Wobec PiS-owców świadomie regulujących nastroje w swoim urobionym elektoracie różnimy się na tle imponderabiliów. Wprawdzie wszyscy chcemy się nazywać patriotami, a i sam patriotyzm odmieniamy przez wszystkie przypadki, szczerze wierząc w aktualność tego hasła, ale rozumiemy pod nim coś innego – pisze Marcin Skalski.

Sprawa uchylenia się od głosowania w sprawie nominacji kolejnego sędziego Trybunału Konstytucyjnego przez większość klubu Kukiz’15 pogłębiła dodatkowo kryzys w polityce polskiej. W związku z tym wyjście z impasu będzie jeszcze trudniejsze. Kryzysy jednak spełniają też niekiedy ożywczą rolę i tak jest również w tym wypadku.

W sympatyzujących z PiS mediach, pozujących na ogół na „niezależne” czy „tożsamościowe”, jak w soczewce skupia się bowiem istota sporu między Prawem i Sprawiedliwością a tym, co jest na prawo od niego.

Wspomniane media musiały się mocno rozczarować niezawisłą postawą ruchu Kukiza w sprawie, która nie schodzi z czołówek gazet i programów informacyjnych. Jednak związane z PiS ośrodki medialne zareagowały we właściwy sobie sposób, serwując rockmanowi-politykowi i jego parlamentarzystom coś w rodzaju „przemysłu pogardy”.

W ten sposób portal wPolityce.pl relacjonuje chociażby słowa posła Stanisława Tyszki z Kukiz’15 z programu „Dziś wieczorem” w TVP. W tytule newsa napisano, że Tyszka „atakuje wicepremiera Morawieckiego”. Stroną atakującą, agresywną, jest więc Tyszka jako polityk opozycyjny wobec PiS i wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Artykuł można było zatytułować na wiele innych sposobów, ale nieprzypadkowo wybrano akurat ten. Nie podaje się, że wicemarszałek Sejmu argumentuje swoje racje czy też przedstawia własny punkt widzenia i tym podobne – twierdzi się natomiast, że Tyszka „atakuje”, ergo: nie ma racji, dlatego broni się rzekomą agresją, bo tylko to mu pozostało. Czytelnik już wie, co ma myśleć, bo najpierw przeczyta tytuł, a potem mniej istotną treść.

Z kolei na pełniącym rolę PiS-owskiej tuby propagandowej portalu Niezalezna.pl, osobowo pokrywającym się z grubsza z „Gazetą Polską”, dowiadujemy się, jakoby Paweł Kukiz „zrzucił maskę”, bo ściska dłoń Ryszardowi Petru. Fraza o zrzuceniu maski jest wprawdzie zaledwie hipotezą, bo subtelnie dodano znak zapytania, ale do tego typu sugestii mających więcej wspólnego z propagandą niż relacjonowaniem rzeczywistości można się było na tym portalu już dawno przyzwyczaić. Kukiz ścisnął dłoń „targowicy” w osobie Petru, która zainicjowała niedawno wywleczenie wewnętrznych spraw Polski na forum Parlamentu Europejskiego, więc teraz wszystko niby wiadomo. Oczywiście, kontekst tej sytuacji mógł być najbardziej prozaiczny z możliwych, na czele ze zwykłą wymianą uprzejmości. Ale w około-PiS-owskich mediach prawda już dawno przestała być priorytetem; jest nim natomiast obsługa propagandowa i osłona partii rządzącej.

To, że wcześniej PiS wywlekał na forum Parlamentu Europejskiego nie jedną, a kilka wewnętrznych spraw Polski, już nikogo z tych hipokrytów nie interesuje. I tak, 28 marca 2012 w PE odbyło się wysłuchanie publiczne w sprawie polskiego śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej, 5 czerwca 2012 roku na temat wolności mediów w Polsce na przykładzie stosunku władz do Telewizji Trwam, 11 grudnia 2014 roku w sprawie nieprawidłowości przy wyborach samorządowych – wszystko z inicjatywy polityków Prawa i Sprawiedliwości. Do tego można jeszcze dodać peregrynacje Antoniego Macierewicza do Stanów Zjednoczonych, aby te ingerowały w kwestię Smoleńska i wywarły naciski na ówczesny polski rząd w tej sprawie.

Podwójne standardy PiS

W istocie rzeczy takie stosowanie podwójnych standardów pada na podatny grunt. PiS wyhodował sobie przez wszystkie lata własnych „lemingów”, którym bezkrytycznie można – mówiąc nieelegancko – wcisnąć każdy kit, w zależności od mądrości danego etapu. Kto szuka dowodów, niech obejrzy w Internecie orędzie Jarosława Kaczyńskiego do Rosjan z maja 2010 rokui posłucha uważnie jego słów o milionach żołnierzy Armii Czerwonej, którzy zginęli w walce z Niemcami. Syndrom oblężonej twierdzy wzmocniła trwale katastrofa smoleńska. Celebrowanie rocznic i miesięcznic tejże przekraczało niekiedy granice dobrego smaku.

Choć „lud smoleński” – tak dopieszczany przez liderów PiS miejscami na listach wyborczych do Sejmu (niektóre okazały się „biorące”) – domagał się prawdy o katastrofie, to przecież w kręgach tych prawda była doskonale znana od pierwszego dnia katastrofy: Lech Kaczyński został zamordowany przez Putina wespół z Tuskiem i „Komoruskim”. To, jak rozgrywał tę sprawę Jarosław Kaczyński podczas wyborów prezydenckich w 2010 roku i jak zmienił narrację po przegranych z Komorowskim wyborach uprawdopodabnia podejrzenia, że lider PiS świadomie manipuluje ludźmi, których pod Pałac Prezydencki przyciąga każdego 10. dnia miesiąca autentyczny, choć zdeformowany PiS-owską inżynierią społeczną, patriotyzm.

Lech Kaczyński – nasz prezydent, nie nasz bohater

Kolejna różnica między nami, narodowcami, a PiS-em, to podejście do samej katastrofy smoleńskiej. Dla polityków formacji rządzącej pamięć o tym tragicznym wydarzeniu to nie tylko przypominanie o ofiarach, nie tylko podkreślenie znaczenia powinności wobec Zmarłych, szczególnie że zginęli podczas pełnienia służby publicznej. Celebrowanie rocznic Smoleńska ma zrehabilitować Lecha Kaczyńskiego jako męża stanu, na co zgody po prostu być nie może.

Po pierwsze i przede wszystkim – kult Lecha Kaczyńskiego ma uwiarygodniać i uzasadniać bieżące decyzje polityczne obecnie rządzących. Jako „kontynuatorzy myśli Lecha Kaczyńskiego”, a więc spadkobiercy wybitnego polityka i patrioty, PiS-owcy będą poza wszelką krytyką. Któż bowiem sprzeciwia się tym, którzy kontynuują nie podlegające krytyce dzieło, jeśli nie zaprzańcami, „targowicą” etc.? Dlatego właśnie z PiS-em w kwestii Smoleńska jest nam nie po drodze, ponieważ my rozdzielamy kwestię wyjaśnienia przyczyn katastrofy od kultu jednej z jej ofiar.

Politykę wschodnią Lecha Kaczyńskiego, w tym wobec Polaków na Kresach, opisałem już w innym tekście, więc krótko podsumuję ją jednym zdaniem: była to polityka, w której interesy Polaków na Wschodzie nie były priorytetem, polityka naznaczona Giedroyciem, do czego nieżyjący prezydent sam się przyznawał, polityka ustępstw i „dużej wyrozumiałości” (cytat z samego L.K.) wobec państw położonych na wschód od Polski. Nie można kontynuacji tego podejścia legitymizować żadnym pomnikiem, nawet jeśli byłby to pomnik prezydenta, który zginął w drodze do Katynia.

Podobnie szokująco i dyskwalifikująco nawet brzmią słowa Lecha Kaczyńskiego wygłoszone w Izraelu, gdzie przyznał, iż polscy żołnierze walczą na Bliskim Wschodzie w obronie państwa Izrael, co po prostu stawia włosy dęba. Zresztą, pro-żydowska postawa nieżyjącego prezydenta była na pewno szczera, w kraju zainaugurował obchodzenie przez głowę polskiego państwa żydowskiego święta Chanuka, co jest dużym wyróżnieniem dla wyznawców judaizmu, zważywszy na to, iż chociażby polscy Tatarzy na podobne względy liczyć nigdy nie mogli. W imię czego więc w ten sposób wywyższono akurat tę mniejszość?

Dla narodowców Lech Kaczyński nie będzie bohaterem także ze względu na jego stanowisko wobec Unii Europejskiej, nigdy nie zdobył się on – tak jak i jego partia – na kontestowanie tego coraz bardziej przypominającego ZSRS tworu, podpisał w końcu Traktat Lizboński. Podobno L.K. „nie mógł inaczej”, ale w takim razie proszę wytłumaczyć to Antoniemu Macierewiczowi, który głosował w Sejmie przeciwko jego ratyfikacji.

Prawda o Lechu Kaczyńskim jako człowieku jest na pewno dla niego korzystna, ale zarazem jest niezwykle brutalna o nim jako polityku stojącym na czele państwa. Uczciwy, myślący kategoriami przedwojennego PPS-u lewicowy niepodległościowiec, patriota zaangażowany w rozpowszechnienie kultu Powstania Warszawskiego, w polityce będący ewidentnie nie dla własnych korzyści – to cały Lech Kaczyński.

Z drugiej strony – prometeista w polityce wschodniej, rozgrywany przez słabszych partnerów, nieskuteczny, finalnie pro-unijny, choć na pewno najlepszy prezydent od 1989. Przy czym nie jest to szczególna zasługa, jeśli za konkurentów miało się Wałęsę i Kwaśniewskiego, ale to jednak trochę za mało na pomnik. Niebycie Wałęsą czy Kwaśniewskim nie jest szczególną zasługą wobec Rzeczypospolitej.

Przy całym swoim wyrachowaniu w tej jednej sprawie Jarosław Kaczyński kieruje się czystym sentymentem. Chęć oddania – w swoim przekonaniu – sprawiedliwości tragicznie zmarłemu bratu jest prawdopodobnie nadrzędną motywacją działania politycznego lidera PiS, mającą pierwszeństwo przed osobistym udziałem w sprawowaniu władzy. Nie jesteśmy w stanie tego zrozumieć, poza tymi, którzy sami mają bliźniaka. Nie może jednak być Polska zakładnikiem osobistej, choćby najbardziej szlachetnej, potrzeby serca tragicznie doświadczonego polityka.

Jak rozumiemy patriotyzm

Wobec PiS-owców świadomie regulujących nastroje w swoim urobionym elektoracie różnimy się na tle imponderabiliów.Wprawdzie wszyscy chcemy się nazywać patriotami, a i sam patriotyzm odmieniamy przez wszystkie przypadki, szczerze wierząc w aktualność tego hasła, ale rozumiemy pod nim coś innego.

W aktualnej polityce zagranicznej, która ma wszelkie predyspozycje ku temu, by doprowadzić nasz kraj do katastrofy, Polska „wstała z kolan” – tyle możemy się dowiedzieć od samych sterników nawy państwowej. Tymczasem, Polska co najwyżej zmieniła tego, przed kim klęka. Żałosne, rozpaczliwe domaganie się „choćby symbolicznej” (tak, to cytat) obecności wojsk NATO i USA na „wschodniej flance” nie ma nic wspólnego z godnością narodową, choć pewnie dla tamtej strony jest to przejaw patriotycznego usposobienia. Nie będzie tajemnicą stwierdzenie, że dla narodowców i dla tamtego obozu politycznego patriotyzm jest czym innym.

Narodowcy traktują bowiem niepodległość serio, nie chcemy więc nie tylko wojsk rosyjskich w Polsce, przed którymi PiS chce, by bronili nas Amerykanie (ci niezaprzeczalnie będą walczyć z Rosją – aż do ostatniego Polaka). Nie chcemy ŻADNYCH obcych wojsk w naszym kraju – nie teraz, nie jutro, ale zawsze. Uchylona ustawa 1066 o „bratniej pomocy” z czasów rządów PO zastąpiona została przez PiS ustawą o „bratniej NATO-wskiej pomocy”. Na jej mocy obce wojska mogą mieć takie same uprawnienia w czasie pokoju jak polska armia, co jest demonstracją bezbronności, braku suwerenności i bylejakości państwa polskiego. Czy „dobrą zmianą” i wstawaniem z kolan jest to, że zamiast Niemców zaproszeni mogą zostać Amerykanie?

Politykę zagraniczną oraz obronność obsługuje dwójka fanatycznie zapatrzona w USA i serwująca niemal codziennie albo niezbyt wyszukane „mądrości”, jak ta dotycząca prymatu zagrożenia rosyjskiego nad dżihadystami, albo – jak w przypadku ministra obrony – wypowiedzi nieustannie prowokujące graniczące z nami mocarstwo atomowe, przed którym – nie miejmy co do tego wątpliwości! – obroni nas Zachód.

Nie jest to w żadnym wypadku ocena patriotyzmu panów Waszczykowskiego i Macierewicza. Z pewnością obydwaj działają w dobrej wierze i w przekonaniu o spełnianym wobec Polski obowiązku. To jednak po raz kolejny unaocznia, że mimo operowania tymi samymi pojęciami (patriotyzm, racja stanu, interes narodowy) różnimy się na poziomie meta-politycznym. Jeśli dla kogoś polskość sprowadza się do bycia anty-Rosją (nie z powodu rozbieżności interesów, ale dla samej tylko zasady), a polityka zagraniczna do pomszczenia mordu na Lechu Kaczyńskim, to nie będziemy w stanie znaleźć punktów stycznych.

Polityka wschodnia rządu PiS to temat na osobną rozprawę, więc wystarczy wymienić kilka nazwisk osób, którym za rządów partii Kaczyńskiego włos z głowy nie spadł, a przekonamy się, na czym polega „dobra zmiana”. Niech będą to przykładowo Żurawski vel Grajewski, Agnieszka Romaszewska czy Maria Przełomiec i wszystko stanie się bardziej niż jasne.

PiS partią establishmentu

Bardzo niejasny jest za to stosunek do Unii Europejskiej patriotów z PiS. Nikt inny nie zabiegał tak gorliwie o poszerzenie strefy wpływów UE o Ukrainę – co miało rzekomo odsunąć wpływy Rosji od Polski. Nie ma sensu wdawać się w polemikę na temat tego, dlaczego Rosja jeszcze nas nie zaatakowała, skoro po Ukrainie miała być Polska, bo przecież mamy wspólną z Rosją granicę i rosyjskie dywizje jej dziwnym trafem nie przekroczyły.

Zwróćmy natomiast uwagę na to, że przecież PiS jest podobno za Unią Europejską jako sojuszem państw narodowych. Brak w tej partii jednak kogokolwiek, kto rozpoznałby zagrożenia płynące ze strony Brukseli. UE z natury, niczym Lewiatan, musi rozszerzać zakres swojej władzy, co predestynuje ją do funkcjonowania niczym państwo totalitarne, tylko że zamiast obozów śmierci panuje terror poprawności politycznej, zgodnie z którą aborcja to prawo kobiety, eutanazja to godna śmierć, związki homoseksualistów to małżeństwa, tyle że osób tej samej płci itd. Unia Europejska ze swojej istoty będzie szermierzem liberalizmu obyczajowego, więc każdy, kto mieni się polską prawicą, „obozem niepodległościowym”, powinien być zainteresowany jej osłabieniem, a nie powiększeniem jej strefy wpływów, np. o Ukrainę.

Dość powiedzieć, że UE zdolna do przeciwstawienia się Rosji takiej, jaką ją widzą PiS-owcy, czyli jako dybiącego na niepodległość wszystkich krajów Europy od Ukrainy i Polski po Portugalię i Wyspy Owcze agresywnego imperium, musiałaby być wyposażona we własne siły zbrojne. Ponieważ, jak już wspomniano, nie da się oddzielić Unii Europejskiej jako projektu politycznego od Unii Europejskiej jako projektu ideologicznego, takie siły zbrojne omnipotentnego super-państwa mogłyby być wykorzystane na przykład dla „obrony demokracji” w Polsce. PiS obudziłby się z ręką w nocniku, udowadniając, że w polityce zagranicznej prezentuje melanż przesądów i dyletanctwa – ku naszej wszystkich zgubie.

Stare wzorce, stare błędy

Nie można jednak odpłacać pięknym za nadobne i kontynuować logiki konfliktu, którą PiS chce się karmić. Kukiz’15 od dawna stał ością w gardle ugrupowaniu Jarosława Kaczyńskiego, tym bardziej, że sam Paweł Kukiz jako osobowość sceniczna był trudny do politycznego skonsumowania. Dlatego prikazz góry poszedł taki, iż Kukiz jest tym samym, co Petru i Schetyna, czyli Targowicą.

Niemniej, trudno nie życzyć dobrze obecnym rządom ze względu na oczywistą stawkę, jaką jest pomyślność naszego kraju. Nie jesteśmy też liberałami, dlatego wykorzystanie państwa jako architekta wielkich projektów – przekopanie Mierzei Wiślanej i innych – może wzbudzać uzasadnione nadzieje. PiS to jednak ugrupowanie mocno etatystyczne w niezdrowym znaczeniu tego słowa, co widać choćby po programie Rodzina 500+. Spełniając ciążący na państwie obowiązek stymulowania wzrostu demograficznego rządzące ugrupowanie poszło drogą wypłacania świadczeń przez urzędników, a sama ta czynność też kosztuje przecież podatnika, zamiast obrać kurs na ulgi podatkowe.

PiS to ugrupowanie idące drogą przedwojennej sanacji, wierzące w moc sprawczą instytucji państwowych, które należy tylko obsadzić odpowiednimi (czytaj: swoimi) ludźmi. To, że PiS wytrwał w opozycji i odniósł spektakularne zwycięstwo po tylu latach, sprawiło jednak, że jego kadry mocno się przez ten czas wyjałowiły. Na wielu stanowiskach państwowych widzimy zwykłe miernoty, choć oddane partii i wierne jej świętej sprawie. Pouczający jest przypadek Antoniego Macierewicza, który wprawdzie miernotą nie jest, ale zdał test na PiS-owską ortodoksję przy okazji Smoleńska, więc – idąc tym tropem – ma zadatki na kompetentnego ministra. Jednak to, co było zaletą przy likwidacji WSI, nie jest pożądanym przymiotem na tak eksponowanym stanowisku. Jednym z wodzirejów w telewizji publicznej jest z kolei wulgarny kabotyn, nie stroniący od ekscentrycznego sposobu wykazywania oponentom, że nie dorastają mu do pięt.

Nieodzowne jest też wrażenie, że PiS przypomina przedwojenną sanację pod wieloma innymi względami. Wiara w zachodnie sojusze w polityce zagranicznej, Jarosław Kaczyński jako współczesna emanacja naczelnika państwa – skądś już to znamy. PiS ma nawet swój odpowiednik kultu marszałka Piłsudskiego, tę rolę pełni pamięć o „świętej pamięci prezydencie profesorze Lechu Kaczyńskim” jako tym, którego zimny ruski czekista zabił w zemście za Gruzję i jeszcze za parę innych rzeczy, na czele z osią Wilno-Warszawa-Tblisi-Tallin, która dla imperialistycznych planów tegoż czekisty była zagrożeniem.

Oby przy tym wszystkim rację miał Rafał Ziemkiewicz, który wyrokował, że PiS spełni swoją historyczną rolę, oczyszczając państwo z post-komunistycznych naleciałości, po czym ustąpi miejsca nowym ugrupowaniom, być może o charakterze narodowym czy wolnościowym. Wielką niewiadomą pozostaje, czy w międzyczasie PiS nie powtórzy błędów swoich historycznych poprzedników i czy reformując kraj od wewnątrz nie ściągnie na nas zagrożenia z zewnątrz. Także „przegrzanie” swoistej rewolucji na krajowym podwórku (a tym grozi nieprzejednana postawa w sprawie TK nawet wobec kompromisowych propozycji Kukiz’15) , tak potrzebnej w wielu sferach życia publicznego, może torować drogę do władzy siłom skrajnie niebezpiecznym, np. lewackim w rodzaju partii Razem i odwrócić sympatię społeczeństwa od szeroko rozumianej prawicy. Nie jest to niemożliwe, łaska wyborców na pstrym koniu jeździ, wszak ten sam naród, który wybrał Lecha Kaczyńskiego, wybrał potem „Komoruskiego”, by następnie otworzyć drzwi Pałacu Prezydenckiego Andrzejowi Dudzie.

I może właśnie dlatego, że Kukiz’15 uparcie nie pozwala PiS-owi popełniać tak upragnionych przez niego błędów, ugrupowanie to jest teraz tak gorliwie zwalczane przez PiS-owski przemysł pogardy.

Marcin Skalski

9 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. kojoto
    kojoto :

    “PiS spełni swoją historyczną rolę, oczyszczając państwo z post-komunistycznych naleciałości, po czym ustąpi miejsca nowym ugrupowaniom, być może o charakterze narodowym czy wolnościowym” też na to mam nadzieję, choć niejednemu czytelnikowi tego portalu akurat to się nie podoba. Rozważania autora ciekawe, choć nie czepiał bym się podkoloryzowanych i manipulatorskich tytułów z TVP, bo akurat Kresy.pl w tym względzie święte nie są.

    • cyna
      cyna :

      Dokładnie tak jak napisałes PiS ma swoją role do spełnienia i nieprawda jest że wyhodował swoich lemingów o czym napisał Skalski, gdyby miał swoich lemingów nie utraciłby władzy po aferze gruntowej ponadto elektorat PO składał się z urzędników i ich rodzin oraz znajomków w sektorze państwowych przedsiębiorstw na PO głosowali również ćwierćinteligenci wyhodowani przez TVN i żydowską gazetę dla Polaków, ten elektorat zagospodarował Pietru.

  2. baciar
    baciar :

    bardzo trafne spostrzezenia na wiele kierunków dzialania PiSu tak naprawde redaktor ma tu racje wielu kwestiach jest to prywatna polityka Kaczyńskiego który pod plaszczykiem patriotyzmu wprowadza swoje standarty a my jestesmy omamieni propagandą jak zwykle zresztą ma w rekach teraz najwieksze media TVP moze siac i robic propagande jak chce bardzo dobry artykuł panie Marcinie daje duzo do myslenia .

  3. marcink
    marcink :

    A ja nie wierzę, by PiS naprawdę chciało dekomunizacji. Czemu raport z likwidacji WSI nie został przez śp. Lecha Kaczyńskiego odtajniony? Śp. Prezydent był uczestnikiem rozmów w Magdalence i to jak dla mnie wiele wyjaśnia. A co do pojęcia patriotyzmu to dla mnie niezrozumiałe jest, jak Patriota może stawiać interes innego kraju nad interes własnego?

  4. tagore
    tagore :

    Istotą sprawy jest walka z Niemcami o kontrolę nad wypływem kapitału z Polski, dlatego w sprawie TK PIS nie może się cofnąć, stawka jest zbyt wysoka tu nie może być kompromisu.Na DW można sobie poczytać jak Niemcy widzą kompromis w Polsce.

    tagore

  5. pro_fide
    pro_fide :

    Dopóki Kaczyński nie zejdzie ze sceny politycznej nie powstanie żadna poważna siła na prawicy.Prezes nie pozwoli żeby wyrosła mu jakakolwiek konkurencja.To i tak cud że weszło kilku narodowców do Sejmu z list Kukiza.Kogo na myśli miał Skalski pisząc o ,,wulgarnym kabotynie” w TVP? Samuelka czy ,,Dzikiego” Dawidka?

  6. malkontent
    malkontent :

    PIS i walka z komuną ??? hehehe pusty śmiech , PISdzielcy to w rzeczywistości komuniści część z nich autentyczni a wszyscy o mentalności komunisty więc jak mogą walczyć z samymi sobą ?? :-((( Wyrażne są tendencje kultu jednostki w pisdzielskim państwie, to kaczynizm z Fuhrerem na czele. Wszystko co robi PISdzielstwo przypomina mi komunistów ta ich niezgrabność, na szczytach władzy same karykatury intelektu, pełne usta frazesów, czego nie dotkną wszystko zamieniają w kupę, są jak słoń w sklepie z porcelaną ;-((( Na ostatnią miesięcznicę na dwóch śrubkach powiesili tablicę z niepodobizną Lecha brata Fuhrera , przy dużej wyobraźni nawet podobny do wodza jedynie różni się pieprzykiem – totalna amatorszczyzna , to raczej potwarz a nie twarz Lecha Kaczyńskiego. Koniecznie z napisem że bohater piszdielców ” POLEGŁ ” . Ciekawi mnie wykładnia prawna z jakiej wysokości trzeba spaść by polec ??? czy pewien pijak spadając z okna na 4 pietrze już doznał zaszczytu ” poległ ” czy jeszcze nie ??? Cała Polska pisdzielska to jedna wielka amatorszczyzna , to beztalencia i kompromitujące sie bohomazy intelektu. Jurgiel chłop o mentalności oborowego , potrafi nawet krowę wydoić a co dopiero konia hehehe.
    Szyszko też mini ster najlepszym sposobem w walce z drukarzem jest wycinka puszczy do ostatniego drzewa a co ?? zagłodzić kornika hehehehe :-((( nie będzie miał co żreć to musi zdechnąć :-((( Czy jak nie będzie Puszczy Białowieskiej jednego z symboli Polski to Polski też nie będzie ??? , PISDzielcy wybudują nową bez obaw puszczę i Polskę pisdzielską :-((( Gliński od kultury ale z kulturą mocno na bakier :-((( hehehe Kurski bultelier , tworzy radio Erewań a tv gadzinówkę , nie do słuchania i ogladania. Teraz tuz nad tuzy Antek Tworek vel Policmajster mistrz od zamachu, bomb, puszek coca coli, parówek , najważniejsze w wojsku to tradycje i katolickie chrześcijańskie wartości !!!! I najbardziej niezależny premier w historii Polski Beata Broszka – Szydło . Na sam koniec pierwszy a jakby niekoniecznie, w locie łapiacy hostię by czasem nie doznała cudu przemienienia w krew i ciało, uniżenie czołgajacy się jak rab przed swym Ajatollahem, całkowicie niezależny ale spełniający każdą zachcianke swego guru i Wodza. POPISdzielska Polska to PRL bis tylko w znacznie gorszym wydaniu, to karykatura państwa, dyktatura miernot , intelektualnych odpadków, samozwańczych bohaterów, domorosłych specjalistów i ekspertów od 7 boleści. Amen

  7. husarz
    husarz :

    Szanowny Panie redaktorze niech Pan nie broni tak Kukiza bo to co powiedział o ruchu narodowym to jest po prostu wyraz największego prostactwa i chamstwa i ten człowiek na lidera i męża stanu nie za bardzo się nadaje, oczywiście ruch narodowy niech się nie da sprowokować i nie wychodzi od Kukiza bo to nic nie da ale Kukiz żeby być nadal liderem musi coś zaproponować bo inaczej słabo to widzę.