Nie śmiem odmawiać polskości Bronisławowi Wildsteinowi – a sądzę, że nie odmówiłby mu jej także żaden endek czy neo-endek. Jednak w kwestii Ukrainy proponowałbym uczciwszą deklarację – „Jestem Bronisławem Wildsteinem, wspieram Ukrainę”. Bycie Polakiem do wspierania innego państwa ma się bowiem nijak.

W najnowszym numerze tygodnika „Do Rzeczy” pojawił się programowy tekst podpisany przez redaktora Bronisława Wildsteina, który dotyczy Ukrainy. Mimo że jest on reklamowany na okładce tygodnika przez samego dziennikarza, który specjalnie na tę okazję umalował twarz w barwy Polski i Ukrainy, to niekiedy odnosi się wrażenie, że całe fragmenty tekstu pisał Wildsteinowi ktoś inny, a ten jedynie złożył pod artykułem swój podpis. Skąd takie wnioski?

Osią tekstu Wildsteina jest zasadnicze przeciwstawienie etyki w stosunkach międzynarodowych mitycznemu– jak to ujął sam publicysta – interesowi narodowemu. Mimo tego Wildstein zaczyna swój wywód od uzasadnienia tezy, iż na toczonej wojną Ukrainie rozgrywa się obecnie kwestia bezpieczeństwa Polski. Publicysta dokonuje wykładni obecnego położenia międzynarodowego naszego kraju, analizuje stosunki między poszczególnymi krajami regionu, a nawet próbuje ważyć potencjały militarne Rosji i krajów Zachodu, z wyszczególnieniem Stanów Zjednoczonych. Jest to czysta analiza zysków i ewentualnych strat, które Polska mogłaby odnieść w mniej lub bardziej sprzyjającym scenariuszu. Mamy więc do czynienia z rozważaniem na temat tego, co w danym układzie sił może się Polsce opłacić.

Wildstein jednak najwyraźniej wyłącza stosunki polsko-ukraińskie spod kategorii opłacalności, którą zamierzał zaproponować czytelnikowi, aby przekonać go do tezy, iż wojna między Rosją a Ukrainą ma dla Polski fundamentalne znaczenie. Okazuje się bowiem, że do pomocy Ukrainie zobowiązuje nas – jak to określił red. Wildstein – prosta przyzwoitość. Powinniśmy to robić niezależnie od politycznych korzyści, gdyż takie jest moralny imperatyw– ogłasza publicysta „Do Rzeczy”.

W tym momencie czytelnik ma prawo doznać konfuzji. Nie wiemy, czy Ukrainie należy pomagać, bo jest to opłacalne z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski (kwestia do dyskusji), czy też dlatego, że ma to być po prostu moralne– i to „niezależnie od politycznych korzyści”. Jeśli nie chodziło o polityczną korzyść w postaci zwiększenia bezpieczeństwa Polski, to czemu miał służyć początkowy wywód? Łatwiej i uczciwiej byłoby chyba od razu przyznać, że Ukrainie należy pomagać bez względu na bezpieczeństwo naszego kraju. Skoro Wildstein pisze o „wojnie ukraińsko-rosyjskiej”, to postulowana przez niego pomoc militarna świadczona Kijowowi sytuuje nas automatycznie po jednej ze stron konfliktu, a więc stawia w sytuacji konfrontacji z Rosją. Przypomnijmy, że wcześniej Wildstein w tonie ostrzegawczym wylicza rosyjskie wydatki na zbrojenia, zatem autor musi sobie dobrze zdawać sprawę z tego, z kim się konfrontujemy. No, chyba że pomaganie Ukrainie ma mieć miejsce „niezależnie od politycznych korzyści” – a nawet politycznych strat. Wtedy paradoksalnie można się z Wildsteinem zgodzić.

Dalsze rozważania publicysty „Do Rzeczy” rażą już nie tylko niekonsekwencją, jak to miało miejsce wcześniej, ale też złą wolą lub w najlepszym wypadku ignorancją.

Autor dokonał egzegezy „Myśli nowoczesnego Polaka” Romana Dmowskiego, którą to tytułową „nowoczesność” publicysta bierze w cudzysłów, wyraźnie dystansując się od interpretacji tego pojęcia przez jednego z ojców naszej niepodległości. Przeciwstawia to myśl Dmowskiego pięknemu hasłu „za wolność waszą i naszą”, pisząc, iż Polska ma wspaniałą tradycję rzeczypospolitej wielu narodów. Zarówno Dmowski, jak i Jan Ludwik Popławski, opierając się na krytykowanej przez Wildsteina „walce o byt”, zdobyli się na wysiłek intelektualny, który przywiódł ich do wniosku, że na terenie dawnej Rzeczypospolitej narodziły się spośród różnych etnosów – tak właśnie (!) – nowoczesne narody: litewski (właściwie nowolitewski, bazujący na etnosie żmudzkim, nie mającym nic wspólnego z Litwinami w sensie mickiewiczowskim) i ukraiński (głównie w Galicji, rachityczny na Ukrainie naddnieprzańskiej). W „walce o byt” za przeciwników z obiektywnych względów obrały sobie Polaków, gdyż ci dominowali na terenach, do których narody te rościły sobie pretensje. W walce z Polakami narody te – obiektywnie już istniejące od XIX wieku – często dobrowolnie szły na współpracę z zaborcami przeciwko Polakom.

Endecy po prostu skonstatowali istnienie tych narodów, uznali je za byty polityczne, których cele bywały na ogół sprzeczne z polską racją stanu.

Mimo tego Wildstein posuwa się w swoich rozważaniach do tezy, iż uskrajnionie koncepcje endeków dotyczące rywalizacji między narodami pojawiają się w „Mein Kampf” Hitlera. Publicysta stwierdza również, że koncepcja egoizmu narodowego rozumianego w kategoriach rasowych prowadziła do konfliktu z mniejszościami narodowymi. Fragment ten wygląda tak, jakby w tekst, za aprobatą Wildsteina, ingerował sam Adam Michnik za swych „najlepszych” czasów. A może Wildstein to po prostu dyletant, a nie człowiek złej woli?

Dmowski rzeczywiście stosuje w swoich publikacjach słowo „rasa”, ale oznacza ono tyle co naród. Wśród endeków byli ludzie o różnym pochodzeniu, jednym z nich był prezes Młodzieży Wszechpolskiej, Jan Mosdrof (późniejsza ofiara niemieckiego obozu śmierci) – człowiek o niemieckich korzeniach i nazwisku. Podkreślmy, że w tamtym czasie endecja jest ruchem przede wszystkim antyniemieckim – jednak sam Dmowski nie uzasadnia antyniemieckości biologią, tylko tym, co Wildstein uznaje za „mityczne”, czyli interesem narodowym.

Polska bowiem wg endeków miała skrajnie sprzeczne interesy z Niemcami, które postrzegała jako największe zagrożenie dla polskości. Uzasadniano to dwojako: po pierwsze – kwestia polska stanowi być albo nie być dla Niemiec, których rdzeniem były Prusy, a których zasadniczą część stanowiły ziemie polskie, po drugie – germanizacja była procesem stale postępującym i to w tempie pozbawiającym naród polski substancji (nomen omen) biologicznej, gdyż Polacy po prostu przestawali być Polakami, a stawali się Niemcami. W porównaniu do relatywnie mało udanej rusyfikacji teza Wildsteina, iż od ponad 300 lat Moskwa jest dla Polski największym zagrożeniempo prostu się nie broni.

Nie może się też merytorycznie obronić stwierdzenie publicysty „Do Rzeczy”, iż przypisywana endecji koncepcja egoizmu narodu rozumianego w kategoriach rasowych prowadziła do konfliktów z mniejszościami narodowymi. Wildstein zdaje się nie wiedzieć, że program polityczny endecji zakładał polonizację mniejszości słowiańskich i to właśnie to dążenie mogło prowadzić do konfliktów z mającymi odmienne cele niepolskimi narodami w II Rzeczypospolitej. Nie powinno zresztą dziwić, że Ukraińcy nie chcieli zostać Polakami, tak jak nie może dziwić, że Polacy podejmowali próby ich polonizacji, szczególnie po doświadczeniach z irredentą ukraińską w postaci ZURL. Rację ma Wildstein pisząc, iż endecja miała ogromne wpływy, zapomina tylko lub po prostu nie wie, że bastionami Narodowej Demokracji (Związku Ludowo-Narodowego) były takie miasta jak Wilno i Lwów, a więc ośrodki, których oddaniem musielibyśmy zapłacić Litwinom i Ukraińcom za związki państwowe z nimi, a w których to endecja była popularna m.in. ze względu na REALNIE istniejące tam tarcia z niepolskimi narodami. Sami zainteresowani nie życzyli sobie najwyraźniej pozostawania pod wpływem obcych państw lub poluzowaniu związków z Warszawą, gdyż byli po prostu Polakami – takimi samymi jak ci żyjący nad Wisłą czy Wartą. Zresztą, Wildstein i tu się kompromitująco myli, pisząc, że endecja nigdy nie rządziła. W 1926 ofiarą zamachu majowego padł właśnie rząd z udziałem endeków, sam Dmowski pełnił zresztą w II RP funkcję ministra spraw zagranicznych.

Niezwykle znamienne jest, że w części „Zmora narodowego egoizmu” (sic!) Wildstein podświadomie chyba myli się też podczas przywoływania hasła „Za wolność naszą i waszą” – w wildsteinowskiej wersji „wasza” wolność jest na pierwszym miejscu – nasza dopiero na drugim.

Dalsza część wywodu publicysty „Do Rzeczy” jest już tak nieznośnie infantylna, że można odnieść wrażenie, iż jej autorem jest inny Wildstein, nieprzypadkowo noszący to samo nazwisko, zaś Wildstein senior jedynie pousuwał z niego wstawki o „kurestwie”, „łajdactwie” i „durniach”, którymi junior lubi obrzucać swoich oponentów.

Redaktor Wildstein pisze chociażby, iż ukraińscy organizatorzy rzezi na Wołyniu wychodzili także od idei egoizmu narodowego. Autor wyraźnie nie rozróżnia między nacjonalizmem chrześcijańskim (Dmowski zresztą żył potem i umarł jako praktykujący katolik, a Watykan podkreślał jego zasługi w wychowaniu młodzieży polskiej) – a taki był właśnie nacjonalizm endeków, którzy nawet gdy nie byli praktykującymi chrześcijanami, to mieli wyraźnie określone non possumusw metodzie realizacji interesu narodowego (pisał o tym m.in. Zygmunt Balicki), a nacjonalizmami kierującymi się logiką skrajnego darwinizmu. Tym drugim był bez wątpienia oparty na ideologii Doncowa nacjonalizm ukraiński. Znamienne zresztą, że swoje opus magnumDmytro Doncow – pracę pt. „Nacjonalizm” – wydał nie niepokojony przez nikogo w roku 1926 w polskim Lwowie. Niech to też odpowie nam na pytanie, czy teza Wildsteina o represyjnej polityce II RP wobec Ukraińców jest do obrony (a jeśli nie, to przecież nie odpowiada za nią endecja, która utraciła władzę po zamachu majowym). Jak na tamte czasy była to wówczas jedna z najbardziej liberalnych polityk względem mniejszości narodowych, a na pewno dużo bardziej liberalna niż chociażby dzisiejsza polityka Republiki Litewskiej wobec Polaków na Wileńszczyźnie.

Symptomatyczne zresztą, że z rąk ukraińskich nacjonalistów z UWO i OUN ginęli właśnie ci, którzy dążyli do porozumienia Polaków z Ukraińcami. Ze strony polskiej byli to politycy orientacji prometejskiej („Za wolność naszą i waszą”), postulujący ustępstwa wobec Ukraińców, jak np. Tadeusz Hołówko, który zginął w kurorcie w Truskawcu. Dziś zresztą jego zabójcy mają tam wystawiony pomnik. Szkoda, że Wildstein tego nie wie, może nie pisałby o tym, że nacjonalizm ukraiński ma dla Ukraińców wymiar wyłącznie antyrosyjski czy antysowiecki. Szczególnie w Galicji – mateczniku tego nurtu – tożsamość ukraińska z przyczyn oczywistych kształtowała się na rywalizacji z polskością. Zresztą, ukraińscy partnerzy nawet współcześnie nie przegapiają okazji, by np. wmurować popiersie Romana Szuchewycza w mury szkoły z polskim językiem wykładowym im. św. Marii Magdaleny przy ulicy Potockiego we Lwowie. Dziś ulica nazywa się oczywiście inaczej, pozostawiam Wildsteinowi dociekanie, czyje imię nosi ona obecnie.

Kult OUN-UPA bowiem od dawna istnieje na dzisiejszej Ukrainie Zachodniej, a jego przeszczep nastąpił w Kijowie za pośrednictwem Majdanu. Dowód zamieszcza sam Wildstein, który chyba przez niewiedzę zgodził się na zilustrowanie swojego artykułu zdjęciem Jarosława Kaczyńskiego z Olehem Tiahnybokiem, liderem banderowskiej partii Swoboda (do „dorobku” Bandery odwołującej się literalnie) – ugrupowania odpowiedzialnego za półroczne blokowanie przekazania budynku pod Dom Polski we Lwowie przez tamtejszą Radę Miejską. Sam Tiahnybok pochwalił Banderę w rocznicę jego urodzin za zorganizowanie zamachu na „okupanta” Ukrainy, jakim był dla niego Bronisław Pieracki – minister spraw wewnętrznych rządu II RP, polityk o nastawieniu proukraińskim. Tylko czekać, aż Bronisław Wildstein zostanie oskarżony o bycie „ruskim agentem” przez jakiegoś dziennikarza „Gazety Polskiej” – dajmy na to, Dawida Wildsteina – za suflowanie czytelnikowi poprzez zdjęcie Kaczyńskiego z Tiahnybokiem, iż Majdan był wylęgarnią banderyzmu…

W tym kontekście niezwykle naiwnie brzmią postulaty byłego szefa telewizji Republika o „nowej federacji międzymorza” (ktoś słyszał o jakiejś starej federacji międzymorza czy był to jednak koncept z obiektywnych przyczyn nigdy niezrealizowany?) czy też o „odbudowie naszej wspólnoty na nowo”. Na jakim historycznym doświadczeniu polsko-ukraińskim opiera się redaktor Wildstein, iż wysuwa takie pomysły? Niestety, autor tego nie precyzuje. Jest tylko wzmianka o Rzeczypospolitej Obojga Narodów, którego to państwa Ukraińcy wcale nie uważają za własne, a ich historiografia opisuje je jako wręcz opresyjne.

Nierozliczenie rzezi wołyńskiej nie powinno być dziś dla Polaków przeszkodą we wspieraniu Ukraińców– głosi podpis pod zdjęciem pomnika ofiar UPA ilustrującym artykuł. Zapytajmy przewrotnie – co powinno być zachętą dla Polaków do wspierania Ukraińców?

Oczywiście, nie mam złudzeń. Kult UPA będzie w jakimś stopniu konstytuował Ukrainę post-majdanową. Czy można mieć o to do Ukraińców pretensje? Nie w tym rzecz. Pretensje powinniśmy mieć do siebie, o to, że milcząco godzimy się na rozwój tradycji, w której ludobójstwo na naszych rodakach jest tylko niemającym większego znaczenia epizodem. Możemy sobie wyrzucać, że zmarnieliśmy do tego stopnia, iż lider naszej parlamentarnej opozycji z patriotycznym frazesem na ustach pokazuje się na Majdanie z szefem partii, która programowo uważa OUN-UPA za bohaterów i która pochwala mordy na polskim konstytucyjnym ministrze. Widocznie Ukraińcy uznali teraz, że w ich interesie jest czczenie UPA, tak jak wcześniej uznali, że w ich interesie jest nałożenie embarga na polskie mięso czy też kupowanie węgla z Rosji, a nie z Polski. Ich suwerenny wybór. Nie są Polakami, więc nie muszą się martwić o polski interes narodowy – od tego, wydawałoby się, są Polacy.

Sądzę, że nie ja jeden mam wrażenie, iż redaktor Wildstein nie pojmuje, że w stosunkach międzynarodowych nie istniała i nie istnieje jedna abstrakcyjna, „ludzka” powinność. Jest wiele powinności, tak jak wiele jest narodowych interesów. Pojęcia etycznej powinności i narodowego interesu są wobec siebie kompatybilne a nie przeciwstawne, jak sugeruje Wildstein. Etyczne w stosunkach międzynarodowych jest to, co służy interesowi naszej wspólnoty politycznej, a taką jest naród. Jeżeli traktuje się tę wspólnotę serio, a za kogoś takiego mam mimo wszystko Bronisława Wildsteina, to wyrzekanie się egoizmu służącego jej interesowi jest po prostu nieetyczne. W stosunkach międzynarodowych nie ma pojęcia słuszności lub braku słuszności – jest tylko pojęcie siły i braku siły – pisał Dmowski w „Myślach nowoczesnego Polaka”. Minęło 112 lat, a słowa te nie straciły na aktualności.

Nie śmiem odmawiać polskości Bronisławowi Wildsteinowi – a sądzę, że nie odmówiłby mu jej także żaden endek czy neo-endek. Jednak w kwestii Ukrainy proponowałbym uczciwszą deklarację – „Jestem Bronisławem Wildsteinem, wspieram Ukrainę”. Bycie Polakiem do wspierania innego państwa ma się bowiem nijak.

Marcin Skalski

13 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. beresteczko1651
    beresteczko1651 :

    “Nie śmiem odmawiać polskości…” – a ja śmiem:) Uważam też, że nie trzeba szczególnej śmiałości, żeby zauważyć, iż wyjątkowy zapał, z jakim osoba ta i jej pokrewne usiłują uczyć Polaków patriotyzmu i w ogóle im przewodzić, daje wyjątkowo groteskowy efekt. Zwłaszcza w zestawieniu z tym, kto obecnie uczy Ukraińców ukraińskości:)

    • jaroslaus
      jaroslaus :

      Kolega ma absolutną rację. Czemu kajacie się przed żydostwem? Oni są tak długo “Polakami” jak długo jest im to wygodne. Ty Wildstein Polakiem nie jesteś. Ty jesteś żyd i pisz w swoim imieniu: “Jestem żydem, pomagam “ukrainie”, a Polaków w to nie mieszaj. I tak dobrze, że Wildstein nie zmienił nazwiska np na “Wilk”, albo “Wilczyński” jak to żydy mają w zwyczaju. Oni nigdy nie byli i nie będą związani z żadnym krajem, który zostanie przez nich nawiedzony, więc nie mają przywiązania nawet do nazwiska, np: Borowski/Berman, Śpiewak/Stinger, Morozowski/Mozes etc.

        • jaroslaus
          jaroslaus :

          Przepraszam Pani “Tutejszym”, ale wyjątkowo Pan mnie bawisz. A może zamiast słów-kluczy, mających działać na Polaków jak na psa Pawłowa – powiesz Pan na czym ten mój “szowinizm” miałby polegać? Ale bez bullszitu – same fakty. Bo widzi Pan, ja doskonale wiem co piszę, w porównaniu do Pana.

          • tutejszym
            tutejszym :

            Panie jaroslaus, jako neofita starasz się jak możesz, ale moralnie to Pańskie wypowiedzi chyba nie są w porządku. No i to Pańskie “Łapaj Żyda, nie patrz w moją stronę” budzi we mnie mieszane uczucia. Na tym Forum nikt od Pana nie będzie żądał pokazania siusiaka, daj Pan swojemu antysemityzmowi spokój. Może byś Pan na inny temat coś powiedział?. Pańska monotematyczność niczemu nie służy, wskazuje raczej na Pańską obsesję.

          • jaroslaus
            jaroslaus :

            Panie Tutejszym, ja mogę powiedzieć, że na obsesję zakrawa pańskie chorobliwe propagowanie neo-banderyzmu na tym forum. Niech się Pan popatrzy na siebie. Ja piszę to o czym nie ma słowa w mediach reżimowych oraz czego Polacy nie wiedzą. Ponadto ja zawsze, ZAWSZE jestem wstanie, w przeciwieństwie do Pana, wykazać to co mam do przekazania.

        • sobiepan
          sobiepan :

          jaroslaus:02.10.2014 10:21 Panie jaroslaus czy nie odnosi Pan po tym wpisie ,,Tutejszego” , że śmierdzi on szmalcownictwem???. Szykuj Pan złoto i srebro bo pewnie trzeba będzie je przekazać ,,Tutejszemu” jak nie to do – Getta – raus ! ,,(Tutejszym: 02.10.2014 10:15. Pamiętaj Pan w czyim ręku są Pańskie aryjskie papiery!)” .

  2. jaroslaus
    jaroslaus :

    UWAGA ŻYD: Czy wiesz, że……..za “demokratycznymi” (buhahahah) przemianami za tzw. “Ukrainie” stoi międzynarodowy żyd, spekulant i oszust Soros? Ten sam, który odpowiada za ZRUJNOWANIE Polskiej gospodarki? Bo cały ten tzw. “Plan Balcerowicza”, który był tu zwykłym słupem, był planem Sorosa. Obejmował m. in. wyprzedaż polskiego majątku narodowego za bezcen. Żyd Soros stworzył w Polsce fundację Batorego, która jest żydowskim narzędziem do niszczenia jedności narodowej Polaków. To sam zrobił skubany na tzw. krainie – jak czytamy: Osobiście stworzyłem na Ukrainie Renaissance Foundation w 1990 r – zanim jeszcze kraj ten uzyskał niepodległość. Fundacja nie uczestniczy w obecnej rewolucji, ale działa jako obrońca tych, którzy są ofiarami represji. Fundacja jest teraz gotowa mocno wesprzeć tych Ukraińców, którzy pragną utworzyć trwałe demokratyczne instytucje (przede wszystkim profesjonalny i niezależny system prawny)………buhahahahahaha! ŹRÓDŁO http://www.theguardian.com/business/economics-blog/2014/feb/27/ukraine-eu-expertise-markets-george-soros WIĘCEJ W REFERACIE prof. Leszka Jazownika pt. “Lekcja Majdanu” – http://www.monitor-polski.pl/leszek-jazownik-lekcja-majdanu/comment-page-5/

    • sylwia
      sylwia :

      P. jaroslaus: Ten krótki tekst (www.speedyshare.com/B6HU5/Uchwala-KPRP-HistoriaPolski-str.137.jpg) sugeruje, że KPRP popierała nieodległość Polski tak jak ją popierał rząd bolszewicki. Nieprawda. Celem najazdu na Polskę w 1919 r. było zniszczenie niepodległości Polski. W Wikipedii, hasło ‘KPP’ pokazuje to: ‘Wizja rychłej realizacji utopii wszechświatowego komunizmu spowodowała w latach 20. przyjęcie następujących założeń programowych KPRP:

      walka z ustrojem kapitalistycznym i jego obalenie, nacjonalizacja przemysłu i ziemi uprawnej;
      wprowadzenie dyktatury proletariatu na wzór Rosji Sowieckiej i budowa komunizmu;
      internacjonalizm;
      zrzeczenie się Górnego Śląska i Pomorza Nadwiślańskiego na rzecz Niemiec[15], które miały w wyniku rewolucji listopadowej (1918) przekształcić się w republikę sowiecką;
      zrzeczenie się terenów etnicznie mieszanych byłej Rzeczypospolitej Obojga Narodów na wschód od tak zwanej linii Curzona na rzecz Rosji Radzieckiej i podporządkowanych jej satelickich BSRR i USRR[16], ewentualnie efemerycznych tworów powołanych przez bolszewików (Litewsko-Białoruska Socjalistyczna Republika Rad);
      utworzenie Polskiej Republiki Rad w granicach Kongresówki i Galicji Zachodniej w ramach europejskiego związku republik sowieckich.

      W latach 1919-1920 nastąpiła konsolidacja skrajnej lewicy. Do KPRP przyłączyły się większe lub mniejsze grupki działaczy lewicowych z Bundu (tzw. Kombund), lewicy Poalej-Syjonu (Saul Amsterdam, Alfred Lampe), z Ferajnigte (Jedność), Ukraińskiej Partii Socjal-Demokratycznej oraz z Białoruskiej Partii Socjalistycznej. Z PPS do KPRP przeszli: poseł-kolejarz Stanisław Łańcucki i Jerzy Czeszejko-Sochacki, były sekretarz CKW PPS. Poza tym, kilku działaczy Polskiego Stronnictwa Ludowego „Wyzwolenie”, Niezależnej Partii Chłopskiej i Radykalnego Stronnictwa Chłopskiego (Tomasz Dąbal).’ Po 1920 r. Wymieniony tu Bund był najwiekszą, najsilniejszą i najlepiej sfinansowaną organizacją polityczną w Polsce z własnymi szkołami. Umundurowane oddziały Bundu maszerowały po ulicach polskich miast. To widać na dołączonym tu filmie o bundystach w Israelu. Wiadomo, że w późnych latach 50-tych odbył się na Śląsku zjazd byłych czlonków KPP. Zagajanie obrad nastąpiło w języku ‘jidisz.’ Ludobójstwo komunistycze wywodzi się z dzieł Marksa, który napisał także, iż nie ma powodu by istniała Polska. Ponieważ te same koła sfinansowały komunizm i faszyzm, odrodzenie hitleryzmu na Ukrainie, wszczepianie Polakom sympatii dla hitlerowskiej Ukrainy i ukrainizacja Polski są zagrożeniem dla polskiego bytu państwowego.

      https://www.youtube.com/watch?v=SvmcRKvyrWk

      https://www.youtube.com/watch?v=AlrPPD7aD3U

      • jaroslaus
        jaroslaus :

        Pani Sylwio. Ja doskonale znam historię KPP. Uchwałę dałem jako przykład podnoszenia wzniosłych haseł przez żydowską V kolumnę. Podobnie jak ma to miejsce w przypadku Do Rzeczy. Ale może Pani mieć rację w tym zakresie, że ludzie, którzy się nie orientują w temacie mogą to źle poczytać. Pozdrawiam.

  3. tagore
    tagore :

    Ciekawe czy Pan Wildstein doczeka się np. ze strony posła Sycza tekstu : Jestem Ukraińcem
    pomagam Polsce ,czy też dziennikarza Hromadske z tym samym tekstem .O Panu Poroszence
    jako przykładzie raczej nie napiszę.

    tagore