Banda “Jedna Rosja”

Jednym z powodów wyborczego fiaska Jednej Rosji jest to, że partia ta zorganizowana jest, moim zdaniem, nie jak partia polityczna, ale jak uliczna banda – pisze rosyjska dziennikarka opozycyjna Julia Łatynina.

Rozważmy kilka przypadków.

Pierwszy przypadek.W sierpniu 2005 roku niejaki poseł Pastuchow przyjechał do permskiej wioski otworzyć szkołę; tam na miejscu zaprowadził do pustej klasy jednego z chłopców i zgwałcił. Pastuchowa posadzili, ale nie na długo: kara, którą odbywał, polegała na zameldowywaniu się od czasu do czasu w kolonii karnej, do której dojeżdżał swoim Land Roverem, a wkrótce w ogóle został zwolniony.

Drugi przypadek– zeznania zabójców Busygina i Bragina, którzy w 1997 roku zabili niejakiego Wasilija Karelina, kandydata na stanowisko mera Gelendżyka. Przestępców złapano. Gdy zleceniodawca nie zapłacił im za zabójstwo i nie wydostał z więzienia, obrazili się i podali jego imię. Według nich zabójstwo zlecił rywal Karelina, Ozerow, obecnie, naturalnie, członek Jednej Rosji. Ozerow nie poniósł żadnych konsekwencji.

Trzeci przypadek– historia sprzedawczyni Gulnary, która w 2008 roku w Saratowie postanowiła odejść z pracy, gdyż nikt jej za nią nie płacił. W celu wyjaśnienia sprawy właściciel straganu, Władimir Owczinnikow zaprosił ją do mieszkania, w którym oprócz niego znajdował się jego znajomy, syn członka Jednej Rosji Radajewa, szefa saratowskiej okręgowej Dumy. Gulnara zeznała, że tam zaczął się prawdziwy koszmar. „Złota młodzież” nie tylko ją zgwałciła, ale też długo i okrutnie się nad nią znęcała, mówiła, że należy jej się to „za żywota”, że ją zabiją i nikt im nic za to nie zrobi. Dziewczynę uratowało tylko to, że jej przyjaciel wiedział, dokąd poszła i razem z gliniarzami wdarł się do mieszkania. A dalej było jak w filmie „Strzelec wyborowy”. Gdy tylko wyszło na jaw, że w mieszkaniu znajduje się syn posła Radajewa, od razu okazało się, że dziewczyna jest prostytutką, że „sama dała” itd.

Takich historii jest całe mnóstwo. Jeszcze jeden przykład– historia mera Astrachania, członka Jednej Rosji Sergieja Bożenowa. Za rządów tego człowieka w mieście spłonęło 60 domów wraz z 28 lokatorami – i, oczywiście, po pożarach merostwo korzystnie sprzedało zwolnioną ziemię pod budowę. 28 trupów – to więcej ofiar, niż w niektórych atakach terrorystycznych. I co? I nic. Podczas wyborów mera Astrachania w 2009 roku zwolenników rywala Bożenowa, członka Sprawiedliwej Rosji Olega Szeina zastraszano; nie tylko ze strony władzy, ale ze strony najprawdziwszych bandytów.

Do czego zmierzam?

Każda partia polityczna z założenia jest mechanizmem realizacji jakiejś idei, albo w najgorszym przypadku służy liderowi. W Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, przy całym jej totalitaryzmie, takie rzeczy nie były możliwe. Nie tylko nie można było bezkarnie gwałcić chłopców, palić domów razem z ich mieszkańcami czy wynajmować płatnych zabójców. Żony nie można było zdradzić! Zdradziłeś – pożegnaj się z partią. A to dlatego, że to nie partia istniała dla poszczególnych członków, ale członkowie istnieli dla partii. To oni powinni byli ją wzmacniać, a nie ona zapewniać im bezkarność.

Dokładnie w ten sposób działa dowolna partia lub firma na zachodzie. Jesteś pedofilem? Wynocha! Ach, nie udowodniono tego przed sądem? Ale nie jesteśmy w sądzie.

W przypadku Jednej Rosji jest dokładnie na odwrót. Ruszcie dowolnego capka i znajdziecie go w „partii oszustów i złodziei”, a także pedofili i zabójców.

Co Putin może w tej sprawie powiedzieć Surkowowi? Odpowiedź: nic. Teoretycznie mógłby powiedzieć: panowie, albo jesteście kiepskimi menedżerami, bo wpuszczacie do partii zabójców i pedofili narażając tym samym mój autorytet, albo handlujecie miejscami w partii za pieniądze i miejsca te kupują ci, którzy w średniowieczu kupowali odpusty – to znaczy zabójcy i pedofile. Ale Putin nie może tego powiedzieć, bo tak działa władza – kierownictwo wykorzystuje partię do tego samego, do czego wykorzystują ją szeregowi członkowie – w swoich celach.

Jak już powiedziałam, to nie jest normalna organizacja partii. To nie jest normalna organizacja ministerstwa, armii, firmy. Nawet służby specjalne, rodziny i klany nie są tak zorganizowane: nikt nie wydaje swoich, tylko rozlicza się z nimi sam.

Tylko jedna znana mi forma organizacji działa podobnie do Jednej Rosji – banda uliczna. Właśnie uliczna – bo lepiej zorganizowane formy przestępcze, np. mafia, działają tak samo, jak rodzina i służby specjalne.

Z bandą uliczną sprawy się mają inaczej. W odróżnieniu od mafijnego dona, którego zachowanie jest ściśle regulowane (i który z tego powodu ma prawo regulować zachowanie podwładnych), szef ulicznej bandy stoi na jej czele z jednego powodu – by robić wszystko i nie bać się nikogo. W konsekwencji przywódca ulicznej bandy pozwala na wszystko również swoim podopiecznym, i w tym celu oni do bandy przystępują.

Tak właśnie jest urządzona część władzy, zwana Jedną Rosją. Ta część jest urządzona jak całość.

I wybaczcie, ale ulicznej bandzie prędzej czy później coraz ciężej wygrać wybory. Zwłaszcza, jeśli weźmie się pod uwagę, że pomimo poleceń szefa, by nagiąć wszystkich i zapewnić zwycięstwo, każdy członek bandy wykonuje to polecenie byle jak, bo w końcu to nie on istnieje dla bandy, ale banda dla niego.

Julia Łatynina

„Jeżedniewnyj Żurnał”

Tłumaczenie: Magdalena Superson

3 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply