“Swoboda” przeciw “liberastom”

Dziennikarz portalu Zaxid.net analizuje rozwijający się we Lwowie konflikt między nacjonalistami z partii “Swoboda” a liberalną inteligencją, uosabianą przez znane w Polsce osoby: Myrosława Marynowicza, Jarosława Hrycaka, Tarasa Wozniaka, Jurija Andruchowycza.

Już rok minął od przekonującego zwycięstwa Wszechukraińskiego Zjednoczenia “Swoboda” w wyborach samorządowych we Lwowie i w obwodzie lwowskim. W tym czasie “swobodowcy” dali się poznać i zapamiętać nie tyle z rozwiązywania problemów, ile za sprawą stosowanej retoryki, dyskursu, którego centralne miejsce zajmują nowi wrogowie ludu – “liberaści” i “toleraści”.

To przede wszystkim ich, a nie “regionałów” [Partię Regionów], szemranych biznesmenów czy skorumpowanych urzędników, biorą na swój demagogiczny warsztat płomienni rzecznicy “Swobody” – Iryna Farion i Jurij Mychalczyszyn. “A powiedzcie mi, proszę, czy są wśród was liberałowie? A demokraci?” – tak właśnie rozpoczął swoje przemówienie na kijowskim “marszu UPA” 14 października 2011 roku Mychalczyszyn.

Kiedy my z wami pójdziemy do zwycięstwa, to za naszymi plecami nie powinno być liberastów, tolerastów, ideologicznej agentury wroga. Kiedy pójdziemy w swój ideologiczny pochód, za naszymi plecami nie powinno być Hrycaków, Andruchowyczów, Marynowyczów i innej inteligencji spod znaku lewatywy, która nazywa bojowników za wolność narodową „faszystami” i „nazistami”, mówi, że nie jesteśmy tolerancyjni, zbyt radykalni, niedemokratyczni” – kontynuował nieco później, konkretyzując personalia.

To wystąpienie było tylko jednym z wielu. Na przykład, wkrótce po wydarzeniach z 9 maja 2011 roku płomienne przemówienia z trybuny Lwowskiej Rady Obwodowej wygłosiła Iryna Farion, mówiąc między innymi tak: “Lwów zademonstrował świetlany przykład jak stać prosto oraz przeciwstawiać się i kolonialistom, i własnym wyrodkom, i służącym- pokojówkom typu [Anna] Herman, i liberastom – eunuchom w rodzaju jakiegoś tam redaktora mało znanego lwowskiego czasopisma, który w swej słabości ducha, niedostatku wiary, męskiej impotencji zajęczał ze strachu, że Ukrainie niewiele pozostało czasu istnienia (tu, oczywiście, mowa o redaktorze naczelnym czasopisma “Ji” Tarasie Wozniaku – red.). Torba i kij wam na drogę, liberaści“.

Było jeszcze wiele słów. Było wystąpienie Jurija Mychalczyszyna na nadzwyczajnej sesji w dniu 13 stycznia 2011 roku, było publiczne napiętnowanie historyka Jarosława Hrycaka w ścianach Lwowskiej Rady Obwodowej. Była nieco oderwana od oficjalnej linii partii krytyka, wygłoszona przez Irynę Farion w dniu 22 czerwca 2011 roku, hasła “Pamięć bez agresji, sprzeciw bez przemocy”. Wśród nich były i takie szczególne działania, jak odmowa przyznania preferencyjnych umów najmu dla prawdziwego sztabu “liberastów” i “tolerastów” we Lwowie – Ukraińskiego Katolickiego Uniwersytetu.

“Swoboda” [ukr. “Wolność”] przeciwko wolności

Dlaczego za wrogów ludu “Swoboda” uznała właśnie “liberastów” i “tolerastów”? Odpowiedzi na to pytanie warto poszukać na dwóch płaszczyznach, i pierwsza z nich, bez wątpienia, jest ideologiczna.

Jest oczywiste, że nacjonalizm, oparty na idei wyższości narodu i prymacie interesu narodowego nad osobistym, jest niezgodny z liberalizmem, podstawą którego jest właśnie osobista wolność każdego człowieka. Nacjonalizm, szczególnie tak radykalny, jak go postrzegają główni rzecznicy “Swobody”, nie tylko stoi na stanowisku, a domaga się ograniczania wolności na rzecz dobra wyższego, podczas gdy dla liberałów wolność jest dobrem najwyższym.

Właśnie te różnice ideologiczne “swobodowcy” pragną wysunąć na pierwszy plan. We wspomnianym już przemówieniu Jurij Mychalczyszyn dał jasno do zrozumienia, że liberałowie – to wrogowie, ponieważ nazywają “bojowników o wolność narodową” faszystami i nazistami, ale także wskazują na nietolerancję i nadmierną ostrość współczesnych ukraińskich nacjonalistów. Wkrótce potem, gdy lidera “Swobody”

Ołeha Tiahnyboka zapytano, czy czasem jego polityczna siła nie zamierza przeprosić intelektualistów, odpowiedział: “Niech intelektualiści przeproszą pamięć naszych bohaterów, za to, że pozwalali sobie nazywać “upowców” faszystami, nazistami. Reakcja Mychalczyszyna była adekwatna do ich nieadekwatnych wypowiedzi na temat ukraińskiej historii“.

Cóż, konflikt ideologiczny między “swobodowcami” i liberałami nie jest niezrozumiały czy nienaturalny. Wręcz przeciwnie, niezrozumiale i nienaturalnie wyglądałaby idylla między nimi, gdyby w jakiś sposób była w stanie się pojawić. Ale nawet przy całkowitej jasności i naturalności nie można nie przyznać, że piętnowanie kogoś jako złego wroga, na podstawie różnic ideologicznych, trąci raczej zatęchłymi czasami sowieckimi.

Między innymi, jeśli mówimy o konflikcie ideologii, nie można nie wspomnieć, że słowo “liberał” pochodzi od łacińskiego “liberalis”, co oznacza “wolny”, “swobodny”. Dlatego nazwa politycznej siły WZ “Swoboda” nie najlepiej nadaje się do tego, aby agresywnie przeciwstawiać się tak zwanym “liberastom”.

Kto nie z nami – ten liberasta

Jednak nie warto ulegać pokusie, by wyjaśniać wszystko tylko ideologicznymi sprzecznościami. W państwie, w którym nauki polityczne są bardziej zabawką dla talk show, niż realnym narzędziem analizy, a polityka służy do rozwiązywania osobistych problemów, lepiej zmienić punkt widzenia i przyjrzeć się bliżej bardziej konkretnym kwestiom osobistym.

Przypomnijmy, na przykład, że na krótko zanim “Swoboda” we wspólnym porywie z Partią Regionów na sesji Lwowskiej Rady Miejskiej w dniu 27 stycznia 2011 roku odmówiła Ukraińskiemu Katolickiemu Uniwersytetowi preferencyjnych cen najmu, prorektor tego uniwersytetu, dysydent Myrosław Marynowycz, opublikował bardzo krytyczny w stosunku do “Swobody” i w szczególności, do wystąpień Iryny Farion i Jurija Mychalczyszyna na nadzwyczajnej sesji 13 stycznia 2011 roku, artykuł. Ten związek był tak oczywisty, że nawet zazwyczaj bardzo dyplomatyczny Marynowycz nie próbował temu zaprzeczyć.

Następnie historia powtarza się. Krótko przed wydarzeniami z dnia 9 maja 2011 roku redaktor naczelny czasopisma “Ji”, politolog Taras Wozniak, znany z krytycznego poglądu na “Swobodę”, opublikował swoje rozważania “O czerwonym sztandarze i nieskomplikowanej grze bim-bom”, w których wskazał, że “swobodowcy” chętnie odgrywają rolę jokera w rękawie “Wielkiego Szulera”, aktywnie reagując na prowokacje. Odpowiedź – wspomniane przemówienie Iryny Farion z napaścią na “jakiegoś tam redaktora mało znanego lwowskiego czasopisma“.

W tym samym kontekście należy rozpatrywać ataki na historyka Jarosława Hrycaka – człowieka, którego stosunek do “swobodowców” i ich retoryki nie jest tajemnicą. Właśnie, skłonność do przekształcania w ideologicznego wroga ludu każdego, kto w jakikolwiek sposób wystąpił przeciwko “swobodowskim” inicjatywom – to prawdziwy system. W żarna tego młyna niedawno trafił nawet lwowski burmistrz Andrij Sadowyj – tylko dlatego, że organy wykonawcze Miejskiej Rady zbyt opieszale zgadzają się na rzekomo społeczną reklamę zamachu dokonanego przez Mykołę Łemyka [na sowieckiego dyplomatę w 1933 r.]. W ideologicznie poprawnym ataku “swobodowiec” Iwan Hrynda porównał obecne władze miasta z polską i moskiewską administracją okupacyjną z lat 30. ubiegłego wieku.

Ostatecznie, nawet dziennikarze bardzo łatwo stają się dla „Swobody” wrogami ideologicznymi, wystarczy tylko, że zwrócą się do przedstawicieli tej siły politycznej z jednym lub dwoma niezbyt zręcznymi pytaniami.

W ten sposób wyłania się bardzo prosta “swobodowska” logika: kto nie z nami, ten przeciwko nam, a kto jest przeciwko nam – ten obowiązkowo jest “liberastą”, “tolerastą” lub po prostu przedstawicielem “ideologicznej agentury wroga”. Po raz kolejny, zgodnie z najlepszymi wzorcami sowieckiego postępowania.

Zginąć od własnych kul

Istnieje podejrzenie, że takie aktywne i agresywne wyszukiwanie wroga wewnętrznego wśród swoich już nawet w średniookresowej perspektywie nie przyniesie “Swobodzie” oczekiwanych rezultatów – chyba, że ta siła polityczna planuje szybko stracić wyborcze i w ogóle społeczne poparcie.

Po pierwsze, wybór słownictwa i nacisk na korzystanie z pozornie jasnego słowa jak “liberasta” – jest bardzo nieudany. Każdy, kto choć trochę interesuje się tym tematem, wie, że ten “termin” nie został wymyślony przez Jurija Mychalczyszyna, lecz rosyjskiego publicystę Illię Smirnowa. Od tego czasu nowe słówko zostało podchwycone przez rosyjskich komunistów i zwolenników partii Władimira Putina “Jedna Rosja” i używane w dialektycznej walce z liberalną opozycję oraz do argumentacji na rzecz potrzeby utrzymania putinowskiego caratu lub powrotu do społeczno-politycznego modelu niesławnego ZSRR. To właśnie od nich to słowo wyemigrowało ma Ukrainę. Tak więc skojarzeniowy łańcuszek wypada dla “Swobody” absolutnie nieatrakcyjnie.

Po drugie, przyczepianiem podobnych etykietek wszystkim tym, którzy nie maszerują ręka w rękę ze “swobodowską” kolumną, przedstawiciele tej siły politycznej po prostu odstraszają od siebie ludzi, którzy generalnie mogliby być bardzo przydatni, przede wszystkim – obrońców praw człowieka (jak by nie kombinować, z reguły są to liberałowie). To przede wszystkim wyjaśnia milczenie tych ostatnich, gdy “swobodowcy” po 9 maja 2011 roku (i nie tylko) prawie na każdym kroku informowali o politycznych prześladowaniach i represjach.

Po trzecie, dla wielu we Lwowie i w ogóle na Ukrainie napiętnowani przez “Swobodę” jako “toleraści” i “liberaści” Mirosław Marynowycz, Jarosław Hrycak lub Taras Wozniak – to ludzie z autorytetem, którzy wywierają znaczący wpływ na opinię publiczną.

Wątpliwe czy ktokolwiek będzie poważnie traktował jako przedstawiciela “ideologicznej agentury wroga” tego samego Mirosława Marynowycza, który prawie 10 lat spędził w obozach i na zesłaniu za antyradziecką agitację i propagandę (szczególnie za to, że podczas wieczoru pamięci Tarasa Szewczenki w 1977 roku wyszedł na scenę i wezwał do zaśpiewania “Testamentu”), tylko dlatego, że mówi tak 29-letni Jurij Mychalczyszyn, które nie wsławił się na razie niczym, oprócz swoich kontrowersyjnych wypowiedzi.

Te kule prędzej polecą rykoszetem i trafią już nawet nie w tego, który je wystrzelił, ale w całą “Swobodę”. Tym bardziej, że “wrogowie ludu” Jarosław Hrycak i Myrosław Marynowycz w odpowiedzi na nie demonstrują kuloodporny spokój i odrażającą dla “swobodowców” tolerancję.

Parafrazując znany ewangeliczny cytat, kto kulą wojuje, od kuli ginie.

Danyło Mokryk

http://zaxid.net/home/showSingleNews.do?svoboda_proti_liberastiv_pochinaye_i_prograye&objectId=1241021

Tłumaczenie: Wiesław Tokarczuk,tr

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply