Powstanie styczniowe: nowa ideologia w informacyjnej wojnie przeciwko Rosji

Celem Powstania Styczniowego było nie tylko odzyskanie niepodległości, ale także zniewolenie narodów Zachodniej Rusi (północno-zachodniego i południowo-zachodniego krańca Imperium Rosyjskiego) – uważa Władysław Gulewicz.

Od redakcji KRESY.PL:opinii zamieszczonych w niniejszym artykule w żadnym wypadku nie należy utożsamiać ze stanowiskiem portalu. Tekst publikujemy po to, aby polscy czytelnicy mogli poznać stanowisko rosyjskich komentatorów politycznych odnośnie Powstania Styczniowego i obchodów jego rocznicy.

***

Ledwo udało się Rosji odeprzeć medialne ataki na pamięć Wojny Ojczyźnianej z 1812 roku, a już pojawiła się nowa historyczna łamigłówka – polskie powstanie styczniowe z 1863 roku, któremu jest nadawany wyjątkowo antyrosyjski charakter. W roku 2013 w Polsce będą odbywać się uroczyste, żałobne obchody 150. rocznicy wybuchu powstania, ale już teraz ten temat staje się popularny w polskich mediach.

Reportaże na temat wydarzeń roku 1863 mają przewidywalny scenariusz: polscy patrioci pod hasłem “Bóg, Honor, Ojczyzna” walczą z represjami carskiego aparatu, który jednak zdławił ten heroiczny zryw wolności. Rosjanie byli okrutni, buntownicy pełni poświęcenia. Jednak polska propaganda milczy na temat dążeń przywódców powstania do odzyskania granic Rzeczpospolitej Polskiej z roku 1772, czyli do zagarnięcia części ziem litewskich, białoruskich oraz małoruskich (dawnej Rusi Kijowskiej). Na pierwszym planie wyeksponowany jest patriotyzm Polaków, który całkowicie przysłania historyczną prawdę.

Działania wojenne miały miejsce głównie w północno-zachodniej części Imperium Rosyjskiego, czyli na terenie dzisiejszej Litwy i Białorusi. Dochodziło również do sporadycznych potyczek na południowo-zachodnim krańcu Rosji, czyli na obszarze tak zwanej Małorosji, gdzie jednak miejscowa ludność rzadko przystawała do powstańców. Więcej zwolenników powstanie miało wśród litewskiej i białoruskiej szlachty poddanej Rzeczypospolitej, ale byli to w większości spolonizowani katolicy, którzy zapomnieli o swoich narodowych korzeniach. Dlatego też nie można mówić o szerokim poparciu mieszkańców polskich Kresów dla Powstania Styczniowego.

Dochodziło do sytuacji wręcz odwrotnych: chłopi udzielali informacji oddziałom rosyjskim i niejednokrotnie ginęli w walce z Polakami, którzy łupili miejscową ludność z zapasów na zimę.

Największym błędem buntowników było to, że w swojej walce posunęli się za daleko i chcieli ogołocić również ziemie, na których ludność pochodzenia polskiego stanowiła mniejszość. Daleko nie wszyscy byli zainteresowani tym ruchem “wolnościowym”, a “bojownicy o wolność” wcale nie walczyli o wolność dla każdego. Dla prawosławnych chłopów innych narodowości powstanie oznaczało niewolę u katolickiej szlachty. Jeśli przyjrzeć się im dokładniej, wolnościowe hasła wyraźnie blakną.

Polacy nawoływali w licznych proklamacjach do jedności narodowo-politycznej i pojednania Polaków, Rusinów, Białorusinów, Litwinów, a nawet Żydów. Podkreślano ich przynależności duchowo-polityczną do Rzeczypospolitej a nie do Imperium Rosyjskiego. Cechą charakterystyczną polskich wystąpień jest apel do “narodów Litwy i Rusi” bez wskazania na konkretną narodowość – Litwinów, Rusinów czy Białorusinów. W ten sposób Polacy starali się połączyć te grupy narodowe i zjednoczyć je w jeden polityczny organizm. Na przykład Żydów nazywano “Polakami, ale innej wiary”. Polskie dokumenty są świadectwem, że pojęcia “Ukraina” czy “Litwa” odnosiły się niemal wyłącznie do nazw geograficznych, a nie bezpośrednio do ludności zamieszkującej te obszary (”Ukraińcy”, “Litwini”), która z politycznego punktu widzenia była uważana za Polaków.

Wielu badaczy zwraca uwagę na pojawienie się w polskiej myśli politycznej terminu “Kresy Zachodnie” (lub “Ziemie Zachodnie”). Przywykliśmy do pojęcia Kresy Wschodnie (polskie określenie na ziemie ukraińskie, białoruskie i litewskie, które należały do Rzeczpospolitej). Jednak już w roku 1860 Jan Zachariasiewicz, Polak ormiańskiego pochodzenia, po raz pierwszy użył terminu “ziemie zachodnie” w odniesieniu do polskich ziem, które po roku 1815 znalazły się pod rządami Prus. Była to kalka pojęcia “ziem wschodnich”, które pojawiło się dużo wcześniej. Tym nie mniej zwolennicy tzw. ”polskiej myśli zachodniej” postulowali za przesunięciem polskich wpływów na zachód. Uważali oni prowschodnią politykę Warszawy za nieporozumienie, ponieważ na wschodnich rubieżach Polacy stanowili mniejszość wieloetnicznego społeczeństwa, a na zachodzie, szczególnie na obszarze Wielkopolski, zdecydowaną większość. Fakt ten stanowi dowód na skuteczną politykę asymilacyjną rosyjskiego rządu oraz niepowodzenie procesu germanizacji Polaków na zachodzie kraju.

W rzeczywistości zrusyfikować Polaków było dużo łatwiej, na co wskazuje duża ich liczba w porównaniu do zgermanizowanych rodaków. Aleksander Grin, Dymitr Szostakowicz, Nikołaj Gogol, Stanisław Szumowski, Iwan Sikorski – to tylko kilka najsławniejszych nazwisk Rosjan pochodzenia polskiego. Dla porównania nie zanotowano tylu sławnych zgermanizowanych Polaków. Jak zauważa Jan Zachariasiewicz, na wschodzie Polacy daremnie starali się spolonizować różnorodne etnicznie społeczeństwo marnując przy tym swój kulturowy potencjał. Tymczasem na zachodzie Niemcy spokojnie prowadzili proces germanizacji.

Według Zachariasiewicza jeszcze jeden fakt zasługuje na szczególną uwagę: niezwykłe znaczenie historyczne ziem zachodnich dla Polaków. To właśnie tam narodziło się państwo polskie za panowania dynastii Piastów. Dlatego też współcześnie pojęcie “ziem zachodnich” w świadomości Polaków zapisało się jako miejsce narodzin państwa polskiego, natomiast “ziemie wschodnie” mają znaczenie dla kulturologii. Podsumowują można stwierdzić, że ziemie wschodnie to kolebka polskiej kultury, a ziemie zachodnie to kolebka polskiej państwowości.

Pojawienie się terminu “Kresy Wschodnie” wskazuje na to, że nawet przedstawiciele polskiej myśli politycznej XIX nie wskazywali jednogłośnie kierunku, w którym powinna podążać Polska – na wschód czy na zachód. Natomiast próby rozszerzenia polskiej władzy i porządku na niekatolickie ziemie dawnej Rzeczpospolitej były uważane przez Zachariasiewicza i jego zwolenników za niedorzeczny pomysł z góry skazany na niepowiedzenie. Zarówno pod względem strategicznym jak i taktycznym sensowniej byłoby się zwrócić na zachód, ponieważ w owym czasie pojawiła się realna szansa na wzmocnienie pozycji Polski nad Bałtykiem, gdzie silnym punktem oporu przeciwko germanizacji był Królewiec.

Jednak od samego początku koncepcja polityki prozachodniej spotykała się z silną krytyką zwolenników sojuszu polsko-niemieckiego przeciwko Rosji. Narodził się pomysł połączenia Księstwa Poznańskiego (pod panowaniem niemieckim) z Galicją (pod panowaniem rosyjskim) w jedno niezależne państwo polskie. Zwolennicy tej idei upatrywali w Berlinie pomocy w walce z Rosją, ale milczeli na niewygodny temat stopnia zależności Polski od Niemiec. Jednak przeciwnicy słusznie zwracali uwagę, że zwrócenie Polsce Poznania kosztem Mazur, Pomorza i Warmii oznaczałoby utratę ważnych strategicznie terytoriów nad Bałtykiem. O ile silna Polska mogłaby istnieć bez dostępu do Dniepru, o tyle bez dostępu do morza już nie.

Według słów Zachariasiewicza, nie można było wybaczyć wszystkiego Niemcom tylko po to, aby odegrać się na Rosji. Było to jedną z przyczyn upadku Powstania Styczniowego, którego celem było nie tylko odzyskanie niepodległości, ale także zniewolenie narodów Zachodniej Rusi (północno-zachodniego i południowo-zachodniego krańca Imperium Rosyjskiego).

We współczesnej polskiej świadomości pojęcie Kresy Wschodnie ma charakter kulturowy, związany z wielowiekową przynależnością tych regionów do państwa polskiego. Natomiast pojęcie Kresy Zachodnie już dawno straciło swoją aktualność, ponieważ ziemie te wróciły do Polski. Krańców wschodnich nie udało się już jednak odzyskać i odtworzyć granic sprzed roku 1772. Tak więc marzenia uczestników powstań z lat 1794, 1830 i 1863 okazały nierealnymi mrzonkami, a historia niepowodzeń polskich powstań stała się instrumentem antyrosyjskiej propagandy.

Polskie powstania to część nie tylko historii rosyjskiego imperium XIX wieku, ale przede wszystkim część historii Polski i Polacy mają prawo czcić swoich powstańców. Jednak żadne państwo, któremu zależy na dobrych stosunkach ze swoimi sąsiadami nie będzie przywoływać i niepotrzebnie rozdmuchiwać nieprzyjemnych wydarzeń z historii wzajemnych stosunków. Tak postępował już Związek Radziecki i Polska Ludowa. Obecnie Polska postępuje w ten sposób także w stosunku do Niemiec. Warszawie w chwili obecnej nastroje antyniemieckie byłyby wybitnie nie na rękę, ponieważ Niemcy to dla Polski główny partner gospodarczy. Dlatego też Polacy nie zamierzają hucznie obchodzić rocznicy powstań śląskich z lat 1919-1921. Obchody odbędą się na poziomie lokalnym, bez wystąpień potępiających Niemcy.

Sprawa wygląda jednak już zupełnie inaczej w stosunku do Rosji, której Europa Zachodnia nigdy nie darzyła sympatią. Obchody 150. rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego zostaną wykorzystane do wywoływania antyrosyjskiej histerii. Moskwa i rosyjscy historycy powinni być na to wydarzenie przygotowani.

Władysław Gulewicz

Źródło: fondsk.ru

Tłumaczenie: Kornelia Udycz

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply