Po tym jak Polski prezydent Lech Kaczyński zginął w katastrofie samolotu lecącego na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, Polska przestała bawić się z Rosją w historyczną dyplomację i nie łączy już więcej dzisiejszych stosunków z Federacją Rosyjską z okrągłymi datami z przeszłości. Ale to dotyczy tylko Rosji – pisze komentator rosyjskiego portalu Slon.ru

Od redakcji KRESY.PL: Poniższe tłumaczenie artykułu z rosyjskiego portalu opinii publikujemy, aby przybliżyć polskim czytelnikom sposób, w jaki Rosjanie (nawet ze środowisk opozycyjnych) piszą o Polakach i polskich dążeniach do wyjaśnienia zbrodni na naszym narodzie. Poglądów wyrażonych w tekście nie należy utożsamiać ze stanowiskiem redakcji.

***

Po tym jak Polski prezydent Lech Kaczyński zginął w katastrofie samolotu lecącego na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, Polska przestała bawić się z Rosją w historyczną dyplomację i nie łączy już więcej dzisiejszych stosunków z Federacją Rosyjską z okrągłymi datami z przeszłości. Ale to dotyczy tylko Rosji. Z innymi sąsiadami Polacy nie zdążyli jeszcze zakończyć wszystkich sporów o wspólną historię, a polski Sejm musi czymś się zajmować. Przecież w tym roku mija 70 rocznica rzezi wołyńskiej na zachodniej Ukrainie i posłowie dokładają wszelkich starań, aby ustalić ilu zamordowanych Polaków najlepiej wyliczyć w tej sprawie, tak aby wystarczyło do oskarżenia Ukraińców o ludobójstwo.

Rzeź na Wołyniu to czystka etniczna, którą przeprowadziła UPA i inne bandy nacjonalistów ukraińskich na Zachodniej Ukrainie w latach 1943-44. Dążyli oni do tego, żeby na Wołyniu mieszkał tylko jeden naród, a dokonać tego chcieli poprzez wygnanie lub wymordowanie wszystkich Polaków, Żydów, Rosjan, Czechów i innych mniejszości. Większość Żydów zginęło jeszcze w 1941 roku, więc tym razem więcej zginęło Polaków. Szacunki dotyczące liczby ofiar różnią się w zależności od poziomu patriotyzmu oceniającego: zaczynając od 30.000 wśród historyków o najbardziej kosmopolitycznych poglądach do 120.000 wśród największych polskich patriotów.

Długi czas sprawa Wołynia ogrywała marginalne znaczenie w polskiej polityce zagranicznej. Została przyćmiona przez roszczenia wobec bardziej poważnych oprawców – Niemców i Rosjan. Ale z Niemcami Polska zdołała się pogodzić, z Rosją po potępieniu paktu Ribbentrop – Mołotow i uznaniu Katynia główne kwestie historyczne również jakby zostały zamknięte. Natomiast jest jeszcze ostatnia możliwość, by pokazać polską krzywdę w związku z kolejnymi prześladowaniami, jakie dotknęły Polaków: poprzez wytknięcie Ukraińcom wszystkiego, co nagromadziło się przez 70 lat od rzezi wołyńskiej.

Polskie władze już uzgodniły, żeby w związku z rocznicą „Wołynia” przyjąć senacką uchwałę, która ostatecznie wszystko uporządkuje i przy której wcisną do polskiego kalendarza, już pełnego od dat związanych z różnymi smutnymi wydarzeniami, jeszcze jeden Dzień Pamięci Ofiar – tym razem rzezi wołyńskiej. Na tym porozumienie się skończyło i rozpoczął się wielodniowy spór dotyczący sformułowania uchwały – bo przecież do czego służą historyczne rocznice, jak nie do tego, żeby pokazać wyborcom, która partia bardziej i bezgranicznie kocha Polskę. Prawie każda frakcja polskiego sejmu napisała własny projekt uchwały wołyńskiej, oskarżając innych o fałszowanie historii kraju na rzecz krótkoterminowych korzyści politycznych.

Jednym z głównych punktów sporu dotyczył ilości ofiar jaką należy określić w uchwale. Każda partia posiada swój własny wariant. A ponieważ żadna ze stron nie ma bezwzględnej większości w Sejmie, ostateczna liczba polskich ofiar w 1943 prawdopodobnie zostanie ustalona w trakcie konsultacji i głosowania posłów, być może w kilku rundach.

Największej ilości ofiar potrzebują członkowie partii ludowej (PSL) – aż 200.000, żeby wystarczyło z zapasem dla ich konserwatywnego wiejskiego elektoratu. Partia rządząca „Platforma Obywatelska” wprost przeciwnie – chce czegoś bardziej elastycznego, ponieważ w przeciwieństwie do innych spotkają się jeszcze z Ukraińcami na międzynarodowych negocjacjach. Zatem, niech będzie „kilkadziesiąt tysięcy”, będzie można dogodzić zarówno ukraińskim ekspertom, którzy uważają, że zginęło tylko 30.000 Polaków, jak i najbardziej zagorzałym polskim patriotom, bo przecież 200.000 to także ogólnie rzecz biorąc kilkadziesiąt tysięcy.

Kaczyński wymaga, żeby ofiar było co najmniej 100 tysięcy. W przeciwnym wypadku straci wiele na swojej wiarygodności jego drugi wymóg – wyraźne pokazanie w uchwale, że masakra na Wołyniu, to zbrodnia ludobójstwa na Polakach.

Generalnie Polacy bardzo lubią używać terminu „ludobójstwo” w odniesieniu do każdego grupowego mordu swoich rodaków. Nawet wydarzenia w Katyniu, gdzie według najbardziej śmiałych szacunków zostało rozstrzelanych około 20.000 Polaków, nalegają, żeby określać tę tragedię mianem ludobójstwa, choć liczba ta jest na pewno ogromna sama w sobie, to blednie w porównaniu z innymi stratami samych Polaków w czasie II wojny światowej. Poza tym ludobójstwo – jest to stosunkowo ściśle zdefiniowane pojęcie prawne, którego definicja jest zapisana w dokumentach ONZ. Jest to celowa zbrodnia przeciwko ludności, obejmująca celowe wyniszczenie dowolnego narodu czy grupy religijnej. W przypadku Katynia specjalny antypolski element w rozstrzeliwaniach nie istniał – mordowano głównie oficerów, a wielu zwykłych Polaków w ogóle zwolniono.

Polacy już przegrali kilka międzynarodowych procesów, właśnie z powodu takiego sformułowania, mimo to nadal uparcie mówią o licznych ludobójstwach na narodzie polskim, których pełna jest ich historia. Ta upartość wynika ze specyfiki języka polskiego, w którym nie ma słowa, które brzmiałoby podobnie do terminu, do jakiego przywykło większość europejczyków (genocide(ang.), геноцид(ros.)). Polacy zamienili greckie i łacińskie korzenie na rodzime słowiańskie i używają słowo „ludobójstwo” – czegoś podobnego do rosyjskiego смертоубийства. Oczywiście, formalnie ono tłumaczy się jako ludobójstwo, ale brzmi znacznie łagodniej i dopasowuje się do szerokiej interpretacji.

W ostatnich latach słowo „ludobójstwo” od częstego używania weszło w Polakom w nawyk na tyle, że nie wypada już dowolnego morderstwa Polaków określać, czymś mniej znaczącym niż ludobójstwo. A sprzeciwianie się w takiej kwestii jest zawsze bardzo trudne. Zatem, zabijano Polaków? Zabijano. No więc „ludobójstwo” i nie ma sensu się kłócić.

Teraz mianem ludobójstwa Polaków próbują określić masakrę wołyńską. Mimo, że przy całej swojej zbrodniczości jest to typowa czystka etniczna. Banderowcy nie bronili Polakom opuszczać Wołynia, natomiast zabijali tych, którzy go opuścić nie chcieli. Oczywiście to w żaden sposób ich nie usprawiedliwia i nie sprawia masowego mordu mieszkańców mniej odrażającym. Ale są międzynarodowe terminy prawnicze z całkiem dobrymi określeniami rzezi, i dobrze by było, gdyby używano ich przynajmniej w oficjalnych dokumentach rządowych.

„Platformy Obywatelska” zdaje sobie z tego sprawę i próbuje wprowadzić łagodniejszą definicję zbrodni wołyńskiej – „czystka etniczna z cechami ludobójstwa”. Nie chcą stwarzać podstaw do dodatkowych kłótni z rządem Ukrainy, z którymi relacje w ostatnich latach i tak uległy pogorszeniu. Ostatecznie oficjalnej uchwały parlamentu nie będzie czytał nikt poza ukraińskim MSZ. Ale Kaczyński w sojuszu z mniejszymi partiami uparł się i żąda, żeby o rzezi wołyńskiej było wyraźnie napisane – ludobójstwo. Bo przecież jak to: oznaki ludobójstwa są, a jego samego nie ma?

Głównym argumentem Kaczyńskiego w drodze po zwycięstwo w polskiej polityce jest pytanie: co jest dla nas, Polaków, ważniejsze – prawda historyczna czy krótkoterminowe interesy polityczne? Oczywiście, prawda historyczna, do diabła z interesami – odpowie większość Polaków. Mimo, że sam Kaczyński reaguje inaczej. Całkiem niedawno, w 65 rocznicę Wołynia jego zmarły brat i prezydent Lech bał się powiedzieć słowa na temat Bandery i UPA czy całej masakry, żeby tylko nie urazić swojego przyjaciela Juszczenki. Wtedy w modzie była przyjaźń polsko-ukraińska skierowana przeciwko Rosji. Ale od tego czasu Polacy i Ukraińcy trochę się odkochali, dlatego nadszedł czas, żeby Kaczyński rozliczył Ukraińców na całej linii, za wszystkie ich historyczne zbrodnie przeciwko narodowi polskiemu. I zapewne nie spocznie, dopóki osobiście nie sprawdzi, na ile niezawodnie pracują służby na jakimś prowincjonalnym lotnisku na ukraińskim Wołyniu.

Maksym Samorukow

Slon.ru

Tłumaczenie: Aleksandra Bożyk

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply