W sanguszkowej Sławucie


W liczącej 55 tys. Sławucie, Polaków bądź osób o polskich korzeniach, żyje, według szacunków miejscowego oddziału Związku Polaków na Ukrainie, ok. dziesięciu tysięcy!

Jest ich w sumie ponad trzy razy więcej niż przed pierwszą wojna światową. Choć niektórzy z nich słabo mówią po polsku i wygodniej i m posługiwać się ukraińskim bądź rosyjskim , to jednak uważają się za Polaków. Ich przetrwanie jest z pewnością wielkim fenomenem. Sławuta na mocy Traktatu Ryskiego znalazła się już za linią Wilii i Zbrucza, a więc po stronie sowieckiej. W czasach “radzieckiego eksperymentu polonijnego” mogli wprawdzie pielęgnować swój język, ale w latach trzydziestych zostali poddani represjom i skazani na wyniszczenie.

Mimo wywózek do Kazachstanu i represji polskość w Sławucie jak to już zostało zaznaczone ma się całkiem dobrze. Wytłumaczenie tego zjawiska jest bardzo proste. Polska kultura zapuściła w tym miasteczku nad Horyniem korzenie, których nie da się po prostu wykarczować. Władający Sławutą ród Sanguszków na trwałe zapisał się w historii Rzeczpospolitej. Jej przedstawiciele walczyli pod rozkazami Żółkiewskiego, Sobieskiego, Kościuszki. Sławuta dostała się w ich ręce drogą koligacji rodzinnych. Rezydencją magnacką Sławuta stała się dopiero pod koniec XVIII w., gdy na dobre osiedlił się w niej książę Hieronim Sanguszko, zbudował on w Sławucie pałac. Jego następcy, a zwłaszcza książę Roman budowlę wzbogacili o dodatkowe elementy architektoniczne i doposażyli. Wiele umieszczonych w nim sprzętów pochodziło z zamku zasławskiego. Ciekawa była między innymi galeria portretów rodzinnych i obrazów innej treści. Interesująco prezentowały się również zbiory brązów. porcelany, wykopalisk archeologicznych, kolekcja starych tkanin i pasów słuckich. Imponująca była także stale rozrastająca się sanguszkowska biblioteka, na której tworzenie właściciele nie szczędzili trudu i grosza. Obok dzieł współczesnych oraz pokaźnego działu teologicznego księgozbiór zawierał sporo ciekawych starodruków. Wśród nich znajdowały się m. in. Biblia Ostrogska (1581) Biblia Radziwiłłowska (1568) Kazania Skargi, Postylle Wujka, kroniki polskie: Miechowity, Długosza, Kromera, inkunabuły w języku greckim i łacińskim, bogata kolekcja starych rękopisów zdobnych w miniatury, jak też z nowszych czasów książki z czasów ostatnich królów polskich .Osobną pozycję zajmowało archiwum rodziny Sanguszków przeniesione w 1866 r. z Zasławia. Zawierało ono 1127 dokumentów.

Oprócz rezydencji Sanguszkowie wznieśli na skraju parku rzymskokatolicki kościół św. Doroty mający pełnić funkcje rodzinnego mauzoleum .Świątynia została usytuowana na piaszczystym wzgórzu i była kopią kościoła św. Eustachego w Paryżu.

Rodzina zbudowała również w Sławucie fabrykę sukna, papiernię, odlewnię żelaza i wytwórnie narzędzi rolniczych, dzięki czemu przybrała ona przemysłowy charakter stając się oazą dobrobytu w tej części Ukrainy. Jeszcze w okresie międzywojennym, w leżących już za kordonem dworach kresowych używano słynnych “burek sławuckich” czyli bardzo obszernych płaszczy wełnianych, które jesienią i zimą nakładano na wierzchnie okrycie podczas jazdy bryczką. Do I wojny światowej Sławuta słynęła w całej Europie z prowadzonej przez Sanguszków hodowli koni arabskich. Założona przez nich stadnina liczyła 800 rumaków czystej krwi i była największą w cesarstwie rosyjskim. Książę Roman miał na punkcie arabów prawdziwego “chyzia”. By być bliżej nich nie mieszkał w rodowym pałacu, ale w stajennym pawilonie.

Wspomnieć też trzeba o działalności politycznej księcia Romana Sanguszki w początkach XX w. Stał się on jednym z założycieli Towarzystwa Kresowego. Organizacja ta skupiała głównie magnaterię i cechowała się konserwatywnym charakterem. Miała ciekawe podejście do kresowych problemów. O ile inne ówczesne polskie stronnictwa dążyły do inkorporacji Kresów w przypadku odrodzenia Rzeczypospolitej, to ono opowiadało się za odrodzeniem Unii Hadziackiej, domagając się autonomii dla ziem ukraińskich. Zdaniem liderów Towarzystwa Kresowego powinny być one związane z Rzeczpospolitą na podobieństwo Litwy z Koroną.

Dziś po dawnej magnackiej Sławucie nie ma wiele śladów .Trudno nawet odnaleźć choć kamień pochodzący z pałacu Sanguszków. Walec historii zmiażdżył go tak dokładnie, że dziś nikt nie potrafi wskazać gdzie były jego fundamenty .

Z dawnej rezydencji Sanguszków pozostały tylko dawne stajnie , w których książę Roman trzymał swoje ukochane araby .Dziś już nie służą w dawnym charakterze .Władze sowieckie zamieniły je w wojskowy szpital .

Swój magnacki żywot zakończyła Sławuta w 1917r. gdy zbuntowani żołnierze 264 pułku piechoty tzw. zapasowego napadli na rezydencją Sanguszków paląc ją wraz ze znajdującymi się w niej zbiorami. Zamordowali też właściciela, księcia Romana Sanguszkę. Ich czyn spotkał się z potępieniem całej okolicy ,zwłaszcza ludności ukraińskiej ,która nie przyłączyła się do pogromu. Liczący 84 lata książę był bowiem otoczony powszechnym szacunkiem. Nie tylko jako prezes Polskiego Stronnictwa Krajowego guberni kijowskiej, wołyńskiej i podolskiej przewodził miejscowemu ziemiaństwu, ale był też ojcem dla wszystkich, łożąc ogromne sumy na cele charytatywne, oświatę i opiekę zdrowotną, fundując w Sławucie szpital i przytułek dla starych, samotnych kobiet. W jego pogrzebie wzięli udział nie tylko Polacy ,ale także Ukraińcy i Żydzi. Nad jego trumną przemawiał katolicki biskup, prawosławny pop i rabin. Pośrednio hołd staremu księciu oddali także bolszewicy, którzy nie tylko nie zlikwidowali żadnego z utworzonych przez niego zakładów, ale je jeszcze rozwinęli, w efekcie czego Sławuta z osady zmieniła się w miasteczko specjalizujące się w produkcji maszyn rolniczych. Nie ruszyli też kościoła św. Doroty, w podziemiach którego spoczywało kilka pokoleń rodu Sanguszków, pomimo, iż w Sławucie krążyły plotki o zgromadzonych tam bajecznych skarbach. Na czyn ten sławuckie władze zdobyły się dopiero w latach czterdziestych . Najpierw zamknęły świątynię, a później konsekwentnie ją dewastowały, zamieniając na końcu w skład soli. Sławuccy Polacy, z których większość wróciła z zesłania w latach czterdziestych i pięćdziesiątych, pozostali jednak wierni Kościołowi. Spotykali się na modlitwie w domach prywatnych ,przyjmowali u siebie podziemnych duszpasterzy, dbali o polski cmentarz. Z podziemia wyszli dopiero za Gorbaczowa i to nie od razu. Początkowo gromadzili się w kaplicy na polskim cmentarzu. Później ze swych składek kupili prywatny dom, który zaadaptowali na kaplicę i mieszkanie dla ks. Stanisława Szyrokoradiuka, który stale zaczął wśród nich posługiwać. W 1988ich proboszczem został ksiądz Antoni Andruszczyszyn udało im się także odzyskać kościół, który własnym sumptem zaczęli remontować. Sporo pomogli im też pracownicy “Energopolu” budujący w pobliskim Netiszynie elektrownię atomową, bez których niewiele by zdziałali. 200 ton soli przechowywanej w świątyni zamieniło się bowiem w skałę trudną do usunięcia .Zastosowane do jej usunięcia młoty pneumatyczne nie zdały egzaminu. Dopiero cięcie soli na kwadratowe bloki z pomocą pił spalinowych przyniosło skutek. Nie było jednak gdzie jej wywieźć.

Dopiero, gdy ksiądz Antoni zagroził, że zacznie ją wywalać pod siedzibą rady miejskiej, ta zgodziła się, by z kościoła odbierały ją okoliczne kołchozy na lizawki dla bydła. Samo jej usuniecie było też wstępem do zasadniczego remontu. By uratować kościół trzeba było wymienić jego dach i wszystkie tynki zewnętrzne i wewnętrzne, zakonserwować drewniane wyposażenie takie jak drzwi, zabytkowy konfesjonał i resztki ołtarzy. Parafianie wykonali to wszystko z ogromnym poświęceniem , czyszcząc drewniany sprzęt kuchennymi nożami .Pracując przy kościele konsolidowali swoje środowisko i zaczęli upominać się o swoje narodowe prawa. Utworzyli oddział Związku Polaków na Ukrainie, uruchomili w miejscowej szkole fakultatywne nauczanie języka polskiego, zaczęli odtwarzać polskość w całym rejonie. Sławucka parafia również się rozwinęła i dziś jest już inna od tej reaktywowanej przed dziesięciu laty. W jej skład obok Sławuty wchodzi 86 wiosek. Pracy starczyło by w niej dla kilku kapłanów, a tymczasem obsługuje ją tylko jeden ksiądz Jan Szańca, który przejął schedę po księdzu Andruszczyszynie. Pracuje od świtu do późnego wieczora, dojeżdżając do trzydziestu czterech wiosek. W tygodniu odprawia 16 mszy świętych .W niedzielę cztery. Dwie w Sławucie i dwie w wybranych wioskach do których schodzą się wierni. W niedzielę przejeżdża do stu kilometrów. Jego wizyta nie składa się tylko z samej liturgii, ale i z prowadzenia katechezy, posługi w konfesjonałach i trwa około trzech godzin. Na końcu więc każdego Pańskiego Dnia pada z nóg. Nawet gdy jest zmęczony czy chory nie może oświadczyć wiernym, że nie przyjedzie. – Niektórzy z nich musza przecież iść 12 km by się ze mną spotkać – mówi – Robię więc co mogę, choć na wszystko brakuje mi czasu. Pogrzeby na wsiach prowadzę często o ósmej a nawet dziewiątej wieczór. Pomimo iż wiele czasu poświęcam na nauczanie prawd wiary,wciąż mam wrażenie, że działam na zasadzie straży pożarnej. Poziom ich wiedzy religijnej jest nadal niski i żarliwa pobożność miesza się u nich z zabobonami. Na szczęście wyrasta już nowe pokolenie, które jest już w miarę systematycznie katechizowane. Bardzo pięknie z dziećmi pracują Siostry Opatrzności Bożej z Przemyśla .

Sen z powiek księdzu Janowi spędza troska o los głównej świątyni parafii św. Doroty. Sól, którą nasiąkły jej ściany daje niestety o sobie znać.

Od czasu swego przybycia do Sławuty ksiądz Jan dwukrotnie skuwał już tynki z zewnątrz i wewnątrz kościoła ,by pozbyć się resztek soli. Zastosował tez nową metodę polegającą na wykonywaniu w ścianach głębokich odwiertów i wlewaniu do nich środka chemicznego neutralizującego sól. Zerwał też częściowo posadzki świątyni i wywiózł całą zalegającą pod nimi ziemię. Aż do głębokości czterech metrów jest bowiem przesiąknięta solą. Czynności te przypominają trochę czynności mitycznego Syzyfa, ale ks. Jan się nie użala. Choć do zakończenia remontu świątyni jest jeszcze daleko, to już teraz widać że decyzja o jej ratowaniu była jak najbardziej słuszną. Czuje się w niej oddech kultury dawnej Rzeczypospolitej. Mimo zniszczeń zachowało się w niej sporo dawnego wyposażenia. Zabytkowa ambona, konfesjonał, kilka dębowych ław i płyty epitafijne Sanguszków. Wykonane z labradoru, specjalnie sprowadzonego ze Skandynawii, były nie do ruszenia. Materiał ten okazał się odporny nawet na bolszewickie młoty…

Rewaloryzując świątynie ks. Jan stara się przywrócić sanguszkowskiego ducha . Wszyscy przychodzący do Kościoła mogą podziwiać wykonaną przez niego makietę rezydencji jego fundatorów .W jednym z pomieszczeń nad zakrystią chce urządzić Izbę Pamięci Sanguszków , w której umieści wszystkie zachowane po nich pamiątki .Wśród nich jest też bagnet, od którego jak mówi tradycja czy raczej legenda miał zginąć książę Roman.

Ksiądz Jan współpracuje na co dzień ze sławuckim oddziałem Związku Polaków na Ukrainie. Skupia on bowiem głównie jej parafian, którzy w kościele modlą się także po polsku. Oddział zajmuje się przede wszystkim pracą kulturalno-oświatową, mającą służyć odrodzeniu narodowemu Polaków. Obecnie oddział skupia w swych szeregach 250 członków. Są wśród niech nauczyciele, lekarze, pracownicy kultury, urzędnicy, a nawet dyrektorzy. W orbicie działania związku pozostają oczywiście nie tylko osoby posiadające związkową legitymację. – Samych dzieci uczących się na zajęciach fakultatywnych języka polskiego w siedmiu szkołach jest 540. Dwójka nauczycieli delegowanych przez polskie Ministerstwo Edukacji naprawdę ma co robić. Dużą popularnością wśród mieszkańców Sławuty cieszą się Dni Kultury Polskiej, które trwają cały miesiąc i mają bardzo uroczysty przebieg. Na ich otwarcie przychodzą przedstawiciele władz miasta i miejscowej elity, a orkiestra wojskowa miejscowego garnizonu gra hymny Ukrainy i Polski. Imprezy organizowane w ramach “Dni” przyciągają bardzo dużo Ukraińców, którzy tłumnie przychodzą na projekcje filmów, występy zespołów i koncerty. Zaznaczyć trzeba, że władze nie tylko zaszczycają Polaków swoją obecnością na różnorakich imprezach, ale także pomagają w ich organizacji udostępniając chociażby sale i inne pomieszczenia. Otaczają również opieką dwójkę nauczycieli języka polskiego.

W ostatnich latach sławuckie władze zaczęły też doceniać sanguszkowskie korzenie Sławuty. Zaaprobowały m.in. inicjatywę Związku Polaków nadania jednej z ulic imienia księcia Romana Sanguszki.

Marek A. Koprowski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply