Bandycka Ukraina

„Bandyci u władzy” – na Ukrainie ta fraza nie wydaje się być już tylko hiperbolą opozycji. To, o czym wcześniej mówiły ofiary wrogich przejęć, od początku zeszłego tygodnia stało się dla wszystkich tematem numer jeden.

Ukraińcy, przyzwyczajeni do zamętu w rządzie, a także do zupełnego braku chęci ze strony państwa, aby uczestniczyć w życiu swoich obywateli, odnosili się do takich oświadczenia pobłażliwie. Ale „antyfaszystowski wiec”, który zorganizowali w Kijowie „młodzieńcy” w strojach Abibasa, namacalnie udowodnił, że bandyckie metody „rozwiązywania problemów” są stosowane nie tylko wobec przedsiębiorców.

Niedawno opozycja w Kijowie zaplanowała kilka demonstracji. Swój marsz zorganizowała ultranacjonalistyczna „Swoboda”, którą często krytykuje się za socjalistyczną ideologię, nietolerancję wobec gejów, Żydów oraz „Moskali” czy głoszenie „faszystowskich” haseł. Rządząca Partia Regionów przeprowadzała od razu dwa pochody, ale tylko jeden z nich był oficjalny. Na drugi zwieziono z kijowskich przedmieść i okolicznych miejscowości chuliganów a każdemu z nich dano po 250 hrywien (1000 rubli). Cel – skierować ich ku „swobodowcam” z „antyfaszystowskim” marszem i, na ile to możliwe, urządzić prowokację. Podstęp się udał: nacjonaliści wdali się bójkę z „antyfaszystami”, w trakcie której ucierpieli także dziennikarze.

Historia zyskała niesłychany rozgłos, przede wszystkim dzięki temu, że wśród poszkodowanych znalazła się dziennikarka jednego z kanałów telewizyjnych – Olga Snicarczuk. 20-letni „sportowiec” w dresie – Wadim „Rumun”-Tituszko – rozbił dziewczynie wargę na oczach milicji i zdziwionych fotoreporterów. Sąd skazał Tituszko, ale został on wypuszczony za kaucją. Podobno chłopak wymigał się od kary. A dziennikarze nadal nie potrafią otrząsnąć się ze zdziwienia. Minęło już kilka lat od ostatniego takiego incydentu, by ktoś na demonstracji użył wobec nich siły. W ukraińskim Internecie pojawił się nawet nowy mem: „Poszedł na wiec jako dziennikarz, a otrzymał w…dol jak wszyscy”.

Lecz to jeszcze nie wszystko. Okazuje, za Tituszko i jego przyjaciółmi stał jeden z członków Partii Regionów, przewodniczący Białocerkiewnego oddziału „Młodych regionów” – Wasyl Żywo. Co więcej, sprawca ataku na kijowskich dziennikarzy był już wcześniej karany. Czyli rządząca Partia Regionów do rozpędzania demonstracji opozycji tak po prostu, za 30 dolarów, zaczęła wynajmować drobnych przestępców, którzy na swoje honorarium chętnie zapracowują pięściami.

Milicja wolała w żaden sposób nie reagować na to, co się działo. Minister Spraw Wewnętrznych Zacharczenko, co widać na fotografiach, obserwował starcia z dachu modnego hotelu, ale nie uznał za potrzebne wtrącić się. To w pełni zrozumiale, bo przecież „swoich” bić nikt nie zamierzał. Co więcej, nie ważne, jak często we wszystkich media pojawiały się informacje o samowoli „bandytów w adidasach”, czy też ile razy pokazywano ich fotografie milicjantom, MSW i tak nikogo nie zatrzymało. Na rozpowszechnionym przez dziennikarzy nagraniu widać, że mężczyźni w granatowych koszulach nikogo nie aresztowali – ani podczas bijatyki, ani później. Tak właściwie to milicjanci w żaden sposób nie zainterweniowali w czasie bójki.

To nie jedyny dowód świadczący o współpracy rządzącej partii z kryminalistami. W tym tygodniu na Ukrainie miał miejsce jeszcze jeden głośny skandal.

Kijowskiej nauczycielce Natalii Moskalenko, która już ponad 40 lat żyje we własnym domu w prestiżowym centrum stolicy, najpierw po dobroci zaproponowano wymianę mieszkania na dom nad „Morzem Kijowskim”. Kobieta nie zgodziła się i od tego momentu jej życie stało się nie do zniesienia. Jej skromny domek, w obecności bezczynnej milicji, cegiełka po cegiełce zaczęła rozbierać podejrzana dzieciarnia. Aferę tą łączy się z nazwiskiem wpływowego deputowanego z ramienia Partii Regionów – Gricaka, któremu podobno spodobała się działka nauczycielki.

Tak oto, porównując fotografie dresiarzy na demonstracji ze zdjęciami chuliganów, który zdewastowali dom kijowskiej nauczycielki, dziennikarze ujawnili, że Moskalenko z domu wyrzucali w dużej części ci sami „młodzi regionałowie”, którzy bili się ze „swobodowcami” kilka dni wcześniej.

Generalnie ukraińscy przedsiębiorcy wszystkich szczebli oskarżają Partię Regionów o praktyki mające na celu wrogie przejęcia, które ostatnio zdarzają się co raz częściej. Odbywają się one prawie zawsze według jednego scenariusza: dyrektora generalnego zmusza się, nierzadko z bronią przystawioną do głowy, do przepisania własności na jednego z blisko związanych z władzą „biznesmenów”. W taki sposób aktualnie na Ukrainie 25-28-letni obywatele w ciągu dwóch-trzech lat stają się czasami posiadaczami majątków o wartości setek milionów dolarów. Ci młodzi ludzie, wbrew tradycji nakazującej podzielić się sekretami sukcesu, na ten temat raczej się nie udzielają wywiadów.

Na Ukrainie od momentu dojścia do władzy Wiktora Janukowicza i jego „ekipy” rozpoczęto zakrojony na szeroką skalę nowy podział własności. Przez pierwsze dwa lata rządzący „zdobywali” głównie biznesmenów, lecz teraz wzięli się za drobnych sklepikarzy a nawet prostych obywateli, którym poszczęściło się posiadać coś dla nich wartościowego.

Opozycjoniści nie chcą i, tak naprawdę, nie mogą zajmować się już rzeczywistymi problemami. Kto pójdzie na ich manifestacje, skoro „nie ma kogo poprzeć” a panowie w dresach biją politycznych przeciwników pięściami? Jeden z kijowskich aktywistów społecznych powiedział mi, że zdecydował przestać „zajmować się polityką”. „Tak, robi się bardzo strasznie. Biją ludzi na demonstracjach, biją organizatorów w klatkach schodowych, trują, podrzucają do skrzynki listy z groźbami. Życie i zdrowie rodziny są ważniejsze” – wyjaśniał.

Maksym Szwejc

Źródło: rosbalt.ru

Tłumaczenie: Agnieszka Wrona

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply