Na Krymie wrze

Byłoby złośliwym paradoksem gdyby pierwszą poważną zmianą polityczną na Ukrainie po majdanowej rewolucji była zmiana jej granic. Krym stał się ośrodkiem najbardziej intensywnych wystąpień przeciw nowym władzom w Kijowie. Inaczej niż w pozostałych regionach Ukrainy, na Krymie nawet nie kryją, że ta gwałtowna zmiana warunków politycznych jest dla krymskiej ludności dobrym uzasadnieniem dla zmiany przynależności państwowej.

Głównymi ośrodkami wystąpień jest Sewastopol i Symferpol. Ten drugi to stolica Autonomicznej Republiki Krymu wchodzącej w skład Ukrainy. Sewastopol wszakże, mimo że położony na półwyspie jest z autonomii wyłączony i administracyjnie jest podporządkowany bezpośrednio władzom w Kijowie. Znacznie bardziej o jego specyfice stanowi jednak fakt, że Sewastopol to garnizonowe miasto rosyjskiej Floty Czarnomorskiej, która dzierżawi w nim bazę do 2042 r. na mocy umowy podpisanej w kwietniu 2010 r.

Do budynku Rady Najwyższej wkroczyło dziś około 4 nad ranem kilkadziesiąt osób uzbrojonych w broń palną. Ubrani w uniformy bez określonych dystynkcji, u wejścia do budynku ustawili barykadę z drewnianych palet i napis „Krym=Rosja”. Na maszcie wywiesili flagi Federacji Rosyjskiej. W jednym z okien widoczna jest także czarno-żółto-biała dawna flaga imperialna. Określili się jako „samoobrona rosyjskojęzycznych obywateli Krymu”.

Gmach został otoczony przez miejscową milicję. Jak opisywał sytuację około południa reporter telewizji Al-Dżazira nastrój na blokadzie przypominał raczej piknik niż regularne oblężenie. Nic więc dziwnego, że kordon został popołudniu przerwany przez zgromadzony tłum przeciwników nowych ukraińskich władz.

Z bandersztatem nie po drodze

Jeszcze w poniedziałek zgromadzeni na wiecu pod siedzibą krymskiego parlamentu prorosyjscy demonstranci werbowali zebranych do „oddziałów zbrojnych”. Jak twierdził prowadzący wiec „wielu już się zapisało” i powstało 10 rot, nazwiska ich dowódców były odczytywane do wiadomości zebranych. Przy stanowiskach rekrutacyjnych demonstracyjnie rozkładano i składano karabiny kałasznikowa, ale było to jedyne widoczne na wiecu uzbrojenie.

Zresztą jeszcze 19 lutego z trybuny Rady Najwyższej Autonomicznej Republiki Krymu padały żądania pod adresem Janukowycza „przedsięwzięcia surowych środków przeciw nieporządkom” grożąc przy tym podjęciem uchwały „o powrocie do Rosji”.

Tworzenie oddziałów zbrojnych zapowiedział także w niedzielę w Sewastopolu przewodniczący organizacji „Blok Rosyjski” Gienadij Basow. Na tamtejszym „Mityngu Narodowej Woli” zebrało się wówczas około 50 tys. mieszkańców 380-tysięcznego miasta. Na mityngu rej wodził fetowany przez zebranych Wadim Kolesniczenko, do niedawna ważny parlamentarzysta Partii Regionów. Jako „zadanie numer jeden” określił on „sformowanie sztabu zabezpieczenia miasta”. Zniesienie ustawy pozwalającej mniejszościom narodowym korzystać z własnych języków jako urzędowych tam gdzie stanowiły minimum 10 procent ludności, określił mianem „neofaszystowskiego”. Przestrzegał przed zapowiedzianą przez partię Swoboda „derusyfikacją”.

Mityng przez aklamację przyjął rezolucję o uznaniu działań kijowskiej Rady Najwyższej za nielegalne, zaapelował do deputowanych Partii Regionów i Komunistycznej Partii Regionów o złożenie mandatów i przekazania „miejskiemu komitetowi wykonawczemu” Sewastopola pełni władzy wykonawczej na własnym terenie oraz zwierzchności nad lokalnymi służbami bezpieczeństwa.

Na sewastopolski plac wylało morze rosyjskich flag, między którymi pojawiły się też flagi przynależnych do Związku Celnego Białorusi i Kazachstanu. Zebrani trzymali w ręku plansze z napisami „Nie będzie faszyzmu na rosyjskiej ziemi”, „Z bandersztatem nam nie po drodze”, „Putin – pomóż Sewastopolowi”. Najczęściej skandowanym słowem był okrzyk „Rosja, Rosja”. Wieczorem grupki młodzieży zrywały z budynków administracyjnych ukraińskie flagi.

Podobny zestaw haseł i symboli dominował na wiecach w stolicy Autonomicznej Republiki Krymu w Symferpolu. Tu jednak pojawili się w środę także zwolennicy nowych władz Ukrainy. Sądząc po tym że obok flag Ukrainy dzierżyli oni także sine sztandary z tamgą dawnych chanów znaczną część z nich stanowili miejscowi Tatarzy zantagonizowani wobec ludności rosyjskiej. Skandowali „Ukraina, Ukraina” nieśli transparenty z napisami „Jesteśmy obywatelami Ukrainy”, „Tu jest Ukraina”. Obok używanych niegdyś przez UPA pozdrowień „Sława Ukraini – herojam sława” pobrzmiewało też „Allahu akbar”.

Bardzo szybko naprzeciw nich pojawili się kontrmanifestanci pod rosyjskimi flagami. Doszło do przepychanek, obie strony obrzucały się butelkami i drągami, aczkolwiek walka miała głównie charakter przepychania się spod wejścia do budynku lokalnej Rady Najwyższej. Było kilkudziesięciu rannych, jedna osoba zmarła ale najprawdopodobniej na skutek ataku serca [wg innych informacji, zmarła również stratowana przez tłum kobieta – Kresy.pl]. Tatarzy tego dnia osiągnęli swoje, gdyż deputowani odwołali swoje posiedzenie, na którym być może podjęli by jakieś brzemienne w skutki proklamacje. Jednak fakt próby wtargnięcia Tatarów mógł sprowokować do dzisiejszej akcji prorosyjskich aktywistów. Tak czy owak zabezpieczyli oni siedzibę Rady Najwyższej ARK.

Deputowani Rady podjęli dziś radykalny krok, kierując odezwę do mieszkańców autonomicznej republiki, określając ostatnie wydarzenia w Kijowie jako „niekonstytucyjne przejęcie władzy” grożące szerzeniem się „politycznego ekstremizmu i przemocy” odwołało się do „samych mieszkańców Krymu”, którzy w referendum zadecydują co do „uregulowania statusu autonomii”. Referendum zaplanowano na 25 maja, ten sam dzień na który ukraiński parlament ustalił datę przyspieszonych wyborów prezydenckich. Referendum ma dotyczyć „rozwoju autonomii i wzmocnienia jej władzy bez żadnej zewnętrznej presji”. Oficjalnie też przyjęli, że „kraj stacza się w całkowity chaos, anarchię i katastrofę gospodarczą” w których to warunkach zdecydowali się na wzięcie „pełnej odpowiedzialności za losy Krymu”. Wszystko w warunkach „niekonstytucyjnego zagarnięcia władzy przez radykalnych nacjonalistów z poparciem zbrojnych band”. Jakkolwiek nie ma więc mowy o pełnej separacji, z dzisiejszej uchwały wynika że krymscy deputowani nie uznają nowych władz w Kijowie.

Dziś ponownie zabrał głos Wiktor Janukowycz. W oświadczeniu jakie w jego imieniu zostało przesłane mediom jeszcze raz podkreślił, że uznaje się za legalnego prezydenta Ukrainy oraz przyznał, iż „został zmuszony prosić władze Federacji Rosyjskiej o zapewnienie osobistego bezpieczeństwa od działań ekstremistów”. W oświadczeniu dodał, że „staje się już oczywiste, że naród Ukrainy na południowym wschodzie i Krymie nie przyjmuje bezwładzy i faktycznego bezprawia w kraju, kiedy szefowie ministerstw wybierani są na placu”. W Symferpolu na wiecu przeciwników odczytano dziś także jego dekret ustanawiający krymski Sewastopol tymczasowym centrum administracyjnym państwa i nakazujący tutaj zbierać się siłom politycznym i policyjnym zachowującym wobec niego lojalność.

Co zrobi Moskwa?

Ewentualna interwencja Moskwy może więc oprzeć się na którejś z dwóch przesłanek – obronie ludności autonomii Krymu i jej prawie do demokratycznego samostanowienia, bądź na podstawie legalistycznej uznającej Janukowycza jako rzeczywistego prezydenta kraju. To drugie ma pewne podstawy o tyle, że w świetle prawa Ukrainy można kwestionować formalną prawidłowość odwołania Janukowycza ze stanowiska i powołania Ołeksandra Turczynowa jako pełniącego obowiązki głowy państwa.

Sam Turczynow ostrzegał mieszkańców Krymu przed separatyzmem i zwołał w tej sprawie posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony. Dzisiaj pełniący obowiązki ministra spraw wewnętrznych Arsenij Awakow zapowiedział zwiększenie aktywności Służby Bezpieczeństwa Ukrainy na terytorium półwyspu. Jeśli jednak zbuntowana populacja otrzyma wsparcie Moskwy SBU może nie mieć czego szukać Krymie. Buńczuczne zapowiedzi zorganizowania karnej wyprawy przez szowinistyczny „Prawy Sektor” jedynie dolewają oliwy do ognia i potwierdzają wszystkie tezy rosyjskich działaczy o grożącym im ukraińskim nacjonalizmie i ucisku narodowym. Zresztą nowe władze Ukrainy z trudem stabilizują sytuację w samym Kijowie. Właśnie dziś grupa zamaskowanych osób wdarła się do ukraińskiego Ministerstwa Sprawiedliwości próbując przejąć jego archiwa.

Do Sewastopola przybyła dziś delegacja deputowanych rosyjskiej Dumy, która postanowiła „na miejscu zapoznać się z nastrojami w mieście”. Na czele – wiceprzewodniczący Władimir Wasiliew. Jak do tej pory w kwestii Krymu wypowiadali się głównie przedstawiciele wyższej izby rosyjskiego parlamentu – Rady Federacji, przy czym obok głosów sugerujących ewentualne poparcie dla działań mieszkańców Krymu pojawił się sceptyczny głos przewodniczącej tej izby Walentiny Matwijenko, która stwierdziła, że „nie mamy prawa i nie możemy mieszać się w wewnętrzne sprawy suwerennego państwa”. Chyba, że jednak Kreml uzna suwerenność decyzji organów Autonomicznej Republiki Krymu… i je poprze. Deputowani Dumy wydają się znacznie bardziej otwarci na roszczenia ludności półwyspu gdyż jeszcze we wtorek dwóch z nich deklarowało w Symferpolu, że „w razie decyzji Krymu o referendum lub w razie gdyby Werchowna Rada Autonomicznej Republiki Krymskiej zwróciła do Rosji z prośbą o przyłączenie… Rosja rozpatrzy taką prośbę bardzo szybko”.

Wczoraj prezydent Putin ogłosił alarm bojowy a dziś trwają na zachodzie Rosji wielkie ćwiczenia wojskowe obejmujące łącznie około 150 tys. personelu wojskowego, łącznie z podniesionymi w powietrze samolotami bojowymi. Oczywiście minister obrony Siergiej Szojgu zdementował jakoby miało to związek z sytuacją na Ukrainie. Jednocześnie Turcja poinformowała, iż Rosjanie wprowadzili na Morze Czarne dwa dodatkowe okręty desantowe. Po ulicach Sewastopola od kilku dni jeżdżą rosyjskie transportery opancerzone. Dwie ciężarówki z rosyjskimi żołnierzami pojawiły się wczoraj także w Jałcie.

Dziś na oficjalnym koncie ministerstwa spraw zagranicznych FR na Twitterze pojawił się komunikat, że „Rosja będzie nadal bronić na arenie międzynarodowej praw swoich rodaków oraz twardo i bezkompromisowo reagować na fakty ich naruszeń”.

Wielu ekspertów kwestionuje możliwość rosyjskiej interwencji argumentując iż Moskwa zrujnowałaby w ten sposób swoje stosunki z zachodem, gdy tymczasem odnosiła niemałe korzyści na ogólnym „resecie” w stosunkach z USA i UE. Warto jednak zauważyć, że podobnie nikt nie wyobrażał sobie wojny gruzińsko-rosyjskiej w 2008 r. Atak Saakaszwilego na Osetyńców został wykorzystany dla interwencji rosyjskiej armii. Podobnie może być na Krymie jeśli organa bezpieczeństwa Ukrainy przystępując do pacyfikacji sytuacji spotkają się z oporem miejscowych. Nie wspominając o tym gdyby na półwyspie faktycznie pojawili się ukraińscy nacjonaliści.

Pozostawienie na ich pastwę Rosjan otwarcie odwołujących się do opieki Rosji i Putina, i to tuż pod bokiem Floty Czarnomorskiej, mogłoby być dla pozycji Rosji (tak jak postrzegają ją same rosyjskie elity) ciosem znacznie większym niż zamrożenie relacji z USA i UE. Wydaje się więc, że Kreml jest na tyle zdeterminowany, by co najmniej zachować autonomię Krymu i nietykalność tamtejszych prorosyjskich polityków.

Russkij kraj?

Krym, Sewastopol odgrywają dużą rolę w rosyjskiej świadomości historycznej. Są symbolami ostatecznego zwycięstwa nad Tatarami, wyjścia Rosji na Morze Czarne. Zwycięstwo pod Synopą i klęska w wojnie krymskiej wiążą się nieodłącznie z półwyspem, tak jak i 8-miesięczna zacięta obrona Sewstopola przed Niemcami w czasie II wojny światowej.

Rosjanie są obecni na Krymie od XVIII wieku, kiedy to książę Potiomkin rozpoczął akcję osadniczą. Już w 1897 r. stanowili jedną trzecią jego mieszkańców zbliżając się liczebnością do Tatarów. W 1917 r. byli już największa grupą etniczną, w 1939 r. stanowiąc niemal połowę. Po wojnie byli już bezwzględną większością wskutek deportacji krymskich Tatarów przeprowadzonych przez Stalina. Według spisu powszechnego z 2001 r. Rosjanie stanowili niemal 60 procent ludności półwyspu, nieco ponad 24 proc. Ukraińcy a Tatarzy stopniowo powracający do ojczyzny 12 proc. Nota bene najbardziej konfliktowo układają się właśnie relacje między Rosjanami a tymi ostatnimi, którzy próbując odzyskać dawne mienie, ale czasem przejąć jakiekolwiek działki pod budowę domostw, działają metodą „samozachwwatu”. Nic dziwnego, że to właśnie Tatarzy są na Krymie żywiołem jeszcze bardziej pro-kijowskim niż miejscowi, w dużej części rosyjskojęzyczni Ukraińcy.

Krym trafił w granice Ukrainy dopiero w 1954 r. na mocy decyzji I sekretarza Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego Nikity Chruszczowa, który jaki widać zachował pewien sentyment dla rodzinnej republiki. Chciał on w ten sposób uczcić trzysta lat ugody perejasławskiej przez którą Bohdan Chmielnicki podporządkował dnieprzańskich Kozaków Moskwie.

W czasie rozkładu ZSRR już 12 lutego 1991 r. mieszkańcy Krymu na podstawie przeprowadzonego przez siebie referendum proklamowali Krymską Autonomiczną Socjalistyczną Republikę Radziecką, która 5 maja 1992 stała się Autonomiczną Republiką Krymu. Ta następnie weszła w skład Ukrainy, ale za cenę zapisania w jej konstytucji niezbywalności autonomii jaką proklamowała. Ponieważ Ukraina pozostaje państwem unitarnym ARK nie ma formalnego prawa do secesji… chyba, że ze strony Kijowa wyszedłby jakikolwiek zamach na jej konstytucyjną autonomię.

Bez względu na przepisy prawa eksplozja nacjonalistycznego dyskursu na Majdanie, obrazy parad „Prawego Sektora” i jego członków wdzierających się do urzędów publicznych, musiała zostać odebrana przez ludność rosyjską jako realne zagrożenie. Partia Swoboda ma w programie likwidację autonomii. Ostatecznie wrażenie to zostało przypieczętowane przez fakt, że jedną z pierwszych decyzji porewolucyjnej Rady Najwyższej było odwołanie ustawy językowej, która pozwalała używać mniejszościom własnego języka narodowego jako urzędowego.

Biorąc to wszystko pod uwagę przyjąć trzeba, iż obecne napięcia na Krymie nie są wyłącznie prowokacją i pretekstem wymyślonym i zaaranżowanym w ramach imperialnych gier Rosji, jak lubią automatycznie przyjmować podszyci nieufnością wobec Moskwy Polacy. Niewątpliwie toczy ona w tej chwili swoją grę wokół Ukrainy, w tym przypadku znajduje jednak ona oparcie w obszarze realnych przeciwności etnicznych, politycznych i społecznych. Wybuch narodowych emocji i działań na rzecz upodmiotowienia narodu na kijowskim Majdanie, wywołał analogiczne procesy na Krymie.

Karol Kaźmierczak

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. jkm_ci
    jkm_ci :

    Obecne napięcia na Krymie nie są wyłącznie prowokacją i pretekstem wymyślonym i zaaranżowanym w ramach imperialnych gier Rosji, jak lubią automatycznie przyjmować podszyci nieufnością wobec Moskwy Polacy. Niewątpliwie toczy ona w tej chwili swoją grę wokół Ukrainy, w tym przypadku znajduje jednak ona oparcie w obszarze realnych przeciwności etnicznych, politycznych i społecznych. Wybuch narodowych emocji i działań na rzecz upodmiotowienia narodu na kijowskim Majdanie, wywołał analogiczne procesy na Krymie.Uważam ze błędem strategicznym ze strony Rosji jest brak zwrócenia należytej uwagi na sprawy mniejszości Tatarskiej. Przecież Krym to ich historyczne ziemie ,i fakt że jest ich tak niewiele to rzeczywisty wynik zbrodni sowieckich i w tym kontekście gdyby oficjalnie zagwarantowano im określone prawa terytorialne i polityczne w Autonomii byłaby możliwość uzyskania poparcia z ich strony działań rosyjskich separatystów.Oby naprawili ten błąd.