Gdzie kończy się Europa?

Wschodnia granica Europy, w jej wszystkich wersjach przedstawianych na mapach atlasowych, jest czystą konwencją, której upowszechnienie, wbrew naukowej prawdzie, wynikało głównie z potrzeb politycznych Rosjan i Niemców.

Pytanie o to, czym jest Europa, nie należy bynajmniej do pytań retorycznych. Dziś, gdy zanika dbałość o słowo, gdy słów używa się często nie do wyrażenia prawdy, lecz jej ukrywania, nazwa „Europa” jest bardzo często stosowana w sposób nie całkiem prawidłowy. Liczni autorzy, w tym felietoniści i dziennikarze, a nawet geografowie, zdają się uważać, że jest ona synonimem Unii Europejskiej lub kontynentem. Tymczasem Unia Europejska to twór polityczny, kontynent jest pojęciem należącym do geologii, natomiast „Europa” jest przede wszystkim nazwą geograficzną, dlatego odpowiedzi na pytanie, co ona oznacza, szukać należy w geografii właśnie. Problem z geografią polega jednak na tym, że w przeciwieństwie do innych tak zwanych nauk o Ziemi, do których w Polsce się ją powszechnie zalicza, wiele jest w niej terminów niejednoznacznych, definicji niejasnych, nazw, których znaczenie pojmuje się w rozbieżny sposób. Zaliczenie geografii do nauk o Ziemi powinno zobowiązywać do szczególnej dbałości o precyzję języka – są one przecież częścią nauk przyrodniczych. A jednak, paradoksalnie, odrzucenie humanistycznej tożsamości geografii i uznanie jej za naukę przyrodniczą, co dokonało się w Polsce po II wojnie światowej i trwa w najlepsze do dzisiaj, nie przyczyniło się bynajmniej do uściślenia geograficznej terminologii. Dlatego też nawet Europa, w której środku ponoć zamieszkujemy, jest nazwą o nieustalonym znaczeniu i zakresie.

Gdzie kończy się Europa?

Pozostawiając samym geografom problem tożsamości geografii, przejdźmy do bardziej szczegółowej kwestii tożsamości Europy. Zakres tego pojęcia zmienił się radykalnie na przestrzeni wieków. Zgodnie z najstarszymi dostępnymi źródłami, Europa i Azja były od wieków pojęciami przeciwstawnymi. Europa oznaczała obszar stosunkowo gęsto zaludniony, zagospodarowany rolniczo, posiadający sieć miast i szlaków komunikacyjnych, Azją natomiast były leśne i stepowe pustkowia okalające ziemie cywilizowane od wschodu i północy. Na najstarszej mapie Polski Bernarda Wapowskiego z roku 1526 granica Europy i Azji znajduje się w Polsce i biegnie południkowo na wschód od Wilna i Nowogródka, i dalej wzdłuż linii Słuczy na Berdyczów i Odessę. W miarę przesuwania się ku wschodowi osadnictwa i polskich wpływów kulturalnych, przemieszczała się również granica Europy, która miała więc charakter cywilizacyjny, a znaczenie Europy było podobne do greckiej oikoumene.

Takie rozumienie Europy jest zupełnie obce autorom współczesnych podręczników, w których nazwa ta przysługuje obszarom położonym od Syberii i Morza Kaspijskiego aż po Ocean Atlantycki i jego morza. Rzut oka na mapę pozwala stwierdzić, że jest to najdalej na zachód wysunięty fragment kontynentu Eurazji, posiadający kształt rozczłonkowanego półwyspu, zwężającego się w kierunku zachodnim i zakończonego ostrogami atakowanych przez atlantyckie fale skał Land’s End w Kornwalii i Finisterre w iberyjskiej Galisji. Uważny czytelnik podręczników zauważy, że wschodnia granica Europy nie biegnie grzbietami gór Ural, ale poprowadzona jest po wschodniej stronie tego pasma. O ile Ural pozostawiono więc po stronie „europejskiej”, to w wypadku Kaukazu postąpiono odwrotnie: postulowana granica między Europą a Azją przebiega po północnym przedpolu tych gór, decydując tym samym o ich przynależności do Azji. Wschodnie, czyli syberyjskie podnóża Uralu i północne przedpole Kaukazu to jedyne lądowe granice Europy postulowane przez autorów współczesnych podręczników. Warto zastanowić się, na jakiej podstawie zostały one wytyczone.

Przemierzając rozległe stepy Kubania i Kraju Stawropolskiego nie sposób zauważyć tam jakichkolwiek oznak świadczących o tym, że jest to obszar graniczny. Po obu stronach postulowanej granicy mieszkają tacy sami ludzie, jest taki sam sposób gospodarowania, ten sam poziom rozwoju, język, te same obyczaje i to samo państwo. Tak samo jest, kiedy podróżujemy od Uralu w kierunku wschodnim. Po opuszczeniu gór przemierzamy bezkresną, niemal idealnie równą tajgę Syberii, niewiele różniącą się od tej, która znajduje się po zachodniej stronie gór. O tym, że opuszczamy Europę świadczy jedynie szeroka, przybita do słupa deska, której zachodnią połowę zajmuje napis „Europa”, a drugą, skierowaną na wschód – „Azja”. O tego rodzaju znaki informacyjne dbają Rosjanie, którym do pewnych celów potrzebna jest świadomość przynależności do Europy. Nie chcą oni uznać odrębności cywilizacji europejskiej (łacińskiej) i jej odmienności w stosunku do własnej kultury. W przeciwieństwie do niektórych polskich publikacji, rosyjskie źródła podejmujące temat granicy Europy i Azji rozróżniają jednak pojęcie kontynentu (ros. matierik), jakim jest Eurazja, od „części świata”, jak nazywają zarówno Europę jak i Azję (Efremov 1958; Šubaev 1969: 49).

Z racji rozległości terytorium Rosji, nie dało się jej w całości zaliczyć do Europy. W tej sytuacji należało odpowiednio uzasadnić oddzielenie jej zachodniej części (z Moskwą) od „azjatyckiej” reszty, by móc tę właśnie zachodnią część nazwać „europejską”. Rosja patrzy na Europę z pewnym kompleksem i zazdrością już od czasów Piotra Wielkiego. Tablice oznaczające granicę Europy i Azji ustawiane na wschód od Uralu są geograficznym wyrazem tego kompleksu, który skłonił również do nazwania wielkiej równiny rozciągającej się od Arktyki po Kaukaz i Morze Czarne mianem Niziny Wschodnioeuropejskiej. Kolejnym przejawem wspomnianego kompleksu jest sama geografia, która musiała stać się nauką przyrodniczą, gdyż czysto przyrodniczy charakter mają argumenty, pozwalające na podział Rosji na mapach i wykreowanie tworu, jakim jest „europejska część Rosji”. Skoro bowiem wszelkie gospodarcze i kulturowe dane rejestrowane przez geografię świadczyły jednoznacznie, że Rosja i Europa to jednak dwa odrębne światy, konieczne stało się odszukanie pozakulturowych kryteriów, potwierdzających rosyjsko-europejską ciągłość. Aby wykazać „europejskość” zachodniej Rosji, należało oddzielić ją od „azjatyckiej” części granicą, akceptowalną także dla zachodniej opinii publicznej. Rosjanom udał się ten zabieg, gdyż obecnie większość dzieci uczy się, że to właśnie Ural oddziela Europę od Azji, czyli Rosję „europejską” od Syberii.

Jak oddzielono Europę od Azji?

Połączenia Rosji z Europą nie dałoby się uzasadnić na podstawie zwykłych obserwacji geograficznych. Rozległe, monotonne równiny rosyjskie to zupełne przeciwieństwo europejskiej wielości małych krain porozdzielanych od siebie górskimi pasmami, lasami lub zatokami morskimi. Kontynentalny klimat również nadaje rosyjskim krajobrazom charakter odbiegający od europejskiego oceanizmu. Ale Rosja zawsze zdecydowanie różniła się od Europy przede wszystkim pod względem ekonomicznym i kulturowym, gdyż jej historia jest inna od historii europejskiej. Inne było w Rosji średniowiecze, nie doświadczyła ona renesansu ani baroku, odmienne jest wyznanie i używany w Rosji alfabet, inne są też mentalność i styl życia. Jakie jest więc kryterium pozwalające przynajmniej część Rosji nazwać „europejską”? Problem ten rozwiązano właśnie za pomocą geografii fizycznej, którą w Rosji uznano za wiodącą dyscyplinę geograficzną, analogicznie do klasy robotniczej, której przypisano przewodnią rolę. Okazało się bowiem, że kilkanaście milionów lat temu, czyli w całkiem niedawnej przeszłości geologicznej, dzisiejsze bezkresne równiny zachodniej Syberii i Turanu stanowiły dno płytkiego morza. Nieco mniejszy akwen łączył w tym czasie Morze Czarne z Kaspijskim. Morze Śródziemne było w ten sposób połączone z Oceanem Arktycznym, co powodowało, że od lądu eurazjatyckiego oddzielony był duży fragment, obejmujący dzisiejszą Europę wraz z zachodnią Rosją i Uralem. Wprawdzie morza te były płytkie i krótkotrwałe, ale geografom rosyjskim posłużyły jako wystarczający pretekst do oddzielenia zachodniej Rosji od pozostałej jej części i nazwania jej „europejską”. Krótki i mało znaczący epizod w dziejach geologicznych Eurazji stał się w ten sposób pretekstem do wykrojenia z tego kontynentu części zwanej Europą. Mimo znikomej istotności kryterium dokonanego podziału, jest on respektowany przez redaktorów publikacji statystycznych, autorów map atlasowych oraz podręczników. Nic więc dziwnego, że Europę mylnie nazywa się w mediach i podręcznikach kontynentem, a określenie „Europa Wschodnia” przysługuje nie Polsce, ale zachodniej Rosji, podczas gdy Polska – kraj graniczny cywilizacji łacińskiej położony na jej wschodnich rubieżach − zaliczana jest do Europy Środkowej, niekiedy „Środkowo-Wschodniej” (Kamler 2000: 5, 118−120). W publikacjach na temat geografii regionalnej Europy łatwiej znaleźć informacje o chanacie kazańskim lub Bułgarii Wołżańskiej niż o strukturze regionalnej Anglii, Portugalii lub Belgii, nie mówiąc już o Kaszubach czy austriackim Vorarlbergu (Kamler 2000). A wszystko po to tylko, by nasi bracia Rosjanie mogli zwać się Europejczykami.

Choć Zachód wziął pod uwagę argumenty rosyjskie, trudno byłoby przypuszczać, że to Rosjanie podyktowali całemu światu, jak należy uczyć geografii. Wygodna dla nich koncepcja Europy nie miałaby szans na akceptację, gdyby nie pojawił się wpływowy sojusznik. Jak zauważył Eugeniusz Romer, uznanie Polski za kraj środkowoeuropejski jest przede wszystkim zasługą geografów niemieckich, którzy z racji geopolitycznych dążyli do poszerzania na wschód obszaru określanego mianem Mitteleuropa. Alfred Kirchhoff nauczał w 1890 roku, że Mitteleuropa to głównie obszar cesarstwa niemieckiego, Szwajcaria i zachodnia część Austrii, z wyraźnym wyłączeniem Galicji. Alfred Hettner w 1907 roku w ramy Mitteleuropy włączył też Kongresówkę, a Ewald Banse pięć lat później dodał do niej całą dawną Polskę historyczną, poza Dniepr i Dźwinę (Romer 1926: 109−110). Włączenie Polski do Mitteleuropy jest równoznaczne z uznaniem zachodniej Rosji za kraj wschodnioeuropejski.

Chociaż wszystkie chyba polskie publikacje kartograficzne i geograficzne potwierdzają, że granica między Europą i Azją przebiega przez terytoria rosyjskie, to teza o europejskości zachodniej Rosji, oparta wyłącznie na podstawie fizycznogeograficznej, a właściwie paleogeograficznej, nie wydaje się przekonująca. Bo jakie znaczenie dla współczesnego życia może mieć fakt, że przed piętnastoma milionami lat obecne obszary Rosji zachodniej stanowiły jeden ląd z Europą, zaś od Chin, Tybetu, Mongolii i Turkiestanu oddzielone były morzami? Nie żyjemy w miocenie, musimy więc przyjąć do wiadomości, że istnieje jedna Rosja i jeden rosyjski naród. Jego podział na „Europejczyków” i „Azjatów” jest tak samo absurdalny jak dzielenie Polaków ze względu na to, czy mieszkają po południowej czy północnej stronie pradoliny warszawsko-berlińskiej. Rosjanie, tak jak Polacy, mimo lokalnych zróżnicowań są jednolitym narodem. Mają własną kulturę, która widoczna jest w sposobie gospodarowania, stylu życia, i której odbiciem są rosyjskie krajobrazy. Jaki jest więc sens dzielenia tych krajobrazów na europejskie i azjatyckie, skoro wszystkie są jednakowo rosyjskie? Okazuje się, że podział Rosji na część europejską i azjatycką nie jest geograficzny, ale wyłącznie paleogeograficzny. Był być może istotny dla mastodontów i tygrysów szablozębnych, ale nie jest już ważny dla obecnie żyjących istot, w szczególności tych, które posiadły zdolność racjonalnego myślenia.

Wschodnia granica Europy, w jej wszystkich wersjach przedstawianych na mapach atlasowych, jest więc czystą konwencją, której upowszechnienie, wbrew naukowej prawdzie, wynikało głównie z potrzeb politycznych Rosjan i Niemców. Nie zdołała zapobiec temu geografia, dziedzina „jąkająca się i źle rosnąca” (Braudel 1999: 224), której ranga i wpływ na świadomość społeczną w ciągu ubiegłego wieku znacząco spadały. Ustanowienie przebiegu linii granicznej w sposób pozbawiony jakiegokolwiek naukowego uzasadnienia to akt podeptania zasad geografii. Wpływowi autorzy wyznaczając niegdyś granicę wschodnią Europy za Uralem, tak samo zignorowali geograficzne realia (większą wagę nadając realiom mioceńskim), jak twórcy aktualnego podziału administracyjnego Polski z 1998 roku. Jest to wyraz dekadencji, przejawiającej się w podporządkowywaniu realiów świata i prawd nauki doraźnym celom politycznym. Bo stepy baszkirskie i kałmuckie istotnie mają tyle wspólnego z Europą i europejskością, co Lasy Janowskie z Karpatami albo podkrakowski Opatowiec, Wiślica lub Racławice z Górami Świętokrzyskimi i Kielcami jako stolicą województwa, do którego miejscowości te w sposób arbitralny wcielono.

Witold Wilczyński(1957): geograf, zwolennik klasycznej koncepcji geografii, profesor Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, współzałożyciel i przewodniczący Towarzystwa Lelewelowskiego. Ostatnio opublikował Ideowe źródła i tożsamość geografii(2011).

Fragment tekstu Witolda Wilczyńskiego „Europa: geograficzna wspólnota ducha”, który ukazał się w najnowszej tece „Pressji” 2011, nr 26-27. Pominięto przypisy. Kwartalnik „Pressje” można kupić w empikach lub zamówić na [link=http://www.pressje.org.pl/]

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Czeslaw
    Czeslaw :

    Oczywiście, można dowolnie dobierać argumenty ale w tym artykule pominięto sprawy etniczne. Ludy “rosyjskie” jakie znamy z przekazów do Uralu były “białe”, wygladały jak Europejczycy. Potem w miarę podboju Syberii ci “słowianie” zasiedlili i sa obecnie rasą dominującą nawet w Władywostoku.