby jeszcze bardziej popsuć relacje z Polską

Strana.in.ua / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply