Nowości w chińskim lotnictwie

Chiny intensywnie zbroją się i wzmacniają także swoje lotnictwo. Starają się nie importować, ale budują swoje samoloty. Zdaniem ekspertów ich konstrukcje nie zawsze są udane, mimo, iż Pekin twierdzi, że należą one do piątej generacji.

Chińskie siły zbrojne, czyli Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza, jak brzmi oficjalna nazwa, otrzymała swój pierwszy ciężki samolot transportowy Y-20. Dotychczas posługiwała się ona wyłącznie samolotami produkcji rosyjskiej, bądź amerykańskiej. Uruchomienie produkcji własnego samolotu transportowego oznacza według chińskich ekspertów znaczący krok w możliwościach przerzutu strategicznych sił wraz z uzbrojeniem w rejon konfliktu.

Nieoficjalnie mówi się, że pierwsza partia tego samolotu składa się z partii 20 egzemplarzy, choć źródła chińskie temu zaprzeczają. Ujawniły jednak, że armia chińska będzie wyposażona w 300 takich maszyn. Są one jej potrzebne dla obrony suwerenności Chin, prowadzenia wewnętrznych i zewnętrznych operacji ratunkowo-poszukiwawczych itp. Jako przykład przedstawiciel chińskiej armii wskazał operacje chińskiego lotnictwa transportowego w Nepalu, Mongolii, Pakistanie i Tajlandii.

Nad samolotem transportowym chińscy konstruktorzy zaczęli pracować jeszcze w latach dziewięćdziesiątych minionego wieku. Oficjalnie jednak dopiero w 2006 r. , czyli przed 10 laty. Projekt dwustutonowego samolotu zatwierdzony został do produkcji w 2009 r. Prototyp samolotu Y-20 był gotowy w końcu 2012 r. Swój pierwszy lot transportowiec odbył w styczniu 2013 r. Samolot nie jest do końca chińskim produktem. Wyposażony jest w rosyjskie silniki typu D-30.

Stary silnik

Nie jest to najnowsza rosyjska konstrukcja. Pochodzi jeszcze z głębokich sowieckich czasów. Wyposażone w niej są m.in. samoloty Tu-134. Ich moc jest mniejsza niż w najnowszych rosyjskich samolotach transportowych Ił-76 MD-90 A. Dlatego chiński samolot ustępuje pod względem parametrów najnowszemu dziełu rosyjskich konstruktorów.

Chińczycy rozpoczęli ponoć prace nad swoimi silnikami WS-20, ale póki co ich nie zastosowali. Być może muszą je jednak udoskonalić. Od strony zewnętrznej chińskie dzieło przypomina rosyjski Ił-76 i amerykański C-17. Nie znaczy to oczywiście, że stanowi ich kopie. Po prostu w dzisiejszym świecie tego typu konstrukcje lotnicze są do siebie podobne. Nie stanowią żadnej tajemnicy i konstruktorzy starają się naśladować najbardziej udane konstrukcje. Szczegóły konstrukcji najnowszych amerykańskich i rosyjskich maszyn w ręce Chińczyków dostać się raczej nie mogły.

Pomogli Ukraińcy

Amerykańska prasa donosi, że w skonstruowaniu nowego transportowca Chińczykom pomogli Ukraińcy, a konkretnie zwerbowani przez nich ukraińscy pracownicy koncernu Budowy Samolotów – „Antonow”. Chińscy łowcy głów, wykorzystując trudną sytuację tych zakładów, sprowadzili sobie większość ich kadry, która na Ukrainie nie miał zatrudnienia. Zdaniem amerykańskich mediów całe biura konstrukcyjne „Antonowa” pracują w Chinach. Bez nich Chińczycy nie poradziliby sobie z konstrukcją skrzydeł.

Chińczycy chcą jeszcze wyposażyć swoją flotę powietrzną w myśliwce piątej generacji. Z różnych przecieków wynika, ze już prowadzą próby z myśliwcem odpowiadającym tym kryteriom, noszącym nazwę Shenyang J-31. Według chińskich danych samolot ten jest w stanie rozwijać prędkość do 1,8 Ma, a bojowy zasięg ma do 1250 km. Ma być też wyposażony w specjalny radar najnowszej generacji, nie dający się łatwo namierzyć przeciwnikowi. Samolot ten po raz pierwszy został zaprezentowany podczas „Airshow China 2014”.

Trzymany w tajemnicy

Reklamowany był jako odpowiednik amerykańskiego F-35, czy rosyjskiego PAK FA. Samolot ten pokazany w powietrzu nie został jednak zaprezentowany publiczności na ogólnodostępnym pasie lotniska. Można go było podziwiać z oddali. Świadczy to, że szczegóły tego samolotu są utrzymywane w tajemnicy. Nie jest to co prawda jakaś nadzwyczajna praktyka. Rosyjski PAK FA też nie jest publiczne prezentowany. Jego konstruktorzy tłumaczą to, że nie jest on jeszcze przyjęty na wyposażenie rosyjskiej armii i za wcześnie go demonstrować.

Zdaniem rosyjskich obserwatorów Chińczycy trzymają swój model w ukryciu ponieważ nie jest on myśliwcem piątego pokolenia. Nie spełnia bowiem niestety stawianych takiemu samolotowi wymogów Wyposażony jest w rosyjski RD-33, który jest eksportową wersją silnika RD-93, zamontowanego w rosyjskich MIG-ach 29, które nie są myśliwcami piątego pokolenia. Jego silnika nie można porównywać żadną miarą z amerykańskim silnikiem F-119, w który jest wyposażony myśliwiec F-119. Jego moc ciągu jest dwuipółkrotnie większa niż silnik MIG-a 29.

Rosyjski silnik, w jaki jest wyposażony PAK FA, też póki co ma silnik słabszy od amerykańskiego. Równorzędny RD-30, nad którym trwają próby otrzyma nie wcześniej niż w 2017 r.

Droga na skróty

Specjaliści wątpią też, by chiński myśliwiec miał porównywalną z amerykańską awionikę i środki rażenia przeciwnika. Oficjalnie nie można ich zestawić, bo Chińczycy nie ujawnili żadnych szczegółów. Szczególnie wątpliwe jest, by chińskie cudo było wykonane z wykorzystaniem technologii stelth. Jest to bardzo trudna sprawa. Amerykański F-35 jest już czwartym samolotem, w którym jest ona stosowana i dopracowywana. Pierwszy samolot F-117 został zdjęty z uzbrojenia armii amerykańskiej jako konstrukcja nie odpowiadająca wymogom. Chińscy szpiedzy mogli co prawda to i owo ukraść u Amerykanów, ale całej technologii zdobyć raczej nie zdołali.

Zdaniem rosyjskich ekspertów, Chiny są dopiero na początku drogi nad stworzeniem myśliwca piątej generacji. Mają one dużo środków na pracę nad nim i sporo wykształconych specjalistów, którzy ukończyli uczelnie w USA, ale nie mają własnych szkół konstrukcyjnych. Te Rosja i USA tworzyły przez dziesięciolecia, a nawet pokolenia. Zwłaszcza zaś biura generalnego konstruktora. W kosmosie Chińczykom się udało, ale w lotnictwie jest im trudniej.

Marek A. Koprowski

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply