Polska, NATO i powrót historii

Po latach przewidywań, że wszystkie znaczące operacje wykonywane przez Organizację Paktu Północnoatlatynckiego (NATO) będę działaniami typu “out-of-area”, zanosi się na wielkie zmiany. Kluczowe państwa Sojuszu zorientowały się, iż tradycyjne zagrożenia militarne powracają, a NATO, przeznaczające od roku 2001 wielkie siły na próby rozwiązania wojny w Afganistanie, nie jest przygotowane by stawić im czoła. Ponieważ NATO planuje opuścić Afganistan już w przyszłym roku, uwaga państw członkowskich zwraca się ku przyszłości.

Odrodzenie Rosji jako tradycyjnej potęgi wojskowej stało się obecnie oczywiste dla każdego, kto tylko chce to dostrzec. Kreml, wzmocniony poprzez pieniądze pochodzące ze sprzedaży ropy, po raz pierwszy od czasu rozpadu Związku Radzieckiego zaczyna poważnie inwestować w siły zbrojne. Na rosyjskie budownictwo okrętowe, które niemalże umarło w latach 90. XX wieku, dziś Kreml przeznacza około połowy tego, co Stany Zjednoczone inwestują w US Navy. A jeszcze kilka lat temu stosunek ten wynosił 1:10!

Rosyjskie wojska lądowe, które przez dwie dekady przechodziły ciężkie chwile, otrzymują obecnie potężne wsparcie. Do roku 2020 ma powstać 40 nowych brygad. Dla porównania, w armii amerykańskiej do roku 2017 nastąpi redukcja do liczby 32 aktywnych brygad manewrowych – a i to przy najbardziej optymistycznych prognozach budżetowych.

Uwagę na to zwróciły głównie te państwa NATO, które leżą najbliżej Rosji. Zaniepokoiło je przeprowadzenie przez Moskwę manewrów Zapad-2013. Ćwiczenia te, pomimo zapewnień Kremla, że mają „antyterrorystyczny” scenariusz, były zdecydowanie bardziej „tradycyjne”. Biorąc pod uwagę ich lokalizację, nazwę, a także zaangażowanie w ćwiczenia sił białoruskich – wzbudziły uzasadnione obawy członków NATO, przede wszystkim Polski i państw nadbałtyckich.

Wchodzące w skład NATO republiki bałtyckie są już przyzwyczajone do stałego zastraszania ze strony Moskwy. Agresywne szpiegostwo, działalność wywrotowa, manipulowanie lokalną polityką, gospodarką i statusem rosyjskich mniejszości – to chleb powszedni dla Estonii, Łotwy i Litwy. Rosyjskie służby specjalne bardzo aktywnie działają w tych krajach i generalnie nie traktują ich jak suwerenne państwa, a tym bardziej nie jak państwa członkowskie Paktu Północnoatlantyckiego. Ten powrót do polityki zastraszania, połączony z dającą się zauważyć na Kremlu nostalgią za okresem Związku Radzieckiego, doprowadził do wytworzenia poczucia zagrożenia w krajach bałtyckich.

Ważna w tej sytuacji okazała się odpowiedź ze strony Polski – największego i granicznego w tym rejonie państwa NATO, znaczącego pod względem siły wojskowej, politycznej i ekonomicznej. Ostatnio Warszawa starała się obudzić czujność Sojuszu w kwestii zagrożenia ze Wschodu, ale spotkało się to ze sceptyczną odpowiedzią państw członkowskich z Zachodu. Typowym przykładem ich sceptycyzmu jest ekspresja z jaką m.in. obecny sekretarz generalny NATO przyjmuje owe przypuszczenia. Twierdzi on mianowicie, że “wojna wśród państw europejskich jest wprost niewyobrażalna”. Teoria ta spotkała się z odpowiedzią polskiego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, który powiedział: “Obawiam się, że konflikt w Europie jest całkowicie możliwy i wyobrażalny.”

Polski sprzeciw wobec przyjętych przez NATO założeń jest bardzo istotny, nie tylko z tego powodu, iż jest ona jednym z niewielu nowych członków sojuszu, które po wstąpieniu w 1999 roku na poważnie traktuje swoje obowiązki obronne. Polska i Estonia są jedynymi państwami członkowskimi, które wykonują formalne zobowiązanie do przeznaczania dwóch procent PKB na cele obronne. Ich budżet wojskowy wciąż rośnie, w przeciwieństwie do niemalże całej reszty państw członkowskich NATO. Kiedy ustępujący już sekretarz ds. obrony w USA Bob Gates w czerwcu 2011 roku wstrząsnął Sojuszem poprzez publiczne zarzuty o przeznaczanie zbyt małych środków na obronę, ostrzegał jednocześnie przed “niewesołą, o ile nie okrutną, przyszłością” NATO, w przypadku, jeśli taka strategia budżetowa nie ulegnie zmianie. Mówiąc to, miał na myśli większość z członków Sojuszu i prawie każde z państw, które dołączyło do jego składu od czasu zakończenia zimnej wojny – oprócz Polski.

Ponadto, Polska zdecydowała się na wzięcie udziału w prowadzonej przez Stany Zjednoczone od 2001 roku wojnie na Bliskim Wschodzie, pomimo, iż przekraczało to jej ówczesne możliwości. Wkład Warszawy w konflikt z Irakiem czy też Afganistanem był o wiele większy niż wkład innych spośród nowych członków NATO. Był większy nawet od wkładu wielu starych członków. W dodatku, wojska polskie wysłane do Iraku były znacznie bardziej aktywne i o wiele bardziej gotowe do zaangażowania w walkę, niż większość wojsk NATO, których kompletny brak zapału, a także nałożone restrykcje na możliwość użycia siły, były tak frustrujące dla wojsk USA. Wkład Polski był bardzo ważny zarówno dla NATO jak i dla Stanów Zjednoczonych, chociażby dlatego, że Warszawa nieprzerwanie wysyłała swoje wojska na Bliski Wschód pomimo prowadzonej w tym czasie reorganizacji swoich sił zbrojnych. Trzeba też pamiętać, że wojny w Iraku czy Afganistanie nie cieszyły się nigdy wielką popularnością wśród samych Polaków.

Jako że wojna NATO w Afganistanie dobiega końca, Polska znów skupia się na obronie swojego terytorium. Aktualny polski program inwestycji wojskowych jest zdecydowanie jednoznacznie nakierowany na wzmocnienie zdolności do obrony przed konwencjonalnymi zagrożeniami ze wschodu. Szczególny nacisk kładziony jest na wzmocnienie wojsk lądowych. Tendencja ta została sformalizowana ostatnio, wraz z ogłoszeniem przez prezydenta Polski Bronisława Komorowskiego nowej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego, która jako priorytet określa obronę własnego terytorium oraz pomoc sojusznikom z Paktu Północnoatlantyckiego. Oznacza to zerwanie z ponad dziesięcioma latami polityki Sojuszu i programami, które Polska przez cały ten czas gorąco wspierała.

Nietrudno zrozumieć przyczyny tej strategicznej zmiany. Oprócz wojskowych manewrów zorganizowanych przez Kreml, ostatnie działania rosyjskie wobec Ukrainy, która jest państwem buforowym, żywotnie ważnym dla bezpieczeństwa Polski, miały złowieszczy charakter. Jako że rząd Ukrainy, na czele którego stoi prorosyjski prezydent Wiktor Janukowycz, wydaje się sprzyjać zacieśnianiu więzi gospodarczych a Unią Europejską, kosztem zaangażowania w proponowaną przez Putina Unię Euroazjatycką – Moskwa zaostrza retorykę i wysuwa nawet projekty godzące w integralność terytorialną Ukrainy.

W zeszłym miesiącu, w stylu przypominającym Serbię Miloszevica z początku lat 90., wysoko postawiony kremlowski doradca Siergiej Głazjew stwierdził że Rosja może zaangażować się w podział Ukrainy, jeśli ta podpisze umowę o stowarzyszeniu z Unią Europejską. Dodał przy tym, że jeśli tereny zamieszkałe przez mniejszości rosyjskie nie będą wyrażały zgody na przystąpienie do UE, Moskwa będzie “uprawniona” do tego, by ich w tej sytuacji wesprzeć. W tym kontekście staje się jasne, że Rosja postrzega Ukrainę wyłącznie w charakterze swojego satelity.

Ma to konkretne następstwa dla NATO i UE, a także dla całego bezpieczeństwa europejskiego, zwłaszcza, że Ukraina jest kluczowym państwem, leżącym na granicy cywilizacji według słynnej teorii Samuela Huntingtona. To wydarzy się na Ukrainie w niedalekiej przyszłości, będzie miało wpływ na geopolityczny kurs całej Europy Środkowo-Wschodniej w następnych dekadach. I Polska jest tego jak najbardziej świadoma.

Należy dostrzec, iż skupienie uwagi Polski na obronie własnego terytorium jako kluczowym aspekcie koncepcji bezpieczeństwa ma niewiele wspólnego z tradycyjną w Polsce rusofobią. Obecny rząd, w przeciwieństwie do poprzednika, wyrzekł się nacjonalizmu na rzecz zrównoważonego podejścia do bezpieczeństwa europejskiego. Podczas gdy polska prawica zostaje głęboko pochłonięta masakrą mającą miejsce w Katyniu, II Wojną Światową i wspominaniem antykomunizmu, Warszawa w 2013 roku skupia się na kalkulowaniu tego, co Rosja robi obecnie. Takie nowe strategiczne podejście zwraca uwagę Polski nie na zbrodnie, których Kreml dopuścił się przed wieloma laty, lecz na to, co dzieje się w Moskwie właśnie teraz.

Dzisiaj Polska usiłuje wprowadzić NATO w nową erę, w której nastąpiłoby stanowcze odejście od większości tego, czym zajmował się Sojusz od czasu zakończenia zimnej wojny. W roku 1990, nie widząc już potencjalnego wroga w upadłym Związku Radzieckim, NATO zdecydowało się zainwestować w utrzymanie pokoju na Bałkanach. Po ataku terrorystycznym na Stany Zjednoczone 11 września, państwa należące do Sojuszu włożyły znaczący wkład w amerykańską wojnę w Iraku, a zwłaszcza w Afganistanie. Reformy obronne całego Sojuszu zostały dostosowane przede wszystkim do misji “out-of-area”. W ostatnim przemówieniu głównodowodzącego siłami NATO w Europie, które miało miejsce w amerykańskim Kongresie, nie można nie zauważyć jak wielką wagę przywiązuje się do Afganistanu, pomimo, że wojna w tym regionie dobiega powoli końca. W dalszym ciągu kładzie się tam spory nacisk na misje związane z walką z terroryzmem czy też piractwem, o których niewiele wspomina się w tradycyjnych koncepcjach obronnych.

Głównodowodzący występował w Kongresie w marcu, ale teraz jest już jasne, że w NATO gasną przekonania o tym, że Europa wolna jest od tradycyjnych zagrożeń. Tak więc albo NATO podejmie wyzwanie i powstrzyma rosyjską agresję, a także ukróci rosyjskie manipulacje w państwach „przyfrontowych” Sojuszu, takich jak właśnie Polska i republiki bałtyckie, albo najbardziej udany Sojusz w historii po prostu utraci swój sens. Biorąc pod uwagę ponure realia budżetowe w Pentagonie staje się oczywiste, że brzemię nowej polityki NATO będą musiały wziąć na swoje barki państwa europejskie. I Polska, ze swoją nową strategią oraz zwiększeniem wydatków na obronę, daje wszystkim przykład. Inni muszą pójść teraz w ślady Warszawy. Po dwudziestoletnich wakacjach, do Europy powróciła historia.

John R. Schindler

„The National Interest”

Tłumaczenie: Agnieszka Chudzińska

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. wincentypol
    wincentypol :

    Ten cytat wyjaśnia całe niezrozumienie sytuacji naszych sił zbrojnych która jest tragiczna. ,, Ważna w tej sytuacji okazała się odpowiedź ze strony Polski – największego i granicznego w tym rejonie państwa NATO, znaczącego pod względem siły wojskowej, politycznej i ekonomicznej. Ostatnio Warszawa starała się obudzić czujność Sojuszu w kwestii zagrożenia ze Wschodu, ale spotkało się to ze sceptyczną odpowiedzią państw członkowskich z Zachodu.”