Szepetówka po polsku


Trzydzieści kilometrów na wschód od Sławuty przy drodze do Połonnego między Horyniem a Słuczem leży Szepetówka, miasto liczące 54 tys. mieszkańców, znany na środkowej Ukrainie węzeł kolejowy o strategicznym znaczeniu.

To w nim na dworcowym peronie spotkał się w czasie pochodu na Kijów w 1920r. marszałek Józef Piłsudski i dowódca Ukraińskiej Armii Symon Petlura. Prawa miejskie miejscowość ta uzyskała w 1594r. Przez wieki należała do Korony. Najpierw wchodziła w skład powiatu krzemienieckiego, a później ostrogsko-zasławskiego. W 1793r. została włączona do Rosji. Przed z górą 150 laty odwiedził ją Józef Ignacy Kraszewski, który tak skwitował jej wygląd we “Wspomnieniach Wołynia Polesia i Litwy”: “Szepetówka , mała mieścina, sławna tylko z wód mineralnych(…), pokazała mi się za lasami wśród wzgórków. Cerkiew z zielonym dachem i malowidłami świętych zewnątrz, jak tu już jest we zwyczaju, kilka karczem świeżo po pożarze odbudowanych, kilka porządniejszych budowli koło Łazienek-(…) oto cała Szepetówka. Żadnych starożytności, żadnych wspomnień, prócz jednej bitwy ostatnich lat XVIII w. , cząstkowej, w bliskości miasteczka stoczonej”.

Gdyby dzisiaj Kraszewski popasał w Szepetówce, napisałby pewnie to samo. W mieście nie ma nic godnego uwagi. Chyba, że ktoś gustuje w zwiedzaniu muzeów biograficznych rewolucyjnych pisarzy w rodzaju Nikołaja Aleksiejewicza Ostrowskiego, autora głośnej niegdyś powieści “Jak hartowała się stal”, wykorzystywanej przez bolszewicki aparat propagandowy dla indoktrynacji młodzieży. Urodził się on w Szepetówce w 1904r. i w niej to umieścił akcję “Zrodzeni z burzy” , powieści antyfaszystowskiej, czytaj antypolskiej, o wyjątkowo szowinistycznym zabarwieniu. Była jednym z ideologicznych elementów, przygotowujących eksterminację ludności polskiej w latach trzydziestych na środkowej Ukrainie. Ostrowki opisuje w niej , jak to w 1918r. niemieckie wojska okupacyjne nękane przez czerwonych partyzantów uciekają z Ukrainy. Polska szlachta- obszarnicy, fabrykanci, bankierzy- zagarnia władzę, przygotowuje się do stawienia oporu zbliżającym się do miasta oddziałom rewolucyjnym. Na czele polskich faszystów stają : hrabia Mogilnicki, kapitan Wrona, porucznik Zaręba i ksiądz Hieronim. Komuniści również przygotowują się do walki. Tworzy się podziemny komitet obwodowy. Podziemna komórka Komsomołu jest wiernym pomocnikiem partii. Ojcowie i dzieci idą ramię w ramię w okrutnej walce z krwawym polskim faszyzmem…

Dla bolszewików Polacy w okolicach Szepetówki, a także w niej samej stanowili twardy orzech do zgryzienia. Według spisu ludności z 1926r. stanowili oni po okręgu Wołyńskim, drugie skupisko polskie na Ukrainie. Żyło ich tutaj ponad sześćdziesiąt tysięcy. O sile polskiego żywiołu w Szepetówce najlepiej świadczy fakt, że dopiero w 1939r. władze sowieckie odważyły się go zamknąć zakładając, że czwarty rozbiór Polski złamie ich opór. Na wszelki wypadek obrócili go od razu w ruinę. Ich zaciekłość wynikała zapewne z faktu, że wiele antypolskich i antykościelnych akcji, które podejmowały, spaliły na panewce. W latach 1927-28 miejscowy oddział Związku Bezbożników i GPU usiłował np. organizować zebrania wiernych, na których nakłaniano ich do potępiania “szpiegowskiej roboty księży polskich, wymierzona przeciwko interesom klasy robotniczo- chłopskiej”.

Opór Polaków-katolików wobec ateistycznego reżimu jest tym bardziej godny podkreślenia, że w latach trzydziestych Szepetówka stała się jednym z ośrodków “rozwiązywania kwestii polskiej na Ukrainie. Po tysiącach aresztowanych Polaków ślad urywa się w tutejszym więzieniu. Po dziś dzień ich rodziny nie mają żadnych informacji, co się z nimi stało. O ile los Polaków i osadzonych w innych ośrodkach np. w Kamieńcu Podolskim jest znany, to tych osadzonych w Szepetówce, nie. Najprawdopodobniej spoczywają w bezimiennych mogiłach w okolicznych lasach. Nie jest wykluczone również, że na ich kościach zostało zbudowane nowe osiedle mieszkaniowe i dlatego władze nie spieszą się z wyjaśnieniem losu “zaginionych” Polaków. W Szepetówce mieścił się też obóz przejściowy dla aresztowanych w 1939r. na ukraińskich kresach polskich żołnierzy i oficerów. Tu odbywała się wstępna selekcja, a następnie byli przewożeni do obozów, w których trafili do Katynia, Miednoje i Starobielska. W Szepetówce zaczynali więc swoją ostatnią drogę.

Trwanie naszych rodaków z Szepetówki przy wierze ojców jest z pewnością w dużej mierze zasługą posługujących księży, którym najlepsza laurkę wystawiły sowieckie organy bezpieczeństwa. Wszyscy przeszli przez więzienia i łagry, płacąc często za wierność Chrystusowi najwyższą cenę. Trzeba tu wspomnieć chociażby ks. Teodora Prokopowicza, też urodzonego w chutorze Jelenin k/ Szepetówki , ks. Józefa Kowalskiego, przygotowanego do kapłaństwa w sposób konspiracyjny przez administratorów diecezji łucko- żytomierskiej, ks. Teofila Skalskiego i ks. Kazimierza Naskręckiego. To kapłan męczennik. Aresztowany w 1930r. przeszedł przez wiele więzień i obozów. Zamordowano go w 1937r. na Sołowkach. Najwyższą cenę zapłacił też ks. Feliks Zabuski. Także przeszedł przez wiele łagrów z Sołowkami włącznie. Rozstrzelany został w 1938r. w Archangielsku za przygotowywanie “powstania zbrojnego przeciw ZSRR”.

Wysoką ocenę pracy księży w okręgu szepetowskim dał na łamach sowieckiego pisma polskojęzycznego “Kultura Mas” Mirosław Zdziarski w 1929r. Oskarżając ich o duży wpływ na ludność polską zarzucił im, że podtrzymują “istnienie kół różańcowych”, umacnianie: “poczucia jedności narodowej”, “antysemityzmu”, “analfabetyzm”, “ciemnoty”, “nędzy materialnej wynikającej ze starych form gospodarowania”, a także “przesądów szlacheckich”.

W okresie powojennym władze socjalistyczne starały się nadać Szepetówce socjalistyczne i robotnicze oblicze. Akcentowały jej rewolucyjne tradycje i rozbudowywały przemysł. Zwiększono potencjał starej cukrowni, wzniesiono zakłady mięsne, a także : drzewne, metalowe, materiałów budowlanych i naprawcze taboru kolejowego. Nieliczni Polacy, którzy przetrwali w mieście i nie padli ofiarą represji, przestali akcentować swoją narodowość. Oficjalnie przestali istnieć. Powoli jednak odtwarzali swój potencjał. W rozwijającej się Szepetówce osiedlali się Polacy z okolicznych wiosek, , którzy szczęśliwie przetrwali “rozkułaczanie”, “kolektywizację” i “represje”. Na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych władze sowieckie zezwoliły też na powrót do szepetówki grupie Polaków zesłanych do Kazachstanu. Zamieszkali oni w osiedlu robotniczych chińskich domków , w nowej dzielnicy za rzeką Guską, którą miejscowi od razu ochrzcili mianem Szanghaj, po dziś dzień zresztą używaną.

Po śmierci Stalina szepetowscy Polacy nie odważyli się walczyć o stworzenie parafii. Ruiny kościoła przejęli prawosławni i odbudowując zamienili w cerkiew.

Wiara rzymskokatolicka jednak w Szepetówce przetrwała i dziś przeżywa renesans. Wjeżdżając do niej od strony Sławuty, można się przekonać, że krew męczenników zawsze wydaje owoce. Tuż za rogatkami widać nowy, okazały kościół ze starannie wypielęgnowanym otoczeniem, budzącym zazdrość i podziw sąsiadów. Klomby, trawniki, kwietniki, alejki i kapliczki świadczą, ze znajdująca się na wzniesieniu świątynia ma dobrego gospodarza. Przetrwanie wiary w Szepetówce jest w znacznej mierze zasługą oddziaływania parafii św. Anny w odległym o 30 km od niej Połonnem. Bolszewicy usiłowali ją co prawda również zniszczyć i w 1935r. zamknęli jej kościół, ale tamtejsi Polacy po wkroczeniu Niemców w 1941r. załatwili u nich jego otwarcie. Gdy Połonne zostało wyzwolone przez Armię Czerwoną w 1944r., nie pozwolili go ponownie zamknąć. Do legendy przeszli dwaj posługujący w nim kapłani o. Antoni Chomicki i o. Andrzej Gładyszewicz. Dzięki ich pracy świadomość religijna przetrwała w całej okolicy. Ludzie chrzcili dzieci, błogosławili związki małżeńskie. Od czasu do czasu przyjeżdżali na Msze św. Zwłaszcza przy okazji znaczniejszych świąt religijnych. Ojciec Andrzej wychował też swojego następcę o. Stanisława Szyrokoradiuka, obecnego biskupa pomocniczego diecezji kijowsko- żytomierskiej. Po ukończeniu seminarium duchownego w Rydze został on proboszczem w Połonnem i z ogromną energią przystąpił do wskrzeszania okolicznych wspólnot, w tym i szepetowskiej. Od połowy lat osiemdziesiątych regularnie odwiedzał wiernych w Szepetówce, odprawiając dla nich Mszę św. w prywatnym domu. Bywało też, że robił to pod gołym niebem. Gdy tylko zaistniały do tego odpowiednie możliwości w 1989r. przystąpił do budowy nowego kościoła, który powstał w ekspresowym tempie. Już w 1990r. poświęcił go biskup Rygi Witold Niuksztus. Swój znaczny udział w realizacji tej inwestycji miał polski “Energopol”. Wsparł ją zarówno sprzętem, jak i fachową kadrą. Po godzinach pracy przychodzili pomagać w jego wznoszeniu także jego robotnicy.

Świątynia zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz prezentuje się ładnie. Jest funkcjonalna i zimą łatwa do ogrzania.

Od 1991r. posługę w niej objęli Ojcowie Franciszkanie, którzy przy kościele zbudowali klasztor i dom rekolekcyjny. Pierwszym ich gwardianem i proboszczem parafii został o. Piotr Botwin. To on, doceniając ogrom pracy duszpasterskiej, niezbędnej do wykonania w Szepetówce zaprosił do pracy w niej w 1992r. Siostry Józefitki, zgromadzenie utworzone we Lwowie przez bł. Zygmunta Gorazdowskiego, które po kilkudziesięciu latach na nowo mogło podjąć na Ukrainie swoja służbę.

W efekcie ponad dziesięcioletniej systematycznej pracy duszpasterskiej parafia znacznie się rozrosła i dojrzała. Kilkakrotnie zwiększyła liczbę wiernych i dosłownie kipi młodością. Dzieci, młodzież, a także młode małżeństwa to trzy czwarte jej członków. Liczy obecnie około tysiąca osób i stale rośnie. Większość z nich to Polacy, bądź osoby o polskich korzeniach wywodzący się z rodzin mieszanych. Coraz częściej jednak do parafii zgłaszają się także rdzenni Ukraińcy deklarując, że chcą zostać katolikami. Dlatego też m.in. w niedzielę jedna Msza św. jest po polsku, a druga po ukraińsku.

W obu niedzielnych Mszach św. bierze udział około siedmiuset osób, czyli 70 proc. zobowiązanych. Zdecydowana większość z nich przystępuje do Komunii św. W większe święta na nabożeństwa przychodzą praktycznie wszyscy wierni ,należący do parafii.

Obecnie proboszczem i gwardianem klasztoru jest o. Andrzej Niemenczenko.

– Najbardziej wartościową grupą w parafii są młodzi, którzy niedawno się nawrócili i przeszli solidną formację – twierdzi – Bardzo poważnie traktują oni swoje religijne obowiązki. Ich wiara wynika bowiem nie z mglistej tradycji, ale świadomego wyboru. Naszą wielką nadzieją są również dzieci. Około dwustu uczestniczy w katechezie prowadzonej na różnych poziomach. Z parafią bardzo związana jest młodzież. Znakomicie ożywia ona wszelkie istniejące przy parafii ruchy i grupy. To ona dominuje np. we Franciszkańskim Zakonie Świeckich, zajmującym się m.in. pracą charytatywną. Dzieci i młodzież , a także młode małżeństwa dominują również w pielgrzymkach pieszych, udających się już od dziewięciu lat z Szepetówki do sanktuarium maryjnego w Berdyczowie, odległego od niej o 150 km. Pątnicy odległość tą pokonują w ciągu czterech dni, przybywając przed oblicze Pani Berdyczowskiejna w święto Matki Bożej Szkaplerznej, przypadającej 16 sierpnia. Corocznie ich grupa liczy około stu dwudziestu osób. Szereg z nich, a zwłaszcza wiele młodych rodzin z dziećmi bierze w niej udział od samego początku.

Rozwój życia religijnego w szepetowskiej parafii jest na tyle stabilny, że kierujący nią obecnie proboszcz o. Andrzej Niemenczenko powoli przymierza się do jej podziału. Już niedługo w dzielnicy Szanghaj w zaadaptowanej szkole powstanie katolicka kaplica. Leży ona w odległości 5 km od świątyni i wierni przy obecnych trudnościach transportowych mają kłopot z dotarciem do niej. Latem decydują się jeszcze na odbycie tego marszu, ale zimą jest im o wiele trudniej. Kaplica ułatwi im więc niewątpliwie kontakt z Bogiem. Pomoże to z pewnością odnaleźć do niego drogę tym, którzy jeszcze tego nie uczynili. W przyszłości na jej bazie powstanie być może druga parafia…

Tutejsze władze z pewnością nie będą miały nic przeciw, bo dobrze postrzegają parafię w Szepetówce.

– Merowi miasta podoba się zwłaszcza panujący wokół świątyni i klasztoru porządek- mówi o.Andrzej – Ubolewa, że władze przydzieliły parafii działkę na obrzeżach miasta. Gdyby bowiem znajdowała się w centrum, mogłaby służyć za wzór do naśladowania. Zależy mu bowiem, by miasto było zadbane i uporządkowane. Robi zresztą co może, żeby stale zmieniało wygląd na lepsze… Naciska na nas, byśmy jak najszybciej zajęli się np. uporządkowaniem i ogrodzeniem zniszczonego polskiego cmentarza katolickiego. W jego miejscu jest dzisiaj pastwisko dla kóz i plac zabaw dla dzieci. Przygotowaliśmy już plan ogrodzenia cmentarza murem. Szukamy jakiegoś sponsora i jeżeli uda nam się go znaleźć, zrobimy to natychmiast. Mer, choć prawosławny, nie ukrywa, że jego babcia była Polką, obiecał w każdym bądź razie wszelką pomoc.

O dobrej pracy duszpasterskiej w Szepetówce świadczy najlepiej fakt, że stała się ona prawdziwym zagłębiem powołań kapłańskich i zakonnych. Jest to nie tylko zasługa pracujących w niej franciszkanów, ale również Sióstr Józefitek, które zakorzeniły się tu na tyle, że postanowiły w niej umieścić siedzibę odrodzonej prowincji oraz nowicjat. Zaadaptowały już do tego kupiony budynek, w którym oprócz własnego klasztoru zamierzają także w najbliższym czasie urządzić również przedszkole.

Praca sióstr józefitek w Szepetówce jest tym ważniejsza, że w orbicie oddziaływania duszpasterskiego parafii znajduje się jeszcze cały szereg wiosek, w dużej mierze także zamieszkałych przez Polaków. Pełni ona rolę centrum duszpasterskiego dla całego rejonu. Posługujący w niej księża i siostry dojeżdżają do sześciu kaplic i kościołów, w których zbierają się wierni z sąsiednich miejscowości. Znajdują się one m.in. w Cmułce, Horodyszczu, Horodniwce, Czerwonym Kwiacie.

Niegdyś te miejscowości były samodzielnymi parafiami. Horodyszcze w przywoływanych “Wspomnieniach…” uwiecznił nawet Kraszewski , uznając za jedno z najpiękniejszych miejsc w tych stronach. Zauroczył go szczególnie klasztor Ojców Karmelitów wzniesiony przez Lubomirskich w 1740r. Gdy Kraszewski odwiedził tę urokliwą miejscowość, leżącą wówczas w powiecie zasławskim nad rzeką Huską, klasztor był już własnością prawosławnych mniszek. Karmelitów wygnano z niego w 1832r. w ramach represji po Powstaniu Listopadowym. Dziś ten wspaniały klasztor wraz z rokokowym kościołem dalej jest w rękach prawosławnych. Nikt już nie pamięta, że w klasztorze tym zakończył swe życie ksiądz Marek Jandołowicz, duchowy przywódca Konfederacji Barskiej, bohater dramatu Juliusza Słowackiego “Ksiądz Marek”. Dziś trudno też ustalić, gdzie został pogrzebany generał Stanisław Zakrzewski, uczestnik insurekcji kościuszkowskiej. Z katolickich czasów przetrwały do dnia dzisiejszego freski Józefa Prahtla lub Łukasza Hubla. Ojciec Piotr Botwin zbudował w Horodyszczu kościół, który niedługo stanie się pewnie siedzibą samodzielnej placówki. Wokół niego znajduje się wianuszek aż dwudziestu trzech wsi, w których mieszkają również katolicy najczęściej o polskich korzeniach.

Przyszłość przed sobą ma także Horodniwka. Na mszę św. odprawianą raz w tygodniu przychodzi około stu wiernych. Połowę stanowią staruszkowie , a zwłaszcza babcie , a resztę dzieci. Na Ukrainie nie jest to typowe zjawisko. Wsie wymierają. W Czerwonym Kwiacie też są niezłe perspektywy dla duszpasterstwa. Gorzej jest w Cmułce. Jest w niej wprawdzie drewniany kościół odzyskany na początku lat dziewięćdziesiątych i odbudowany cegłą w latach 1992-94, ale nie ma wiernych. Świątynia nie świeci oczywiście pustkami. Dochodzą do niej mieszkańcy z innych wsi.

Ojciec Andrzej jest optymistą, jeżeli chodzi o przyszłość wiary i polskości w Szepetówce.

-Osób o korzeniach polskich jest w mieście około 10 tysięcy- podkreśla.-Część z nich na pewno odnajdzie swoje korzenie. My staramy się im w tym pomóc, współdziałając także z istniejącym w Szepetówce Związkiem Polaków.

Marek A. Koprowski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply