Młode badaczki pracując przez prawie 3 lata zebrały około 2000 polskich napisów we Lwowie!

Dnia 21 listopada bieżącego roku w fundacji Centrum Historii Miejskiej Lwowa odbyła się prezentacja przewodnika dwóch ukraińskich badaczek, Kseni Borodin i Iwanny Gonak pt.: „Lwów po polsku. Nazwa budynku i inne napisy”. Książka taka ukazała się dzięki wsparciu Konsulatu Generalnego RP we Lwowie, w dwóch językach – po polsku i ukraińsku. Prezentację otworzyli właśnie przedstawiciele Konsulatu: zastępca Konsula Generalnego p. Andrzej Drozd i Pan Konsul Marian Orlikowski. Podkreślili oni, że Lwów, jako unikalne wielonarodowe miasto ujrzy jeszcze niejedną ciekawą książkę o sobie. Zaś przygotowany przez dwie Ukrainki przewodnik jest wspaniałym przykładem tego jak współcześnie rozwijają się i utrzymują wielokulturowe tradycje tego miasta. Pan Marian Orlikowski zaznaczył, że według niego Lwów w wolnej Ukrainie znacznie się rozrósł, rozszerzył też swego ożywczego ducha również na przyległe miejscowości – za co trzeba być wdzięcznym Ukraińcom.

Zabrzmiały także słowa wdzięczności dla Autorek. A jest za co je chwalić. Bo jak same dziewczęta powiedziały: pracowały prawie 3 lata i zebrały około 2 tysiące napisów! Piszący te słowa ma także własne doświadczenia w dokumentowaniu napisów na starych budynkach Kijowa, dlatego może w pełni potwierdzić, że taka praca jest prawdziwym wyzwaniem. Przygotowane zostały naukowe i popularne artykuły, prezentowano także wyniki badań na ukraińskich i polskich konferencjach.

Początkowa idea badań była bardzo ciekawa. Chodziło o prześledzenie ewolucji zastępowania martwego języka łacińskiego przez żywy, słowiański – polski, oraz o uchwycenie pewnych cech rozwoju języka polskiego w różnych okresach historycznych. I niech to nie dziwi czytelnika, bo obydwie Autorki zachwycają się mową sąsiadów, co więcej specjalizują się w niej i nawet ukończyły specjalne studia filologii polskiej. Książka, wspaniale graficznie przygotowana, według słów Autorek jest pierwszą w serii sześciu książek poświęconych różnorodnym tekstowym śladom naszych sąsiadów we Lwowie.

Słuchałem prezentacji i wychwytywałem niezwykle ciekawe momenty. Wspaniale, że dziewczyny świadomie odeszły od tradycyjnego już punkty wyjścia, czyli konfliktu Polacy-Ukraińcy, a powiedziały o tym, kto tak naprawdę wysiedlał Polaków i zamalowywał polskie napisy, czyli o sowietach. To bardzo dobry krok w kierunku naszego dalszego wzajemnego zrozumienia. Absolutnie słusznie zaznaczają, że istniejące historyczne napisy są nieodzowną składową atmosfery miasta i mają być zachowane. Później w trakcie pytań nie mogłem się powstrzymać od zadania klasycznego pytania, które zdaję wszystkim badaczom polskiej spuścizny na Ukrainie (których to badaczy niekiedy niestety jest więcej niż tych zajmujących się spuścizną ukraińską). Zapytałem zatem, jak to jest z badaniami ukraińskich analogów, w tym przypadku napisów? Autorki powiedziały, że dla nich jako dla Ukrainek, napisy cyrylicą, które są też o wiele rzadsze niż polskie, są najciekawszymi skarbami miasta, stąd też będą przedmiotem osobnych badań, podobnie zresztą jak i napisy w innych ciekawych językach. Ileż jeszcze tajemnic kryje dawny, książęcy Lwów. Ot choćby tak proste pytanie: w jakich miejscach w budynku można natrafić na napisy. Obecni na prezentacji wysuwali najróżniejsze przypuszczenie i niemal zawsze zgadywali trafnie. Dla mnie jako kijowianina ciekawymi były takie zagadnienia bytowe jak windy, którymi wożono węgiel i inne towary, czy też specjalne ograniczenia dla powozów i furmanek wjeżdżających na lwowskie podwórza. W odpowiedzi na pytania obecnych młode miłośniczki „tamtego Lwowa” opowiadały, że lwowskie napisy mogą powiedzieć wiele i o zajęciach lwowian i o ich gustach artystycznych czy literackich. Niekiedy spotyka się nawet całe wiersze. Choć w wszystkich zainteresowanych lirycznymi i romantycznymi strofami Autorki wysyłały … na cmentarze. Bo gdzie, jeśli nie w takich miejscach jak zapomniany przez Boga cmentarz na Zniesieniu szukać takich strof?

Zapytałem także, jaki najstarszy napis odkryły we Lwowie. Okazało się, że są to napisy z XVII wieku na murach d. kościoła p.w. Św. Łazarza.

Na koniec, kiedy już wszystkie pytania zostały zadane, zaś Autorki podziękowały obecnym, Pan Orlikowski nie wytrzymał i raz jeszcze podkreślił, że dziewczyny są pasjonatkami, o których można powiedzieć tylko „jak dobrze, że takie osoby jeszcze są”. Pasjonaci, według niego, zmieniają świat, zaś ludzie pasywni ulegają tym zmianom. Cóż więcej można dodać do tych słów?

Tekst i zdjęcia:

Iwan Parnikoza

Tłumaczenie:

Krzysztof Wojciechowski

Wszyscy chętni mogą nabyć książkę we Lwowie przy ulicy Teatralnej 7, lub też pisząc na adres mailowy: [email protected]

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply