To, że amerykańscy politycy nieustannie gardłujący w o „wojnie z terroryzmem” czy prezydent Francji, który przewodził żałobie po niedawnych atakach w Paryżu nabrali wody w usta jest oczywiste – wszak są wspólnikami Turcji w ramach militarnej operacji „zmiany reżimu” w Syrii. Milczenie zachodnich mediów, mimo wszystko zastanawia. I martwi.

Sensacyjny wyciek poufnego dokumentu tureckiej Żandarmerii Wojskowej potwierdził to co władze Syrii mówią od dawna i to o czym pisałem na łamach prawy.pl jeszcze rok temu – władze Turcji zaangażowane są we wspierania ugrupowań zbrojnych operujących w kraju południowego sąsiada. I to tych najbardziej ekstremistycznych.

Rok temu relacjonowałem w artykule „Polityczne wstrząsy w Turcji z Syrią w tle”, opublikowanym przez portal prawy.pl, pierwsze informacje tureckich mediów o incydencie, do jakiego doszło pierwszego dnia 2014 r. niedaleko miasta Reyhanli przy syryjskiej granicy, gdzie policjanci zatrzymali podejrzaną ciężarówkę. Ani policjanci, ani wezwani na pomoc żandarmi nie odważyli się wówczas przeszukać ciężarówki, w której ładowni miała znajdować się broń, jak podejrzewała już wtedy turecka prasa, a której dwóch pasażerów i kierowca okazało się funkcjonariuszami tureckiego wywiadu – MIT. Słysząc groźby ze strony agentów żandarmi skontaktowali się z gubernatorem przygranicznej prowincji Hatay oraz prowincjonalnym prokuratorem. Ten pierwszy w piśmie, którego kopia wyciekła następnie do dziennika „Radikal”, zakazał policjantom i żandarmom kontrolować ciężarówkę. Przed dyspozycją ugiął się zastępca okręgowego prokuratora, który przybył na miejsce. W dodatku z pisma gubernatora wynika, że sam samochód był własnością MIT. Ostatecznie 1 stycznia ciężarówka wyruszyła z ładunkiem w dalszą drogę przez nikogo nie niepokojona.

W Ceyhan doszło do przeszukania

Tymczasem w zeszłym tygodniu amerykański portal Al-Monitor zamieścił tekst tureckiego dziennikarza Fehima Taştekina. Opisuje on obszernie jak na początku tego roku w internecie pojawił się tajny dokument dowództwa Żandarmerii, który potwierdza wszystkie ubiegłoroczne podejrzenia tureckich dziennikarzy i stare oskarżenia syryjskiego prezydenta Baszara al-Asada. Dokument dotyczy analogicznego przypadku do jakiego doszło 19 stycznia 2014 r. w wielkim porcie Ceyhan, położonym w prowincji Adana, położonej niedaleko Syrii. Turecka Żandarmeria zatrzymała tam aż trzy podejrzane ciężarówki. Prowincjonalny prokurator Adany wydał zgodę na przeszukanie. Funkcjonariusze MIT usiłowali temu przeszkodzić, także ich wezwani na pomoc towarzysze, którzy własnym samochodem próbowali zablokować konwój Żandarmerii przewożący podejrzane ciężarówki do jej koszar. Agenci wywiadu próbowali między innymi ukryć kluczyki do ciężarówek a także symulowali ich awarię.

Mimo tego żandarmi w końcu przeszukali trzy zatrzymane samochody sporządzając z przeszukania wstępny protokół. Zawiera on szokujące choć nie zaskakujące informacje. W ładowniach znajdował się bowiem cały arsenał: 25-30 wyrzutni rakiet ziemia-powietrze i 20-25 pocisków do nich, 20-25 skrzyń pocisków do moździerzy, a także amunicja do ciężkich karabinów maszynowych DSChK 1938, bardzo często wykorzystywanych przez ugrupowania zbrojne walczące z władzami Syrii poprzez montowanie ich na samochodach terenowych. Zarówno typ broni, jak i cyrliczne napisy na skrzyniach, stwierdzone przez żandarmów, wskazują na rosyjską produkcję. W dokumencie Żandarmerii odnotowano nawet grubiańskie wyrzekania agentów MIT na funkcjonariuszy tej pierwszej kierowane pod adresem prokuratora – „Spójrz na tych idiotów. Daj to zrobić komuś kto potrafi. Ciężarówki są pełne bomb i mogą wybuchnąć”. Według dokumentu w trakcie przeszukania na miejscu pojawił się gubernator prowincji Huseyn Avni Cos, który nakazał jego natychmiastowe przerwanie, gdyż jak się wyraził „ciężarówki jadą na rozkaz premiera” – był nim wówczas obecny prezydent, wszechwładny Recep Tayyip Erdogan. Ciężarówki pojechały więc w dalszą drogę, za pisemnym poręczeniem gubernatora i regionalnego szefa MIT.

Dokument żandarmerii odnotowuje także zeznania kierowcy jednej z ciężarówek Murata Kislakci, który przyznał, że skrzynie z bronią przejęli na lotnisku Esenboga w tureckiej stolicy Ankarze i miały one wjechać do Syrii. Cała operacja od początku do końca była koordynowana przez funkcjonariuszy tureckiego wywiadu. Żandarmeria twierdzi także, że broń trafić miała w ręce Al-Kaidy w Syrii. Chodziło najpewniej o organizację Dżabhat an-Nusra, która oficjalnie uznaje autorytet Ajmnana al-Zawahiriego.

Prokurator zwolniony – żandarmi pod sąd

Dokumentacja tureckiej Żandarmerii wspomina także o wszystkich konsekwencjach styczniowej interwencji jej funkcjonariuszy. 13 tych, którzy uczestniczyli w przeszukaniu feralnych ciężarówek latem trafiło przed sąd pod zarzutem szpiegostwa. Grozi im nawet do 20 lat więzienia. Prokurator Aziz Takci, który wydał nakaz przeszukania został zwolniony ze stanowiska.

Równie znamienna była, opisana przez Fehima Taştekina, reakcja tureckich władz na fakt pojawienia się w sieci wykradzionych dokumentów. Sąd w Adanie niemal natychmiast wydał całkowity zakaz ich publikacji i opisywania przez media i użytkowników Internetu treści przecieku. Tureckie służby przystąpiły do natychmiastowego kasowania wszystkich stron na których się one znajdowały.

Nie jest to nic nowego. To kolejny przypadek tego rodzaju cenzury w Turcji stosowanej wobec niewygodnych dla władz informacji. Towarzyszy temu niemal kompletne milczenie mediów i polityków zachodnich, oficjalnie tak wyczulonych na zagrożenie terroryzmem. Treść tajnego dokumentu może nie zaskakuje, wszak turecka armia całkiem otwarcie naruszała już granicę Syrii i atakowała żołnierzy syryjskiej armii, wspierając ofensywę „Frontu Islamskiego” i Dżabhat an-Nusra w syryjskiej prowincji Latakia, o czym pisałem w kwietniu zeszłego roku dla portalu prawy.pl. Jednak tym razem tureckie władze nie mogą ani zasłonić się twierdzeniami, że to syryjskie myśliwce pierwsze naruszyły jej granice, ani sugestią, że wspierają tylko „umiarkowanych rebeliantów” z organizacji-fatamorgany „Wolnej Armii Syrii”. Turcja wspiera takich „rebeliantów” jacy w Syrii funkcjonują, a są to, wbrew zapewnieniom zachodnich polityków, w ogromnej większość radykalne ugrupowania salafickie. To, że amerykańscy politycy nieustannie gardłujący w o „wojnie z terroryzmem” czy prezydent Francji, który przewodził żałobie po niedawnych atakach w Paryżu nabrali wody w usta jest oczywiste – wszak są wspólnikami Turcji w ramach militarnej operacji „zmiany reżimu” w Syrii. Milczenie zachodnich mediów, mimo wszystko zastanawia. I martwi.

Karol Kaźmierczak

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply