Odnaleziony list Pawła Jasienicy

Wraz z biogramem Pawła Jasienicy publikujemy odnaleziony list jego autorstwa, nigdy wcześniej nie upubliczniony. List skierowany do dzisiejszego profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, a ówczesnego ucznia X klasy męskiego Liceum Ogólnokształcącego jest chyba najlepszym świadectwem postawy życiowej Pawła Jasienicy oraz dopełnieniem biogramu tego wielkiego polskiego historyka.

Odnaleziony list Pawła Jasienicy

Byłem wtedy uczniem klasy X, męskiego Liceum Ogólnokształcącego w Sanoku. Zachęcony przez naszego polonistę prof. Józefa Stachowicza (absolwenta Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie) poszukiwałem książki Pawła Jasienicy Polska Piastów. Szkolna biblioteka jej nie miała, a w bibliotece miejskiej trzeba było na nią czekać w długiej kolejce. Telewizja tudzież inne media obrazowe były wówczas w powijakach, zostawało nam więc radio i czytanie książek. To ostatnie nierzadko stawało się pasją młodych ludzi, którzy w ten sposób rekompensowali sobie niezawinioną prowincjonalność.

Po nieudanych próbach zdobycia książki, ośmieliłem się napisać do jej Autora z zapytaniem, czy mógłby mi odsprzedać jeden z tzw. egzemplarzy autorskich? Po paru dniach – ku memu ogromnemu zaskoczeniu – otrzymałem pokaźną kopertę, w której był list od Pisarza i nie mniej ważna Jego książka pt. Myśli o dawnej Polsce (rok wydania 1960). Na stronie tytułowej znalazła się dedykacja następującej treści: “Panu Janowi Skoczyńskiemu z serdecznym uściskiem dłoni Paweł Jasienica Warszawa 9. XII. 1963”.

Do dziś pamiętam radość – moją i mego polonisty, którą za jakiś czas przyćmiła nagonka na Pawła Jasienicę zainspirowana przez ówczesnego I sekretarza partii oraz wtórująca jej negatywna kampania medialna. Psychiczny terror musiał się i mnie udzielić, skoro list schowałem tak skutecznie, iż udało mi się go odnaleźć dopiero we wrześniu bieżącego roku, czyli po 44 latach! Wprawdzie jest to list prywatny, skierowany do młodego człowieka, ale przesłanie w nim zawarte ma charakter ogólniejszy, można by rzec – formacyjny. Stąd decyzja, by go upublicznić.

Jan Skoczyński

wywiad z profesorem Janem Skoczyńskim:

http://kresy.pl/idee?zobacz/jest-potrzeba-autentycznego-myslenia

Ja się nic, a nic nie boję – opowieść o Pawle Jasienicy

Pisanie krótkiego biogramu postaci o tak barwnym życiorysie, jaki posiada Paweł Jasienica jest zadaniem wydawałoby się niemożliwym – każdy epizod wydaje się ważny – dlatego że bohater niniejszego tekstu w każde zadanie angażował się jednakowo mocno, zawsze z niezmienną postawą męstwa, humanizmu i umiłowania prawdy – wielkim rozumem i intelektem. Nie bez racji Władysław Bartoszewski nazwał go intelektualistą i humanistą bez cudzysłowu – zawsze ciekawym świata, zainteresowanym nie tylko ukochaną historią – miłością życia, lecz także techniką, mikrobiologią, geografią, inżynierią, czy wreszcie stosunkami społecznymi.

Najważniejszy jednak wydaje się jego wkład w rozwój polskiej myśli historycznej, w popularyzacji dziejów narodowych. W czasach wojującej historiografii marksistowskiej czynił to w sposób erudycyjny, interesujący, ważki – oddalony od “zniewolenia faktografią”, bogaty w refleksje na temat przyszłości, władzy, społeczeństwa. Dziś powiedzielibyśmy, że pisał w sposób procesualistyczny. Jest autorem m.in. monumentalnych “Polski Piastów”, “Polski Jagiellonów” oraz “Rzeczypospolitej Obojga Narodów” – chciałoby się rzec, lektur obowiązkowych każdego Polaka, zwłaszcza w czasach, gdy wielokrotnie podważa się sensowność znajomości dziejów i odchodzi od patrzenia wstecz, skupiając się na przyszłości.

Zaczynając ab ovo należy wspomnieć, że Paweł Jasienica to pseudonim literacki Leona Lecha Beynara. Autor “Polski Piastów” pochodził po mieczu z rodu bojarów litewskich – zachowało się wspomnienie jakoby jego “praszczur” miał sygnować akt unii horodelskiej – po stronie litewskiej. Leon Lech Beynar przyszedł na świat 10 listopada 1909 roku, w Symbirsku na terenie carskiego Imperium Rosyjskiego – nota bene w mieście, które wydało na świat jednego z największych zbrodniarzy w dziejach ludzkości – Lenina. Rodzina Beynarów była bardzo patriotyczna – przodkowie Beynara brali udział w powstaniach narodowych. To właśnie w rodzinie zaczęła się wielka przygoda Pawła Jasienicy z historią – jak podają wspomnienia – oprócz nauk historii , czytano polską literaturę, dbano o jakość polszczyzny.

W 1920 roku rodzina Beynarów powróciła do Rzeczypospolitej. Początkowo mieszkali w Grodnie, później przenieśli się do Wilna – miasta, które bez wątpienia również ukształtowało tożsamość Jasienicy. Wielokrotnie zwykł mawiać swojej córce: Ewa! Pamiętaj, że jesteś z Wilna. To właśnie w Wilnie działy się rzeczy związane z dojrzewaniem intelektualnym Jasienicy – na Uniwersytecie Stefana Batorego, podjął w 1928 roku studia historyczne. W tym czasie przyłączył się również do Akademickiego Klubu Włóczęgów Wileńskich przez jednych uważany za tonącą w najdzikszej rozpuście odmianę masonerii, przez innych zaś wyszydzany jako zgromadzenie cnotliwych harcerzyków. Tymczasem było to zgromadzenie sympatycznych, młodych ludzi, kochających przyrodę, wycieczki, poznawanie świata – spędzanie niedzieli w mieście nas hańbiło – wspominał po latach w swoich “Pamiętnikach”. W Wilnie poznał również swoją przyszłą żonę – Władysławę Adamowicz.

Pora na parę nie lubianych przez Jasienicę, zatem skrupulatnie unikanych w niniejszym biogramie tzw. “suchych faktów”, niepodlegających interpretacji. Zauważmy jednak, że bez ich obecności uprawiane historii straciłoby osnowę narracji. Wróćmy zatem do biegu życia naszego bohatera, który w 1932 roku uzyskał dyplom ukończenia studiów, a ożenił się dwa lata później. Ta okoliczność była bodźcem do podjęcia przez Jasienicę pracy w zawodzie nauczyciela, w Grodnie. Praca pedagogiczna nie cieszyła go ani nie dawała satysfakcji. Udało mu się jednak wygrać w konkursie na spikera Polskiego Radia w Wilnie – oprócz obowiązków spikera, prowadził również audycje poświęcone historii. We wspomnieniach jego córki – Ewy Beynar Czeczot – zachowały się zapewnienia na temat dobrej barwy głosu Pawła Jasienicy. Natomiast według dalszych jej relacji, paradoksalnie słuch miał bardzo słaby i nie był w stanie odtworzyć z niego dźwięków.

Wgłębiając się rzetelnie w opracowania poświęcone Pawłowi Jasienicy czy jego pamiętniki nie sposób nie wysunąć tezy, że okresem życia, który zaważył znacząco na całej jego przyszłości był czas II wojny światowej. We wrześniu 1939 roku został powołany do 134 Pułku Piechoty. Był dowódcą plutonu, brał udział w walkach nad Narwią i Bugiem. W czasie wojny wstąpił również do Związku Walki Zbrojnej – przybrał pseudonimy “Wacław” i “Nowina”. Organizował tajne nauczanie w Wilnie. Wraz ze swoim przyjacielem Stanisławem Stommą współtworzył tajny uniwersytet powszechny, działający do 1944 roku.

W lipcu 1944 roku brał udział w walkach o Wilno, prowadzonych w ramach akcji “Burza”. W bitwie z Armią Czerwoną, stoczoną sierpniu 1944 roku, został zatrzymany przez NKWD i wcielony do jednostki WP w Dojlidach. Uważał się jednak za więźnia, nie zaś za żołnierza, dlatego dzięki pomocy AK, udało mu się uciec – w ten oto sposób stał się “dezerterem z szeregów Ludowego Wojska Polskiego” – czego nie omieszkał mu wypomnieć w 1968 roku towarzysz Wiesław.

W jesieni 1944 roku stał się członkiem oddziału Zygmunta Sendzielarza “Łupaszki”, będącego częścią 5 Brygady Wileńskiej AK. Początkowo pełnił funkcję adiutanta “Łupaszki”, z czasem stał się jego zastępcą. Był odpowiedzialny za wywiad, kontrwywiad, prowadził też kasę.

Działalność brygady polegała na likwidowaniu informatorów UB i NKWD, wymienionych w rozkazach AK, likwidacji posterunków milicyjnych, zwalczaniu przypadków bandytyzmu ze strony ludności cywilnej. Żadną miarą nie można tych działań zaliczyć do miana zbrodniczych, a brygady nazwać bandą, czego dopuścił się w swoim propagandowym przemówieniu Gomułka w marcu’68, szkalując Jasienicę, manipulując, fałszując jego przeszłość, wziął odwet za jego odważną wobec wydarzeń marcowych postawę.

W sierpniu 1945 roku miało miejsce zdarzenie, które podobnie, jak służba w 5. Brygadzie AK, wywarło wpływ na dalsze losy Pawła Jasienicy. W trakcie potyczki został ciężko ranny w nogę. Schronienie znalazł we wsi Jasienica, u miejscowego proboszcza – księdza Falkowskiego. Pobyt na plebanii zaowocował długoletnią przyjaźnią proboszczem. Jego owocem było również powstanie pseudonimu: Paweł Jasienica, którego pisarz zaczął używać w Krakowie, w pierwszych latach po wojnie. Zrobił to przede wszystkim dlatego, żeby chronić swoją rodzinę.

Obecnie istnieją w dyskursie dwie wersje dotyczące powstania pseudonimu – romantyczna i prozaiczna. Pierwsza to taka, że imię wywodzi się od ołtarza św. Pawła, za którym miał się ukrywać ranny Autor “Polski Piastów”. Ksiądz Falkowski, w którego parafii przebywał Jasienica zdementował, że “przechowywał się za ołtarzem w kościele, że usługiwał mu młody Żyd i palił kadzidło, aby usunąć cuchnący odór. Wszystko to nie jest prawdą”. Natomiast przybrane nazwisko ma być zlepkiem następujących słów: Ja się nic, a… nic nie boję. Mimo że pięknie i bezsprzecznie świadczy o cechach właściciela przydomka – ta wersja powstania drugiego członu pseudonimu również nie jest prawdziwa.

Tym razem prawda nie leży pośrodku i jest właściwa sobie – najprostsza. W niniejszym wywodzie określona “wersją prozaiczną”. Jak podała córka pisarza imię Paweł bardzo się tacie podobało. Wyjawił mi to kiedy zastanawialiśmy się jak nazwać dziecko, którego spodziewałam się w 1968 roku. Z kolei nazwisko: Jasienica nie jest niczym innym, jak nazwą wsi, w której ukrywał się ranny w nogę żołnierz AK.

W latach powojennych Paweł Jasienica związał się ze środowiskiem wydawanego w Krakowie “Tygodnika Powszechnego” – wchodził w skład jego redakcji. Ważną datą w biografii był dzień 2 lipca 1948 roku. Wtedy to został aresztowany. To wydarzenie było również związane ze służbą Pawła Jasienicy w AK, w czasie II wojny światowej. O jego uwolnienie ubiegało się środowisko “Tygodnika Powszechnego” oraz Bolesław Piasecki. Chciał on pozyskać Jasienicę dla idei Pax-u. Oczywiście bezskutecznie. Jednak jego dezyderat wywołał pozytywny oddźwięk u władzy i Jasienica wkrótce wyszedł na wolność.

Kolejne lata, właściwie do 1964 roku to okres intensywnej pracy pisarskiej Jasienicy. Wydarzenia doniosłe dotyczyły wielkich publikacji, a codziennością był stres i rozterki nieustannych zmagań z cenzurą oraz nieprzychylnością, momentami zajadłą wręcz krytyką dziejopisarstwa Jasienicy przez marksistowskich historiografów.

W tym czasie powstały takie publikacje jak: “Wisła pożegna zaścianek”, czy “Opowieści o żywej materii” – publikacja traktująca o pracach prowadzonych na Uniwersytecie Wrocławskim w Zakładzie mikrobiologii – napisana ze swadą i polotem, wielkim zaciekawieniem tematem.

W pamięci córki – Ewy Beynar Czeczott – przechował się wizerunek Pawła Jasienicy jako człowieka niesamowicie systematycznego: Po śniadaniu i obowiązkowym telefonie do babci (…) około ósmej zasiadał do maszyny i do godziny czternastej, czyli do obiadu, pisał, robiąc krótkie przerwy na kawę.

Ukoronowaniem całokształtu twórczości powstałej w latach 1949-64 było ukazanie się w 1960 roku “Polski Piastów”, a w 1963 “Polski Jagiellonów”. Najbardziej zagrożony cenzurą był tekst “Polski Jagiellonów” – ostatecznie puszczony bez żadnych zmian. Książka szybko stała się bestsellerem, zajmując pierwsze miejsce w plebiscycie “Kuriera Warszawskiego”. Powodzenia popularnonaukowej, napisanej z wielką erudycją i daleką od marksistowskiej wizji dziejów Polski książki, nie mogli darować Jasienicy historycy partyjni. W atakach na warsztat oraz pisanie bez uwzględniania “jedynie słusznej” wizji dziejów, celowała historyczka Celina Bobińska. Żona pisarza tak pisała o tych wydarzeniach w liście do córki: Stała nagonka na Leszka. Tym razem przez Celinę Bobińską. (…) Coś mi się zdaje, że w końcu ojca wykończą, bo gdzież można dopuścić do powodzenia nie-marksisty.

Niewątpliwie na tym etapie życia pisarza bardzo ważne było również członkostwo w Klubie Krzywego Koła. Jasienica uczestniczył w jego zebraniach w latach 1956-62, w 1961 roku został jego prezesem. Z tekstów jego wypowiedzi udzielanych w Klubie przebija wielka troska o słabą kondycje wolności słowa w PRL-u. Polemizował z obowiązującymi ocenami historycznymi kampanii wrześniowej. Sprzeciwiał się ukazywaniu w nich negatywnej roli polskiego dowództwa.

Rok 1964 to kolejna szczególna data w życiu Pawła Jasienicy. Tym razem, wydarzenie, które wsparł swoją osobą, rozegrało się w środowisku literatów. Na jednym ze styczniowych zebrań Związku Literatów, poświeconym ważkim sprawom – działaniom władzy prowadzącym do wyjaławiania kultury. Za odzwierciedlenie tych słów niech posłuży cytat: Pan M. Wańkowicz wdał się miedzy innymi w subtelne rozważanie, co by było gdyby do (…) cenzury przyniósł swe dzieło Mikołaj Kopernik. Nie zostałby spalony, ani torturowany, jak Galileusz, ale książki by nie wydano. Skreśliłaby ją mała urzędniczka. Bez komentarza.

Na zebraniu w Związku, Jasienica zabrał głos jako orędownik konkretnych działań mających odmienić tragiczną sytuację na lepsze. Owocem obrad był słynny list 34 – oficjalny protest literatów, adresowany do premiera Józefa Cyrankiewicza. Jednym z jego sygnatariuszy był oczywiście Paweł Jasienica. Odzew ze strony władzy był natychmiastowy, ale bynajmniej nie pozytywny. Zakazano m.in. wszystkim sygnatariuszom publicznych wystąpień, co Paweł Jasienica przeżył bardzo dotkliwie – kontakt z czytelnikami, dyskusje o historii były dla niego wielką przyjemnością. Stanowiły w pewien sposób o sensowności jego pracy. Nie wyobrażam sobie większego nieszczęścia dla kultury, niż zaniechanie sporów na temat dziejów narodu. Bo taka święta zgoda dowodziłaby niezbicie, ze nasza przeszłość przestała nas obchodzić – zwykł mawiać. W dzisiejszych czasach te słowa istnieją jedynie na poziomie gorzkiej refleksji.

Kolejnym bardzo ciężkim, tym razem związanym z życiem osobistym wydarzeniem w życiu Jasienicy była śmierć jego żony w 1965 roku. Przeżył to wydarzenie bardzo – spędzał czas z córką w Bieszczadach, znalazł również wsparcie u znajomych.

Falę kolejnych znaczących wydarzeń przyniósł rok 1968 roku. To wtedy właśnie wojenna przeszłość miała do Pawła Jasienicy powrócić – zniekształcona tak, by zhańbić pisarza. Pisarz negatywnie ustosunkował się do tzw. wydarzeń marcowych. Decyzję o zakazie dalszego wystawiania “Dziadów”, uznał za bezmyślną, podjętą bez żadnej znajomości nastrojów społeczeństwa – powodującą jeszcze więcej zamętu, niepotrzebny rozgłos w prasie zagranicznej i dodatkowe dalsze upolitycznianie całej sprawy. Bronił również zaangażowania studentów – uznał je za postawę altruistyczną, ponad wszelką koniunkturą.

Negatywnie oceniał także wzrost nastrojów antysemickich. Słusznie dostrzegł, że taka manipulacja, w okresie, w którym zrzucano odpowiedzialność za zbrodnie hitlerowskie, nie może oznaczać dla Polski nic dobrego.

Na taki ogląd sytuacji nie mógł zgodzić się towarzysz Wiesław. W przemówieniu wygłoszonym 19 marca’68 nazwał Jasienicę “bandytą, mordercą i podpalaczem białoruskich wsi”. Zarzucił mu dezercję z Ludowego Wojska Polskiego, przynależność do “bandy Łupaszki”, wytykając jednocześnie zdradę, której dowodem miało być szybkie zwolnienie z aresztu w 1948 roku.

Od tego przemówienia zaczęła się nagonka w prasie na Jasienicę: Paweł Jasienica zaczął uparcie dążyć do rozlewu krwi i utopienia w niej Polski wpychanej na drogę wewnętrznej anarchii. Nie udało się specjalistom od “mokrej roboty” zrealizować snu o trupach. – Tak zredagowana retoryka partyjna budzić dziś może zaledwie uśmiech politowania. W czasach PRL-u, oznaczać mogła tylko złamane życie i karierę. Postulowano usunięcie pisarza z szeregów ZLP. Jego wojenną przeszłość potępiła młodzież z Białostocczyzny.

Jak podaje córka pisarza w tym ciężkim czasie nikt ze znajomych nie odwrócił się od Pawła Jasienicy. On sam jednak stawał się coraz bardziej nerwowy. Odbierał setki głuchych telefonów i tych z pogróżkami.

Jest to również okres w którym dojrzewa znajomość Pawła Jasienicy z swoją drugą żoną, agentką bezpieki – Zofią O’Bretenny. Bez skrupułów donosiła na Jasienicę nawet wtedy, gdy był już jej mężem. Sam pisarz określał ją jako osobę o dużym talencie artystycznym, której prac nikt z niewiadomych powodów nie chce drukować. Na córce pisarza, również zrobiła dobre wrażenie, podając się za walczącą w Powstaniu Warszawskim, wywiezioną do oflagu szlachciankę, gdzie poznała swojego pierwszego męża – Irlandczyka.

Po jego śmierci wróciła z małym dzieckiem do Polski – pracowała chałupniczo, potem w sklepie z radioodbiornikami. Prawdopodobnie wtedy stała się TW. Była osobą niezmiernie towarzyską, umiejącą zjednać sobie sympatię u ludzi, dlatego bardzo cenną dla bezpieki. Zaczęła penetrować kręgi intelektualistów, za co dostała nominację dziekana na UW!

Po zawarciu związku małżeńskiego, w 1969 roku Zofia O’Bretanny bez skrupułów oświadczyła bezpiece, że będzie nadal prowadzić działalność agenturalną w sprawie Pawła Jasienicy. Nie trwała ona jednak długo. Niespodziewanie ujawniła się choroba pisarza – rak płuc, który postępował bardzo szybko. Pisarz zmarł 1 sierpnia 1970 roku. Jego pogrzeb został zignorowany przez media. Mimo to wzięła w nim udział cała elita intelektualna stolicy. Pisarza zrehabilitowano dopiero w jedenaście lat po jego śmierci na XXI Zjeździe Literatów Polskich.

Śledząc losy Pawła Jasienicy można uznać, ze całe swoje życie podporządkował umiłowanym historiografii i prawdzie. Zabierał głos zawsze w momentach trudnych, w których wielu wybierało milczenie, zdając sobie sprawę, że opowiedzenie się po stronie prawdy może kosztować wiele.

Mimo niewątpliwej erudycji, polotu, śmiało można nazwać Pawła Jasienicę historykiem rozumu, który poprzez niesamowity wręcz talent literacki, potrafił zainteresować historią Polski szerokie grono czytelników. Jego cenną zasługą jest to, że stworzył kompendium nowożytnych dziejów Polski odznaczające się piękną polszczyzną i niesamowitą wręcz intuicją historyka poszukującego logiki dziejów oraz empatią w stosunku do sytuacji w ówczesnej Polsce.

Mimo to dziejopisarstwo Pawła Jasienicy nie ma obecnie wielu zwolenników – dominują oceny związane z jego fantastycznością i brakiem krytycyzmu. Atutów nie przysparza także jego objętość – przepastne tomy w dobie ciągle aktualizowanych, skrótowych Informacji – nie stanowią kuszącej alternatywy. Zarzuty te jednak łatwo mogą stać się atutami – historię uprawianą na poziomie popularnonaukowym – a taką parał się Paweł Jasienica, o czym często zdarza się zapominać – łatwiej pojąć, gdy przedstawiona jest w sposób ogólnoludzki – z uwzględnieniem emocji, osobowości, charakterów przodków. Z ich rozterkami, sukcesami, czy zatraceniem. Takiego dzieła dokonał Paweł Jasienica i dlatego zwłaszcza obecnie – w czasach ignorancji przeszłości – warto, żeby jego książki były przypominane i czytane.

Maja Wąchała– absolwentka Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, zajmuje się m.in. historią PRL

3 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply