Robiący ostatnio medialną karierę Witold Jurasz najczęściej komentuje sprawy Białorusi. O ile jego analizy dotyczące sfery niejako makropolitycznej można uznać za wnoszące istotne uwagi do dyskusji, to nie sposób zgodzić się z tym co mówi o sytuacji żyjących na Białorusi Polaków.

To w jaki sposób Jurasz wypowiada się na temat wspólnoty polskiej na Białorusi dziwi tym bardziej, że był w tym państwie chargé d’affaires. Jego wiedza powinna zatem być rozległa i szczegółowa. A jednak z tym, co mówi w tej jednej sprawie nie sposób się zgodzić. I nie chodzi tu o wiedzę bądź jej brak. Chodzi o ideologiczny filtr interpretacji faktów, która to interpretacja, jeśli wziąć za probierz oceny polski interes narodowy, okazuje się błędna.

Jurasz od czasu gdy, początkowo wbrew swej woli, przedzierzgnął się z dyplomaty w publicystę powtarza, że Polacy na Białorusi nie są dyskryminowani. Mówił tak między innymi na styczniowej debacie w Klubie Ronina w Warszawie. Takie stwierdzenie ma daleko idące konsekwencje, bowiem fatalny stan stosunków między Polską a Białorusią, przez nasze elity polityczne tłumaczony był między innymi właśnie dyskryminacją naszych rodaków w sąsiednim kraju. Do ich załamania doszło przecież po tym, gdy w 2005 r. władze Białorusi zdelegalizowały strukturę pragnącego działać w sposób niezależny Związku Polaków na Białorusi i odebrały mu infrastrukturę stworzoną nakładami finansowymi kierowanymi z Polski – 16 Domów Polskich, które obecnie stoją, a często niszczeją, wykorzystywane w niewielkim stopniu i najczęściej nie w celach do jakich zostały stworzone. Sprawa polskiej społeczności na Białorusi ma więc, przynajmniej oficjalnie, zasadnicze znaczenie dla stosunków między dwoma państwami. Tak zresztą powinno być. Przetrwanie polskich społeczności kresowych w państwach, które Kresy Wschodnie przejęły, powinno być podstawowym celem polityki Warszawy wobec tych państw. Jeśli więc przyjąć, że Polacy na Białorusi nie są dyskryminowani, to jedna z najczęściej podnoszonych przeszkód dla rozmrożenia stosunków międzypaństwowych. Taki jest zaś od dłuższego czasu postulat Jurasza.

Ułomna perspektywa

Jurasz podsumowuje sprawę krótko. Polacy nie są dyskryminowani ponieważ mają tak samo źle jak inni obywatele Białorusi. ZPB zdelegalizowano, ale tak samo delegalizowano lub odmawia się rejestracji partiom politycznym, stowarzyszeniom, mediom czy związkom zawodowym samych etnicznych Białorusinów. Stwierdzenie takie interpretuje dyskryminację w kategoriach czysto liberalnych, jako naruszenia praw obywatela do wolnego zrzeszania się czy głoszenia poglądów. Przypadek rozważań Jurasza udowadnia jak bardzo ułomna jest ta perspektywa.

Żaden Polak i żaden polski polityk nie może traktować rodaka na Białorusi jako po prostu kolejnego obywatela Republiki Białoruś pozbawionego praw wpisanych w kanon liberalnej demokracji. Po pierwsze dlatego, że polityka Rzeczpospolitej wobec innych państw nie może się kierować ideologicznym, wyabstrahowanym kryterium zgodności systemu politycznego i politycznej praktyki tych państw z zasadami liberalno-demokratycznymi, co akurat Jurasz zdaje się rozumieć. Po drugie dlatego, że Polacy na Białorusi to właśnie nasi rodacy, a przy tym autochtoni, którzy Polski nie opuścili, lecz których opuściło państwo polskie – pod przymusem, ale jednak nie spełniając podstawowego zadania państwa czyli obrony swojej integralności terytorialnej i egzystencji lojalnej wobec niego ludności. To rodzi określone zobowiązanie moralne będące w gruncie rzeczy podstawą dla jakkolwiek rozumianej więzi narodowej i patriotyzmu. I po trzecie – sam fakt przynależności do mniejszości narodowej oznacza, że jej członek ma specyficzne potrzeby, które trudno domknąć w jakimś uniwersalnym pojęciu praw obywatelskich.

Wychodząc z trzeciego aspektu poruszanego zagadnienia trzeba stwierdzić, że Polacy na Białorusi są dyskryminowani, pozbawieni są bowiem nie tylko prawa swobodnego kreowania władzy politycznej, ubiegania się o nią, całkowicie swobodnego zrzeszania się czy ekspresji swoich poglądów. Są także pozbawienia prawa swobodnego pielęgnowania, wyrażania i reprodukowania swojej tożsamości narodowej.

Dyskryminacja w dziedzinie oświaty

Sprawa delegalizacji ZPB urosła do rangi symbolu, niestety czasem przesłania ona szerszą rzeczywistość. Otóż także te organizacje mniejszości polskiej, które miały to szczęście, że nie stały się celem ataku władz, są w różny sposób także ograniczane i sekowane. Lokalni urzędnicy sugerowali na przykład, że nie ma szans na rejestracje kolejnych oddziałów terenowych Polskiej Macierzy Szkolnej czy Towarzystwa Kultury Polskiej Ziemi Lidzkiej, co w oczywisty sposób wpływa na możliwość pełnienia przez nie ich misji.

W kluczowej, jak słusznie zaznacza Jurasz, kwestii oświaty sytuacja jest katastrofalna. Na Białorusi, gdzie według oficjalnego spisu ludności żyje 295 tys. Polaków, funkcjonują tylko dwie szkoły z polskim językiem nauczania – w Grodnie i w Wołkowysku – powstałe jeszcze w latach 90 XX wieku. W tej ostatniej według jednego z jej byłych nauczycieli, już wprowadzono język rosyjski do nauczania niektórych przedmiotów. Łukaszenkowskie władze zablokowały stworzenie kolejnej tego typu szkoły – w Nowogródku jeszcze na przełomie wieków. Dla porównania 200 tys. Polaków na Litwie ma do dyspozycji 71 szkół a 45 tysięcy Polaków na Łotwie cztery szkoły. Od 20 lat konsekwentnie likwidowane jest także nauczanie w języku polskim w ramach odrębnych klas w szkołach publicznych. Jeszcze w latach 90 była to dość popularna forma w obwodzie grodzieńskim. Dziś w pełni polskojęzyczne klasy funkcjonują prawdopodobnie już tylko w jednej ze szkół publicznych Brześcia. Gdzie indziej polski bywa nauczany jako przedmiot, a najczęściej jako „fakultatyw” czyli w ramach zajęć pozalekcyjnych. Nawet i to zresztą przeszkadza urzędnikom. W zeszłym roku jedno z kuratoriów rejonowych w Grodnie wywierało naciski na dyrektorów szkół w celu likwidacji i takiej formy nauczania języka polskiego, co zresztą wywołało interwencję Konsula Generalnego RP w tym mieście. Wszystko to w warunkach szturmu chętnych na szkoły społeczne prowadzone przez ZPB czy Macierz Szkolną, a nawet podmioty czysto komercyjne, które dostrzegły w nauczaniu języka polskiego dobrą okazję do zarobku.

Władze Białorusi wprowadziły przepisy zabraniające posiadania Karty Polaka całemu szeregowi pracowników instytucji państwowych aż po nauczycieli szkół publicznych włącznie. Trudno nie uznać tego za przemoc symboliczną wymierzoną specyficznie w społeczność polską, bo też dla wielu miejscowych Polaków, Karta odgrywa bardzo ważną rolę w potwierdzaniu ich narodowej przynależności. Poza rolą symboliczną Karta Polaka daje określone preferencje w pozyskaniu polskiej wizy i korzystaniu z polskich instytucji kultury i edukacji czy środków transportu. Działanie władz białoruskich uderza więc także w praktyczne możliwości utrzymywania kontaktu z narodową Macierzą i polską kulturą, która na Białorusi nie ma pola dla funkcjonowania.

Nazbyt wielu Polaków z Białorusi informowało mnie o naciskach w czasie ostatniego spisu powszechnego, o tym jak ankieterzy wypytywali gorliwie starsze osoby „co z was za Polak?” lub o wpisywaniu deklaracji narodowych ołówkiem, by całkowicie lekceważyć te sygnały.

Język polski niemile widziany…

Źle widziane jest na Białorusi przez „czynniki miarodajne” publiczne używanie języka polskiego. Tabliczki z polskimi nazwami ulic znikły z jedynej miejscowości na Białorusi gdzie funkcjonowały – przygranicznych Sopoćkiń zamieszkanych niemal wyłącznie przez Polaków. W Domu Kultury w Lidzie, przy okazji wizyty urzędnika z Mińska „Sala nauki języka polskiego” stała się „Salą nauki języków obcych”. Kandydat Białoruskiego Frontu Ludowego Aleksander Stralcov-Karwacki był atakowany za użycie języka polskiego w Grodnie, w czasie kampanii wyborczej w 2012 r. Atakowali go nie tylko odwiedzający wyborcze spotkania czynownicy, ale też przedstawiciele białoruskiej opozycji, w tym tak prominentni jak Franak Wiaczorka. Niektórzy ze znanych mi zaangażowanych Polaków, choć nie aktywistów zdelegalizowanego ZPB, relacjonowali mi sytuacje, w których byli podejrzliwie, specyficznie traktowani przez urzędników czy zarządzających państwowymi zakładami pracy, tylko ze względu na otwarcie wyrażaną tożsamość narodową.

Wśród działaczy białoruskiej opozycji często używana jest narracja kwestionująca deklaracje narodową Polaków na Białorusi. Ciągle bywają oni określani jako „spolonizowani” bądź „okatoliczeni” Białorusini. Przez media opozycyjne co jakiś czas przetaczają się głosy oburzenia z powodu upamiętniania przez miejscowych Polaków żołnierzy Armii Krajowej. Koresponduje to zresztą z notorycznym niszczeniem tego rodzaju upamiętnień przez „nieznanych sprawców”, których modus operandi wskazuje na posiadanie służbowych legitymacji.

Sytuacja Polaków jest więc nieporównywalna do Białorusinów. Język białoruski, nawet jeśli majoryzowany przez rosyjski, funkcjonuje w oficjalnej terminologii, w pismach urzędowych, w nazwach instytucji, nazwach miejscowości i ulic, pojawia się na szyldach, w mimo wszystko licznych pozycjach wydawniczych, w środkach masowego przekazu, nauczaniu podstawowym. W ostatnim okresie jego pozycja ulega stałej poprawie, a inicjatywy promujące jego naukę i używanie są przez władze tolerowane. Język polski jest natomiast całkowicie zmarginalizowany i zepchnięty do podziemia.

…także w kościele

Dochodzi do tego w nawet w tej przestrzeni, która przez ostatnie ćwierćwiecze niepodległej Białorusi, a wcześniej także w czasach sowieckich, była jedyną przestrzenią publicznego funkcjonowania polszczyzny. Chodzi o przestrzeń sakralną, przestrzeń świątyń katolickich. W audycji radia Wnet z 21 maja Witold Jurasz zadaje w swoim mniemaniu retoryczne pytanie: „Niby w jakim języku mają być odprawiane msze na terytorium Białorusi?” – sugerując jako oczywiste domniemanie, że w białoruskim. Dalej twierdzi: „Msze w języku polskim są, ale nie są to te główne msze ponieważ jest to białoruski kościół katolicki”. Wypowiedź ta jest szokująca i z polskiego i katolickiego punktu widzenia, ujawniając przy tym dziwne podobieństwa w poglądach Jurasza i samego Aleksandra Łukaszenki. Kościół to wspólnota wiernych, a nie agenda białoruskiego państwa. A niezbitym faktem jest, że znaczną część katolików na Białorusi i największe ich zwarte skupiska stanowią etniczni Polacy.

Wbrew temu co powiedział Jurasz poza diecezją grodzieńską język polski został niemal całkowicie wyrugowany i z liturgii, i z katechezy. Nie ma już mszy w języku polskim, co najwyżej pojedyncze pieśni religijne bądź modlitwy, choć w obwodzie witebskim znajdziemy parafię, gdzie tradycja używania języka poslkiego jeszcze niedawno była silna. Jednak tendencja ta jest już zauważalna także w diecezji grodzieńskiej. Ot choćby w parafii pw. św. Michała Archanioła w Smorgoniach, wraz z przyjściem proboszcza narodowości białoruskiej zlikwidowano polską mszę oraz katechezę w języku polskim, mimo że część dzieci i rodziców zgłaszała na nią zapotrzebowanie. Na protesty miejscowych parafian ksiądz miał do powiedzenia tylko tyle, że „Polacy to mieszkają w Polsce”. Jest to często powtarzający się scenariusz. Wierna z jednej z parafii w Grodnie relacjonowała mi jak miejscowy ksiądz odmówił jej przyjęcia spowiedzi w języku polskim mimo, że posługuje się tym językiem.

Oczywiście są również księża nie tylko czyniący zadość potrzebom wiernych w sferze sakralnej, ale też tworzący przestrzeń dla nauczania języka polskiego czy tworzenia polskich bibliotek – tak jak zauważa Jurasz. Są to jednak oddolne inicjatywy kurczącego się grona księży-Polaków, najczęściej starszego pokolenia. Bo nawet młodzi księża z Polski często wykazują się tak wielką ignorancją, że często sami wdrażają białorusizację, będąc zaskoczonymi istnieniem miejscowych rodaków po przyjeździe na posługę. Choć być może to jednak nie ignorancja, lecz linia kościelnej polityki, a zaskoczenie kapłanów jest udawane.

Białorusizacja liturgii i katechezy jest prawdopodobnie strategią białoruskiej hierarchii kościelnej, wymuszaną zresztą przez władze. Stanowisko tych ostatnich nie jesti w tym względzie pozbawione specyficznie antypolskiego ostrza. O ile bowiem rządzący Białorusią sekundują hierarchii prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego, która zawzięcie zwalcza jakiekolwiek próby wprowadzenia języka białoruskiego do życia sakralnego, to w stosunku do Kościoła Katolickiego stają w jednym szeregu z reprezentantami narodowo nastrojonej opozycji. Zresztą działania białorusizacyjne wbrew woli wiernych bywają podejmowane oddolnie z entuzjazmem, wskutek dość rozpowszechnionego wśród młodych bialoruskich kapłanów nacjonalistycznego podejścia.

Nasza wspólnota

Witold Jurasz zamiast zastanawiać się jak bronić praw narodowych polskich wiernych entuzjazmuje się sztuką realpolitik kościelnej hierarchii Białorusi. To podejście dla mnie niedopuszczalne, choć pewnie koherentne w ramach tego rodzaju liberalnego światopoglądu, który pozwala widzieć tylko ludzkie atomy a nie ludzkie wspólnoty. Otóż Polacy na Białorusi nie są dla nas przede wszystkim obywatelami Republiki Białoruś lecz są rodakami i częścią narodowej wspólnoty. Ich potrzeby nie tylko indywidualne ale i społeczne, wynikające z tego faktu, są specyficznie. A władze Białorusi blokują ich realizację, w sposób jaki pozwala pisać o dyskryminacji. Jest oczywiście kwestią do dyskusji, w jaki sposób prowadzić wobec władz Białorusi politykę, by wpłynąć na zmianę ich podejścia do polskiej mniejszości. Jest dla mnie rzeczę jasną, że polski dyplomata nie powienien mówić czy napisać tego wszystkiego w sposób, w jaki mogłem to zrobić w tym artykule. Jednak Witold Jurasz nie jest już dyplomatą lecz publicystą, nie musi więc wygładzać rzeczywistości.

Inna sprawa, że wiele z tego co Jurasz pisze i mówi wskazuje na to, że Polacy na Kresach to dla niego detale, plamki, nie odgrywające większej roli w obrazach map, jakie nam maluje, w wielkich geopolitycznych wizjach, w których Polska ma tylko jeden problem i jednego jedynego wroga w postaci Rosji. A w walce z nią, wedle tej wizji, trzeba sobie podać ręce i z dyskryminujących Polaków Litwinami, a nawet, i w tym Jurasz jest bardziej konsekwentny od naszych demokratycznych mesjanistów, z Aleksandrem Łukaszenką.

Karol Kaźmierczak

14 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

    • cwierczmudzin
      cwierczmudzin :

      “Patriarchatu Moskiewskiego, która zawzięcie zwalcza jakiekolwiek próby wprowadzenia języka białoruskiego do życia sakralnego”

      Chciałbym nieśmiało zuważyć, że w Rosji też nie zezwalają na wprowadzanie rosyjskiego (poza
      kazaniami oczywiście) – językiem liturgicznym jest cerkiewno słowiański tak jak była nim
      łacina w kościołach katolickich przed soborem. Podobnie jest np. w Serbii.

  1. tutejszym
    tutejszym :

    Podczas mojego niedawnego pobytu na Białorusi nie spotkałem się z objawami dyskryminacji Polaków. W ciągu kilku dni pobytu tylko dwukrotnie widziałem milicjantów, i to w samochodach. Ulice czyste, pola dokładnie obsiane. Spokojnie i bezpiecznie. Kościoły i polskie zabytki odnowione. Inną sprawą jest niska frekwencja podczas mszy w polskich kościołach. Jestem pełen uznania dla Łukaszenki i dla Jego gry pomiędzy bandycką Rosją a pedalską UE. Zupełne przeciwieństwo Ukrainy. Inną sprawą jest sprawa powszechnego poczucia narodowego “Białorusinów” jako historycznych spadkobierców WKL, tej Litwy Właściwej. Kiedy tubalnym głosem jeden ze starszych zaczął “Ja Białorusin” nie wytrzymałem. Na podstawie rozmów zakrzyczałem: “Jaki z Ciebie Białorusin, ty jesteś Litwin zawzięty”. Zjeżył się na te moje słowa, ale błyskawicznie odtajał, mimowolny uśmiech pojawił się na Jego twarzy. Skończyło się otwarciem szafy i przymierzaniem starych strojów. Byłem oczarowany starą szablą i jej cudownym dopasowaniem do mojej dłoni. Dla siebie kupiłem sporo nalewek, nalewka na ziołach (trawach) jest dla mnie bardzo użyteczna. 20 mg tej nalewki przed snem ma dla mnie właściwości lecznicze. Z Polakami na Białorusi miałem tylko sporadyczny kontakt, są wstrzemięźliwi w swoich wypowiedziach.

  2. adinocka
    adinocka :

    Kolejny zaczadzony giedroyciowiec. Tak, bez wątpienia Polska bez swojej mniejszości na Kresach będzie potężniejsza. Ba jeszcze potężniejsza będzie jak kolejne miliony wyemigrują na zachód. Wtedy to dopiero Rosja się nas przestraszy.
    Bywam na Białorusi i mogę tylko że smutkiem potwierdzić słowa autora. Znajoma Polka z Grodna ze zdelegalizowanego ZPB białorutenizację kościoła katolickiego skwitowała na kolędzie w rozmowie z proboszczem z grodzieńskiej fary że za niedługo najbliższa spowiedź w języku polskim będzie w Kuźnicy (do niedawna Białostockiej).

  3. jazmig
    jazmig :

    Jak chodzi o problemy Polaków na Białorusi, to wynikają one wyłącznie z winy kolejnych polskich rządów,które wywoływały różne konflikty z władzami tego kraju. TV Biełsat, to stacja propagandowa polskich władz, która ma ambicje wpływać na postawy nie tylko bialoruskich Polaków, ale również rdzennych Białorusinów. Dlaczego nie ma takiej stacji TV na Ukrainę lub Litwę? Polska narzucała swoją agenturę jako władze Polonii, wskutek czego władze tego kraju nieufnie traktują polonijne organizacje.

    • azar
      azar :

      Dokładnie jest tak jak piszesz tylko PiSowskie lemingi pokroju Pani Miedzymorze nie są w stanie tego zrozumieć i pojąć. Nawet nie ma sensu z nimi podejmować dyskusji bo widać po niezalezna.pl i tv republika jak mają łby sprane. Wg tej Pani Międzymorze ma powstać za wszelką cenę i to z banderowską Ukrainą, która to może powinna jeszcze to uzależnić od przyznania się polski, że to Polacy mordowali swoich Ukraińskich sąsiadów a UPA nas broniła przed bolszewikami więc powinny stanąć u nas ich pomniki i to taki wielki na Krakowskim Przedmieściu. I my Polacy powinniśmy siedzieć cicho bo nasi bracia od siekiery i wideł się na nas obrażą i nie zechcą z nami robić wielkiego międzymorza. Ukraina droga Pani już wybrała swoją przyszłość jaką drogą banderowską chce iść w przyszłość. Międzymorze tak ale bez antypolskiej Litwy i banderowskiej Upadliny!!!

  4. miedzymorze
    miedzymorze :

    Wg redakcji i czytelników portalu kresy.pl to chyba tylko Rosjanie nie dyskryminują Polaków, a najbardziej dyskryminują Ukraina i Litwa. Teraz do tego ,,elitarnego” grona dołączyła Białoruś, bo rzekomo tam język polski jest dyskryminowany na rzecz języka białoruskiego, którego to prezydent państwa Łukaszenka nie lubi.
    Naprawdę tak trudno zrozumieć, że Łukaszenka jest sterowany przez Putina, a ten wyjątkowo nienawidzi Polski, gdyż uważa, że nasz kraj jest jedynym państwem, które jest w stanie zagrozić Rosji? No, ale jak widać na tym portalu nie chcecie zagrozić Rosji, próbując skłócić Polaków ze swoimi sąsiadami.

      • azar
        azar :

        POLACY W ROSJI.
        Podczas rosyjskiego spisu powszechnego przeprowadzonego w 2010 r. polską narodowość zadeklarowało 47 125 (0,03%) obywateli Federacji Rosyjskiej. Na terenie Moskiewskiego Okręgu Konsularnego najwięcej Polaków mieszkało w 2010 r. w Moskwie (4456 osób), obwodzie tiumeńskim (3427 osób) i Kraju Krasnodarskim (2958 osób). Według polskich szacunków, liczba Polaków i osób polskiego pochodzenia w Rosji może wynosić około 300 tys. http://www.moskwa.msz.gov.pl/pl/informacje_konsularne/polonia/

      • azar
        azar :

        Polacy w Rosji – jedna z mniejszości narodowych, zamieszkujących Federację Rosyjską. Rosję zamieszkuje około 73 tys. Polaków z czego 47 tys. to osoby polskojęzyczne. Setki tysięcy kolejnych mieszkańców Rosji posiada polskie korzenie. W Rosji działa szereg organizacji polonijnych, do najznaczniejszych należy Federalna Polska Autonomia Narodowo-Kulturalna „Kongres Polaków w Rosji”, wydawane są także czasopisma polonijne, publikowane polskie książki i prowadzone polskojęzyczne strony internetowe. W Rosji działają tzw. polskie domy, polskie kościoły i odbywają się polskojęzyczne nabożeństwa… https://pl.wikipedia.org/wiki/Polacy_w_Rosji