Czyja biało-czerwona? Ćwiczenia z pisowskiej dialektyki.

Pewien kraj, kiedy nad jego imperium słońce nigdy nie zachodziło, szczycił się powiedzeniem – „Wielka Brytania nie ma wiecznych sojuszników, ani wiecznych wrogów; wieczne są tylko interesy Wielkiej Brytanii i obowiązek ich ochrony”. Jakże ono jednak niemile brzmi w uszach potomków ludzi, których mogiły uświetniały wiele nie swoich wojen, a ich umieranie za „sprawę wspólną” jest sławne na całym świecie.

Niesłychanie rozbawiła mnie biało-czerwona flaga powiewająca dziś, wśród szturmujących szeregi Berkutu, demonstrantów którą widać na zdjęciu zamieszczonym przez jeden z najpopularniejszych portali informacyjnych. Pikanterii sprawie dodaje fakt, iż sąsiadowała ona z czerwono-czarnym sztandarem UPA, pod którym mordowano tysiące naszych rodaków podczas rzezi wołyńskiej.

Ta sytuacja rodzi, więc pewne pytanie – czy osobnik nią tak ochoczo machający jest Polakiem czy też Ukraińcem? Jeśli mężczyzna ów to Rusin należy pogratulować mu poczucia humoru i udanej prowokacji. Gorzej natomiast, jeśli jest on Lachem – tu można się raczej dopatrywać pewnych problemów natury psychicznej znanych w terminologii medycznej, jako tzw. „zaburzenie jaźni”. Popularna Wikipedia, jako główne objawy, wymienia występowanie, co najmniej (!) Dwóch osobowości u jednej osoby. Ciekawostką jest fakt, iż każda z nich „ma odrębną tożsamość, wspomnienia, zdarza się, że nawet płeć, iloraz inteligencji, ciśnienie krwi czy też ostrość wzroku, preferencje seksualne. Warto nadmienić, iż osobowości mogą też wykazywać cechy charakterystyczne dla osób w odmiennym wieku”.

Należałoby oczywiście wybaczyć taką gafę młodzieńcowi, być może niezbyt obeznanemu w historii własnego kraju (wszak program nauczania tego przedmiotu w gimnazjach jest bardzo okrojony), jednak ta przedziwna choroba dotknęła i niektórych ludzi z tytułami naukowymi – profesorów, doktorów czy też szanowanych powszechnie dziennikarzy i inne autorytety „moralne”. Okazuje się, bowiem, iż zapomnieli oni całkowicie o tragedii narodu, z którego się wywodzą, stając ramię w ramie z tymi, których dziadowie brali udział w „Dniach Petluri” bądź też, pisząc z ukraińska, “walce polsko-ukraińskiej” na Wołyniu. Stefan Popiel aka Stiepan Bandera rechocze zapewne we własnym grobie powtarzając stare i sprawdzone ludowe porzekadło – „Żyd, Ljach i sabaka – wsje wira adnaka”.

Jeszcze zabawniejsza wydaje się być ta zbiorowa amnezja, kiedy współuczestniczą w niej środowiska Polski „patriotycznej” wraz z „postępową”. Tej pierwszej nie przeszkadza, bowiem zachwalanie Unii Europejskiej, na którą, tak ochoczo plują w gazetach i spotach wyborczych, ta druga natomiast z łatwością przełyka neonazistowskie symbole, jakże chętnie tępione u „polskich faszystów”.

Pal zresztą sześć historię, skoro nie jest ona dla niektórych „nauczycielką życia”. Równie zabawnie robi się gdy zapoznamy się z treścią informacji „Kliczko i Jaceniuk będą rozmawiać w Berlinie z Kanclerz Merkel” jaka obiegła wiele serwisów w dniach 17-18.02. Okazuje się bowiem, iż same bohaterskie relacje dziennikarzy związanych z mediami pisowskimi oraz porykiwania polityków tego ugrupowania na Majdanie nie wystarczą, aby Ukraińcy nie parli ku swojemu naturalnemu, historycznemu, sojusznikowi – Niemcom. Pikanterii dodaje również fakt, iż to przed dominacją Berlina w stosunkach międzynarodowych podczas kampanii wyborczych przestrzegał J. Kaczyński wspominając o „kondominium rosyjsko-niemieckim”. Mówiąc szczerze, jestem bardzo ciekaw miny Pana Prezesa na wieść o dogadywaniu się ukraińskich eurobojowników z głównym „straszakiem” pisowskim – Niemcami.

Nadal nic to jednak, skoro przysłowiowe „dosranie ruskim” wydaje się być celem nadrzędnym dla wielu środowisk w Polsce. Najznakomitszym przykładem jest tu gros (sic!) komentatorów kojarzonych ze obozem „patriotycznym” bratających się z każdą formą opozycji działającej w krajach ULB, byleby tylko była ona antyputinowska. Oczywiście jej stosunek do Polski i Polaków często jest przemilczmy. „Dowalanie ruskim” jest bardzo skuteczne – uzyskaliśmy już w ten sposób rurociąg biegnący z pominięciem naszego kraju (tu Rosjanie dogadali się z naszymi „adwokatami w UE” z Niemiec), embargo na sztandarowe produkty eksportowe, wrak samolotu uczestniczącego w katastrofie smoleńskiej oraz przyszłe reperkusje ze strony kraju mogącego nas nakryć czapką. Mało to jednak ważne skoro do naszych narodowych sportów należą mityczne już „ostatnie zajazdy na Litwie”, „szarże lancami na czołgi” bądź walki „o wolność naszą i waszą”.

Można jednak zapytać – nie mamy więc mieć honoru? Nie pomagać braciom Słowianom? Znów odpowiedzi udzieli historia. Pewien kraj, kiedy nad jego imperium słońce nigdy nie zachodziło, szczycił się powiedzeniem – „Wielka Brytania nie ma wiecznych sojuszników, ani wiecznych wrogów; wieczne są tylko interesy Wielkiej Brytanii i obowiązek ich ochrony”. Jakże ono jednak niemile brzmi w uszach potomków ludzi, których mogiły uświetniały wiele nie swoich wojen, a ich umieranie za „sprawę wspólną” jest sławne na całym świecie. „Kwestia klasy”, rzeknie zapewne ktoś. Być może i tak ale ja wolałbym żyć dziś w kraju, którego inteligencję stanowiłyby dzieci i wnuki zamordowanych w Katyniu, Charkowie, Wzgórzach Wuleckich czy też w Oświęcimiu i Treblince. W 1939 roku również mieliśmy przecież gwarancję sojuszników i jakże mądrych polityków…

Jako amator historii Polski zawsze zastanawiało mnie, dlaczego tak potężny kraj po 1772 roku nigdy już nie powrócił do czasów swojej świetności. Obserwując bieżące wydarzenia i stosunek do nich polskich polityków oraz części społeczeństwa dochodzę do wniosku, iż przysłowie „Polak przed jak i po szkodzie, głupi” nie wzięło się znikąd. Szkoda, bo ziemia pomiędzy Odrą a Bugiem nadal pełna jest ludzi chętnych do odbudowy potęgi Rzeczpospolitej. Co mają jednak zrobić, gdy na całej linii zawodzą elity, a najrozsądniejszym głosem pośród polityków partii reprezentowanych w sejmie jest stwierdzenie faceta, który przez 7 lat swoich rządów rozłożył kraj gospodarczo i wysłał jakieś 2 500 000 rodaków na emigrację – „odpowiedzialność za obecną sytuację (na Ukrainie – J.K.) rozkłada się na obie strony sporu”.

Jestem bardzo ciekaw czy dzisiejsi “romantycy”, ochoczo wywijający mikrofonem na Majdanie, ślący tam “pomoc humanitarną” bądź stający pod czerwono-czarnymi flagami wraz z Panem Tiahnybokiem, są gotowi ponieść konsekwencje swojego zachowania. Jakkolwiek bowiem sytuacja się nie rozwinie Polska w takim układzie sił traci. 25.01 portal kresy.pl zamieścił mój tekst pod tytułem “Gdzie jest honor tego wielkiego narodu”. Przez miesiąc czasu jaki od niego upłynął “patriotyczne elity” coraz bardziej wpychały Polskę w jeden z trzech niekorzystnych scenariuszy:

1. Janukowycz pozostaje na stanowisku – mamy wówczas “ozięble” traktującego nas sąsiada, który dodatkowo zacznie dokręcać śrubę mniejszości polskiej za udział “romantyków” w całej hucpie. Trzeba również przygotować się na finansowanie “demokratycznej opozycji”, która rozsiądzie się w Polsce na rozmaitych “stypendiach” czy też wygodnych fotelach “fundacji”.

2. Ukraina rozpada się na wschód prorosyjski i banderowski zachód. U naszych granic powstaje państwo jawnie nam nieprzyjazne będące w sojuszu z Niemcami. Twór ten będzie również niesamowicie biedny i zacofany gospodarczo. Czy polskiego podatnika stać będzie na jego utrzymanie?

3. “Rewolucja” zwycięża. To najciekawszy scenariusz. Ukraina zostanie zadłużona w MFW oraz innych “pomocnych” instytucjach. Podobnie jak w Polsce jej przemysł zostanie zlikwidowany, a sektor bankowy oddany w ręce międzynarodowych korporacji. Najbardziej produktywna część narodu ukraińskiego, podobnie jak w Polsce, opuści kraj stając się motorem napędowym takich gospodarek jak Niemcy czy Wielka Brytania. Będzie to miało poważne reperkusje dla naszych gastarbeiterów. Na arenie politycznej możemy spodziewać się wystaw w Parlamencie Europejskim upamiętniających “ludobójstwo Akcji Wisła”, a także przekierowanie środków z UE na, biedniejszą od nas, Ukrainę. Dzięki naszej “ofiarności” państwa starej Unii, trzymające się w tym konflikcie z boku, otrzymają nowy rynek zbytu swoich produktów, a Polska weźmie na siebie reperkusje ze strony Rosji.

W związku z tym należy zadać “romantykom” następujące pytania:

1. Czy Polska, kraj zadłużony po uszy, jest w stanie finansowo udźwignąć przyjęcie fali “uchodźców politycznych”?

2. Czy polski podatnik powinien finansować neobanderowskie, a więc wrogie mu, ugrupowania via rozmaite fundacje, stowarzyszenia etc.?

3. Czy polski rząd jest gotowy na odcięcie (albo przynajmniej redukcję) funduszy unijnych na korzyść Ukrainy?

4. Czy polski rząd jest gotowy na wypłacanie świadczeń socjalnych rolnikom, pozbawionym pracy przez embargo rosyjskie?

5. Co ma zamiar zrobić “romantyczna prawica” z coraz bardziej widocznym sojuszem banderowsko-niemieckim?

6. Czy ta sama prawica będzie w stanie, po objęciu władzy przez ludzi w rodzaju Tiahnyboka czy też szefów “Prawego Sektora” dyskutować z nimi kwestie “Rzezi Wołyńskiej” oraz status polskiej mniejszości na Ukrainie?

7. Czy PiS nadal uważa USA i NATO za gwarant naszej niepodległości i nienaruszalności naszych granic? Jeśli tak, to czy w razie konfliktu z Rosją jego politycy są w stanie zagwarantować, iż nie wyemigrują do Rumunii?

8. Czy środowisko Gazety Polskiej zajmie się sprawami związanymi z negowaniem “Rzezi Wołyńskiej” przez Związek Ukraińców w Polsce? Chciałbym przypomnieć, iż za negowanie Holokaustu w polskim prawodawstwie istnieje odpowiednia sankcja prawna. Czy Jarosław Kaczyński, po dojściu do władzy jest gotów ustanowić taką samą w stosunku do negacjonistów “Rzezi Wołyńskiej”?

9. Czy jakikolwiek przedstawiciel ukraińskiej partii politycznej przeprosił Polaków za sojusz banderowsko-nazistowski w czasie II wojny światowej? Za czystki etniczne jakich dokonali Ukraińcy?

10. Czy Jarosław Kaczyński nadal uważa Wiktora Juszczenkę za swojego przyjaciela, po tym jak ustanowił on Stiepana Banderę bohaterem narodowym?

11. Dlaczego na “Euro Majdanie” nie widać flag węgierskich ani rumuńskich, a także polityków z tych krajów?

Obawiam się jednak, że zamiast odpowiedzieć na te pytania “romantycy” wolą dalej lancą dźgać czołgi. Ciekawe, czy za kolejną klęskę wyborczą PiSu odpowiadać będą “ruskie serwery” czy też “wałbrzyskie karty”?

Jan Kot

PS Tytuł jest nawiązaniem do rozdziału książki W. Łysiaka “Wyspy bezludne”. Pisarz ten został, za niepopieranie Majdanu ,odsądzony od czci i wiary przez środowiska “Gazety Polskiej”.

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. beppe
    beppe :

    Dobry artykuł, poruszający istotne sprawy, chyba delikatnie bliższy mojemu stanowisku – ale jak po drugiej stronie tej dyskusji też nie odnoszący się do końca do kontrargumentów. Z tamtej strony i owszem, może gdzieś padają teksty o honorze, o pomocy, o walce za waszą i naszą… Ale przede wszystkim padają argumenty, ze to właśnie jest w interesie Polski. Wtedy tamta strona jest delikatnie bliższa tej maksymie dotyczącej Wielkie Brytanii i może odpalić, że oponenci każą właśnie w imię poczucia krzywdy, zatargów i braku przeproszenia ze strony Ukrainy stać na stanowisku wynikającym z honoru właśnie nie licząc się z tym, że popieranie Ukrainy, nawet tej nie do końca do Polski dobrze nastawionej, jest dla tej Polski ewentualnie korzystniejsze. Bo jeśli pozwoli się Rosji wzrastać w siłę, to za moment to nie Ukraina dogada się z Niemcami, a Rosja. Na przykład
    Osobiście tak, mam głęboką niechęć do Rosji, taką po prostu od urodzenia. Częściowo uzasadnioną przez historię, częściowo spontaniczną. Ale absolutnie dopuszczam dogadywanie się z tą Rosją, jeśli może to służyć interesowi Polski. Tak samo mogę dopuścić dogadywanie się z Niemcami i z banderowską nawet Ukrainą. Jeśli to dobrze może służyć Polsce.
    W artykule brakuje mi właśnie dyskusji z argumentami pokazującymi zagrożenia z upadku Ukrainy i wzrostu siły Rosji.

  2. husarz
    husarz :

    Dawno nie czytałam tak dobrej polemiki z powszechnie obowiązującymi w Polsce poglądami na naszą rzekomą racje stanu w tym względzie. To jest po prostu budna polityka nie licująca z obiektywną prawdą historyczną i kompletnie pomijająca obecność polskiej mniejszości na Ukrainie Gratuluję. Ciekawa jestem co na te wszystkie wydarzenia powiedziałby Prof. Wiktor Poliszczuk brakuje mi jego komentarza dzisiaj niestety juz nie żyje. A po mediach chodzą sami patrioci ukraińscy np proszę obejrzec wywiad z Małgorzatą Gosiewską w TV Trwam – rzenada moje rozczarowanie co do tej telewizji. Zgadzam się w 100% z autorem.
    Na marginesie jestem załamana postawą polskiej prawicy, no cóż Pan Kaczyński chyba nadal myśli że będziemy go popierać za jego podejście do Polskiej racji stanu.