Kulisy rozpadu

Polakom na Litwie przyprawia się fałszywą gębę siły prorosyjskiej. Z Tadeuszem Andrzejewskim, publicystą i politologiem, radnym rejonu wileńskiego, rozmawia Piotr Falkowski z “Naszego Dziennika”.

Z Tadeuszem Andrzejewskim, publicystą i politologiem, radnym rejonu wileńskiego, rozmawia Piotr Falkowski

Jak można podsumować dwuletni udział Akcji Wyborczej Polaków na Litwie w koalicji rządzącej?

– Był to niewątpliwie wielki sukces. Po raz pierwszy AWPL została pełnoprawnym koalicjantem, czyli wynegocjowała i podpisała umowę koalicyjną. Jak się potem okazało, nie była ona realizowana, ale przynajmniej zapisano postulaty Polaków w oficjalnym programie rządowym. AWPL przejęła resort energetyki, który jest bardzo ważny dla całej Litwy, ponieważ uniezależnienie się energetyczne od Rosji jest uważane za jedno z głównych zadań państwa. Jarosław Niewierowicz był bardzo wysoko oceniany, prasa litewska powszechnie uważała go za jednego z najlepszych ministrów. AWPL miała także pięciu wiceministrów w różnych resortach i również mieli dobre opinie. Udało się dzięki nim rozwiązać kilka problemów ważnych dla Polaków, np. sprawy infrastruktury w podstołecznym rejonie wileńskim, powstrzymano także przez rok negatywne dla mniejszości narodowych konsekwencje nowej ustawy o oświacie. Udział w koalicji miał więc swój sens.

Dlaczego koalicja tak gwałtownie się rozpadła?

– Nieprawidłowości w funkcjonowaniu koalicji były widoczne już wcześniej. Przecież miała ona realizować wspólnie podpisany program rządu. Były w nim kwestie odnoszące się do postulatów mniejszości narodowych, w tym postanowienie, że w końcu zostanie uchwalona ustawa o mniejszościach narodowych, na czym bardzo zależy Polakom na Litwie. W koalicji funkcjonowała tzw. Rada Polityczna, która zbierała się co poniedziałek i rotacyjnie przewodniczyły jej wszystkie partie tworzące rząd. Kiedy to przewodnictwo obejmowała AWPL, to wciąż ten temat podnosiła. W efekcie powtarzane były wciąż od nowa jak w katarynce te same obietnice, że ustawa o mniejszościach i pisowni polskich nazwisk już będzie przyjęta przez rząd i trafi do Sejmu. Ale nic z tego nie wychodziło. Projekt utonął w rządzie i w grupach roboczych. Widać było, że jest blokowany. W tej sytuacji wicemarszałek z ramienia AWPL Jarosław Narkiewicz sam złożył projekt jako inicjatywę poselską. To był tekst tej samej ustawy, którą w 1991 r. podpisał jeszcze Vytautas Landsbergis, a która obowiązywała do wygaśnięcia w 2010 roku. Zostały tam zapisane podstawowe gwarancje praw mniejszości, m.in. do używania publicznie języka narodowego czy posiadania własnej oświaty. Projekt bez problemu przeszedł pierwsze czytanie w komisji praw człowieka (kieruje nią Polak Leonard Talmont). Natomiast w drugim czytaniu podczas sesji plenarnej grupa polityków o nastawieniu skrajnie nacjonalistycznym, których nawet Litwini nazywają „talibami”, zgłosiła szereg poprawek całkowicie zmieniających wydźwięk ustawy. Poprawki zgłaszał też Narkiewicz. Okazało się, że socjaldemokraci głosowali przeciwko poprawkom Narkiewicza z koalicyjnej AWPL, a popierali poprawki konserwatystów, czyli opozycji. Powstała w efekcie ustawa nie o ochronie mniejszości narodowych, ale o gnębieniu mniejszości. Odebrano wszystkie prawa dotyczące języków narodowych, skreślono wszystkie obowiązki finansowe państwa wspierania mniejszości narodowych, własną oświatę mniejszości miałyby tylko do poziomu szkoły podstawowej itd. Takie zmiany ewidentnie naruszają wszelkie europejskie standardy w tej dziedzinie, w tym ratyfikowane przez Litwę konwencje, przede wszystkim konwencję ramową Rady Europy o ochronie mniejszości narodowych.

Jaka była reakcja AWPL?

– Socjaldemokraci okazali się koalicjantem bardzo niesolidnym i w stosunku do Polaków, i do własnego programu. Trudno oczekiwać, że głosowanie przeciwko własnemu koalicjantowi w sprawie uzgodnionej na Radzie Politycznej nie może pozostać bez konsekwencji. Tak więc już wtedy, w lipcu i sierpniu, widać było, że trwanie porozumienia politycznego jest zagrożone. Trzeba powiedzieć, że wśród socjaldemokratów są politycy, którzy mieli inne zdanie i autentycznie chcieli rozwiązać problemy mniejszości narodowych zgodnie z europejskimi standardami. To np. były premier Gediminas Kirkilas czy minister spraw zagranicznych Linas Linkeviczius. Przeważyła jednak postawa premiera Algirdasa Butkievicziusa i establishmentu byłych komunistów w cichej zmowie z konserwatystami. Uznano, że postulaty Polaków i innych mniejszości zapisane w programie rządu są jednak nie do spełnienia. Znaleziono pretekst, żeby Polaków usunąć. Sprawa wiceminister Renaty Cytackiej była do tego pretekstem. Na Litwie, gdy jest zaprzysięgany prezydent, rząd musi się podać do dymisji, a potem powołuje się go od nowa. Zawsze była to tylko formalność. Tym razem AWPL odmówiono prawa do desygnowania wybranej przez siebie osoby na stanowisko wiceministra i to osoby, która wcześniej sprawowała ten urząd przez prawie dwa lata w tym samym rządzie. Koalicja musiała się rozpaść.

Co ma konsekwencje dla litewskiej sceny politycznej.

– Rząd bez AWPL wciąż ma większość. Głosy Polaków dawały jednak możliwość obalania weta prezydent Dalii Grybauskaite. Prezydent jest bez wątpienia stronnicza i w sporach politycznych na Litwie bliżej jej do konserwatystów. Przy tym jest osobą apodyktyczną i trudno się dziwić, że po wyborach w 2012 r. socjaldemokraci dążyli do zbudowania bloku politycznego z większością konstytucyjną. Ale jak widzimy, to się zmieniło. Przyczyniła się do tego osobista niechęć pani prezydent do Renaty Cytackiej. Otóż kiedyś Grybauskaite powiedziała, że nie ma żadnego raportu organizacji międzynarodowej zarzucającego Litwie łamanie praw mniejszości narodowych. Wtedy Cytacka podała przykłady pięciu takich raportów instytucji międzynarodowych, Rady Europy, jak i uznanych organizacji pozarządowych. To dlatego prezydent tak chętnie współpracowała z premierem, szybko odwołując ministra Niewierowicza. Grybauskaite jest nastawiona do polskich postulatów jeszcze bardziej negatywnie niż premier Butkiewiczius. Dawno już dawała do zrozumienia, że nie popiera i nie podpisze ustawy o mniejszościach.

Niedawno Grybauskaite wykonała kilka gestów wobec Polaków, m.in. odwiedziła rejon solecznicki, wzywała do jedności Litwy i Polski wobec rosyjskiego zagrożenia. Jak to rozumieć w świetle ciągle demonstrowanego przez litewskie elity antypolskiego szowinizmu?

– Trudno zrozumieć tę postawę. Myślę, że elity litewskie nie chcą pójść po rozum do głowy. Wiadomo, że realizacja postulatów Polaków nie uwłacza litewskiej dumie narodowej – chodzi przecież o rozwiązania stosowane w całej Europie, które działały także na Litwie. Budzi to wszystko spore napięcia w społeczeństwie. Litwa jest od wieków państwem wielokulturowym i wielonarodowym. Obecnie 16 proc. mieszkańców należy do mniejszości narodowych i państwo musi brać pod uwagę ich aspiracje. Cała ta sytuacja w widoczny sposób szkodzi też stosunkom polsko-litewskim. Politycy litewscy rozumieją, że w sprawach międzynarodowych Polska i Litwa muszą iść razem, ale jednocześnie nie tworzą klimatu dla rozwoju relacji. Dlatego widać, że spotkań dwustronnych jest wyraźnie mniej. Nie pozwala to w sposób szczery i otwarty budować wspólnego frontu w obliczu zagrożenia ze wschodu. Na pewno rozumie to minister Linkeviczius, ale ton nadaje prezydent Grybauskaite, która trwa w swoim uporze. To napięcie jest jej osobistą winą, za którą poniesie kiedyś odpowiedzialność.

Pojawia się czasem zarzut, że litewscy Polacy są nastawieni prorosyjsko, że sympatyzują z polityką Rosji wobec Ukrainy.

– Nigdy Akcja Wyborcza Polaków na Litwie nie wydała żadnego stanowiska, które byłoby sprzeczne z polityką zagraniczną Litwy. Trzeba jasno powiedzieć, że AWPL nie jest partią, która ma ambicje rozwiązywać wielkie spory geopolityczne. Uważamy, że prawa mniejszości muszą być respektowane wszędzie, także na Ukrainie. Jeśli gdzieś takie prawa są naruszane, to czujemy solidarność. Na pewno Ukraina jest dobrym przykładem, że rozwiązanie problemów mniejszości jest konieczne dla utrzymania jedności państwa. Jest też prawdą, że Polacy na Litwie współpracują z innymi mniejszościami, także z rosyjską. Ale to nie oznacza, że jesteśmy po stronie Rosji w konflikcie z Ukrainą. Takie zarzuty są dla nas obraźliwe. Podczas debaty w Sejmie były minister spraw zagranicznych Audronius Ażubalis nazwał ustawę o mniejszościach narodowych „projektem FSB”. A przecież jest to ustawa, która obowiązywała na Litwie prawie 20 lat. Tak się przyprawia Polakom fałszywą gębę siły prorosyjskiej.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Piotr Falkowski // “Nasz Dziennik”

4 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

    • tutejszym
      tutejszym :

      Wielkorus Jan_De, Jego Wysokość Podłość wie lepiej i więcej niż Tutejszym. Ale sam JWP nie wie co chciał powiedzieć, ale z wysokości swojej podłości powiedział co wiedział. Śmierdzi coś, onuce Jan_De?

      • jan_de
        jan_de :

        Przepraszam Mr Hyde… Biorąc pod uwagę Twój “pomyślunek”, powinienem napisać “jaśniej…” O Panu Wilno napisałeś, że jest zrusyfikowanym Polakiem. Ale go nie potępiasz, bo byłeś w takiej jak On sytuacji… Cytuję: “We mnie bliskość załamania się spowodowała potworny szok, że żałuję że nie jestem Rosjaninem, chociażby Ukraińcem a tylko Polakiem. Potem bunt że ja im jeszcze pokażę, duma że ja jestem Polakiem, że jestem “Lachem i że jestem z tego dumny”. Jesteś więc Pan nieomal neofitą, Mr Hyde… Jak to jest przejść taką drogę od PODZIWU do Rosjan, i żalu, że się nie jest jednym z nich, do takiej nienawiści i pogardy dla nich? Czy pomiędzy tymi skrajnościami niczego nie ma? Czy zawsze już będziesz się miotał między Mr Hyde, a Dr Jakyll?