Wysokienice czyli wędrówka opłotkami

JEST: niedziela 27 VI 2010

BYŁ: piątek 27 VI 1410

Kolejny postój

Wieczorem drugiego dnia marszu wojsk królewskich Jagiełło zarządził “w piątek w Wysokienicach”, czyli nieco na zachód od Rawy Mazowieckiej. Ale nie w samej Rawie! No i przy okazji zauważyć trzeba, że właśnie: na trasie marszu, którą prześledzimy w tym i następnym miesiącu, nie napotkamy absolutnie ŻADNEGO większego miasta (no chyba, że będzie to oblegane miasto nieprzyjacielskie, ale to co innego). Dlaczego?

Zasady

Król Jagiełło i jego dowódcy byli doświadczeni w organizowaniu podróży wielkich ludzkich gromad. Sam nasz monarcha – jak chyba żaden z pozostałych środkowoeuropejskich władców – podróżował po Polsce i Litwie nieustannie; do tego stopnia, że w Krakowie bywał rzadko i krótko.

W jego orszaku niemal zawsze znajdowali się, prócz pokojowców – pracownicy kancelarii, potrzebni do wydawania dokumentów. Pod tym względem Jagiełło utrzymywał absolutną niezależność od stolicy. Poruszał się zawsze otoczony konną eskortą dostojnych panów i rycerzy, czy to dosiadając konia, czy w powozie. W okresie pokoju jego orszak zatrzymywał się w miastach. Ale wojna rządziła się innymi prawami, bo oznaczała przemieszczanie znacznie liczniejszych ludzkich rzesz.

Otóż od czasów Kazimierza Wielkiego znano regułę, która nawet została później przez Jagiełłę potwierdzona specjalnym edyktem, wydanym w Lublinie w roku 1432. Odpowiedni fragment tego dokumentu (w staropolskim przekładzie Herburta z 1570 roku) nakazuje, aby:

“…obywatele koronni ciągnący na wojnę, ktorymkolwiek imieniemby je zwano, nigdy w mieściech, w miasteczkach, we wsiach, w folwarcech i innych dobrach kościelnych i klasztornych, i świeckich (które budowania mają), ale na polach i w chrościech stawali…”

Przyczyny oczywiste wczoraj i dziś

Taka zasada nikogo szczególnie nie dziwiła, toteż ówcześni kronikarze nie poświęcają zbyt wiele uwagi przyczynom jej stosowania. Podobnie jak często pomijają w swoich relacjach osoby drugiej i trzeciej rangi oraz zjawiska naturalne, oczywiste dla żyjących podówczas. Dla nas – niby mniej. Ale i dziś wystarczy zajechać – właśnie – na teren obecnego rycerskiego obozowiska pod Grunwaldem, czy też dołączyć do częstochowskiej pielgrzymki, aby uświadomić sobie problemy, jakim stawiać musieli czoło kwatermistrzowie Jagiełły. No i mieszkańcy okolic, przez które potężna armia się przemieszczała.

Dziś zgromadzenie miliona czy kilkudziesięciu tysięcy ludzi z jakiejś okazji w jednym miejscu trwa dzień lub nawet krócej. Nowoczesne środki lokomocji pozwalają na luksus błyskawicznego ześrodkowania i rozśrodkowania tłumów. A i tak potrzeba specjalnej “mobilizacji” służb i dostarczenia wielkiej liczby tojtojów.

Wówczas tojtojów nie było. Jeden dzień stacjonowania armii oznaczał potencjalne zagrożenie rabunkami, gwałtami, dokonywanymi przez maruderów; nadto określoną liczbę ludzkiego nawozu oraz uryny, pozostawionych wokół miejsca postoju. Jeśli postój się przedłużał, natychmiast pojawiało się zagrożenie epidemią. Druga rzecz – to fakt “oczyszczania” okolicy przez armię z zapasów żywności. Nie darmo król postarał się o odpowiednie zabezpieczenie wojska w solone mięso – gromadzono je od zimy, kiedy to odbyły się ogromne łowy na dzikiego zwierza.

Właśnie z tych wszystkich przyczyn Jagiełło nie nakazał postoju w Rawie, tylko w Wysokienicach… a potem także szedł opłotkami.

Jacek Kowalski

– – – – – – – – – – – – –

Tekst Jana Długosza podaję w przekładzie Julii Mrukówny, wg wydania: Jana Długosza Roczniki czyli Kroniki sławnego Królestwa Polskiego, t. VI/2, I, Księga 10 i 11, 1406-1412, red. J. Garbacik, K. Pieradzka, przeł. J. Mrukówna, Warszawa 1982

– – – – – – – – – – – – –

ZOBACZ: fragmenty nowego programu JK i Klubu Świętego Ludwika “Grunwald po Kowalsku”; płyta wkrótce, premiera miała miejsce 20 maja, mp3 pod adresem:

http://www.jacekkowalski.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=133&Itemid=81

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply