Rejon Bałtyku może stać się teatrem kolejnego konfliktu zbrojnego – ostrzega NATO

Wojskowi znacznie lepiej niż politycy rozumieją realne zagrożenie dla bezpieczeństwa w Europie. To wniosek z sympozjum, jakie zorganizowano w Szczecinie z okazji 15-lecia Wielonarodowego Korpusu Północ-Wschód.

– Kiedy kończyła się zimna wojna, zadawano sobie pytanie, co będzie wyzwaniem przyszłości, i większość ekspertów odpowiadała, że będzie to nieprzewidywalność. To się teraz sprawdza. Ataki na WTC, wojny w Iraku, Afganistan i talibowie, Gruzja, przewroty w krajach arabskich, m.in. w Libii, Krym i cały kryzys ukraiński – wszystkie te wydarzenia mają w sobie element nieprzewidywalności – mówi gen. rez. Harald Kujat, były dowódca naczelny sił zbrojnych Niemiec, szef Komitetu Wojskowego NATO w latach 2002-2005.

Zdaniem generała, szczyt NATO w Walii był momentem zwrotnym, gdyż ową nieprzewidywalność dostrzeżono i stała się ona częścią strategii Sojuszu. Kujat uważa, że basen Morza Bałtyckiego można uznać za jedno z „ognisk tego przełomu, ponieważ jest to historycznie region ogromnych i dramatycznych zmian w euroatlantyckiej geografii”.

Kryzys wygenerowany przez Rosję niepokoi neutralną Szwecję. Generał Sverker Göranson, naczelny dowódca wojsk królestwa, uczestniczy w narodowej dyskusji na temat statusu państwa. Nie chce wprost powiedzieć, czy jego kraj zdecyduje się na przystąpienie do sojuszu, bo to decyzja obywateli i cywilnego rządu, ale jak może, rozszerza współpracę z Sojuszem. Szwedzi chętnie uczestniczą w międzynarodowych ćwiczeniach, są też obecni w szczecińskim korpusie. – Z punktu widzenia Szwecji zmiany w NATO to dobry kierunek. Przyjmujemy je ze zrozumieniem, poparciem i wyrażamy naszą solidarność, a także gotowość do współdziałania, gdy będzie to potrzebne. Istnieją różne rodzaje partnerstwa, programy bałtyckie i regionalne, w których uczestniczymy. Bezpieczeństwo na Bałtyku dotyczy przecież wszystkich państw wokół niego. Jeśli chodzi o przyszłość, to sądzę, że ścisłe związki poszczególnych krajów z NATO są konieczne i Szwecja oraz Finlandia powinny w tym uczestniczyć – ocenia Göranson.

Generał całkiem realnie wyobraża sobie „zielone ludziki” na swoim terytorium, np. na którejś z wysp mającej historyczne związki z Rosją. Obserwuje też niepokojące ruchy rosyjskiego lotnictwa w pobliżu szwedzkiej przestrzeni powietrznej i aktywność rosyjskiej floty, w tym podwodnej. – Rosja hoduje mięśnie, które mają zostać użyte w celach zdefiniowanych w Moskwie. Według mnie, będzie kontynuowała naciskanie na nas coraz nowszymi sposobami, z którymi trudno sobie poradzić. Odpowiedzią na wojnę hybrydową powinna być wojna hybrydowa – uważa Szwed.

Z kolei estoński dowódca, gen. Riho Terras mówi, że w jego kraju „zielone ludziki” były już 90 lat temu. – Dokładnie 1 grudnia 1924r. takie „zielone ludziki” przeniknęły do Tallina i przy wsparciu grupy lokalnych zwolenników zajęły stacje telegrafów, radiostację i budynki rządowe. Regularne siły Armii Czerwonej czekały przy granicy na odpowiedni sygnał, żeby wkroczyć – przypomina gen. Terras. Wtedy próbę probolszewickiego powstania udało się stłumić i Estonia pozostała niepodległa do IIwojny światowej.

Słabość NATO

Wojskowi nie mają wątpliwości, że do podjęcia agresywnych działań takich jak na Krymie Rosję skłoniła słabość NATO.

– W podejmowanych działaniach stawia się na widoczność, a nie na skuteczność. Przykładem tego były szeroko nagłośnione manewry Steadfast Jazz 2013, które w końcu przy bardzo skromnym zaangażowaniu skończyły się na ćwiczeniach wojsk o sile jednego batalionu. A co się dzieje „po drugiej stronie granicy”? Przed ćwiczeniami Zapad zadeklarowali uczestnictwo 38 tys. żołnierzy, a naprawdę było nawet 50 tysięcy. Przemieszczali się na odległość 1,2 tys. km, prowadzono próby z bronią balistyczną itd. – opowiada gen. Petr Pavel, dowódca wojsk czeskich i nowy szef Komitetu Wojskowego NATO. Pavel uczestniczył w spotkaniu, podczas którego Rosja i NATO wymieniają się informacjami o manewrach, zgodnie z wymaganiami traktatów rozbrojeniowych. – Ich dane zostały podane na posiedzeniu miesiąc po tym, jak my zgłosiliśmy nasze ćwiczenia. Rosjanie po przedstawieniu liczb podali jako deklarowany cel manewrów przećwiczenie reakcji na działania terrorystyczne z Zachodu – wspomina. Może to był żart, ale gen. Pavel sądzi, że mając takie porównanie zaangażowania, „prezydent Putin mógł być pewien, że NATO nie zrobi nic, gdy wejdzie na Krym”.

Generał Pavel jest sceptykiem. – Jest dużo wspaniałych idei, które kończą się gdzieś w środku drogi i implementacja nie trafia w oczekiwania – mówi. Obawia się, że tak może stać się ze „szpicą” NATO, której użycie przecież zależeć będzie od woli politycznej, a ta bywa chwiejna.

Czeski generał dostrzega pozytywny czynnik w tym, że walka z „wojną hybrydową”, taką jak na Ukrainie, oraz zwalczanie ugrupowań terrorystycznych, takich jak Państwo Islamskie, ma pewne cechy wspólne i wymaga specyficznych działań, na które jest obecnie polityczne „zapotrzebowanie”.

Jak przypomina Pauli Järvenpää, fiński dyplomata i ekspert ds. bezpieczeństwa, NATO przeszło swoiste „wahanie nastrojów”. W kwietniu 1999 r. w Waszyngtonie oficjalnie jako cel postawiono konieczność jak najbliższych relacji z Rosją. Pakt miał wtedy jednak na głowie wojnę w byłej Jugosławii, trwało bombardowanie Belgradu.

Potem było tylko gorzej: zaczęły się interwencje w Iraku i Afganistanie, a Rosję traktowano jako partnera. – Prawie nikt nie postrzegał jej jako zagrożenie aż do ataku na Gruzję w 2008 r., a wielu politykom dopiero aneksja Krymu zmieniła spojrzenie – wskazuje Järvenpää. Takie samo zaskoczenie jak w 1999 r. musieli przeżyć w 2004 roku Bałtowie. – Kiedy weszliśmy do NATO, wszyscy mówili o Afganistanie, artykuł 5 nikogo nie interesował – przypomina gen. Terras.

– NATO było na Rosję otwarte, zapewniało jej partnerskie warunki, równe miejsce przy stole w formule wysoko umocowanej Rady Rosja – NATO. Teraz nie ma zaufania. Zabiła je dezinformacja, kłamstwa po tamtej stronie – stwierdza Alexander Varshbow, zastępca sekretarza generalnego Sojuszu.

W Walii po raz pierwszy od 15lat dokonano tak zdecydowanej zmiany oceny sytuacji międzynarodowej. – Integralność terytorialna państw, nienaruszalność granic i powstrzymywanie się od użycia siły wobec innego kraju są fundamentem powojennego porządku w świecie zachodnim. ZSRS i Rosja były wśród krajów, które podpisywały liczne dokumenty potwierdzające te zasady – zwraca uwagę Fin. Gdy ten ład zaczyna się chwiać, NATO musi znaleźć nowy sposób działania. Ekspert przewiduje znaczne przekształcenia struktury Sojuszu i jego relacji ze światem.

Podobnie myśli Ilgvars Kļava, ambasador Łotwy. – Z jednej strony państwa bałtyckie mają najlepsze gwarancje bezpieczeństwa w historii, należą do NATO, UE, z drugiej strony okazało się, że świat zasad i gwarancji przestał istnieć, gdyż jeden z głównych graczy przestał je uznawać. Okupacja Krymu i wojna na wschodniej Ukrainie wprowadziły nas na nieznane wody – ocenia.

Na Kremlu pojawił się lęk przed sukcesem opcji prozachodniej. – Taki sukces odnieśliśmy my, państwa bałtyckie. Ale w tym przypadku jest duża różnica, Łotwa różni się bardzo od Rosji. Ale już przykład Ukrainy byłby silnie przemawiający do Rosjan. Więc Moskwa robi wszystko, żeby Kijowowi się nie udało – zauważa Kļava. Przede wszystkim się zbroi.

– Jedynym sektorem, który przeszedł w Rosji konsekwentną modernizację, jest wojsko. Wydaje się, że strategia kierownictwa Rosji wobec społeczeństwa jest taka, że alternatywą wobec reform gospodarczych i działań na rzecz rozwoju społeczno-ekonomicznego będzie tworzenie Unii Euroazjatyckiej i „rosyjskiego świata” przy pomocy działań militarnych – wskazuje ambasador.

W co wierzy towarzysz Putin

O „rosyjskim świecie” mówił także gen. Terras. Jak podkreślił, nie jest on już określony „przez granice byłego ZSRS lub rosyjskiego imperium, ale po prostu sięga, jak daleko się da”. – Rosjanie dojdą, jeśli ich nie zatrzymamy, nawet do Paryża. Jak długo otwarte jest „okno”, będą przez nie skakać –stwierdza.

Odpowiedzią na ten „plan Rosji” ma być „plan Zachodu, który nazywa się NATO”.

– W marcu pierwsze samoloty wylądowały w Polsce i krajach bałtyckich 20 godzin od prośby o pomoc ze strony naszych krajów. To upewnia nasze społeczeństwo, że artykuł 5 działa. Ale ważniejsze jest pytanie, czy towarzysz Putin wierzy w art. 5. My musimy go do tego przekonać – twierdzi gen. Terras.

Estonia świadomie podnosi siłę i gotowość swojej małej armii i stara się przygotowywać na każdą ewentualność. Po atakach na systemy komputerowe kraju w 2007r. stworzono centrum obrony cyfrowej. – To towarzysz Putin nas tego nauczył. A Europa całkowicie zaniedbała budowanie gotowości na rosyjskie zagrożenie. Tymczasem Rosja wyciąga lekcje z naszych doświadczeń jak Irak i Afganistan. Stawia na rozwój sił specjalnych, tworzy dowództwa regionalne, buduje możliwości szybkiego przemieszczania dużych formacji wojsk. Są lepsi niż kiedykolwiek. Ciągła obecność NATO na naszym terytorium jest niezbędna. Inaczej Putin skorzysta z możliwości, żeby nas sprawdzić – wskazuje gen. Terras.

W ocenie Terrasa, plany ewentualnościowe dla Wschodu nie wystarczą. Konieczne są bardzo szczegółowe plany obrony poszczególnych państw i zakrojony na szeroką skalę program modernizacji wojsk.

Generał Kujat uważa, że przyczynić się do tego może program „szpicy”. – Szpica jest potrzebna, żeby reagować w konfliktach, ale i jako impuls modernizacyjny w sytuacji, gdy ilościowo armie się zmniejszają. Wtedy ważne jest, żeby wojska były zawsze dostępne – podkreśla.

– Nasze zadanie na najbliższy czas to wzmocnienie zdolności NATO na Wschodzie. Teraz czekają nas w związku z tym zmiany strukturalne i organizacyjne, jakby wypełnianie szczelin. Ważne jest, żeby nasi oficerowie mający współdziałać dobrze się znali, znali swoje uzbrojenie i inne środki, żeby prowadzili razem ćwiczenia. Stąd nacisk na interoperacyjność, wspólne procedury – wylicza gen. Jörg Vollmer, zastępca szefa sztabu Niemiec.

Niemcy zgodnie z ustaleniami szczytu w Newport mają koordynować działania państw całego regionu jako tzw. kraj ramowy. Ale obiecują, że przynajmniej w części będą to robić w oparciu o ośrodek sztabowy w Szczecinie. Tu mają być planowane ćwiczenia w ramach nowego zaangażowania NATO na Wschodzie. Generał Pavel uważa, że te ćwiczenia są nawet ważniejsze niż bazy z żołnierzami.

Piotr Falkowski

“Nasz Dziennik”

18 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. rozycki
    rozycki :

    Ten Niemiec, co mówi o ważności wzmocnienia NATO na Wschodzie jest dosyć zabawny.
    Merkel honoruje umowę z Putinem o nie rozmieszczaniu wojsk na wschodzie Europy.
    Jasne!
    A ten bredzi o potrzebie wzmocnienia NATO na Wschodzie. Komu tu wierzyć ?
    A no faktom. Wojsk NATO nie ma i nie będzie jeszcze przez chwilę.
    Nic dziwnego, że Estończykom i innym małym krajom marszczą się tyłki.
    Ukraina nie musiała być w NATO, by jej granice zostały ochronione. Były pakty, a jakże!
    Gdzie one? Tam gdzie inne gwarancje brytyjskie.
    They talk the talk, but will they walk the walk ?
    Sure!

  2. jazmig
    jazmig :

    Wojnę w rejonie Bałtyku mogą wywołać wyłącznie państwa NATO lub Szwecja. Rosja nie ma w tym żadnego interesu. Straszenie wojną to prosty zabieg, który ma odwrócić uwagę społeczeństwa od narastającej biedy, bałaganu, politycznych i gospodarczych przekrętów Po-PiSu.

    • hej
      hej :

      Jako komentarz posłużę się opinią znalezioną w sieci: “Rok 1764 zawsze miłujące pokój wojska rosyjskie wkraczają do Polski, bo??? Bo wojska Rzeczypospolitej wg carycy są używane, by na sejmikach krępować wolne głosy niezależnej szlachty. Rok 1772 zawsze miłujące pokój wojska rosyjskie ponownie wkraczają do Polski. Rozpoczyna się czas rozbiorów. Kwiecień 1920 r. zawsze miłujące pokój wojska rosyjskie napadają na Finlandię, bo Karelia chciała przyłączyć się do tego Kraju. Rok 1920 zawsze miłujące pokój wojska rosyjskie napadają na Polskę. 17 września 1939 r. zawsze miłujące pokój wojska rosyjskie zajmują wschodnie terytoria Polski. Oczywiście, aby bronić ludność białoruską i ukraińską. 30 listopada 1939 zawsze miłujące pokój wojska rosyjskie napadają na Finlandię. 25 czerwca 1941 zawsze miłujące pokój wojska rosyjskie po raz drugi napadają na Finlandię. 17 czerwca 1953 zawsze miłujące pokój wojska rosyjskie tłumią powstanie w NRD. 4listopada 1956 r. zawsze miłujące pokój wojska rosyjskie wkraczają na Węgry. 20 sierpnia 1968 r. zawsze miłujące pokój wojska rosyjskie wkraczają do Czechosłowacji. 25 grudnia 1979 r. zawsze miłujące pokój wojska rosyjskie wkraczają do Afganistanu. 11 grudnia 1994 r. do 31 sierpnia 1996 zawsze miłujące pokój wojska rosyjskie krwawo tłumią powstanie w Czeczenii . Zamachy w Moskwie 1999, Anna Politkowska, Borys Bierezowski, Aleksandr Litwinienko. . To tylko niektóre te dawniejsze dokonania zawsze miłującej pokój armii rosyjskiej. Te nowsze wszyscy znają. No, chyba że oprócz zwolenników prorosyjskich !” Pozdrawiam.

      • votum_separatum
        votum_separatum :

        Na Bałtyku są jedynie możlwie ekscesy związane z zablokowaniem rosyjsko-niemieckiej rury, ewentualnie ktoś komuś postawi pole minowe (z samolotu lub OP) na podejściu do portu albo struje śledzie hłehłe. Nie bardzo wiadamo na dzień dzisiejszy kto miałby być sprawcą takich działań? Ewentualnie może Kaszubi w końcu wezmą się do roboty i zajmą się piractwem morskim. Na początek można zaatakować prom Stena Line używając do tego autobusu MZK Gdynia z Estakady Kwiatkowskiego ;-D. A tak na poważnie, gdyby Polska była Polską i miałaby flotę to należało jej użyć do blokady Nordstream. A teraz…

        • hej
          hej :

          Czy to nie prezydent Putin zapewniał, że na Krymie nie ma żadnych wojsk rosyjskich a po agresji przyznał się do nich? Czy nie oznacza to, że po prostu kłamał? Dlaczego więc mam ufać kłamcy?

  3. hej
    hej :

    W którym miejscu? Co tu jest nieprawdziwe? Pana opinia to wynik jakiejś analizy czy niedostrzegania zagrożenia czy może jednak silnie pro moskiewskiego nastawienia?

    • votum_separatum
      votum_separatum :

      @hej – zacznijmy od tego, że miłują pokój tylko głupcy, tzn. trzeba wiedzieć kiedy należy dać w mordę, więc nie jest to wada. Po pierwsze zagrożenie nie jest jednostronne. Na zachód od Polski leży państwo z któym graniczymy od 1000 lat i to jest 1000 lat wojen. W latach które pan wymienia powyżej wiele państw dokonywało napaści na inne i co z tego? Zmierzam do tego, że poza pustymi frazesami (bo takie są właśnie tego typu opowieści) brakuje sensu i celu. Bo w jakim celu FR miałaby zajmować terytorium RP i co chciałaby tu zdobyć, z czego korzystać? Ewentualne zagrożenie to zmowa Niemiecko-Rosyjska, o możliwości takiego układu wspominał nawet osławiony Dugin. Więc w Polsce nie ma zagrożenia zielonych ludzików, ale jest możlwa w przyszłości pełnoskalowa operacja dwóch wrogów na wzór 01.09/17.09. Sądzę, że niewiele czasu minie a NATO się rozpłynie w gąszczu partykularnych interesów. A wtedy Niemcy podniosą głowę.

      • hej
        hej :

        Jeszcze jedno. Rozumiem, że można nie lubić Ukraińców i zajmować stanowisko bardziej prorosyjskie, ale zupełnie nie rozumiem jak można nie dostrzegać zagrożenia ze strony FR jak wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że takowe są. Pozdrawiam.

        • jan_de
          jan_de :

          A ja nie rozumiem… To czy kogoś lubimy, czy nie, wpływu na ocenę wydarzeń i na nasze “stanowisko”, mieć nie powinno… Oceniać należy fakty, a nasze sympatie, nie powinny ich przesłaniać… Np. zawsze dużo sympatii miałem dla Gruzinów (Stalina oczywiście, na myśli nie mam), a o Osetyńcach ledwie słyszałem… Lecz kiedy Ci pierwsi ostrzelali gradami śpiących mieszkańców Cchinwalii, nie uważałem – jak nasze “niezależne” media – że to Rosjanie zaatakowali Gruzję…

  4. hej
    hej :

    W jakim celu?!!! A w takim, że państwo rosyjskie nigdy nie wyzbyło się mocarstwowych ambicji i chęci odbudowania swoich stref wpływu. Niemcy na razie takich ambicji nie mają a i ich armia nie jest do takich zadań przystosowana. W końcu to FR prowadziła ćwiczenia z symulacją ataku nuklearnego na Wa-wę i to ta armia jest ciągle unowocześniania do akcji agresywnych. jest czego się bać? Pozdrawiam

    • votum_separatum
      votum_separatum :

      @hej ale to jest głupie stwierdzenie, gdyż posiadanie stref wpływu nie jest jednoznaczne z zajęciem czyjegoś terytorium. Więcej, na zajętym terytorium nie ma już strefy wpływu, tylko całkowita i absolutna władza. Jak już się pan tak rozczulił nad rosyjską armią w 1772 roku (miłującą pokój), to niech Pan tutaj napisze co w tym samym roku zrobił miłujący pokój król Prus Fryderyk II Wielki i jego zawsze miłująca również pokój armia? A co tam z Austrią jeszcze? Sorry, ale to co Pan pisze jest właśnie jednostronne i niemądre. Jakby anty-geopolityczne.

    • votum_separatum
      votum_separatum :

      PS. Ten dowcip z atakiem nuklearnym na Warszawę to wymysł amerykańskich analityków. Nie było takich ćwiczeń w Rosji. I to też jest głupie bo taki atak można porównać tylko do żołnierza który sam sobie pod nogi rzuca granat F-1. Strefa rażenia i skażeń spowodowałaby nieodwracalne przez wiele lat skutki – takiego terytorium nie można by już zająć, skażenia objełyby również Federację Rosyjską. Ogólnie kompletna kaszana w skali kontynentalnej. Ewentualne użycie małego ładunku taktycznego nie dość, że nie przyniośłoby zmierzonego efektu psychologicznego lub militarnego to mogłoby spowodować odwet ze strony NATO (o ile by się nie wykręcili już jakąś interpretacją traktatu) więc też jest bez sensu.

        • votum_separatum
          votum_separatum :

          @tagore, taką metodę rozpatruje się od lat w celu obezwładnienia wszelkich urządzeń wykorzystujących mikroprocesory. Generalnie chodzi tutaj o wszelką radiolokację, łączność i informatykę. Przy bliższych odległościach może nawet zakłócić działanie lotniczych układów sterowania lotem typu elektrodystansowego (fly-by-wire). Jednak pierwszym celem takiej operacji jest detonacja w kosmosie i uniemożliwienie precyzyjnej pracy urządzeń nawigacyjnych i telekomunikacji. Wtedy systemy dowodzenia leżą. I w zasadzie, co miałby w Warszawie obezwładnić wybuch napowietrzny przy tym całym chaosie jaki mamy w czasie “P”? 😉