W zamieszaniu panującym na Ukrainie umykają niestety kwestie ekonomiczne, które są pochodną wyborów politycznych Kijowa. Ukraińscy biznesmeni są rozczarowani przyjęciem na europejskich rynkach. Ich obecność na tam nie tylko nie rośnie, ale maleje. Na produkowane przez nich towary, a zwłaszcza na żywność, nikt w UE nie czeka.

Większość obserwatorów uważa, że Holendrzy zagłosowali przeciwko umowie o wolnym handlu UE z Ukrainą, bo obawiają się, że tania, ale bardzo niskiej jakości ukraińska żywność stworzy konkurencję dla holenderskiej: wysokiej jakości, ale drogiej. Strumień ukraińskiej żywności, który trafił do Unii Europejskiej nie był jednak bardzo duży. Gospodarka ukraińska bowiem „zwija się i jej możliwości eksportu towarów stają się z roku na rok coraz mniejsze. Według oficjalnych danych ukraińskiego Ministerstwa Rozwoju Ekonomicznego i Handlu, w minionym roku Ukraina wyeksportowała do państw UE towary i usługi wartości 15,3 mld USD. W porównaniu z 2014 r. kwota ta jest mniejsza o jedną czwartą! Natomiast łącznie Ukrainie udało się wyeksportować produkcję i usługi o wartości 38,1 mld USD. Oznacza to, że eksport ukraiński zmalał w porównaniu z 2014 r. o 29, 3 proc. Z kolei ukraiński import w 2015 r. wyniósł 37,5 mld USD, co w zestawieniu z 2014 r. oznacza spadek o 31,1 proc.

Niezadowolenie z kondycji ukraińskiego eksportu i importu wyrażają obie strony: zarówno Ukraina, jak i Unia Europejska. Bruksela liczyła, że Ukraina będzie kupować więcej unijnych gotowych towarów, surowców i usług. Kijów zaś naiwnie sądził, że będzie mógł więcej do Unii wyeksportować.

Oszukani

W tej sytuacji Ukraińcy czują się oszukani. Produkcja żywnościowa Ukrainy nie ma praktycznie szans, by zaistnieć na europejskich rynkach. Na jej eksport Bruksela nałożyła bowiem ostre ograniczenia i tzw. kwoty. Unia ma nadmiar własnej żywności, z którą nie ma pojęcia, co zrobić. A ukraińska jest jej niepotrzebna. Kijów liczył, że „zaleje” europejskie sklepy mięsem drobiowym. Ukraina produkuje 1 mln 200 tys. ton mięsa drobiowego rocznie. Tymczasem Bruksela wyznaczyła jej kwotę eksportową, wynosząca 16 tys. ton. Za taką ilość Ukraina nie zapłaci cła. Może też dostarczyć do UE 20 tys. ton zamrożonych tusz drobiowych, ale tu musi już zapłacić cło w wysokości tysiąca euro za tonę.

Ukraińcy ze zdumieniem skonstatowali też, że na europejskich rynkach funkcjonuje się zupełnie inaczej niż np. na rosyjskich. By sprzedać jakąś partię towaru nie wystarczy dawanie łapówek. Należy ostro konkurować i walczyć o klienta, a towar musi spełniać wymagania jakościowe. Sama cena, czego najbardziej przestraszyli się Holendrzy, nie jest przesądzająca.

Konieczna modernizacja

Ta bowiem może być czynnikiem decydującym w krajach biednych, ale nie w Europie Zachodniej. Tu kupujący od razu zastanowi się, dlaczego kilogram mięsa jednego producenta kosztuje 1 euro, a innego pięć razy tyle. Obawy Holendrów przed tanią ukraińską żywnością wydają się być przesadzone. Zwłaszcza, że większość ukraińskich produktów nie spełnia europejskich wymogów jakościowych. Nawet przedstawiciele władz Ukrainy przyznają, że producenci muszą dokonać modernizacji swych przedsiębiorstw i zmienić sposób zarządzania nimi.

Oczywiście, łatwo powiedzieć: „zmodernizować”. Na takie przedsięwzięcie potrzeba dużych środków, których ukraińscy przedsiębiorcy, poza oligarchami, najzwyczajniej nie mają. Zwłaszcza zaś w branży produkcji żywnościowej.

Unia obiecuje

Kryzys skutecznie wydrenował również kieszenie przeciętnych ukraińskich rodzin, które znacząco ograniczyły zakupy żywności. W 2015 r. jej sprzedaż na wewnętrznym rynku zmniejszyła się w porównaniu z 2014 r. o 21 proc. Tendencja ta będzie trwać nadal. Średnia pensja na Ukrainie wynosi 120 USD i nie pozwala na zbytnią rozrzutność. Ukraińcy muszą oszczędzać na czym tylko się da.

Przedstawiciele UE działający na Ukrainie obiecują, ze Bruksela w przyszłości zamierza zwiększyć kwoty eksportowe dla Ukrainy. Europejski Bank Odbudowy chce też otwierać na Ukrainie specjalne biura, które będą pomagać małemu i średniemu biznesowi wchodzić na europejskie rynki. Takie biuro otwarto już we Lwowie. Łącznie na całej Ukrainie ma ich być piętnaście. Czy jednak ich działalność wiele zmieni, nie wiadomo. By ukraińska gospodarka zwiększyła radykalnie swoją konkurencyjność, potrzebne są gigantyczne inwestycje, a chętnych inwestorów póki co nie widać. Kijów musi szukać nowych rynków zbytu, jeżeli chce przerwać kurczenie się gospodarki.

Marek A. Koprowski

6 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. azar
    azar :

    Balcerowicz jedzie na Ukrainę schładzać ich rozwijającą się przegrzewającą gospodarkę 😉 Jak zacznie swoje plany realizować to w Polsce ujrzymy wkrótce pół Ukrainy po terapii szokowej a PiS ich wszystkich u nas ugości i da im nawet 500+.

  2. janek24
    janek24 :

    Zważywszy na to, że Rosja planuje do 2020 zupełnie usamodzielnić się w kwestii produkcji produktów spożywczych, w dodatku chce postawić na tzw. żywność organiczną, to zarówno UE jak i Ukraina zostaną na lodzie i nie bardzo będą mieli komu sprzedawać swoich produktów. Tak się kończy przekładanie cudzych interesów politycznych nad interesy swoich obywateli.

  3. zefir
    zefir :

    Zabawne,że te bandersukinsyny pokładają nadzieje w leku Balcerowicza.Ma być terapia szokowa z ochroną interesów oligarchów Narodu Wybranego.Ukraińcy,ostrzyć widły i siekiery,macie okazję upolować Waszego zbawcę Lacha i parcha Bucholca w jednej osobie.Wy to uwielbiacie.

  4. mix
    mix :

    Korzystając z ogólnej frustracji w pewnym momencie agentura umiejętnie przekieruje banderowszczyznę przeciw Lachom. I tak się skończy nasza głupia i bezmyślna polityka wschodnia.