Niepożądani świadkowie polskiej historii Wilna

Jechałem sobie ostatnio ulicą Pylimo. Gdybym jechał nią wcześniej – tak lat z siedemdziesiąt – to powiedziałbym, że Zawalną. Nudziłem się jazdą przykorkowaną jak zwykle ulicą, dlatego z nudy zerkałem jednym okiem na boki, w pewnym momencie dostrzegłem na kamienicy (róg Pylimo i Kalinausko) wyłaniający się spod tynku tuż nad oknem napis “spożywczy”…

Dwóch ostatnich pisanych czarną klasyczną czcionką liter widać nie było, bo tynk tam jeszcze trzymał się, ale całości wyrazu domyślić się było nietrudno. W dzisiejszej cukierni przed wojną był sklep spożywczy, odsłoniło swą historię Miłe Miasto. Zadzwoniłem niezwłocznie do znajomej z redakcji, by uwieczniła na zdjęciu to, co – być może – niedługo zniknie już na zawsze.

Dłutem i wiertarką

Polskie przedwojenne napisy, które tu i ówdzie wyłażą przy różnych okazjach na wileńskich kamienicach, nie są mile widziane we współczesnym Wilnie. Najczęściej są więc bezwzględnie niszczone jako niepożądani świadkowie historii. Tylko przy mojej pamięci takich historii przydarzyło się nie jedna i nie dwie. Jedna z nich miała miejsce minionego lata, gdy remontowano fasadę historycznego pałacu wybudowanego ze składek społeczności polskiej na rondzie przy Zielonym Moście. Przy odkuwaniu starego tynku na przedniej elewacji wyłonił się napis „Towarzystwo Przyjaciół Nauk”. Napis wysoce niepożądany dla aktualnych właścicieli pałacyku. Kto zna całą historię tego budynku, wie o co chodzi. Potraktowano go więc dłutem i wiertarką, by na zawsze zatrzeć ślady prawowitych właścicieli, którym budynek wydarto w majestacie prawa już w niepodległej Litwie.

Afront w MSW

Był lat kilka temu też remont w kamienicy przy ulicy Šventaragio 2, gdzie aktualnie mieści się urząd litewskiego MSW. Przy czyszczeniu ścian w holu dotarto do warstwy tynku przedwojennego. A tu niespodzianka. Bomba wręcz. Orzeł w koronie i napis Rzeczpospolita Polska. Takiego afrontu po zupełnie niewinnie wyglądającej ścianie w litewskim MSW nikt się nie spodziewał. Z zaskoczenia ponoć nawet na początku rozważano, czy mozaiki z polskim orłem nie potraktować jako zabytku świadczącego o zmiennych losach miasta. Zaskoczenie jednak szybko minęło i u nowych właścicieli kamienicy ostatecznie górę wzięła natura Hunów i Wandali z bardzo przykrymi dla orzełka konsekwencjami…

Niepolityczny napis

Z orłem to była też jeszcze inna historia. Zdarzyła się ona lat 10 wcześniej. Maszerowałem wtedy sobie aleją Giedymina i na styku z ulicą Wileńską, vis-a-vis siedziby rządu, spotkałem znajomego. Znajomy był policjantem i dzielnie tkwił na posterunku, więc zażartowałem sobie, kogo tak pilnie strzeże w centrum miasta. On się na żarcie poznał i zrewanżował mi się tym samym pokazując palcem na pancerne drzwi siedziby „Vilniaus bankas”. Drzwi były stare, bardzo masywne, kute z żelaza i starannie wymalowane czarną farbą, spod której jednak i tak wybijały się kontury wygrawerowanego orzełka z napisem PKO Bank Polski. Dziś siedziby „Vilniaus bankas” chronią już inne, nowoczesne, szklane drzwi. Stare masywne z orzełkiem trafiły najpewniej na złom. Napis niepolityczny przesądził o ich losie.

Uratował hebrajski?

Ale czasami los dla polskich napisów na wileńskich kamienicach bywał mniej okrutny. Na starówce przy ulicy Žemaitijos remontowano jedną z kamienic i znanym już sposobem trafiono na przedwojenny napis „nafta, mydło, żelazo”, czy coś podobnego, bo dokładnie już nie pamiętam. Przedwojenny szyld nie tylko nie został zdłubany, ale nawet go zakonserwowano. Może dlatego, że obok zachował się też jego odpowiednik w języku hebrajskim? Tak czy owak jest to piękny i jak na razie jedyny wyjątek, w którym nie zniszczono śladów byłej wielokulturowości Wilna.

Być trochę Francuzami

We Francji, słyszałem, jest zwyczaj nadawać ulicom nazw, które w świadomości Francuzów kojarzą się z największymi klęskami dziejowymi, np. ulica Waterloo, gdzie – jak wiadomo – Napoleon dostał tęgie lanie od sprzymierzonych przeciwko Francji narodów. Pomyślałem sobie. Gdybyśmy czasami mogli tak być trochę Francuzami. Wtedy historyczne napisy na wileńskich kamienicach, nawet jeżeli kojarzyłyby się nam z klęskami dziejowymi, i tak przetrwałyby…

Tadeusz Andrzejewski

Źródło: Tygodnik Wileńszczyzny

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply